sobota, 21 grudnia 2013

Część 146 - Skarpetki




Aleksander (Samuel)

Tej nocy bracia Amandy zostali u nas. Obaj spali w salonie, na rozłożonym narożniku. Obaj też ubrani byli w moje koszulki, które sięgały im do kostek. Rano obudziłem się, a w pobliżu nie było mojej narzeczonej. Znalazłem ją siedzącą w fotelu i patrzącą na braci. 
– Niedługo tacy ci nasi będą, czas szybko leci –  powiedziałem do Amandy, ale zdawała się mnie nie słyszeć.
– O czym myślisz? – zapytałem, podchodząc do fotela.
– O tym, co z Igorem i z nimi będzie. To kompletnie bez sensu – rzekła.
– Wpłyniemy jakoś na twoją matkę. Jeśli nie, to opcja, jaką wybrałaś wczoraj, jest najlepsza. Sama mówiłaś, że ich ojciec był dobry i dbał o was – powiedziałem, wysuwając pufę spod ławy i siadając obok niej.
– Niby tak, ale on jeszcze pół roku siedzi.
– Damy radę te sześć miesięcy. Będziemy ich brać na weekendy, interesować się szkołą, zabierzemy ich na część wakacji.
– Olek, ale nie może być tak jak wczoraj, że ty im kupujesz wszystko, co chcą.
– Nie chcieli aż tak dużo – stwierdziłem.
– To nie chodzi o to, sama bym im najchętniej dała wszystko, co mam, ale wiem, że tak nie można. Zrozum, potem im się będzie trudno przestawić. Chcę im tego oszczędzić.
– Zaznałaś czegoś takiego? – zapytałem niepewnie.
– Tak, gdy chrzestny zabierał mnie do siebie. Tam miałam wszystko przez jeden lub dwa dni, a wracałam do pustej lodówki i gołych czterech ścian. Nauczyłam się, że lepiej się nie przyzwyczajać. Zmieńmy temat. Mam już spory brzuch, nie sądzisz? – zapytała wstając i podążyła na korytarz do szafy po szlafrok.
– Będziesz miała jeszcze większy – uprzedziłem ją.
– Wiem, może już sobie taki zostawię – powiedziała z figlarnym uśmiechem, gdy pojawiłem się obok niej.
– Oj nie, nie, nie – pokręciłem przecząco głową.
– Czemu nie? – zapytała.
– Kocham cię w każdym wydaniu, ale. . . – zacząłem i nie wiedziałem co dalej.
– Ale jednak figura się liczy? – rzekła pytająco.
– Pewnie, że tak, gdyby się nie liczyła, to samego mnie grzałby bojler, a nie kaloryfer.
– Przyznaję, brzuszek masz całkiem, całkiem, ale w złym momencie się nim pochwaliłeś – rzuciła luźno, przechodząc obok mnie i zamachnęła się dłonią prosto na moje krocze, ale na szczęście trafiła w udo. Oczywiście mój odruch był niemal natychmiastowy i strzeliłem jej lekko w lewy pośladek.
– Masz szczęście, że mam taki refleks i się udem zasłoniłem, bo w przeciwnym razie bym się bardzo na ciebie zdenerwował.
– Fajnie, a mnie wcale nie zabolało wiesz? – pochwaliła się.
– Bo nie miało, gdybym miał cię ukarać, to byś to odczuła niekoniecznie fizycznie – odpowiedziałem.
– A jak? – zapytała.
– Dałbym ci szlaban na siebie. Zero całowania, zero przytulania. . .
– Ale nie trafiłam ci na pewno ani trochę w tego twojego? – dopytywała smutno.
– No, może odrobinkę trafiłaś. Poprawił ci się już tym humor? – zapytałem.
– Echeś – odrzekła z uśmiechem i podała mi swój szlafrok, którego jeszcze nie zarzuciła na ramiona.
– Przytrzymaj – poleciła – a ja go przeproszę – dodała.
– Co ty. . . – Chciałam dokończyć to pytanie, ale Amanda nie dała mi ku temu szansy, bo niemal od razu padła na kolana i sięgnęła dłońmi do mojego rozporka.
– Amanda, ty chyba nie zamierzasz? – zacząłem znowu pytać.
– Zamierzam go przeprosić – odpowiedziała, zsuwając mi nieco spodnie i wyjmując z moich bokserek penisa.
– Oszalałaś – stwierdziłem, ale kiedy posmyrała go językiem, to postanowiłem milczeć i czerpać przyjemność z tej chwili.
W międzyczasie podziwiałem jej włosy, które już zdążyła wyprostować, jej drobne ramiona i niewielki pieprzyk na jednym z nich. Kiedy wzięła go na tyle ile tylko mogła do ust i zaczęła nimi "pracować", nie byłem już w stanie jej przeszkodzić, przerwać. Robiła więc swoje, dopóki w drzwiach naprzeciwko mnie nie stanął Piotruś na bosaka.
– Dlaczego klękasz? – zapytał z tą doskonałą niewinnością w oczkach.
Amanda natychmiast przerwała i usiłowała zapiąć mi rozporek, ale jej roztrzęsione z pośpiechu dłonie odmawiały posłuszeństwa więc sam to uczyniłem.
– Wiązałam Aleksowi buty – odpowiedziała bratu.
– Jakie buty? Przecież on w skarpetkach jest – odrzekł chłopiec, przyglądając się uważnie moim stopom, odzianym w białe skarpetki.
– Doprawdy? Nie zauważyłam wcześniej – starała się wymigać od odpowiedzi i w tej samej chwili zadzwonił mój telefon komórkowy. Wyjąłem go z kieszeni i przeczytałem : Numer prywatny.
– Pójdę do łazienki odebrać – powiedziałem.
– Tylko odbierać tam będziesz czy może coś jeszcze? – zapytała z figlarnym uśmiechem, kiedy ja udałem się już w wiadomym kierunku i przyłożyłem odebrany telefon do prawego ucha. Wiadomość jaką usłyszałem mną wstrząsnęła.
– Jak to? – zapytałem.
– Mieli wypadek wczoraj w nocy – usłyszałem w odpowiedzi.
Postanowiłem dopiero po śniadaniu poinformować Amandę o problemach Kamila. Szkoda mi było kumpla. Ostatnimi czasy zwaliło się na niego naprawdę wiele. Pierw śmierć żony, teraz śmierć rodziców, na dodatek musiał zająć się trzynastoletnią siostrą, a miał też niepełnosprawne dziecko, któremu lekarze dali nadzieję na to, że będzie chodzić, ale oczywiście jak zwykle przedwczesną. Pomyślałem, że życie jest cholernie trudne i uznałem, że może warto się pomodlić o zdrowie dla własnych dzieci, bo to znacznie ważniejsze niż pieniądze.


6 komentarzy:

  1. Trzeba rozpieszczać ale nie z przesadą.To już się nie mogę doczekać jego kolejnych pytań hehe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Piotrusia :D
    Dzieci można rozpieszczać, ale trzeba zachować przy tym zdrowy rozsądek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też uwielbiamy Piotrusia, za jego pytania ;)

      Usuń
  3. Oj tak Piotruś pytania ma najlepsze:):) a dzieci trzeba rozpieszczać,ale z głową

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochany ten Piotruś :), aż się uśmiałam . Szkoda mi tego Kamila :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I wrócił Piotruś i jego pytania, nie mogłam przestać się śmiać, jak czytałam, dzieci to radość, ale potrafią zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Z tym rozpieszczaniem to Amanda ma rację, bo to było jednorazowe, a jak chłopcy się przyzwyczają to później będzie im jeszcze trudniej.
    żal mi Kamila tyle nieszczęść spadło na niego, niepełnosprawne dziecko, śmierć Sylwi, a teraz rodziców. Do tego musi się zająć młodszą siostrą, a oni wcale się nie znają, nie utrzymywali kontaktów, będzie im bardzo trudno się dogadać.

    OdpowiedzUsuń