Angelika (Jula)
Retrospekcje
Grudzień 2011 roku:
Po porannej rozmowie wiedziałam, że będę musiała tego
gliniarza jednak przeprosić, bo w końcu ten czas miał być mile spędzony przez
każdego z nas, a tak Hubert cały czas wywierałby na mnie presje, a ja z tym
gliną raczej byśmy się do siebie nie odezwali chyba, że dogryzkami, co raczej
żadnemu z panów, by się nie spodobało, a może i po ich stronie stanęłaby ta
ruda. Zbierałam się dobre dwadzieścia minut żeby w ogóle na dół zejść, gdy już
znalazłam się w salonie ulżyło mi, gdy zobaczyłam, że siedzi tam sam. Wolałam
to zrobić na osobności niż przy jego lasce. Usiadałam no sofie i zaczęłam
zbierać się na odwagę, aby w końcu cokolwiek powiedzieć. Patrzyłam w mp4
zabraną wcześniej z góry, przewijałam piosenki nie bardzo wiedząc dlaczego to
robię, może było to spowodowane chęcią zajęcia czymś palców, aby nie siedzieć
tak bezczynnie i wpatrywać się w jedno miejsce. Dlaczego właśnie teraz?
Dlaczego tym razem nie potrafię nic powiedzieć? Przecież rozmawiałam z tym
człowiekiem nie raz, a jednak tym razem było dziwnie i nie tak jakbym chciała.
Na komisariacie był tylko głupim psem, a teraz okazuje się, że to znajomy
Huberta. Więc wypada być miłą dla człowieka za, którym nie przepadam.
– Nie kręć się tak, bo jajko zniesiesz – powiedział czym
wyrwał mnie z zamyślenia po czym uśmiechnął się delikatnie.
– Chyba to bym obecnie wolała robić – przyznałam szczerze.
– Masz jakiś problem? – zapytał patrząc na mnie niepewnie
zza gazety.
– Można by tak powiedzieć.
Odłożył gazetę na stół. Oparł łokcie o kolana i lekko
nachylił się w moją stronę.
– Co się dzieje? – zapytał.
– Czuje się jak na przesłuchaniu, ale dobra, bo Hubert ze
mną gadał i ... – mówiłam powoli, a słowa więzły mi w gardle.
– I?
– No i ... kazał mi pana przeprosić tak więc przepraszam –
wydukałam po chwili.
– Wolałbym żeby to wyszło od ciebie – przyznał i na powrót
oparł się o sofę. Wiedziałam, że tak łatwo mi te przeprosiny nie przyjdą, ale
liczyłam na to, że nie będzie się czepiał szczegółów, a cieszył, że w ogóle go
przeprosiłam.
– Wiem, no, ale... powiedzmy, że wyszło to od nas
obojga... – próbowałam wybrnąć z sytuacji.
– Skoro tak, to przyjmuję twoje przeprosiny. Mam też do
ciebie jedną prośbę. Zrobisz coś dla mnie?
– Potwierdzi pan Hubertowi, że przeprosiłam? Co do prośby
to zależy o co chodzi.
– Miło słyszeć, że już nie jestem jebanym psem, a panem.
Potwierdzę. Nie doszukuj się zaraz drugiego dna. Patryk jestem, mów mi po
imieniu – wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
– Angelika – odpowiedziałam i wykonałam dokładnie te same
ruchy co mój nowy znajomy. Uścisnęliśmy sobie ręce po czym ponownie zasiedliśmy
na kanapach.
– Topór wojenny zakopany? – powiedział śmiejąc się.
– Tak chyba tak – uśmiechnęłam się.
– Poprosisz no mi tego twojego Huberta żeby tu przyszedł?
– zapytał patrząc mi w oczy. Dziwnie się czułam, gdy powiedział mojego Huberta,
ale było to całkiem miłe.
– Poproszę – odpowiedziałam i pospiesznie wstałam po czym
skierowałam się na schody, które były w kolorze dębowym, a na każdym z nich
leżał antypoślizgowy dywanik. Wsunęłam głowę do pokoju.
– Patryk cię prosi na dół – oznajmiłam.
– Patryk? To już przeszliście na „ty”? – zapytał zdziwiony
podnosząc się z łóżka i zaciągając białą koszulkę – Za moment zejdę.
– Zaraz przyjdzie – powiedziałam do mężczyzny siedzącego
na kanapie w kolorze toffi.
– Dziękuję.
– Za bardzo wymagający to pan... to nie byłeś z tą prośbą
– poprawiłam się szczerze ciesząc, że nie muszę mu mówić na pan, bo było to dla
mnie niezręczne z racji tego, że nigdy się tak do niego nie zwracałam. Nie
miałam ochoty wykazywać szacunku policjantowi, który nie raz stwarzał mi
problemy i zbyt miły dla mnie nie był. Popatrzyłam za okno i zauważyłam
kobietę, tę samą, z którą się wczoraj witałam. Wpatrywała się we wszystko
dookoła i fotografowała. Cieszyła się jak dziecko co było nawet fajne.
Podziwiałam ludzi, którzy potrafią cieszyć się z takiej błahostki jak śnieg.
Hubert też potrafił można by powiedzieć, że zaczęłam się tego od niego uczyć, a
raczej to on podświadomie uczył mnie, a ja nie miałam nic przeciwko, bo wydało
mi się to cenną zdolnością.
– A czego się spodziewałaś? – zapytał zdumiony i poprawił
się tak, ze teraz siedział już prosto wręcz można by powiedzieć, że tak
sztywno. Hubert miał podobnie, albo był wyluzowany, albo siedział jakby gorset
przyodział.
– No nie wiem w sumie...
Nie chciałam odpowiadać. Hubert wybawił mnie z opresji, bo
zszedł na dół i bez zbędnych przywitań rozpoczął rozmowę.
– Co chciałeś? – zapytał wpatrując się w stojącą na dworze
kobietę.
– Chciałem ci powiedzieć, że Angelika mnie przeprosiła, a
ja te przeprosiny przyjąłem. Sprawę uważam za zakończoną.
– To dobrze. Tylko po to mnie wołałeś? A tobie gratuluje,
że ci te przeprosiny przez gardło przeszły – powiedział kpiąco.
– Rozmawiamy sobie, może się przyłączysz? – zaproponował
Patryk i wskazał miejsce obok siebie.
– Czemu nie, to co miałem zrobić już zrobiłem – stwierdził
i usiadł, lecz nie obok mojego towarzysza, a obok mnie co było dość miłe, bo
przysiadł się na prawdę blisko. Patryk tylko popatrzył jakoś tak dziwnie, ale
nie odezwał się na ten temat.
– Pytałem właśnie Angeli, jakiej mojej reakcji się
spodziewała, ale mnie zbyła. Czegoś ty jej chłopie o mnie nagadał, co?
Myślałem, że tu jajko zniesie – wygadał przebieg naszej rozmowy szanowny pan
policjant i oczekiwał odpowiedzi.
– Nie zbyłam tylko... – nie zdążyłam dokończyć, bo Hubert
wtrącił swoje racje.
– Nic jej nie nagadałem – zaprotestował.
– Tylko co? – zwrócił się do mnie.
– Tylko odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Ona to ma do siebie, że przeprasza, a zachowuje się
jakby pod gilotyną leżała.
– Co prawda to prawda. Maja podzieliła się już z wami
swoim pomysłem? – zapytał Patryk z miną zbitego psa.
– Nie, a co znów wymyśliła? Mamy się bać? – zapytał Hubert
i objął mnie ramieniem, ale napotkawszy wzrok naszego towarzysza szybko zabrał
rękę.
– Będziemy piec pierniczki na choinkę i ozdabiać je
kolorowym lukrem. Przywiozła ze sobą nawet jakieś perełki spożywcze, czy coś w
tym stylu. Chce nas tym uraczyć na wieczór.
– Hura optymistyczna aura wisi w powietrzu – stwierdziłam,
gdy zobaczyłam jakie miny mają panowie.
– Ja nie wiem, czy to takie optymistyczne jest... –
stwierdził mężczyzna, który siedział dalej ode mnie, bo najwyraźniej nie wyczuł
sarkazmu w mojej wypowiedzi. Hubert odsunął się delikatnie i zwrócił w moją
stronę.
– Zawsze cię mogę pouczyć jeśli wolisz taki rodzaj
spędzenia wieczoru – zażartował, a Patryk spojrzał się na niego jakoś tak
dziwnie.
– Czego ty mnie chcesz uczyć? – wypalił, a ja parsknęłam
śmiechem. Jak on mógł się nie zorientować, że te słowa były kierowane do mnie?
Hubert też się zaśmiał.
– Do mnie mówił – wytłumaczyłam sytuację, bo pierwszej
udało mi się ogarnąć i złapać choć trochę powietrza podczas, gdy Hubert prawie
płakał ze śmiechu.
– Możesz już przestać? – zwrócił się z błagalną wręcz
prośbą – Każdy ma prawo palnąć coś głupiego, nie?
– Ależ oczywiście – odpowiedział Hubert po czym dostał
kolejnego napadu śmiechu, tym razem krótszego – Ja nie z tego, że myślałeś, że
chcę cię uczyć, a z tego, że to sobie wyobraziłem.
Nasz towarzysz zrobił minę urażonego dziecka, a my
śmialiśmy się dalej.
Te przeprosiny były takie sztuczne, ale ważne że w ogóle się zebrała na to. E.
OdpowiedzUsuńDobrze że wogule przeprosiła
OdpowiedzUsuńHubert widzi w niej fajną,młodą,piękną dziewczynę.Cud,że jej te przeprosiny przez gardło przeszły naprawdę.
OdpowiedzUsuńMoże Hubert szuka zupełnej odmiany Amandy:)
OdpowiedzUsuńZadziora z tej Angeli, przeprosiła, bo Hubert jej kazał, poza tym uznała, że nie ma innego wyjścia i że to zepsuje im całe święta. Faktycznie "przeprasza, a zachowuje się, jakby pod gilotyną leżała, ona po prostu nie umie przepraszać.
OdpowiedzUsuńAngela przeprosiła Patryka,bo musiała a nie dlatego,że chciała.Ciężko przeszło jej to przez gardło.
OdpowiedzUsuń