czwartek, 26 grudnia 2013

Część 186 - Domek w górach




Angelika (Jula)

Retrospekcje
Grudzień 2011 roku:

Jechaliśmy już dobre trzy godziny po zaśnieżonych ulicach naszego kraju. Już nie mogłam się doczekać kiedy w końcu zobaczę góry. Hubert jechał ostrożnie, droga była śliska, a śnieg prószył zostawiając na szybach małe płatki. Muzyka leciała cicho i była spokojna, oparłam głowę o szybę. Oglądanie krajobrazów pochłonęło mnie w całości, nie wiem kiedy zasnęłam. Oczy otworzyłam dopiero, gdy poczułam gładzącą mnie po policzku dłoń. Uśmiechnęłam się.
– Dojechaliśmy – powiedział po czym odpiął pas i wysiadł z samochodu.
Przeciągnęłam się i poszłam w jego ślady. Wychodząc na zewnątrz zauważyłam mały domek, a zaraz za nim góry. Było pięknie. Trwałam tak podczas, gdy Hubert wypakowywał nasze walizki po czym wnosił po kolei do drewnianej, jasnobrązowej chatki z czerwonym dachem i kominem, z którego wydobywał się dym. Stałam przyglądając się górom, niebu oraz nadal prószącemu śnieżkowi.
– Może byś, królewno, weszła do środka, bo za chwilę całkowicie przemarzniesz – usłyszałam głos mężczyzny, który stał na progu naszego domku.
– A tak, już idę – odpowiedziałam powoli człapiąc w jego stronę.
Wnętrze mi zaimponowało. Karmelowa sofa idealnie współgrała ze światłem wydobywającym się z kominka, który stał naprzeciw niej. Usiadłam i pochwyciłam kubek stojący na ławie. Ciepła ciesz w środku okazała się miodową herbatą. Gorące szkło parzyło moje skostniałe palce. Wypiłam kilka łyków i poczułam ciepło rozpływające się we mnie. Było cudownie. O takich świętach zawsze marzyłam. Domek, góry, ktoś komu na mnie zależy obok. Ciekawiło mnie jednak kto taki ma dołączyć do nas. To pytanie nie dawało mi spokoju jednak on uparcie twierdził, że i tak ich nie znam.
– Jak ci się podoba? – usłyszałam głos Huberta.
– Jest wspaniale, dziękuję – powiedziałam i uśmiechnęłam się czule.
– I o to mi chodziło – odrzekł po czym usiadł obok mnie.
– Kiedy ci twoi znajomi się tutaj pojawią? – dopytywałam.
– Za niedługo, są jakieś 20 minut drogi stąd.
– Okej. Na prawdę nie chciałeś tych świąt spędzić z rodziną, dzieciakami?
– Nie – odparł jakoś tak chłodno – z dzieciakami owszem, ale nie z nią.
Mówił mi, że mu się z nią nie układa, że to bez sensu, ale szkoda mu dzieci. Sam fakt, że był tutaj teraz ze mną mówił otwarcie, że jego małżeństwo się sypie i to po części chyba moja wina. Nie chciałam Szymonowi i Marcelowi odbierać ojca, bo wiedziałam jak to jest żyć bez mężczyzny w domu. Czułam się głupio jednak pocieszał mnie fakt, że on robił to z własnej inicjatywy. Ja nie nalegałam na spotkania sam je proponował. Pomagał mi z matmy, a to jak ze mną rozmawiał to jego wymysł. To, że mi pomagał w różnych sytuacjach to też jego dobra wola. Przypomniało mi się jak go spotkałam pierwszy raz. Miałam ochotę jemu też przywalić choćby za to, że mnie zaczepił, potem te felerne lody i przypadkowe spotkania i wyszła obecna sytuacja.
– Rozumiem już o nic więcej nie pytam. Pyszna herbata – dodałam pospiesznie.
Chwycił moją rękę, jego wydawała się gorąca moja zaś była lodowata.
– Daj drugą, masz skostniałe palce.
Odstawiłam kubek na mały stoliczek oddzielający kominek od sofy i podałam mu rękę a on otoczył obydwie swoimi. Zrobiło mi się cieplej, a ciarki przebiegły mi po plechach.
– Jesteś kochany – wyszeptałam mu do ucha.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Trwaliśmy tak chwilę, oboje milczeliśmy wpatrując się w tańczące języki blado – żółtego ognia, który tlił się za szybą kominka i uderzał ciepłem w moje zmarznięte policzki.
– Co ja mam z tobą zrobić, mała? – wypalił nagle.
– Ale o... o co ci chodzi?
– O to, że mam z tobą nie lada problem, kochana. Fajna z ciebie dziewczyna, mądra, inteligentna i piękna, a jednak tego nie ujawniasz. W szkole ci nie idzie, a raczej ci się po prostu nie chce, nie słuchasz nikogo, zawsze robisz po swojemu. Chciałbym coś na to zaradzić.
– Ja em... nie wiem sama – wydukałam, bo szczerze nie wiedziałam jak się wytłumaczyć. Nigdy się tak nie czułam, nie tłumaczyłam nikomu dlaczego mi się nie chce lub dlaczego robię tak, a nie inaczej, a jednak w tym wypadku czułam, że powinnam zrobić inaczej.
– Przepraszam. Przełóżmy ten temat, nie psujmy nastroju – powiedział dając mi szybkiego buziaka w czoło.
– Dobrze.
Wtuliłam się w jego tors kładąc głowę na grubym swetrze, który miał na sobie. Poczułam jak obejmuje mnie ramieniem. Brakowało mi jego czułości. Zazwyczaj był jakiś taki zimny, bez uczuciowy, ale może to przeze mnie. Spieprzyłam kilka rzeczy, a on się wściekał i tak w kółko. Jeszcze czasem nieumyślnie go denerwowałam. Wystarczyło jedno zdanie żeby nieźle się wpienił, a wtedy zmieniał się z kochanego Huberta w osobę całkowicie mi obcą, odległą. Z zamyśleń wyrwał mnie głos silnika. Ktoś parkował przed domkiem.
– Przyjechali – oznajmił.
– Widzę i słyszę przecież.
Wstaliśmy, lecz tylko Hubert podszedł do drzwi. Po chwili wmaszerował z ogromną walizą i poczłapał na górę tylko po to żeby już za moment zjawić się na dole, tym razem bez bagażu.
– Poradzicie sobie?! –  wykrzyknął w stronę drzwi.
– Tak – odpowiedział mężczyzna, którego twarzy jeszcze nie dane mi było zobaczyć, ale głos wydał mi się znajomy. Usłyszałam jak czajnik po raz kolejny ląduje na kuchence gazowej. Cztery kubki z herbatą miały niebawem pojawić się na ławie stojącej przed kominkiem. Słyszałam również jak ktoś zbliża się do drzwi, a już po chwili wkracza do pokoju. Drobna kobieta wparadowała do salonu. Hubert momentalnie znalazł się u jej boku w celu odwieszenia beżowego płaszczyka na wieszak. Niedługo później przez próg przeszedł mężczyzna. Zatkało mnie, nie spodziewałam się, że to może być on. Popatrzył na mnie podejrzliwie.
– Cześć młoda.

– Dzień dobry – odpowiedziałam łamiącym się głosem

7 komentarzy:

  1. Moim zdanoem Hubert jest bardziej winny zaistniałej sytuacji.Według mnie to żeby oni byli razem nie jest niemożliwe.Każde z nich jest trochę egoistą jednak co do ich spotkań to nie masochizm w końcu jeżeli będą chcieli być razem to predzej czy później im się uda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wymarzone święta :) Zrezygnowala ze świat z babcią, zeby byc z nim,, więc może im to wyjdzie :)
    Klara.

    OdpowiedzUsuń
  3. Góry, zima, święta :) tak klimatycznie :)E.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hubert miał dobre argumenty. Babcia w szpitalu więc pozwolono by jej tam siedzieć do tej 20, a potem pewnie pić pod klatke to już lepiej jak spędzi z nim te święta.

    OdpowiedzUsuń
  5. cudne święta zima śnieg góry, tylko pomarzyć

    OdpowiedzUsuń
  6. Oni coś do siebie czują to widać, ale oboje starają się to ukryć. Nie ma co się dziwić Hubert jest żonaty i dużo starszy od Angeli, ale może uczucie okaże się silniejsze niż różnice między nimi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, coś ich do siebie przyciąga jak magnes, starają się oboje to ukryć, bo to takie trochę nierealne. On jest dorosły, ma rodzinę, ona to nastolatka, oboje się przed tym bronią, że strachu przed tym , czy to ma szanse na przyszłość.

      Usuń