Amanda (Magdalena)
Dni w szkole mijały mi coraz szybciej. W końcu był już czerwiec. Wszyscy ci z
hermetycznego środowiska walczyli o średnie, błagali i prosili o poprawki, a ja
to olewałam.
– Amanda Wieczorek – wyczytała mnie matematyca. Jakoś
nieszczególnie mnie lubiła.
– Słucham panią.
– Masz liczne nieobecności – zaczęła, patrząc przez te
swoje bryle. Pomyślałam, że gdybym miała taki ryj jak ona, to poszłabym na operację
plastyczną.
– Dokładnie pięć dziewięć procent byłam obecna –
pochwaliłam się z lekkim, codziennym uśmieszkiem na ustach.
– Potrafisz tak świetnie liczyć, to czemu nie napisałaś
ostatniego sprawdzianu? – zapytała i wbiła we mnie wzrok niczym tysiąc szpilek.
– Zgodnie z prawami tej szkoły, mam tydzień czasu na jego
poprawienie lub napisanie jeśli nie pisałam.
– Może na innych lekcjach, ale nie u mnie – rzekła. – U
mnie masz trójkę i to nieodwołalne.
Wtedy pomyślałam, że takiej suce to nawet operacja plastyczna
by nie pomogła, przecież takie jak ona to z takim charakterem zawsze by starymi
pannami zostały.
– Przepraszam bardzo, pani profesor, ale jakim cudem z
trzech szóstek, dwóch piątek i czterech czwórek oraz jednej jedynki z pracy
domowej, za nieodrobienie, dla jasności, wyszła pani taka średnia? – zapytałam.
– Normalnie – odpowiedziała.
– Wyczuwam, że mnie pani nie lubi. Mam nadzieję, że się
mylę. Udowodni mi pani, że się mylę czy od razu mam iść ze skargą do
dyrektorki? – zapytałam z takim samym uśmieszkiem jak na początku.
– Dyrektorki już nie ma, a ty jednego sprawdzianu nie
pisałaś, więc to liczy się jak jedynka, moje dziecko.
– Nie jestem pani dzieckiem – stwierdziłam, a klasa
zachłystnęła się śmiechem. – Sprawdzian zamierzam napisać. Kiedy pani pasuje
termin?
– Nigdy, poprawki tego sprawdzianu nie będzie. Nie będę
specjalnie dla ciebie zostawała po lekcjach, bo ty miałaś kaprys iść na wagary.
– Stanowczo protestuję. Mam prawo się bronić, nie byłam na
wagarach, mogę to udowodnić, mam zwolnienie lekarskie z tamtej daty.
– Ten twój lekarzyna ci je wystawił? – zapytała
sarkastycznie.
– Nie, jego kolega, ale to bez znaczenia – odpowiedziałam.
– Jesteś bezczelna – oskarżyła mnie.
– Nie bardziej niż pani – odgryzłam się.
– Ja mam swój wiek, ty jesteś za smarkata.
– Każdy z nas jest pełnoprawnym obywatelem tego kraju i
zasługuje na szacunek już od narodzin aż po śmierć. Nie dotyczy to tylko ludzi
w podeszłym wieku, takich jak pani, a wszystkich. Zapis konstytucji tak mówi.
– Dość! – warknęła. – Zaraz pójdziesz do dyrektorki –
zagroziła.
– A to jednak jest? To już idę się tam zameldować –
powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
– Zostań!
– Jakaś pani niezdecydowana dziś. A jaka nerwowa. Może
melisę zaproponuję.
– Tak bezczelnego dziewuszyska to jeszcze nie widziałam.
– A ja tak brzydkiej ropuchy – odcięłam się, a klasa
wybuchła śmiechem.
– Wyjdź i zabierz swoje rzeczy.
– Nie ma problemu, już zabieram, ale ja zawsze walczę o swoje, niech sobie
pani to zapamięta i przeanalizuje na spokojnie, bo wypadki to chodzą po
ludziach, a po starszych to już w szczególności – powiedziałam, pakując zeszyt
do plecaka.
– Pójdę z tym na policję – zagroziła.
– Powodzenia życzę – powiedziałam, wychodząc.
Poczekałam na korytarzu do końca lekcji, a potem był
polski. Tu wszystko poszło pięknie. Od razu wystawiła mi piąteczkę. Angielski,
niemiecki. Dziwiło mnie dużo, a najbardziej postawa mojej wychowawczyni.
Broniła mnie w oczach wszystkich nauczycieli, gdy miałam nieobecności
nieusprawiedliwione, czasami sama mi usprawiedliwiała. Wcześniej myślała, że
Olek to mój ojczym, teraz wiedziała, że chłopak, a i tak darzyła mnie sympatią.
– Pani Żaboklicka się na ciebie skarżyła – powiedziała,
zatrzymując mnie tuż przy wyjściu przez główną bramę.
– Domyślam się, co mówiła? – zapytałam jak gdyby nigdy
nic.
– Wysuwałaś w jej stronę groźby karalne, tym razem ci tego
nie popuści, tak mówiła. Ogólnie toczy się dyskusja za dyskusją na twój temat.
Sama zaczynasz pogarszać swoją sytuację. Są nauczyciele, co darzą cię sympatią,
inni uważają, że jesteś bezczelną, ale zdolną i pracowitą dziewczyną, która
pracuje na pół gwizdka byleby odbębnić. I co ja mam zrobić? Jesteś najlepsza w
mojej klasie, a jednocześnie masz najniższe zachowanie.
– Dzień dobry – powiedział ktoś za moimi plecami. – Daj mi
plecak, nie powinnaś dźwigać – zwrócił się tym razem do mnie Olek.
– O, może ja z panem porozmawiam, bo do matki Amandy się
nie mogę dodzwonić – powiedziała wychowawczyni w kierunku mojego narzeczonego.
– Oj nie, na pewno nie, naprawdę pani nie musi – zaczęłam
z uśmiechem na twarzy z niedowierzania, że chce mu cokolwiek mówić, przecież
już nie udawał mojego ojczyma, a nauczyciele dobrze wiedzieli, kim tak naprawdę
jest.
– Ale dlaczego nie, kochanie? – zapytał Olek jak gdyby
nigdy nic.
– Bo nie, jedźmy już do domu – powiedziałam do niego.
– Moment, co pani chciała mi powiedzieć. Jeśli chodzi o
wycieczkę, to Amanda doskonale wie, że jechać nie może, nikt nie będzie
odpowiadał za jej bezpieczeństwo w takiej sytuacji. Rozumiemy to.
– Nie o tym chciałam z panem rozmawiać.
– Nie ma pani mu prawa nic mówić, ma być moim mężem, nie
opiekunem prawnym – rzuciłam sarkastycznie i już chciałam się oddalić, ale
Aleks chwycił mnie za rękę.
– Z powrotem chodź i się nie wygłupiaj – powiedział do
mnie z uśmiechem na ustach, a mi się ani trochę nie udzielał jego dobry nastrój.
– Skoro to twój narzeczony, to chyba powinien wiedzieć, że
pani Żaboklicka nie żartuje i poważnie jest w stanie wybrać się z tymi
oskarżeniami na policję.
– Jaką policję? – zapytał Olek. – Znowu kogoś
zastraszyłaś? Groziłaś komuś? – te dwa ostatnie pytania skierował do mnie.
– Tak, nauczycielce od matematyki – poinformowała go moja
wychowawczyni. – Ja bym radziła jutro przeprosić przy całej klasie, powiedzieć,
że to był niesmaczny żarcik z twojej strony i liczyć, że to poskutkuje. Twoja
sytuacja, wiesz sama, że do najbardziej komfortowych nie należy – powiedziała
do mnie, pożegnała się z nami i odeszła.
– Ona jest jeszcze w szkole? – zapytał po chwili.
– Kto? Ta ropucha? Zapewne tak – odpowiedziałam.
– Opanuj się w słowach.
– Bo?
– Bo to twoja nauczycielka i należy jej się szacunek.
– A jeśli nie, to co? – zapytałam. Wciąż staliśmy przy
wyjściowej bramie i mierzyliśmy się wzrokiem.
– Bo kiedyś naprawdę przeciągniesz strunę.
– I co z tego? – zapytałam.
– Naprawdę chcesz tej szkoły nie skończyć? – zapytał.
– Skończę ją, o to się nie martw.
– Tak, skończysz, ale gdzie? W zakładzie karnym czy z
kuratorem na karku? – zapytał.
– To już będzie moja sprawa, a nie twoja – odrzekłam,
wyminęłam go i stanęłam przy samochodzie. – Otworzysz? – zapytałam.
– Wracaj się i ją przepraszaj.
– Nie zrobię tego, wolę iść na nogach na to zadupie.
Najwyżej nabawię się odcisków – powiedziałam kpiąco.
– Za moment nabawisz się odcisków, ale na dupie. Wracasz
się do szkoły, ale już.
– Nie – powiedziałam pewna siebie. – Nie – dodałam dla
pewności, że usłyszał i pokiwałam przecząco głową.
– Nie odjedziemy stąd w takim razie. Jestem uparty, możemy
stać do rana.
– Nie mogę się przemęczać – przypomniałam.
– To idź ją przeproś dla swojego dobra, nawet jeśli nie
miała racji.
– Nie! – krzyknęłam.
– Wsiadaj – oznajmił, otwierając przede mną drzwi. – Ja
sobie w domu z tobą porozmawiam.
Wsiadłam do samochodu z uśmiechem, że znów stanęło na
moje.
Ta niekonsekwencja Aleksa jest skutkiem jego miłości do Amandy :) E.
OdpowiedzUsuńNapewno w ich małżeństwie nie zawsze będzie tak jak Amanda chcę.Niekonsekwencja Aleksa hmm może ma to coś wspólnego z tym gwałtem.Jednak co do tej nauczycielki to Amanda rzeczywiście miała rację i nie dziwię się,że nie chciała jej przeprosić.
OdpowiedzUsuńDobrze dogadałam tej nauczycielce, jak nauczyciel nie ma szacunku do ucznia to ok ale uczeń już nie możne?
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Amanda nie chciała przeprosić nauczycielki, bo ta się na nią uwzięła. Nie dziwię się, ale uważam, że w tej sytuacji Amanda powinna przeprosić, bo z uprzedzeniami tej pani nie wygra, a przecież chce skończyć szkołę.
OdpowiedzUsuńAleks nie zawsze będzie jej ustępował, teraz to zrobił, bo ona jest w ciąży i nie chce się z nią kłócić.
Tutaj popieram Amandę.Dobrze zrobiła,że nie chciała przeprosić nauczycielki.Ta "ropucha"żąda szacunku a sama go nie okazuje.
OdpowiedzUsuń