piątek, 27 grudnia 2013

Część 210 - Alkohol




Amanda (Magdalena)

Wracałam do domu z zakupów, zazwyczaj to ja je robiłam, Olek nie miał na to czasu. Wracając zastanawiałam się jak ja żyje. Z jednej strony moim mężem był mężczyzna, który odsuwał mi krzesło w restauracji, przepuszczał mnie w drzwiach, miał jakieś przejawy troski, ale miał też drugą stronę, jakby zupełnie inną twarz. Coraz częściej zastanawiałam się jaki będzie dla dzieci gdy będą starsze, czy uda mi się skończyć szkołę, czy będę pracować w zawodzie. Przytłaczało mnie wszystko, tak jak wtedy po ślubie. Miałam wrażenie jakbym chciała iść do przodu, ale jakby coś ciągnęło mnie do tyłu i ze strachu, że wykonam krok w nieodpowiednim kierunku postanowiłam stać w miejscu. Potem wszystko działo się szybko, zrobiłam kolejnego łyka z piersiówki, którą woziłam w schowku, w moim samochodzie. Czarny kot, rów i policja.
– Nic pani się nie stało? – zapytał jeden.
– Dokumenty proszę – powiedział drugi.
To byli jacyś drogowcy, nic niewarte pionki. Wiedziałam jednak, że alkomat wykaże ile mam alkoholu we krwi, że mogą pojechać po punktach, albo nawet zabrać mi prawo jazdy, a tego nie chciałam. Świadomość tego skłoniła mnie bym zadzwoniła do Majki, jej mąż był policjantem i to na wyższym stanowisku niż drogówka, liczyłam że coś załatwi. Nie myliłam się, zjawił się niemal od razu, jakby był gdzieś w pobliżu.
– Panowie, to moja podejrzana. Jestem z kryminalnych. Możecie sobie sprawdzić. – Błysnął legitymacją, poprosił by odjechali i dali mi spokój. Aż się dziwiłam, że tak łatwo poszło i spełnili jego prośbę.
– Dzięki – powiedziałam do tego wysokiego i nieszpetnie zbudowanego mężczyzny, ubranego w czarne dresowe spodnie i zimową bluzę z kożuszkiem.
– Daruj sobie, zrobiłem to tylko raz, na prośbę Majki .
– I tak ci dziękuje, wezwę zaraz firmę, pomogą mi z samochodem. Naprawdę dziękuje, mam też prośbę czy mógłbyś nic nie…
– Właśnie dzwonie – przerwał mi ostro, po czym wyjął telefon z kieszeni, wybrał jakiś numer i przyłożył do ucha.
– Ale do kogo ty dzwonisz? – dopytywałam, bo kompletnie nie wiedziałam co mam przez to rozumieć.
– No cześć Olek, nie zgadniesz kogo mam przed sobą. – Nastąpiła chwilowa pauza, a ja patrzyłam na niego błagalnie by jednak zakończył tą rozmowę. Patryk jednak był twardy, patrzył na mnie wzrokiem mówiącym „nie zrobię jak chcesz”. – Twoją gwiazdunię, prowadziła po alkoholu, nic jej się nie stało, aż tak zalana nie była by się rozbić. Sprowadź kogoś bo samochód stoi na krajowej 27, a Amandę ja wezmę z sobą na komendę, bo w pracy jesteś. No to sobie ją odbierzesz.
Moich myśli nie opuszczało stwierdzenie „Boże co za idiota”. Nie rozumiałam po cholerę dzwonił z taką pierdołą do mojego męża, ale panicznie się bałam tego mojego spotkania z moim mężem na komendzie. Choć chyba bardziej tego co będzie miało miejsce dopiero w domu. Z Patrykiem rozmawiałam jednak jak gdyby nigdy nic. Po pierwsze mi jednak pomógł, obyło się bez mandatu i nadal miałam prawo jazdy. Po drugie nie mogłam dać po sobie poznać, że boje się własnego męża, przecież to było iście chore. Jednak po tym wszystkim co miało miejsce w naszym małżeństwie, w ogóle w naszym związku, od początku znajomości. Mnie i Aleksa połączył seks, dobry seks, ostre pierdolenie się, albo subtelne doznania erotyczne. Kochaliśmy się na różne sposoby, w różnych pozycjach, prawie zawsze dosięgałam orgazmu, co z innym było… inni po prostu nie mieli jego talentu. Jednak czy można mówić o miłości, gdy dobrze nam tylko pod czas zespolenia fizycznego? Wcześniej nie raz zadawałam sobie to pytanie, a teraz już znałam na nie odpowiedź. Kocha się nie za coś, a pomimo czegoś, wtedy mowa o prawdziwej miłości. Ja musiałam pierw przestać czuć wszystko, by zacząć czuć miłość. To tak jakby świadomość, że by coś osiągnąć pierw trzeba sięgnąć dna. Tylko czemu ja czułam, że na tym dnie było mi znacznie lepiej? Byłam sama sobie panią swoich snów, pragnień, marzeń, poczynań, a nagle znalazł się facet, który zapragną mnie ograniczać, wychowywać i kochać. Żadne z tych trzech mi się nie podobało, wszystkie mnie denerwowały, dawały poczucie, że nie żyje dla siebie, a dla kogoś i nie żyje według swojego planu, a dostosowuje się do cudzych poleceń.
Olek zjawił się na komisariacie równo po pracy, ja w tym czasie debatowałam z Patrykiem na temat jego ślubu, potem na temat sprawy jaką prowadzi. Niby nic przyjemnego, ale po dłuższym czasie uznałam, że ma fajny zawód, ciekawy. On sam przyznał się, że woli pracę w terenie, niż siedzenie przy biurku i raportowanie. Nie wydawał się taki straszny jak go sobie wcześniej wymalowałam.
– Cześć – rzucił Patryk do Olka.
– Dużo wypiła?
– Heloł, ja tu jestem. Nie dużo jak widzisz, byłabym w stanie zrobić nawet jaskółkę. To w ogóle wina głupiego, czarnego koci…
– Zamilcz! Nie z tobą rozmawiam – warknął na mnie. Niby nie pierwszy raz się czegoś takiego dopuścił, ale głupio mi było, że przy Patryku.
– Nie ma potrzeby bym był waszym mediatorem. Zabierz kumplu żonę do domu, pogadajcie sobie sami, ja nie chcę być tego świadkiem. – I jak tu liczyć na policje w naszym państwie? A no tak, on przecież wspominał, że woli pracę w terenie, a my póki co znajdowaliśmy się w jego gabinecie, więc nie był zbyt naszą sprawą zainteresowany. Ten cynizm, ironia, niesmaczne żarty pomagały mi odgonić moje myśli od tego co nieuniknione i zbliżające się wielkimi krokami.
W planach miałam wsiąść do samochodu i milczeć, ale jak wiadomo plany zazwyczaj weryfikuje życie, tym razem zweryfikował je mój mąż, gdy byliśmy już niemal przy samym domu.
– Co ci wpadło do głowy? – zapytał, ale dziwnie przyjemnie, tak spokojnie.
– To było kilka łyków…
– Nie o to pytałem. – No i nie było już ani cienia po jego miłym i spokojnym tonie.
– Przypomnisz pytanie?
– Co ci wpadło do głowy? – zapytał tym razem ostro, nieustępliwie.
– Nie wiem, to tak po prostu – odpowiedziałam i wysiadłam z samochodu, bo Aleks zatrzymał się już przed domem. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi, głośniejsze niż za zwyczaj. Szczerze to są się zdziwiłam, że nie wypadły.
– Tak po prostu, to ja ci mogę za moment wpierdol spuścić! Wtedy zaczniesz myśleć!? – warknął i w sekundę znalazł się przy mnie. – Chcesz skończyć jak twoja matka? Zapijać problemy? – zapytał już ciszej. Czułam jego usta przy swoim uchu, jego oddech na moim policzku.
– Cześć wam – usłyszałam za plecami.
– Klara? – zapytał Olek. – Co ty tu robisz?
– Chciałam odwiedzić wnuki, mogę?
– Oczywiście – rzekł mój mąż i zaczęła się gra pozorów od nowa. Na powrót znów byliśmy idealni.

8 komentarzy:

  1. Prowadzenie po alkoholu nie jest za mądre ale Amanda nie wypiła dużo.Klara może chcę uczestniczyć w życiu wnuków a może też zobaczyć czy wszystko w ich małżeństwie w porządku,sprawdzić czy Aleks nie znęca się na jej córką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc, to gówniarskie zachowania Amandy są już nudne. A metody Aleksa mało skuteczne. Ona wciąż popełnia te same błędy, jest bezmyślna i mało refleksyjna. Zachowuje się tak, jakby wszystko jej się należało. I nie pojmuję, dlaczego jak ona tylko tupnie, to każdy jej pomaga. Moim zdaniem właśnie powinna chociaż raz ponieść odpowiedzialność za swoją głupotę, ale nie taką, że jej mąż wleje, a prawną. Niechby miała sprawę w sądzie i zabrane prawo jazdy, a nie chucha się na nią i dmucha, a później ona nie potrafi się zachować. Dorosłe dziecko.
    Na miejscu Aleksa naprawdę bym się zastanowiła nad pomocą fachowca. Ona ma problemy emocjonalna. Maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje. Jak cholera masz racje i ja się z tobą w pełni godzę. Jednak cała seria idealnych oparta jest na tym, że Amanda uważa, że jej się należy, wszystko tylko nie konsekwencje. Dlaczego tak jest? Co się stało z tą dziewczyną, która lepiej sobie radziła gdy była zdana sama na siebie, niżeli teraz? Na to pytanie odpowiadają kolejne części. Potem idealni się kończą i Amanda w końcu też się zmienia. Pojawia się inny problem i inna seria. Co do fachowców, ja też nie wierzę w psychologów i ich pomoc tak więc... nie jestem przychylony do tego pomysłu.

      Usuń
    2. Ale Aleks jest lekarzem, a psycholog to też lekarz. Do lekarza raczej takie podejście nie pasuje. :) Chyba że on się boi, że Amanda powie, jak on ją traktuje.
      Jedno jest pewne, metody Aleksa nie działają. Może dlatego, że nie przemawiają do jej rozsądku, nie budzą wyrzutów sumienia, a tylko ból, strach no i trochę hałasu? Nie wiem. Ale Amanda jest irytująca ostatnio. Mam nadzieję, że szybko coś z tym zrobicie ;) Maja

      Usuń
    3. Jeszcze trochę cię poirytuje. Wytrwasz te kilak części... Znaczy Amanda zawsze będzie kapryśna. To się nie zmieni, ale... nie będzie to aż tak irytujące.

      Aleks to lekarz, a nie psycholog, ja psychologów nie uważam za lekarzy więc on też nie. Zresztą on składał przysięgę że będzie pomagał ludziom, a nieraz zaszkodził. Ja nawet myślę, że Hubert jest bardziej pozytywną postacią niż Aleks. Olek to egoista, pierze brudy w domu, nie chce by Amanda się skarżyła, a i ona się nie skarży, z wyjątkiem tej jednej policji...

      Cieszę się, że mamy tak inteligentną czytelniczkę :)

      Usuń
  3. Głupota z jej strony jest wsiadanie do auta po alkoholu, jakby jeszcze jeden łyk wzięła to mogłoby się to skończyć inaczej

    OdpowiedzUsuń
  4. Amanda się pogubiła, nie radzi sobie sama ze sobą, przegina z alkoholem. Uważam, że Patryk dobrze zrobił dzwoniąc do Olka, to mogło się źle skończyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tego co kojarzę Amanda nie pierwszy raz prowadzi pod wpływem alkoholu.Patryk zachował się lojalnie nie tylko wobec Aleksa ale i Amandy.

    OdpowiedzUsuń