środa, 25 grudnia 2013

Część 174 - Burza niepewności





Amanda (Magdalena)

Każdy zna w życiu taki moment, gdy musi coś powiedzieć, a nie wie jak. Nie, to nie tak, że nagle zapomniał języka w gębie, czy też nie pamięta jakiegoś słowa. Czasami po prostu musimy się do czegoś przyznać, bo wiemy, że wcześniej lub później to się wyda. W moim przypadku miało to nastąpić wcześniej, bo złe wiadomości najszybciej docierają. Dla Aleksa mój czyn był bardzo złą wiadomością, aż dziw, że jeszcze się nie dowiedział jeśliby zawierzać tej teorii.
Siedziałam na wygodnym fotelu i wklejałam zdjęcia do dwóch książek. Jedna była niebieska, a druga zielona. Książki były rodzajem pamiętnika dla naszych przyszłych dzieci, chciałam by mieli taką pamiątkę, każdy inną. Wybierałam więc równie ładne zdjęcia, ale inne i wklejałam do ramek z podpisem „moja mama”, „mój tata”. „Mój dziadek” i „moja babcia” pozwoliłam sobie pominąć. Teraz trzymałam przed sobą zdjęcie z USG, położyłam je na bok na stolik i zaczęłam rozpieczętowywać taśmę. Jak zwykle zapomniałam zaznaczyć jej koniec. Zerknęłam chwilę na mojego mężczyznę, stał przede mną i wyciągał dłoń w moim kierunku.
– Daj, pomogę – rzekł widząc, że ta taśma już mnie zaczyna irytować, a ja nie potrafiłam się skupić na niczym innym niż na tym, że on ma takie duże ręce, że w ogóle jest cały duży.
– Amanda – zawołał. Uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja skierowałam drżącą dłoń w jego stronę. – Ładne, takie dalmatyńczyki – pochwalił moje paznokcie.
– Ach, tak. Kosmetyczka się popisała. Niby nic wielkiego, pękający biały lakier, ale daje cudowny efekt. – Była mu wdzięczna, że na chwilę zajął moje myśli czymś innym. Nie był idealny, ale w gruncie rzeczy był dobry. Zasługiwał na prawdę. Choć z drugiej strony… jeśli brać pod uwagę nią to niewyobrażalnie się bałam. Nie lękałam się tylko przyznania do winy, czy tego, że się wyda, ale i naszej wspólnej przyszłości.
– Już – oznajmił i podał mi odwiniętą taśmę klejącą. – Na przyszłość zaznaczaj. – Dobrą radę przypieczętował muśnięciem ust w moje włosy.
– Dziękuję.
– Nie mogę się przyzwyczaić do tego czarnego – rzucił komentarz o kolorze moich włosów.
Olek udał się do swoich obowiązków, ale wciąż miałam go na oku. Przeglądał jakieś papiery związane z kliniką. Widziałam go dokładnie, siedział naprzeciwko mnie przy stole w jadalni. Widział jak na niego zerkam, uśmiechał się, nie był niczego świadomy, albo tak świetnie udawał. Aleksander, mój przyszły mąż, potrafił być cudownym aktorem. Myślę, że gdyby wybrał tak zawód, to już na samym początku swojej kariery zgarnąłby Oskara. Niby miałam racje, ten mężczyzna mnie okłamał, chciał by spotkało mnie coś złego, coś czego żadnej kobiecie się nie życzy, ale przecież do tego czynu, tego całego podstępu pchnęły go dobre intencje i szlachetne motywacje. Tylko czy cel uświęca środki? Olek dalej przekładał papierzyska, czasem coś podkreślał, innym razem pisał.
– Niedługo się wyniosę z salonu. Stare meble są już wyniesione z mojego gabinetu. Porąbałem je na opał. Muszę tylko znaleźć czas by zakupić nowe. Niewiele, komodę, biurko, krzesło, bo stolik jest – wyjaśnił.
– Nie musisz się spieszyć, nie przeszkadzasz mi – odparłam.
Kleiłam właśnie drugie zdjęcie USG kiedy naszła mnie pewna myśl. Dlaczego to on ma mieć gabinet w naszym domu, a nie ja? Może tak warto byłoby mu napomnieć, że mnie też by się taki gabinet przydał?
– Ty to mu najpierw napomnij, że spałaś z jego chrześniakiem – powiedział mój wewnętrzny głos do mnie, na szczęście po cichu, w myślach, tak, że nikt nie usłyszał.
– Jesteś dziś jakaś nie swoja. – Naprawdę super, że zauważył. Dziwne, jak mam się czuć swojo przy facecie, który chcąc mnie tylko dla siebie kazał mnie zgwałcić?
– Głowa mnie trochę boli – odpowiedziałam i powróciłam do wypisywania książek, byleby na niego dłużej nie patrzeć.
A więc tak będzie wyglądać moje życie. Spędzę je u boku przystojnego rudego blondyna, u boku drania jakich mało, ale będę udawać szczęśliwą. Bo niby czemu miałabym nie być szczęśliwa? Jestem młoda, piękna, będę miała zapewne śliczne dzieci, a dzięki mężowi więcej pieniędzy niż jestem w stanie wydać. Chociaż tak naprawdę nie wiedziałam ile my mamy tych pieniędzy.
– Aleks, ile mamy na kontach? – zapytałam prosto z mostu.
– Nie musisz się niczym martwić, kochanie. Stać mnie by cię utrzymać i opłacić twoją edukacje, a potem… potem się podzielimy wydatkami, tak jak chciałaś. – Czyli pamiętał co zawsze mówiłam, że nie chcę być utrzymanką, że chcę na siebie zarabiać. Dobrze, że taki drań jak on ma chociaż dobrą pamięć. Za moment pożałowałam tych myśli, bo przecież jak on mi nigdy nie wybaczy i nie zapomni przeszłości, a Damiana? Jeśli nie wybaczy mi Damiana?
Wtedy zrozumiałam, że teraz albo nigdy. Zamknęłam książkę, odłożyłam na bok i ruszyłam w jego kierunku. Poprawił się na krześle, wyprostował i wbił we mnie te szmaragdowe gały. Wzrok to akurat miał jak u bazyliszka, ale skoro nie powalił mnie w pierwszej minucie, to chyba w drugiej i kolejnych też nie padnę. Raz kozie śmierć jak to mówią. Tylko ja nie chciałam być tą kozą, która umiera.
– Słucham, kochanie. – Kulturalny jak zwykle, gdy nie był wkurzony. Choć czasami nawet przy wkurzeniu bywał taki zdystansowany, chłodny, ale kulturalny. Właściwie rzadko kiedy klął, denerwował się i tracił nad sobą panowanie. A mówią, że ukrywa coś ten co nigdy się nie wkurwia. Teraz rozumiałam jaką prawdę oni głoszą, jak mają bardzo racje, bo w stosunku do Aleksa to się spełniło w stu procentach.
– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam delikatnie i czułam jak pocą mi się dłonie.
– Dobrze, słucham zatem. – Odłożył długopis, a dźwięk jaki wydał ten metal turlający się kawałek po stole przeszył mnie dogłębniej niż wzrok mojego przyszłego męża.
– Idę się położyć – wypaliłam nagle. Właściwie to usta same powiedziały, bez porozumienia z rozumem. Poczułam dłoń Olka na moim nadgarstku, potarł go lekko, pieszczotliwie.
– Cieszę się, że mnie informujesz. Chcesz bym był przy tobie gdy zasypiasz? – zapytał.
Jeszcze czego? – pomyślałam. Ledwie tolerowałam go w łóżku do tej pory, a co dopiero dzisiejszego dnia. Nie mogłam powiedzieć, że dotyk Aleksa budził we mnie wstręt, bo tak nie było. Czasami gdy zapominałam co kazał mi zrobić jego dotyk był nawet przyjemny, taki namacalny, miłosierny, ale kiedy uświadamiałam sobie prawdę, a coraz częściej zdawałam sobie sprawę z tego, że ta gra między nami zdaje się niemieć końca, przychodził stres. Taki lęk nie przed nim, a przed naszą wspólną przyszłością. Aleksander lubił trzymać wszystkich w garści. Mówił, czynił, zachowywał się tak by wpływać na innych, by nimi manipulować. Łapałam się na tym, że już zaczynałam się zastanawiać kiedy jest prawdziwym sobą, kiedy zdejmuje maskę. Wciąż czułam ten jego dotyk na ręce choć już się oddalałam w kierunku sypialni. Dotknął mnie bo chciał dodać mi otuchy przed wyznaniem, może on się spodziewał wyznania z moich ust. Może uczynił tak po prostu, samo z siebie mu tak przyszło. No i być może tak po prostu wypada, a on uwielbia grać człowieka bez skazy, który robi tak jak wypada.
– Dotknął cię, będziesz jego żoną, przywyknij – mówił głos rozsądku, ale jak ja miałam do tego nawyknąć? Nie wiedziałam kiedy mój przyszły mąż jest sobą, a kiedy aktorzy, to tak jakby w jego ciele były dwie, co najmniej dwie osoby, a może było ich więcej. Może jego wszystkich twarzy jeszcze nie poznałam.
– Przecież ty też grasz – tym razem odezwał się do mnie wyrzut sumienia. – Grałaś dużo wcześniej niż on. – Mój wyrzut sumienia stawał się coraz bardziej napastliwy.
– Miej odwagę i honor większy niż ten drań i skończ, przerwij tę tanią grę między wami – szepnęło… chyba serce. I to ono wygrało.
Zdjęłam już bluzkę i dżinsy ciążowe. Nie kłopotałam się by je na powrót założyć. Rozsunęłam drzwi do łazienki, chwyciłam za szlafrok zawieszony na wieszaku i włożyłam go na siebie. Spojrzałam jeszcze w lustro.
– Przecież cię nie zabije – powiedziałam do siebie.
– Co najwyżej zbije – to już było moim głosem wewnętrznym gdy zmierzałam do salonu. Wydawało mi się, że Aleks nie zbiłby ciężarnej, ale z drugiej strony już raz potraktował mnie jak szmatę i to nie tak dawno temu. Godzenie się było przyjemne, ale… wolałabym nie mieć powodu by się godzić.
– Aleks, ja cię naprawdę kocham – zaczęłam i padłam na kolana przy krześle na którym siedział.
Spojrzał na mnie, był zmieszany i nie ma co się dziwić. Ja też byłabym zmieszana, gdyby w spokojnej pracy przerwała mi jakaś osoba urządzając tak dramaturgiczną scenkę.
– Wstań z kolan – powiedział delikatnie.
– Olek, ale ja chcę byś zawsze wiedział, ze cokolwiek się nie stanie, że to ciebie, że od początku, tylko nie zdawałam sobie sprawy…
– Co ty pleciesz? – przerwał mi z lekkim uśmiechem na ustach i odwrócił w moją stronę. Poczułam jego dłonie na moich, które trzymałam na jego udzie.
– Olek, ja zrobiłam coś strasznego i ty mi tego nigdy nie wybaczysz, ale proszę cię, wybacz.
– Amanda, wstań – teraz to już był ton lekko rozkazujący. Nauczyłam się nawet dostrzegać jego humor i uczucia po kilku słowach i tonie wypowiedzi. Teraz był zdenerwowany z powodu niewiedzy. Uwielbiał kontrolę, a niewiedza burzyła jego idealny, skontrolowany, mały świat, którego granice z dnia na dzień pragnął bardziej poszerzać.
– Aleks, bo Damian, twój chrześniak był tu dziś – wyjaśniłam wstając. Widziałam jak odsuwa mi krzesło i przekłada z niego jakieś papiery na stół, bym usiadła przy nim. Uczyniłam tak jak prosił, bo nie chciałam go zbytnio stresować przed zdenerwowaniem, bo wtedy bywał nieobliczalny.
– Co Damian?
– Ja go znam, Olek. Ja z nim… – W tym momencie zabrakło mi odpowiedniego słowa. Znaczy miałam jedyne możliwe na końcu języka, ale nie chciało przejść mi przez usta i wydostać się na zewnątrz.
– Co ty z nim? – zapytał. Teraz już był poddenerwowany. Jego szczęka zacisnęła się, a oczy wydawały się iskrzyć jakby chciały mnie porazić prądem.
– Przepraszam – wyszeptałam i poczułam jak łza spływa po moim policzku.
Olek otworzył delikatnie usta ze zdziwienia, choć już przecież spodziewał się najgorszego. Oczy mu się rozszerzyły, ale nie w oczekiwaniu, a w szoku. Oparł brodę o dłonie spuszczając mnie ze swojego wzroku. Teraz wydawał się być załamany. Dostrzegłam, że powstrzymuje się by nie włożyć paznokci między zęby i nie obgryźć. Wstał. Nagle. Energicznie i wziął zamach. Zasłoniłam twarz, taki odruch. Nic jednak nie uczynił. Słyszałam wszystko, każdy szmer, ale on stał jakby w bezruchu. Do moich uszu dochodził dźwięk deszczu, który odbijał się od parapetu, nagle uderzył gdzieś piorun. Otworzyłam oczy.
– Jak mogłaś? – usłyszałam i nie panowałam już nad łzami.
Aleks założył jasną marynarkę na niebieska koszule, która miał na sobie od rana. Deszcz zaczął ustępować, jakby po tej błyskawicy wszystko zaczęło się rozjaśniać i wracać do normy.
– Wychodzę. Nie czekaj na mnie. Wrócę jutro po pracy – oznajmił z przed pokoju, był już w butach.
– Ale dokąd? – zapytałam.
– Nie pytaj, jesteś ostatnią osobą, która powinna zadawać takiego typu pytania. Połóż się spać, samotnie, bez żadnego kochanka – wysyczał.
– Aleks, ale to było zanim… – zaczęłam i poczułam jak chwycił mnie ostro za nadgarstki i przycisnął plecami do chłodnej powierzchni klinkieru, w którym mieliśmy nierówno pokryte ściany w przedpokoju.
– Zanim? – Patrzał mi intensywnie w oczy.
– Wiedziałeś o tym, gdy kochaliśmy się w tym klubie, ten barman wspominał. – Złożyłam ostatnie wyjaśnienie.

– Tak, być może, wspominał. – To były jego ostatnie słowa, potem poczułam jak jego uścisk się zwalnia i usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Pierdolnęły z takim hukiem, że miałam wrażenie jakby cały dom się zatrząsnął. Olek wyjechał z garażu, z piskiem opon ruszył na drogę, niemal to widziałam oczyma wyobraźni, po przez słuch. Wejrzałam w oszklone drzwi prowadzące na taras. Pogoda zaczęła wracać do normy, znów świeciło słońce, tylko w moim sercu panowała jakaś taka dziwna burza niepewności.

8 komentarzy:

  1. Piekło powraca? E.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni ciągle mają piekło..
    Klara.

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie jej potrafił to wybaczyć przynajmniej według mnie chociaż nie będzie to dla niego łatwe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znając Aleksa to jej to wybaczy

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnie jej wybaczy, on ją kocha wręcz obsesyjnie. Tylko może się zemścić później na niej.

    OdpowiedzUsuń
  6. On jej chyba wszystko wybaczy,bo jak wyżej Księżniczka napisała to jest obsesyjna miłość.

    OdpowiedzUsuń
  7. I znowu bd kłótnie, czy oni nie mogą tak dłużej w zgodzie pobyć?

    OdpowiedzUsuń
  8. Aleks już tyle jej wybaczył więc myślę,że Damiana też wybaczy.

    OdpowiedzUsuń