niedziela, 29 grudnia 2013

Część 216 - Pani szatan




Aleksander (Samuel)

Kobieta… taka mała istotka, drobniutka, niziutka. No dobra, przesadzam – nie każda taka jest. Moja żona też jakoś szczególnie niska nie była, to ja po prostu byłem wysoki i dopadało mnie takie złudzenie. Wracając jednak do głównego wątku… kobieta to istotka, tę swoją zawsze powinno się kochać i szanować. Co jednak jeśli ta twoja istotka doprowadza cię do szału?
– Aleks nie mam zamiaru…        
– Cisza! – warknąłem i trzasnąłem szufladą od komody.
– I tak nie mam zamiaru. Szkoda tylko szuflady – odrzekła z uśmiechem wciąż siedząc na łóżku i smarując się balsamem brązującym.
– Za moment cała pościel będzie opalona bardziej niż twoje nogi. – zwróciłem jej uwagę.
– Znowu zrzędzisz. Odnoszę nieodparte wrażenie, że się starzejesz – powiedziała z takim cynizmem w głosie, że oczyma wyobraźni już widziałem jak chwytam ją za ramiona i ciskam w najdalszy kąt tego przeklętego pokoju.
– Możesz się ubrać? – zapytałem nad wyraz spokojnie i stanąłem nad nią z rękoma założonymi na piersi. Krawat, który wyciągnąłem z komody wciąż trzymałem w dłoni i ściskałem by na nim wyładować swoją złość.
– Ja chyba już mówiłam… – zaczęła i miałem jej przerwać, ale zrezygnowałem z tego w ostatniej chwili. Stałem w gotowości na jej słowa… stałem i stałem, a one długi czas nie nadchodziły. – Nigdzie nie idę, nie z tobą, nie po wczorajszym dniu… W ogóle się powinieneś cieszyć, że mieszkasz w domu – dokończyła.
– Czy ty jesteś skończoną idiotką? A gdzie indziej miałbym mieszkać jak nie w domu? Naszym domu – nałożyłem nacisk na ostatnie dwa słowa.
– Nie interesuje mnie to, możesz nawet na dworcu! – krzyknęła i wyminęła mnie energicznie. Odwróciłem głowę w jej kierunku, widok był cudowny. Króciutka, biała koszulka nocna z siateczką na pleckach. Amanda w bieli zawsze wyglądała tak niewinnie, jak aniołek, którym z reszta wcale nie była.
– Długo jeszcze? – zapytałem siadając na łóżku.
– Co długo jeszcze? – odpowiedziała mi pytaniem na pytanie i poczęła w wolnym tempie wsuwać pończoszki na swoją stopkę opartą o niewielką pufkę. Później szła coraz wyżej dłońmi, aż zakończenie samonośnej pończochy znalazło się tuż pod czerwoną kokardką na udzie. To samo zaczęła czynić z drugą nogą.
– Czy długo jeszcze mam na ciebie czekać?
– Wieczność. – Poczułem, że cała krew napływa mi do twarzy ze złości. Czułem nawet zmarszczki na moim czole i pulsowanie żyłek na szyi z gniewu.
– Bóg mi świadkiem, że cię za moment…
– Co zrobisz Aleksie za moment? – zapytała spokojnie patrząc mi w oczy, a ja podniosłem się energicznie na równe nogi, ale w sumie nie wiedziałem po co tak uczyniłem. Zazgrzytałem zębami i zapomniałem jej ostatnie słowa tylko po to by powrócił mi spokój i opanowanie. Ona w tym czasie stanęła już tyłem do mnie, patrzyła przez okno opierając się o komodę swoimi małymi rączkami z długimi paznokietkami w czerwonym kolorze.
– Amando… ja rozumiem twoją złość. Chociaż nie. Źle się wyraziłem. Rozumiem twój bunt, sprzeciw, być może nawet i gniew, bo najwidoczniej się gniewasz. – Zbliżyłem się do nie wolnymi kroczkami, niemal tiptobkami. Stałem tuż za nią, uniosłem dłonie by przytrzymać jej ramiona, potrzeć je w banalnym geście zrozumienia, ale zrezygnowałem z tego w ostatniej chwili i włożyłem dłonie do kieszeni. – Postaw się choć na moment w mojej sytuacji – dodałem i czekałem na jej reakcje.
Odwróciła się do mnie. Jej błękitne oczy płonęły, ale nie wiem czy gniewem, czy od zmęczenia. Nie patrzyła w moją twarz, patrzyła na klatkę, na moją koszule, jakby liczyła guziki, albo doszukiwała się plamy. Spuściła wzrok nagle, odepchnęła mnie dłonią i ruszyła przed siebie. Ja o mało co nie straciłem równowagi, cofnąłem jednak stopę by ją odzyskać i podążyłem za nią. Chwyciłem energicznie za jej ramię i znów odwróciłem żonę twarzą do mnie.
– Puść mnie! – krzyknęła pewna swego.
– Za moment mi nerwy puszczą – ostrzegłem wciąż spokojnie, ale jednak przez zęby by nie krzyknąć.
– Super, nie pierwszy raz – odburknęła bez cienia strachu, stateczności, pokory.
– Na co nam to? Na co tobie takie coś? Po jaką cholerę się tak zachowujesz? Nie łatwiej usiąść i porozmawiać? – zasypałem ją pytaniami, ale na jej twarzy namalowało to tylko cyniczny uśmiech.
– Z tobą nie, z tobą nie chce już rozmawiać. Puść mnie. Puść mnie, słyszysz?! – krzyczała i usiłowała się wyrwać, ale chwyciłem ją za oba ramiona i ścisnąłem.
– Nie pozwolę tobie na takie zachowanie – ostrzegłem delikatnie.
– Nikt cię nie prosi o pozwolenie człowieku – powiedziała kąśliwie.
– Spóźnimy się jak tak dalej pójdzie – stwierdziłem.
– Nie jadę z tobą nigdzie, nie znoszę twojego towarzystwa, nie mogę na ciebie patrzeć! Co jeszcze mam powiedzieć byś zrozumiał!? – krzyczała i usiłowała wyszarpnąć się z mojego uścisku. Czekałem cierpliwie aż skapituluje, aż się zmęczy, ale jednego czego się doczekałem to oplucia w twarz. Uniosłem dłoń, wziąłem zamach, ale widząc jak zamyka oczy w oczekiwaniu na cios zrezygnowałem z tego zamiaru.
– Już? Ulżyło ci? – dopytywałem zwalniając uścisk jednej dłoni tylko po to by wytrzeć jej ślinę z mojej twarzy.
– Co teraz? – zapytała niepewnie kiedy zwolniłem uścisk też drugiej dłoni i zwinąłem je na piersi.
– Skąd to pytanie? – zapytałem ale stała w milczeniu, miedzy mną, a ścianą. Zrobiła krok do tyłu, ale ta czerwona ściana uniemożliwiła jej kolejny. Ja zrobiłem krok do przodu.
– Czyżbyś wyłapała granice? Czyżbyś uważała, że właśnie je przekroczyłaś? Przesadziłaś? – zadawałem pytania patrząc jej w oczy intensywnie, ale by to robić musiałem się nieco przychylić bo ona spuściła wzrok. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Z jednej strony zbuntowana, teraz nagle spokorniała…
– Naszykuj się teraz i spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Bez szemrania i fochów, proszę. Zaczekam na ciebie w samochodzie, a gdy dojedziemy na miejsce to spotka cię kara, bo ja nie zamierzam tolerować takiego zachowania.
– Aleks, ale – zaczęła kiedy już się odwróciłem do niej plecami.
– Bez ale – powiedziałem wychodząc.
Udałem się do garażu, w bagażniku już dawno miałem spakowaną walizkę. Nudziłem się wiec niemiłosiernie, ale Amanda mnie zaskoczyła. Pojawiła się po jakiś piętnastu minutkach z uśmiechem na twarzy.
– Czy mógłbyś… – zaczęła, a ja podniosłem się z siedzenia i wbiłem w nią swój wzrok. Pewnie zbyt intensywnie na nią patrzyłem, albo zbyt lodowato, bo zaczęła się jąkać, a u niej to niebywale. – Waliz.. walizka jest… nie…
– Oczywiście, że pomogę – powiedziałem miłym tonem. – Jest w sypialni? – zapytałem.
– Tak.
Walizka rzeczywiście była ciężka i duża. Kto na litość boską bierze tyle ubrań na tydzień czasu? Znałem odpowiedź na to pytanie, brzmiało: moja żona. Otworzyłem jej walizkę przed zniesieniem. Wyjąłem z niej tableta i ładowarkę do telefonu. Nie chciałem by nam zakłócano spokój na naszym „urlopie”. Ja komórkę jednak miałem na wszelaki wypadek, jakby Sabina i Fabian mieli jakiś problem z maluchami. Ładując granatową walizkę do bagażnika, sadowiąc ją obok mojej spojrzałem jeszcze na Amandę zanim wsiadłem do samochodu. Stała oparta o półkę na narzędzia. Nie otworzyłem przed nią drzwi, poczekałem aż sama się pofatyguje. Tym czasem ja zająłem się chowaniem jednego z moich krawatów do schowka.
– Nie możemy…
– Nie, nie możemy – odpowiedziałem zanim dokończyła pytanie. – Już powinniśmy być w mieście, Kryspin pewnie czeka z kluczami na nas.
– Dlaczego nie możemy sami pobyć w domu, tylko musimy w tym celu jechać na jakieś zadupie? – zapytała.
– Znasz odpowiedź na to pytanie. Wczoraj chyba dosadnie przedstawiłem swoje stanowisko, że trochę odosobnienia nam się przyda.
– Nie możemy być odosobnieni w domu? – dopytywała podziwiając drogę zza szyby, choć znała ją już na pamięć.
– Nie, nie możemy. W domu istnieje ryzyko, że wezwiesz policje, skrzykniesz sąsiadów, albo wybiegniesz na drogę wołając o pomoc i obronę przed mężem tyranem. Dodam do tego fakt, że ktoś obcy był w naszym domu – odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy, który kompletnie nie pasował do słów przeze mnie wypowiadanych.
– Jesteś cyniczny – zarzuciła mi uchylając szybę by wywalić gumę do żucia na drogę.
– Mandat murowany – skomentowałem. – Co jednak się tyczy mojego cynizmu, to nie tak. Mówiłem szczerze, przecież oboje wiemy, że jesteś do tego zdolna. Urządzanie teatrzyków, histerii i odpierdalanie szopek masz we krwi, to twój żywioł.
– I co z tego? – zapytała kpiąco.
– A to z tego, że powinienem wystawić cię za drzwi z jedną walizką, bez dzieci, bez pieniędzy, bez możliwości powrotu dopóki sobie pewnych swoich zachowań nie przemyślisz, ale ponieważ mam za miękkie serce by tak uczynić z biedną, bezbronną, słabiutką kobietką, co zbiegiem okoliczności jest także moją żoną i matką moich synów to jedziemy na odludzie, gdzie w spokoju będę mógł cię postawić do pionu – wyjaśniłem niemal jednym tchem.
– Nie będziesz mnie tresował – usłyszałem nagle.
– Coś ty powiedziała? – zapytałem z niedowierzaniem. – Tresował? Ale ja nie zamierzam cię tresować, skarbie. Nie chcę mieć w domu potulnej suki co tańczy jak jej zagram. Nie chce mieć kobiety na pstryknięcie paluszków, co się przede mną kaja i chodzi na paluszkach. Chce byś miała swoje zdanie, podoba mi się, że je masz i pragnę by tak pozostało. Problem tkwi jednak w tym jak ty ubierasz w słowa to swoje zdanie, jak je mi prezentujesz. Problemem jest również twoja postawa w takich sytuacjach. Jest ona po prostu nie do przyjęcia. Można chyba usiąść i spokojnie porozmawiać bez tupania nóżkami i krzyczenia, tak? – zapytałem, ale odpowiedziało mi milczenie.
– Amanda, ja naprawdę jestem ostatnią osobą, która pragnie cię skrzywdzić. Właściwie to jestem też pierwszą, która skoczyłaby za tobą w ogień i to nie ważne z jakiego powodu byś się tam znalazła. Paradoksalnie jednak, gdy dojedziemy to z mojej ręki spotka cię kara. Powtarzam – kara, a nie krzywda, chociaż dla ciebie te wyrazy są bliskoznaczne, nie wiadomo czemu.
Jechaliśmy dalej w milczeniu. Zatrzymałem się na parkingu przed kawiarnią. Wyszedł z niej Kryspin i wsunął mi klucze od swojego domku znajdującego się w samym środku lasu. Powróciłem do samochodu i znów jechaliśmy w całkowitej cyszy, trwało to dłuższy czas, gdy nagle to ona przemówiła.
– Ja nie chciałam. Olek, to był taki odruch.
– Naucz się panować nad odruchami.
– Przepraszam – wyszeptała jakoś tak niezwykle zmysłowo, ale jednocześnie jak dziecko, które stara się zamydlić rodzicowi oczy.
– Wybaczam, właściwie to już wybaczyłem wcześniej – odrzekłem.
– I nie jesteś już zły? – dopytywała.
– Nie.
– I spędzimy miło ten tydzień? – dopytywała dalej, a minę miała przy tym tak uroczą, że nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu.
– Zapewne gdy już będziesz mogła normalnie usiąść to przejdziemy do milszych rozrywek i wtedy będzie naprawdę miło – odpowiedziałem.
– Aleks… – zaczęła, ale potem jakby brakło jej słów.
– Amanda… – wymówiłem jej imię takim samym tonem jak ona moje.
– Przeprosiłam – rzekła pewnie i można było sobie wyobrazić, że z przytupem, nie mogłem jednak tego widzieć.
– Wiem, przecież wybaczyłem. – Zwróciłem twarz w jej kierunku i z uśmiechem pokiwałem z niedowierzaniem głową.
– Uśmiechasz się, czyli nie jesteś zły. Wiedziałam, że nie można się na mnie długo gniewać – stwierdziła dumna z siebie.
– Masz racje, ja się nie gniewam. Jednak to nie zmienia mojego stanowiska. Zrozum, to że, to że nie jestem teraz lodowaty, surowy i milczący nie znaczy, że ci daruje. Oczywiście jeśli chcesz to mogę być zimny i się do ciebie nie odzywać cała drogę, tylko co to zmieni? Wbij sobie do głowy, że pierwsze co zrobię gdy dotrzemy na miejsce to będzie konsekwencja twojego wcześniejszego zachowania i od tego nie ma ustępstw, moje zdanie w tej sprawie jest niezmienne.
–Ostrzegam, że wybiegnę z samochodu na pierwszym skrzyżowaniu i zacznę krzyczeć o pomoc – powiedziała pewnie, a po chwili patrzyła na moje dłonie czekając w niepewności jaki wykonam gest.
– Nie zablokuje drzwi. Jeśli chcesz wysiadać i wrzeszczeć to proszę bardzo, ale wiedz, że jeśli tak uczynisz to ja zatrzymam się na tym skrzyżowaniu, wybiegnę za tobą, położę cię na masce samochodu, zdejmę pasek i tak spiorę, że do końca tego naszego urlopu to ty nie usiądziesz.
– Ludzie by zareagowali – powiedziała kiedy stanąłem na światłach.
– Na co więc czekasz? Sprawdźmy – prowokowałem ją.
Położyła dłoń na klamce, ale szybko z tego zrezygnowała. W tym samym czasie ja już ruszyłem bo zaświeciło się zielone światło.
– I co? Czekamy do następnych świateł? – dopytywałem.
– Nie, nie będę wysiadać – odparła naburmuszona.
– Szkoda – stwierdziłem i zatrzymałem się na przejściu dla pieszych.
– Dlaczego?
– Mogłoby być ciekawie. Cały tydzień co rano bym ci poprawiał za taką scenę, przynajmniej nie musiałabyś wymyślać kolejnych atrakcji, które mają na celu wyprowadzenie mnie z równowagi – odpowiedziałem i uśmiechałem się w jej kierunku.
– Jesteś okropny – stwierdziła poważnie i wbiła wzrok w przestrzeń zza bocznej szyby.
– Oj, Amando, Amando – powiedziałem jakby do siebie kiwając przy tym głową na boki w niedowierzaniu i ruszając.
– No co? – zapytała nawet na mnie nie spojrzawszy.
– Nie, no nic. Myślę tylko skąd się biorą takie charakterki jak twój. Zastanawiam się czy to dzieło Boga, czy raczej szatana. – Widząc, że chce mi przerwać, pośpiesznie kontynuowałem. – Nie, nie przerywaj. Jeszcze nie skończyłem. Chciałem jeszcze powiedzieć, że jeśli to dzieło Boga to musiałem w poprzednim życiu chyba kogoś zamordować, że akurat to żona mi pisana, doznała tego zaszczytu posiadania takiego charakterku. Jeśli zaś to dzieło szatana to mam na to dwie teorie.
– Jakie? – zapytała.
– Pierwsza jest taka, że to mi jest dane być świętym. To prawie jak ascetyzm. To takie umartwianie duszy, umysłu i ciała.
– Co takiego? Gdzie ty się umartwiasz?
– Non stop się o ciebie umartwiam, czy nie zrobisz sobie krzywdy tą swoją zaborczością. Czy mi nie zrobisz krzywdy w przypływie furii i emocji. Jednak w sumie o siebie to się raczej nie martwię. Bardziej zależy mi na tym byś ty była szczęśliwa, bezpieczna i czuła się kochana i szanowana. Umartwiam się więc jak tobie to szczęście dać, w jaki sposób zapewnić tobie to bezpieczeństwo, co zrobić byś uwierzyła, że zasługujesz na miłość, i jak uczynić by mój szacunek w stosunku do twojej osoby był na tyle czytelny byś go dostrzegła. No więc ma to coś wspólnego z ascetyzmem, przecież na własne życzenie tak żyje i u boku takiej kobiety jak ty. Żonę zawsze można zmienić, ba nawet nie musiałem cię brać za żonę, bo znałem twój charakterek przed ślubem. Postanowiłem się jednak w pełni świadomy czynu z biczować w przenośni i pojąć cię za żonę.
– Po co więc to zrobiłeś? Nikt cię o to nie prosił, mnie się do ołtarza nie śpieszyło. – Jej słowa mnie zabolały, ale postanowiłem nie dać tego po sobie poznać.
– Super, że teraz to mówisz. Mogłaś wcześniej teraz już na to trochę za późno. Na pytanie po co tak uczyniłem, chyba zbędna jest odpowiedź, znasz ją.
– Nie, nie znam. Po co się o mnie umartwiasz? Po co ślub? Nawet nie wiedziałam, że ty się o mnie martwisz.
– Martwię, jakże by inaczej? Jesteś moją żoną, ale to drugorzędny powód. Nawet jakbyś nią nie była  to bym się martwił. Kocham cię przecież – odpowiedziałem zdziwiony, że takie zaskoczenie dostrzegłem w tęczówkach jej oczu gdy moje słowa do niej dotarły.
Znów zapadła cisza, a zaraz po niej kolejne amandowe pytanie.
–A ta druga teoria?
– Druga teoria? Na co teoria? – zapytałem, bo nie wiedziałem o czym ona mówi.
– Na poparcie tego, że to diabeł stworzył taki mój charakterek.
– Aha, o to ci chodzi. To bardzo proste, kochanie. W mojej drugiej teorii diabeł jest kobietą i to całe życie niekochaną i niedocenianą. Właśnie dlatego nadała ci taki charakterek.
– Dlaczego akurat mnie?
– Dobre pytanie. Na nie też mam odpowiedź przygotowaną. Masz niezwykły dar przyciągania mężczyzn. Twoja figura, chociaż nawet nie ona. Twój wzrok, kształt uszu, uśmiech, barwa oczu, ich kształt, głos, intelekt, seksapil – to wszystko przyciąga mężczyzn do ciebie, sprawia, że oglądają się za tobą na ulicy i w markecie. Pani szatan dała wiec takim kobietą charakterki niedobre, okropne i nie do poskromienia. Po to by się zemścić na mężczyznach, naturalnie – wyjaśniłem.
– Jaki ty jesteś głupi – stwierdziła z uśmiechem moja żona.
– Głupi bo zakochany i zamiast uciec od takiej kobiety jak najdalej, to jeszcze ją jak skończony idiota do siebie obrączką przywiązałem.
– Kocham cię – powiedziała nagle, wzrok miała nieobecny, głos jakby nie swój. Poczułem jakby pierwszy raz te słowa padły z jej ust tak samoistnie, samoczynnie, po prostu szczerze.

– Jesteśmy na miejscu – powiedziałem parkując.

19 komentarzy:

  1. Wydaję mi sie że jej odpusci :) Ona potrafi go oczarowac , a jak będą sam na sam to Amanda dobrze to wykorzysta . Nadia

    OdpowiedzUsuń
  2. a mi wręcz przeciwnie. odpuszczam do momentu w którym nie zagroziła swojemu bezpieczeństwu i przede wszystkim chyba bezpieczeństwu bliźniaków. Emila

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi też się wydaję,że jej odpuści chociaż po tym jak zagroziła swojemu bezpieczeństwu to nie jestem tego taka pewna.Amanda napewno będzie próbowała wszystkiego żeby tylko jej odpuścił.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi sie że tym razem jej nie odpuści

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja nie wiem czy będzie odpowiedz na to pytanie. Nie wiem czy dodamy taką część, czy nie zrobimy przeskoku w czasie i nie pominiemy tego ich tygodnia sam na sam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej no nie róbcie tego wszyscy są ciekawi czy Aleks wykaże się konsekwencją czy nie.

      Usuń
    2. A ja byłem ciekawy jak oceniacie bohaterów i nadal czekam na komentarze tam ;)

      Usuń
    3. Nie róbcie przeskoku w czasie. Tydzień to może nie tak długo, ale wydaje mi się, że akurat ten tydzień może dużo wnieść :) Po za tym przyłączam się do wypowiedzi Zoey, że wszyscy są ciekawi jak zachowa się Aleks tym razem. Ale nie tylko tego, chciałabym wiedzieć, jak im się spędzało czas, bez dzieci cały tydzień, czy wreszcie coś sobie wyjaśnili, czy jest tak jak dawniej, czy tak jak ostatnio cały czas. (taka drobna sugestia) E.

      Usuń
    4. Dobrze Rejczel. Nie będzie przeskoku, specjalnie dla ciebie ;)

      Usuń
    5. O cieszę się bardzo z tego powodu :) E.

      Usuń
  6. Sadze,ze jej nie odpusci ale tez jakos.szczegolnie jej nie pobije ;-) ale to dobrze oczywiscie,bo on jej nie powinien teraz uderzyc,bo za co? Przeciez to on jej wszystkiego nie mowi,ona sie martwiła o niego jak wyszedl i dlugo nie wracal i teraz za to zamartwianie.sie ma dostac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opluła go, za to wyjście już jej się dostało.

      Usuń
  7. No opluła go fakt i już się nie może zasłonić ciążą , jednak dziwi mnie trochę zachowanie Aleksa żąda od Amandy wielu rzeczy ( chodzi mi o te wypowiedziane przed ślubem ) a sam nie umie być wobec niej szczery. Z drugiej strony do trochę rozumiem jego życie potoczyło się tak a nie inaczej miał trudne dzieciństwo nikt mu nie pokazał innej drogi a teraz może i się boi powiedzieć Amandzie prawdę boi się że ona odejdzie w końcu o ile dobrze pamiętam tylko raz mu powiedziała że go kocha

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ on jest durny ten Aleks. Niby martwi się szkołą żony, a funduje jej kolejny tydzień przymusowych wakacji. No ludzie! Funduje, bo tak chce i już. Nie widzę sensu w tym wyjeździe. Jeśli się boi albo chce zabezpieczyć dom, mogą znowu zamieszkać w hotelu albo u Majki i Patryka choćby O ile dobrze zrozumiałam, to tamten dom był Aleksa?
    Do tego znowu zamiast rozmawiać o tym, co istotne dla nich, Aleks udaje męczennika, uprawia przepychanki słowne, zmusza, zamiast wyjaśniać. Czy on chce Amandę ubezwłasnowolnić? Decyduje o niej, o dzieciach i o nic nie pyta... Maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są ferie :) Tam są ferie, więc szkoły nie opuszcza.

      Usuń
  9. Nic nie łapię. Skaczecie po czasie, czy 2 razy ferie są? Ferie były w części 209, jak Amanda była w Karpaczu, w 211 chodzi do szkoły: Dzień pracy minął i nadszedł czas na jeszcze cięższą robotę… Usiłowałem dodzwonić się do Amandy, ale ta nie odbierała telefonu. Pomyślałem, że być może się uczy, albo jeszcze siedzi w szkole.
    I teraz znowu ferie są? Rozumiem, że tłumaczysz bohatera, ale chyba na siłę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie... Tłumaczę siebie. Nie dodałem "siedzi w szkole językowej". Magda mi o tym wspominała, a ja zapomniałem i umieściłem część zapominając o korekcie. Ferie trwają nadal, bo minął tydzień Amandy w Karpaczu, potem 2-3 dni w domu, a są też weekendy. Dobrze, że zwróciłaś na to uwagę, ja to potem sprostuje. Zresztą dla Aleksa ważniejsze jest bezpieczeństwo żony niż jej edukacja. Amanda jest zdolna jakby co to te 2-4 dni nadrobi :)

      Usuń
  10. Amanda trochę tak jakby wyczuła granicę. Ona opluła Aleksa i momentalnie spokorniała, wycofała się z awantury. Myślę że teraz będzie u nich tylko lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aleks staje się coraz bardziej konsekwentny.Tym razem raczej jej nie odpuści.Nie raz podniosła na Olka rękę przygryzał zęby,teraz go opluła.Amanda sama zdaje sobie sprawę,że ty razem nie zakończy się na rozmowie i groźbach.

    OdpowiedzUsuń