Amanda (Magdalena)
Z wielkim opóźnieniem nadeszło
wesele Majki i Patryka. W ten dzień nasi synkowie zostali z Fabianem i jego
żoną – Sabiną. Nie obawialiśmy się ich zostawić z nimi. Olek zapewniał, że
Fabik potrafi się zajmować dziećmi jak nikt inny, a i Saba choć nie ma swoich
dzieci to jest wręcz idealną opiekunką. Oczywiście Dominika tego nie popierała,
bo jak można zostawić tak małe dzieci same, z obcymi ludźmi. Ich Kacper miał
już trzy miesiące, a oni i tak zrezygnowali z imprezy na rzecz małego. Od kiedy
Kacperek pojawił się na świecie praktycznie nigdzie nie wychodzili ani
wspólnie, ani osobno, siedzieli tylko w domu z dzieckiem, ewentualnie praca i
szkoła, ale wtedy to się zmieniali. Byli u nas, na Halloween, ale z małym, bo
zaprosiliśmy ich z dzieckiem. Ja jakoś nie umiałabym się aż tak poświęcić dla
synów. A jak widziałam jak lecą na każde jego żądanie, na choćby najdrobniejsze
kwilnięcie, to… właściwie to podziwiałam, że mają tyle siły. Wspominałam ubiór Kacperka
w tamten dzień, był… moim zdaniem przesadzony, ale to ich dziecko. Mały miał na
sobie pajacyka w czarnym kolorze z narysowanymi kośćmi.
Ślub Majki i Patryka był w
wielkim stylu. Kościelny w katedrze, później wesele w pałacyku. Wszyscy goście
się śmiali, że przekładali pierw z powodu braku literki „R” w nazwie miesiąca,
a i tak pobrali się na początku listopada, a listopad przecież nie miał tego „R”,
o które tyle się rozchodziło. Nikt z gości nie znał prawdziwego powodu tego
przekładania ślubu i może dobrze, w końcu rodzinne brudy należy prać w domu, za
zamkniętymi drzwiami. Na tym ślubie wreszcie miałam możliwość sobie wypić,
wytańczyć się, wybawić i odpocząć w tej zabawie. Odetchnąć od obowiązków
domowych, szkolnych, oraz macierzyńskich. Chociaż tych ostatnich prawie nie
miałam, to Olek wszystko robił nad chłopcami. On wstawał p nocach, on ich
ubierał, rozbierał, przewijał i kąpał. Ja ograniczałam się do podawania mu
butelek, którymi on ich karmił. Mieli już dwa tygodnie, a ja ani razu nie
zostałam z nimi sama, ani razu ich nie przebrałam, ani nie wzięłam sama na ręce.
Właściwie to nawet nie żałowałam.
Dni mijały, czas płynął, Olek
dobrał urlop bezpłatny, by móc zajmować się bliźniakami. Ja poświęciłam ten
czas nauce, gotowaniu i sprzątaniu. Dziesiąty listopada wypadł akurat w sobotę.
Aleks miał urodziny, urządziłam mu przyjęcie niespodziankę w naszym ulubionym
klubie. Był w szoku. Cieszyło mnie, że go zaskoczyłam, zasługiwał na to. Był
ojcem na cały etat, najlepszym jakiego można sobie wymarzyć. Wtedy wiedziałam,
że dobrze wybrałam. Urodziny były zabawne szczególnie kiedy Fabian rzucił
pomysłem by nastąpiło pasowanie. Aleks się od tego wzbraniał.
– Ale bije to się na
osiemnastkę, a nie na trzydzieści jeden – mówił.
– No to od kobiet – zaproponował
Kamil. – No czego się boisz?
– Jesteście po… pogrzani –
rzucił przechylając kieliszek do dna.
– No dalej, kładź się – poleciła
Sabina, a ja w tym czasie zajęłam się z Kamilem przesuwaniem stołu, by zwolnić
Aleksowi loże.
– Dobra – zgodził się Olek.
– Patrz jaki odważny – zakpił
Patryk i rozpiął pasek.
– A ty co robisz? – zdziwił się
Olek.
– No przecież dłonią cię nie
będą klepały bo nic nie poczujesz. Proszę, na ręce żony – powiedział z
uśmiechem na ustach i podał mi skórzane narzędzie w dłonie.
– Tylko to jest tak na żarty,
prawda? – upewniał się Olek kiedy rozpinał spodnie, bo oczywiście Fabian stwierdził,
że na dżinsy to za duża taryfa ulgowa.
– Oczywiście kochanie, że na żarty,
na żarty – zapewniałam go, oczywiście kłamałam.
Ja zaczynałam, delikatnie, bo
nie wiedziałam na ile mogę sobie pozwolić, nie miałam wprawy ani wyczucia. Padł
huk, Olek nawet się nie poruszył, nadal sobie spokojnie leżał na loży z głową
na rękach.
– Uuu, słabo. Jako żona powinnaś
się bardziej przyłożyć – zażartował Kamil.
Podałam pasek Majce. Ta okazała
się jeszcze litościwsza niż ja. Następnie Sabina, no ta już się przyłożyła, bo
Olek wydał się zaskoczony. Żona Marcina – znajomego Aleksa ze szpitala także
okazała się litościwa. Dobrnęliśmy do dwudziestu sześciu, każda wymierzyła dwa
pasy, bo było trzynaście kobiet.
– Co ty Oluś, już płaczesz? –
zaśmiał się Fabian.
– Nie, jeszcze nie –
odpowiedział i wstał delikatnie.
– Ej, ale dlaczego ty wstajesz,
jeszcze nie padło trzydzieści jeden – dyskutował Patryk.
– Bo się musze napić.
Aleks chwycił za butelkę, była w
jednej trzeciej pełna, a po tym jak przechylił ją to była już niemal pusta.
– Uśmierza ból – zakpił Kamil.
– Coś w tym jest, niby kobiety,
niby nie mocno, ale ilość robi swoje – przyznał Aleks.
– Kładź się – popędzałam go.
– Dlaczego?
– Bo ostatnich pięć jest moje –
ogłosiłam i naciągnęłam pas trzymając złożony na pół w obu dłoniach. Po
viproomie rozległ się złowrogi trzask.
Aleks przełknął ślinę.
Stwierdził, że w takim razie jeszcze musi się trochę napić. Napełnił sobie
szklankę, wypił jednym duszkiem, popił sokiem i zajął pozycje na loży. Tym
razem się przyłożyłam, tym razem chciałam aby bolało. Kiedy padł ostatni pas, a
Aleks się podniósł z lekkim trudem i łzami w oczach.
– W lutym kończysz
dziewiętnaście – przypomniał mi, podciągając jednocześnie swoje spodnie.
– Co w związku z tym? –
zapytałam przestraszona.
– Jak to co, wtedy bija faceci –
stwierdził Marcin.
– Nie, nie. – Pokiwałam
przecząco głową i oddałam Patrykowi pasek.
– Jak to nie, tak będzie sprawiedliwie,
kochanie – powiedział Aleks obejmując mnie od tyłu. Poczułam jego bronę jak
wspiera się na moim ramieniu.
– Nie będzie sprawiedliwie, bo
wy macie więcej siły – niemal krzyknęłam.
– Będzie, będzie, zastosujemy
taryfę ulgową. – Patryk puścił do mnie oczko. – A teraz musimy was opuścić, bo
musimy jechać na lotnisko, nad ranem mamy wylot – wyjaśnił.
– Podróż poślubna? – zapytałam.
– Miesiąc miodowy, trwający dwa
tygodnie – odpowiedziała Majka wtulając się w swojego męża.
– Czyli na nasze wesele
wrócicie? – dopytywał Aleks.
– Musimy, ja świadkuje –
oznajmiła Majka.
Majka z Patrykiem polecieli do
hotelu Atlantis w Dubaju – prezent ślubny od jej ojca. Wrócili dwudziestego
ósmego listopada i szykowali się do przeprowadzki. Dopiero tego dnia pierwszy
raz wzięłam każdego z moich synów na ręce i samodzielnie ich ubrałam. Mieli już
miesiąc i tydzień, byli masywniejsi, sztywniejsi, zniknął gdzieś ten strach.
Potrafili już siedzieć w fotelikach maxi cross i nie wyglądali na takich „połamanych”.
Zamontowałam te foteliki do mojego cabrio, zamknęłam dach i ruszyłam do Majki
by pomóc jej przy pakowaniu, oraz odebrać klucze od mieszkania. Ono było Olka,
planowaliśmy je komuś wynająć. Majka była zachwycona bliźniakami, do tego
stopnia, że nie mogła się doczekać kiedy sama będzie w ciąży.
– Przecież ty nigdy nie chciałaś
mieć dzieci – stwierdziłam popijając kawę. Kamil leżał obok mnie na narożniku,
pod sobą miał położony kocyk.
– Ale chcę, ale mają fajne buty
– oznajmiła.
– To góralskie bambosze,
niemowlęce.
– Śliczne. Chce takiego chociaż
jednego i już – głosiła Maja i nosiła Patryka po całym pokoju. Mówiła do niego,
bujała na rękach. Byłam w szoku, że przyszło jej to z taką łatwością. Była im
obcą osobą i widziała ich dopiero drugi raz na oczy. Ja byłam ich matką i
dopiero pierwszy raz się odważyłam…
Uznałam jednak, że nie ma co
rozpamiętywać, ważne, że już mogę z nimi zostać sama, a Aleks będzie mógł
wrócić do pracy po naszym ślubie.
– Jak go wzięłaś na ręce, to już
go nie odłożysz – wyjaśniłam Majce.
– Dlaczego?
– Bo to Patryk. Po co ma leżeć
skoro już wie, że ty możesz go nosić.
– Nie jest taki ciężki, mogę go
ponosić.
– Ma cztery kilo – oznajmiła i
chwyciłam po ciacho maślane. Majka zawsze miała ciasteczka postawione na stole.
Teraz już do tego nawykłam, ale na początku to był szok. Nigdy nie spodziewałam
się, że będzie tak gościnna.
– Ciocia wróciła na studia, wiesz?
– mówiła do mojego syna. – Tak na studia, wuja się cieszy, że ciotka się będzie
edukować. Właśnie, Amanda, Kacpra chrzest jest w święta.
– Wiem, byli u nas podać nam
zaproszenie. Nie jest ci przykro? To ty jesteś siostrą Tylera, a ja będę
chrzestną.
– Nie jest mi przykro, dobrze
wiesz, że z Tylerem mam znikomy kontakt. Poza tym ja już mam chrześniaka. Tego
o tutaj – powiedziała wytarła Patrykowi buzie pieluszką bo się uślinił.
– My musimy poczekać na chrzest
do Maja, aż Domi zrobi bierzmowanie. Myślę, że w czerwcu ich ochrzcimy, będą
tacy bardziej kumaci.
– Oni już są kumaci. Jesteś
mądrym chłopczykiem, prawda? – pytała Patrysia, a ja w tym czasie wkładałam Kamilowi
smoczek do buzi.
– Majka skończ się tak nad nimi
rozczulać, bo tego aż się słuchać nie da – stwierdziłam.
– Ale, że przeszkadza ci to?
– Ogólnie to nie, ale brzmisz
jak nie ty. W ogóle Patryk chce zostać ojcem?
– Bardzo. Od dnia ślubu się
staramy. Przeżyłam załamanie jak za pierwszym razem się nie udało. Okres mi się
spóźniał i jak zobaczyłam jedną kreskę na teście to aż się poryczałam.
– Dam ci starą i sprawdzoną
metodę, nie chciej, a zajciążysz.
– Dominika chciała i im się
udało za drugim razem, to może nam też. Wiesz w końcu Tyler i ja to pół genów…
– Tak, tak, tak, ale Dominika i
Tyler nie mieli poukładanej sytuacji ani finansowej, ani związku, ani szkoły.
Dzieci przychodzą tam gdzie są najmniej chciane, albo gdzie nie ma odpowiednich
i dopełnionych na cacy warunków na ich przyjście. Ty z Patrykiem macie
apartament, meble i wykończenie na kredyt, stać was na ten kredyt, macie dwa
samochody, jesteście małżeństwem, kochacie się. Wasze dziecko będzie miało
idealne warunki życia, takie normalne. Dlatego przygotuj się, że będziesz się
starać dłużej niż Domi, czy ja, bo ja się nie starałam.
– Czemu tak mówisz?
– Bo tak zazwyczaj jest. Naprawdę
życzę ci by było inaczej, ale… sama rozu…
– Nie o to pytam. Czemu mówisz,
że się nie starałaś, wcześniej mówiłaś, że Olek ma swoje lata?
– Kłamałam. Wpadłam. Patryk i
Kamil to zwyczajna wpadka.
– Nie wierzę – Majka się
zaśmiała. – Przemądrzała Amanda Wieczorek, która nie wierzy we wpadki i
nieplanowane rodzicielstwo sama zaliczyła wpadkę?
– Tak, skończ się nabijać.
Właściwie te dzieci to nie wpadka, bo ja we wpadki nie wierzę, ja po prostu
zapomniałam się zabezpieczyć, to moja wina.
– Widzisz Patryk jak ty z bratem
awansowaliście w mniej niż minutę. Przed minutą byliście wpadką, teraz
jesteście wynikiem zapomnienia. Ciekawe jak was nazwie za pięć minut –
zażartowała moja przyjaciółka.
– Mamy i taty aniołkami z
różkami ich nazwę.
– Kochasz ich? – dopytywała
Majka. – Przepraszam, głupie pytanie. Jak można nie kochać takich cudów.
– Można, ponoć można. Ostatnio
widzieliśmy reportaż z Olkiem w TV jak jacyś rodzice zakatowali własne dziecko.
Olek aż to wyłączył bo nie dało się słuchać. Wiesz co Majka, myślałam że kocham
ich od momentu jak poczułam ruchy, potem że pokochałam ich dopiero gdy pierwszy
raz na mnie spojrzeli, dziś pomyślałam, że pokochałam ich dopiero tego dnia
kiedy pierwszy raz wyszłam z nimi na spacer.
– Do czego zmierzasz?
– Do tego, że kocham ich bo póki
co są niewinni, myślę, że tylko dzieci potrzebują bezinteresownej miłości, a
ile jest warta moja miłość przekonam się dopiero gdy trochę podrosną, gdy będą
przedszkolakami, szkolniakami, nastolatkami, dorosłymi, gdy będą mieć własne
rodziny.
– Nie rozumiem – wyznała Majka,
a ja w tym czasie wzięłam Kamila na ręce.
– Miłość jest wiecznie
wystawiana na próbę, na różnego rodzaju próby. Próby czasu, silnej woli,
przeciwności losu, zawodów, rozczarowań. Miłość to taka sztuka, to nauka, którą
studiujesz od momentu poczęcia dziecka, do jego albo swojej śmierci. Bo kocha
się nie tylko za coś, ale właśnie pomimo czemuś, pomimo rozczarowań.
– Widzisz pulpet, z góry
zakłada, że ją rozczarujesz – wyszczebiotała do Patryka.
– Jestem realistką, dzieci nie
są po to by spełniać oczekiwania rodziców, ale po to by iść swoją drogą, by
wybrać swoją drogę, a ja nie mogę ich zatrzymywać, ani decydować za nich.
– Bardzo mądre zdanie, zapisz mi
je, zacytuje mojemu ojcu, zanim po raz kolejny zadecyduje za nad gdzie mamy
mieszkać, gdzie jechać na wczasy, jaki mamy mieć telewizor, albo jakim Patryk
ma jeździć samochodem.
Majka mi nawet podała kartkę i
długopis.
– Jeszcze mu nie przeszło to
zasypywanie was prezentami.
– Nie, nie przeszło. Dał nam
nawet grzechotkę ostatnio i opakowanie testów ciążowych i owulacyjnych, by nam
pomóc.
Zaśmiałam się, nie mogłam w to
uwierzyć.
– Co mu się nagle stało?
– Nic, boi się, że Patryk ze mną
nie wytrzyma, a od dziecka przecież nie odejdzie, bo to odpowiedzialny i
wartościowy mężczyzna.
– Nie przesadzaj, wytrzymał z
tobą tyle to wytrzyma i resztę życia. Szczerze to ja też jestem w szoku, że nie
odpuścił po kilku tygodniach.
– Jesteś wredna.
– Ty też, za to się lubimy, za szczerość
do bólu – przypomniałam.
Pytania:
1. Pamiętacie Majkę i Amanda na początku tej opowieści? Czy bardzo się zmieniły w stosunku do siebie i ogólnie?
2. Czy dzieci naprawdę pojawiają się tam gdzie nie powinny i tam gdzie ich się nie chce bez większych starań?
3. Ojciec majki i jego uwielbienie do zięcia - dziwne czy normalne zjawisko?
4. Amanda dopiero po miesiącu byłą gotowa by zająć się synami, dlaczego?
5. Urodziny Olka, co o nich myślicie?
6. Zostawianie dwutygodniowych dzieci pod opieką przyjaciół - czy to zbrodnia?
7. Aleks jako tata na cały etat - czy to ujęło mu męskości?
8. Co sądzicie o tej części, jakie macie zdanie na jej temat?
9. Napisać możecie wszystko co tylko wam przyszło do głowy, a o co nie zapytaliśmy ;)
1.Wydaje mi się że zmieniły się i swoje życie całkowicie, są zupełnie inne niż na początku, sądzę że po starej Majce i Amandzie zostały już tylko wspomnienia. Oby, bo te obecne bardziej przypadły mi do gustu.
OdpowiedzUsuń2. Nie sądzę że tak jest, chociaż czasem się tak zdarza że pojawiają się gdzieś przypadkowo, a tam gdzie ktoś ich bardzo pragnie nie ma ich. Ale nie wydaje mi się to regułą.
3.Nie jestem pewna jak go ocenić, z jednej strony nienawidził córki, aż tu nagle taka zmiana. Mam nadzieję że jest szczera i bezinteresowna, bo inaczej szkoda mi Majki.
4.Myślę, że miała obawy, nie chciała zrobić im krzywdy. Może czuła się niedojrzała. Dobrze że się to zmieniło. Takie rzeczy po prostu siedzą w ludzkiej psychice, ciężko to oceniać .
5.To miły gest ze strony Amandy, że zorganizowała Olkowi coś takiego, mógł się znowu poczuć młody, szczególnie przez te pasowanie :) ale obawiam się że już w lutym spełni swoje obietnice i również przeprowadzi takowe pasowanie na skórze Amandy.
6.Uważam, że to nic złego. Szczególnie jeżeli przyjaciołom ufamy i wiemy że dzieciom pod ich opieką nie stanie się nic złego.
7.Moim zdaniem jeszcze bardziej mu tej męskości dodało. W końcu nie każdy facet tak potrafi :) Tutaj ukłon w stronę Aleksa.
8. Jeżeli mam szczerze się wypowiedzieć, to nie jest to najlepsza część. Moim zdaniem za dużo się wydarzyło, duża rozpiętość czasu jak na jedną część. Oczywiście nie chcąc urazić autorów, gdyż doceniam Waszą pracę dla nas- czytelników.
9. Cieszę się bardzo , że Majka i Patryk wreszcie pobrali się, po tylu przekładanych datach. A teraz czas na głównych bohaterów :) E.
1.Majka i Amanda strasznie się zmieniły w stosunku do siebie i ogólnie też.
OdpowiedzUsuń2.Co do dzieci to niestety tak najczęściej jest,że pojawiają się tam gdzie nie są chciane.
3.To uwielbienie jest trochę dziwne bo często zdarza się,że rodzice nie lubią swojego zięcia.
4.Amanda po prostu dopiero po miesiącu się do nich przyzwyczaiła przestała się bać,że zrobi im krzywdę.
5.Urodziny Olka były świetne takie wyjątkowe,fajny pomysł mieli jego koledzy.
6.Dla mnie zostawienie dwutygodniowych dzieci pod opieką przyjaciół to nie zbrodnia jeśli ci przyjaciele są odpowiedzialni.
7.Wręcz przeciwnie Aleks jako tata na cały etat zyskał w moich oczach.
8.A mnie się ta cęść bardzo podobała,urodziny Aleks były świetne i jeszcze ten ślub Majki i Patryka.
9.Zastanawiam się jaki był prawdziwy powód ciągłego przekładania tego ślubu.
1. Tak zmieniły się przede wszystkim wydoroślały .
OdpowiedzUsuń2. Zazwyczaj tak jest , ale nie zawsze .
Lecz częściej jest tak jak powiedziała Amanda
3 według mnie jest to wyśrodkowane z jednej strony dziwne bo za bardzo się wtrąca ale też normalne bo Poprowstu się martwi o swoją córkę
4 przerosło ją to bała się ze zrobi im krzywdę
5 były przede wszystkim takie luźne , każdy mógł się pośmiać trochę napić i na spokojnie pogadać
6 jak dla mnie to nic złego , gdybym miała dzieci , nie miałabym do tego takich zastrzeżeń jak Domi :)
7 jak dla mnie dodało mu jej , rzadko
zdarza się ze ojciec aż tak potrafi zająć się dziećmi . Mi tym zaimponował
8 mi również się ta część podobała , nie mam do niej żadnych zastrzeżeń . Nadia
1.Tak zmieniły się w stosunku do siebie i ogólnie. W sumie to wszystko na plus.
OdpowiedzUsuń2. Trudno to określić, bo to indywidualna sprawa każdej pary, ale często się tak zdarza.
3. Dziwne zjawisko, może zauważył jak Majka zmieniła się przy Patryku i że on jest dla niej dobrym mężem i dlatego go tak wielbi.
5. Pomysł z pasowaniem był dobry, przynajmniej Amanda mogła się odegrać.
6.Nie to nie jest żadna zbrodnia, przynajmniej tak mi się wydaje.
7.Aleks jako tata na cały etat jest cudownym facetem, to co robi tylko dodaje mu męskości.
8.Ta część podobała mi się, dużo się działo w niej.
mieniły się w stosunku do siebie, teraz są bardziej przyjaciółkami, czemu po miesiącu dopiero dała rade zając sie dziećmi? Może bała się że im coś zrobi, dużo jest kobiet które się boja nie potrafią, i odkładają to jak najdalej się da. Urodziny Olka super, fajnie że Matylda o nim pomyślała w końcu należny mu się, a od rodzicielstwa męskości to mu raczej przybyło niż ujęło, tylko kretyn i facet bez męskości nie potrafi zmienić dziecku pampersa czy ubrać.
OdpowiedzUsuń