Amanda (Magdalena)
Siedział na kanapie i wpatrywał
się w kominek. Nie powiem… to był ładny widok, te płomienie tańczące z sobą.
Podeszłam do niego wolnym krokiem, niemal na paluszkach. Stanęłam za jego
plecami i położyłam mu dłoń na klatce piersiowej, w taki sposób jakbym go
obejmowała jedną ręką od tyłu. Lekko się wzdrygnął na mój dotyk. Nakrył moją
dłoń swoją. Jego była co najmniej dwa razy większa, bo mojej już wcale nie było
widać pod tym przykryciem.
– Przepraszam – wypowiedziałam
niepewnie.
Olek uniósł moją dłoń do swoich
ust i musnął delikatnie wargami.
– Chodź tu do mnie, księżniczko
– rzekł i poprowadził mnie tak bym stanęła przed nim.
Mój mąż zrobił lei rozkrok na
siedząco i przyciągnął mnie do siebie. Usiadłam mu na jednym z kolan i choć
starałam się to zrobić udami, które nie były zbite to nie za bardzo mu się to
udało. Zacisnęłam zęby by przetrzymać ten chwilowy ból i brak komfortu. Olek
patrzył w moją twarz i delikatnie się uśmiechał, tak smutno. Nie wiem czy mi
się tylko wydawało, czy naprawdę miał łzy w oczach.
– Amanda – zaczął. Zdawało mi
się, że waży każde słowo. – Nie możemy żyć tak jak dotychczas, to na nic.
Ciągle się kłócimy i… ja tak nie potrafię ani nie chcę.
– Sugerujesz, że mnie się to
podoba? – zapytałam ze złością.
– Sugeruje, że ja cię nie kopię,
nie szarpię się i nie pluje ci po twarzy.
– Za to też przepraszam.
– Nie, tu nie chodzi o twoje
przeprosiny, a o to by takie sytuacje nigdy więcej nie miały miejsca.
– Nie będą miały.
– No, to się jeszcze zobaczy –
rzucił ze sporym cieniem niedowierzania. – Boli? – zapytał po chwili.
– Tak, trochę – odpowiedziałam
zmieszana. Pierwszy raz przy nim coś mnie zmieszało i nie było to komfortowe
uczucie.
– Ale ty wiesz, że to ty nie
dałaś mi wyboru by postąpić inaczej?
– Mogłeś inaczej…
– Nie chciałem, bo mam dość
walki z wiatrakami. Ile można mówić i jak grochem o ścianę? Ile można tłumaczyć
to samo? Amanda ja naprawdę cenie, to że masz własne zdanie i miej je nadal,
ale czasami musisz się pohamować, bo ja nie pozwolę na to byś mi skakała po
głowię.
– Nie będę. Jest tu coś do
jedzenia? – zapytałam dla zmiany tematu.
– Chantelle z Kryspinem byli tu
wczoraj, mieli zostać tydzień, ale zwolnili nam miejsce. Wspominali, że jest
coś na blacie. Chodź sprawdzimy co.
Olek wstał delikatnie tak by czasami
nie zrzucić mnie z kolan. Poprowadził do obszernej i staromodnej kuchni. Na
blacie stał chlebak, pełny, oraz tort.
– Jakbyś miała ochotę na coś
innego, to mam trochę rzeczy w lodówce samochodowej.
– Nie, tort jest w sam raz.
Potrzebuje cukru. Ukroisz.
– Jak tylko znajdę nóż. Jest
widelec – powiedział nagle po przeszukaniu szafek. – Może weźmiemy tort do
łóżka, co?
– Może być. Skąd znasz Kryspina?
– To brat Fabiana, przecież
wiesz.
– Przepraszam, zapomniałam. To
dziwne, że wasza przyjaźń przetrwała tyle lat. Wydajesz się być najbardziej z
nim zżyty.
– Był w moim wieku. Pamiętam jak
w szkole rysował na marginesie historyjki. Wiesz o co chodzi? Co potem się tak
ruszają na kartce.
– Te niby kreskówki.
– Właśnie. Niekiedy śmialiśmy
się całe godziny.
– Czyli masz jednak z domem
dziecka dobre wspomnienia?
– Mam, jak najbardziej. Nikt nie
ma tylko złych wspomnień. Myślę, że jak ty byś się postarała to też byś
znalazła dobre wspomnienia z ojcem, z matką, może nawet z ojcem Igora.
– A złe?
– Co złe? – zapytał i oparł się
o blat.
– Pytam o złe wspomnienia, Olek.
– Było ich kilka…set. Kilkaset.
Nie chcę do tego wracać.
– Rozumiem.
– Kiedyś z stamtąd uciekłem.
Miałem jakieś siedem lat. Fabian z Kryspinem uciekali już wcześniej, wracali do
domu. Mówili, że jakkolwiek źle by nie było, w domu najlepiej.
– Dokąd poszedłeś?
– Do domu.
– To kawał drogi, dom dziecka
jest na wsi, między…
– Dokładnie trzydzieści osiem
kilometrów.
– O kurwa – byłam w szoku. Olek
się lekko uśmiechnął.
– Szybko cię znaleźli?
– Jakieś dwa dni.
– Gdzie spałeś, co jadłeś?
– Kradłem pierw, potem sąsiadka
mnie nakarmiła.
– Nie chciałeś wrócić?
– Wolę z tarczą, niżeli na
tarczy. Wszedłem do domu babci, balkonem. Wybiłem szybę…
– I? Mów dalej, proszę.
– Przeszukałem meble, szukałem
wspomnień, wziąłem kilka zdjęć i pozytywkę. Zwykłą, blaszaną. Trzeba kręcić
korbką by grała.
– Wiem, która. Opowiadałeś
chłopakom bajki nią kręcąc.
– Moja babcia tak zawsze robiła
– powiedział z lekkim uśmiechem.
– Kochała cię?
– Najbardziej na świecie. Byłem
jej oczkiem w głowie – powiedział niemal prze łzy. – Właściwie to zmusiła moją
matkę do urodzenia. Ona chciała usunąć. Obiecała, że nic nie będzie przy mnie
robić, że nawet nie poczuje, że jest matką, że ona się wszystkim zajmie sama,
ale nie powoli zabić dziecka.
– Czyli gdyby nie ona, to
mogłoby cię nie być?
– Pewnie by mnie nie było.
Miałem jeszcze jedno wspomnienie. Byłem mały, miałem może z roczek…
– Nie możesz tego pamiętać.
– Mam taki prześwit, stop
klatkę, czy jak to tam nazwiesz. Chyba jedyne wspomnienie z matką.
– A potem?
– A potem mnie odnaleźli,
zawieźli do domu dziecka, dostałem porządny wpierdol za… z resztą nieważne.
– Przykro mi – wyszeptałam i
wtuliłam się w niego tak jakoś instynktownie.
– To już nie ważne. Teraz mam
ciebie, chłopaków. Moją rodzinę i jesteście dla mnie najważniejsi.
– Odnalazłeś ją kiedyś?
– Kogo? – zapytał, a ja
odstąpiłam od niego na krok.
– Matkę.
– Może – odrzekł z takim
cwaniackim uśmieszkiem.
– Jak to może?
– Po prostu nie wnikaj w to.
– Aleks, ale…
– Odnalazłem, ale się spóźniłem.
Zwyczajnie zmieniła miejsce zamieszkania zanim dojechałem do Berlina.
– A co gdy byś na nią trafił,
gdybyś ja znalazł.
– Pewnie siedziałaby teraz w
piwnicy, razem z tą małą-piękną. Klatkę obok.
– Co?
– Żartowałem. – Kiedy to
usłyszałam kamień spadł mi z serca.
– Jezu, wiesz jak mnie
wystraszyłeś.
– Czym?
– Brzmiałeś jak psychopata.
– Może nim jestem. Dobra kończmy
już ten temat. Bierzemy torta i do sypialni, tak?
– Tak.
Aleks zrobił mi miejsce bym
pierwsza przeszła przez drzwi. Położyłam się na łóżku i znów poczułam to
niekomfortowe ukucie na pośladkach, jakby pieczenie. Olek położył się obok.
– Nakarmię cię – oznajmił. –
Powiedz czy dobre.
Skierował widelec w moją stronę.
Wzięłam biszkopt z kremem waniliowym do ust.
– Dobre, zajebiste. Ciekawe kto
piekł.
– Kryspin. Chantelle nie piecze.
– Twój kolega ma wiele talentów.
– Przekażę mu, na pewno się
ucieszy. Zrób am…
Roześmiałam się, ale otworzyłam
usta, a po chwili zamknęłam.
– Nie, ten kawałek jest za duży,
nie otworzę tak szeroko ust.
– Otwierałaś już szerzej.
– Czyżbyś miał w moją stronę
erotyczne podteksty? – zapytałam, gdy Aleks sam sobie władował do buzi ten
wielki kawałek.
– Odrobinkę pani Górska. Ty
wiesz za co dostałaś, prawda?
– Tak – odpowiedziałam, a Olek
odłożył tort na stoliczek znajdujący się przy łóżku.
– Za co?
– Za robienie komedii z poważnej
sytuacji.
– Brawo – pochwalił tak jakby od
niechcenia. – Jesteś zła?
– Odrobinkę, minię mi –
przyznałam.
– Pamiętasz, że wiedziałaś na co
się piszesz?
– Tak, uprzedzałeś przed ślubem,
były przesłanki już na początku naszej znajomości. Wiedziałam na co się piszę.
Wiedziałam za kogo wychodzą.
– Kocham cię i jesteś
jednocześnie moją obsesją. Jakbyś mnie zostawiła to pewnie pierw zabiłbym
ciebie, a potem siebie. – Z tym zapewnieniem to mnie akurat przeraził. – Zależy
mi na tobie i chłopcach jak na niczym w życiu. Nie pozwolę aby wam się coś
stało, a ty wtedy zostawiając ich samych w pokoju mogłaś…
– Wiem, myślałam o tym. Mogło im
się coś stać, ale wtedy…
– Co wtedy?
– Martwiłam się o ciebie, nie
wiedziałam co się dzieje, nadal nie wiem.
– Nie wiem co to była za
kobieta, ani co to był za mężczyzna. Może rodzice jakiegoś pacjenta, który
zmarł. Musisz mi zaufać i czasami robić to co mówię, nie narażać się,
rozumiesz?
– Tak. Myślisz, że to może mieć
związek z tą kobietą z okna, co wypadła. Może masz jakąś fankę, co zabija twoje
kobiety…
– Całkiem dobra teoria, ale nie
sądzę. Myślę, że to jakieś sprawy przeszłości się na mnie odbijają. Fabian z
Kryspinem wszystko sprawdzą. Nie martw się. I nie grzeb w tym.
– Okay, zaufam ci. Jakby nie
patrzeć jesteś moim mężem – oznajmiłam i wspięłam się tak by położyć się moim
brzuchem na jego brzuchu. Otoczyłam swoimi wargami jego nos, następnie
delikatnie musnęłam usta.
Poczułam jak Aleks błądzi swoimi
dłońmi po moim ciele. Były już na udzie, lekko pod pośladkami. Kiedy położył
swoją dłoń na moim półdupku lekko się wzdrygnęłam.
– Przepraszam, zabolało?
– Nie, to bardziej strach.
– Boisz się mnie?
– Bólu.
– Czyli pewnie też jutra.
– Jak to? – zapytałam.
– Nie pozwolę by moja żona mnie
pluła, kopała i zachowywała się jak trzy letnie dziecko – zaczął Aleksander.
Zeszłam z niego i położyłam się obok. Odwróciłam tyłem. – Teraz masz focha?
– Idę spać.
– Amanda, to nie…
– Co nie, Aleks!? Sprałeś mnie,
okay, zrozumiałam. Nie będę cię pluć, jak jacyś ludzie się będą kręcić przy
domu to będę cię…
– Stój! Zatrzymaj się! Nie takim
pretensjonalnym tonem. Nie chcę cię bić i nie zbiję. Strzelę kilka klapsów,
tylko dlatego, że musisz w końcu zrozumieć, że choć dla mnie jesteś pępkiem
świata, to nie możesz sobie pozwalać na wszystko. I jeśli chcesz teraz iść
spać, to dobranoc. Jeśli chcesz się fochać, to mile spędzonego czasu życzę, ale
mojej decyzji to nie zmieni.
Położyłam się tyłem do Aleksa i
myślałam co zrobić. Nie bałam się własnego męża, z pewnością nie teraz, ale
bałam się jutra, jego reakcji. Nie potrafiłam się pogodzić z faktem, że Aleks
nie chce odpuścić, że nie jest po mojemu. Postanowiłam wziąć go na litość.
Zmusiłam się do płaczu…
– Przynieść ci chusteczki z
samochodu? – zapytał głosem bez wyrazu.
– Nie odzywaj się do mnie –
odburknęłam.
– Jak sobie życzysz.
Minęło piętnaście minut.
Dosłownie znudziłam się płaczem. Na niego i tak to nie działało, a ja się tylko
zmęczyłam.
– Dobrze, przeszło mi –
powiedziałam pewnie i odwróciłam się z powrotem w jego stronę.
– Już, tak szybko? – Wydawał się
być rozbawiony.
– Chusteczki mam w walizce.
– Podam ci. Zapale też świece,
bo już się szarawo robi.
Pogadaliśmy jeszcze godzinę.
Olek usnął przede mną, tak niespodziewanie podczas rozmowy. Nagle przypomniała
mi się ta piwnica i uśmieszek Olka gdy o niej mówił. Ominęłam go, wzięłam
świecznik, z którym umiejscowione były trzy świece i ruszyłam na poszukiwanie
schodów w dół. W całym domu ich nie było i wtedy coś skłoniło mnie do wyjścia
na zewnątrz. Odnalazłam schody w dół, za domem. Poszłam nimi, ale drzwi były
zamknięte. Wróciłam się więc do domu, po klucze. Aleks miał cały ich pęk w
spodniach. Starałam się nie hałasować. Po raz kolejny przemierzyłam tą samą
trasę. Odnalezienie właściwego klucza zajęło mi chyba z pół godziny. Wina
zamka, był stary i trzeba się było nagimnastykować by go otworzyć. Weszłam do
środka. Piwnica była duża, tak duża jak dom. Po lewo stało łóżko, takie jak w
szpitalu. Po prawo była klatka. Nawet kajdany na ścianach. Poczułam dreszcze,
nie wiem czy z zimna, czy ze strachu.
– Jak w lochach, prawda? –
odezwał się ktoś za moimi plecami.
Odwróciłam się niemal
natychmiast.
– Olek, co to jest? – zapytałam.
Robi się mrocznie. Wydaje mi się że ten domek, te lochy mają coś wspólnego z gangsterskim życiem Aleksa. Ciekawi mnie jak to się dalej potoczy. Sądzę, że Amanda znowu będzie miała kłopoty, bo nie wydaje mi się że Olek będzie zadowolony z tego, że bez jego zgody pląta się po domu i nie tylko, czytając końcówkę miałam wrażenie jakby to był jakiś film kryminalny, albo horror , ciekawość mnie już zżera jak to się dalej potoczy. :) E.
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaję,że to ma związek z przeszłością Aleksa z tym jego gangsterskim życiem.Jestem ciekawa co się stanie dalej jak Olek zareaguje na obecność Amandy w tamtym miejscu i jak jej wytłumaczy to co tam zobaczyła.
OdpowiedzUsuńPisanie takich scen wychodzi Wam świetnie, aż się sama wystraszyłam tak się wczułam. Szkoda, że jest przerwane w takim momencie. Może Amanda doczeka się w końcu jakiś porządnych wyjaśnień.
OdpowiedzUsuńJa też bym obstawiała, że te lochy są związane z gangsterskim życiem Aleksa,a sam domek bez elektryczności to fajna odskocznia od codziennego życia. Jednak w połączeniu z lochami może stanowić jakąś siedzibę przetrzymywania ludzi.
Tak mnie te lochy wciągnęły, że zapomniałam napisać o wręcz nadgorliwej konsekwencji Olka. Biedna Amanda, nie udało się jej go wzruszyć. Olek się zawziął i nie zamierza odpuścić. Zastanawiam się czy jego działania przyniosą jakieś efekty i czy Amanda w końcu się opanuje.
OdpowiedzUsuńNo tak konsekwentny Aleks to naprawdę coś... coś niespotykanego :)
UsuńPowiadasz, że Lochy cię wciągnęły... uuuu, gorąco widzę jest.
UsuńŻartuje,,
Iwan ;)
Amanda chyba przemyślała sobie trochę to wszystko i zrozumiała pewne rzeczy. Myślałam, że Aleks poprzestanie na tym jednym laniu ale jak widać ma inny plan. Nie dał się też wziąć na litość, trzyma się swojej decyzji. Podoba mi się to, że Amanda jednak darowała sobie strzelanie fochów. Czyżby pogodziła się z sytuacją?
OdpowiedzUsuńLochy... brzmi ciekawie :D
A taki domek bez elektryczności to by mi się czasem przydał :P
O matko,naprawde jak w kryminale. Mam tylko nadzieje,ze on jej tam nie zamknie :-)
OdpowiedzUsuńPrędzej to ona jego by tam mogła zamknąć, bo ma klucze :D
UsuńLochy? Ciemno, mroczno i z łańcuchami w tle? Fajny pomysł;))
OdpowiedzUsuńMyślała, że weźmie go na litość, ale nic z tego, on się zawziął, że będzie konsekwentny i nie wiem ,czy jest coś co mogłoby go od tej decyzji odwieść.
OdpowiedzUsuń