piątek, 27 grudnia 2013

Część 201 - Idealne życie




Amanda (Magdalena)

Obudziłam się, ale tak właściwie to jeszcze spałam i takie było całe moje życie – niezidentyfikowane. Niby miałam zamknięte oczy, ale nie śniłam, bo mój sen już się spełnił, stał się tak rzeczywisty, aż namacalny. Tak namacalny, że aż bolesny. Po przez zamknięte powieki widziałam to co zobaczę gdy je otworze. Czerwony sufit, z malunkiem Ying Yang, który wydawał się być jakby zaparowany, jakby znajdował się za czerwoną mgłą krwi. Tylko czyja to była krew? Przewróciłam się na prawy bok, gdybym teraz zmusiła swoje powieki do zmierzenia ku górze, widziałabym czarno-popielatą tapetę na ścianie. Te esy floresy wydające się brudne niczym od sadzy. Naturalną dzieją rzeczy wdziałabym też białą komodę, kolor niewinności, jakby miał neutralizować te czarne i czerwone moce piekielne. Nagle sobie przypomniałam, że mnie nigdy biel nie kojarzyła się z czymś niewinnym, już bardziej z czymś sterylnym. Ta świadomość własnych przypomnień bolała najbardziej. Zadzwonił budzik, otworzyłam oczy, sięgnęłam po niego dłonią w stronę białej komody. Nie, nie, nie, my nie mieliśmy budzików, nie w postaci zegarka. Mieliśmy po prostu telefony. Właśnie trzymałam w mojej dłoni najnowszy model dotykowej Noki, oczywiście w białym, sterylnym kolorze. Wciskałam, a właściwie to dotykałam napisu „drzemka”. I to było najgorsze. Mój wzrok padł na moje paznokcie. Idealne, długie, pokryte czerwonym akrylem paznokcie. Wczoraj byłam u kosmetyczki. Wstałam. Przysiadłam naprzeciw lustra od toaletki. Nie potrafiłam spojrzeć sobie w oczy, nie chciałam na siebie patrzeć. Co bym zobaczyła? Kobietę bliską dziewiętnastego roku życia, o czarnych jak kruk, farbowanych włosach. Widziałabym swoją młodą cerę, pokryte nierównościami czoło, ale jedne z najdroższych podkładów i fluidów idealnie tą niedoskonałość maskowały.
– Cześć, kochanie. – O tak, ten głos należy do mojego męża. Leżał na łóżku i przecierał oczy przegubami dłoni. Często tak robił, niemal zawsze.
– Część – odpowiedziałam i rozpromieniłam jego dzień swoim uśmiechem. Nie mogłam mu ofiarować już niczego więcej. Niczego prócz siebie, swojego ciała, gestów, swojego podpisu na akcie małżeństwa i intercyzie. Intercyzie? Straszne i niewdzięczne. Musiałam jednak wybrać jedno z dwóch, bo oba te odczucia razem nie byłyby w stanie unieść moje barki przez resztę dnia. Zdecydowałam się na niewdzięczne.
Mój mąż był przystojnym mężczyzną. Niczego mu nie brakowało, ani masy, ani mięśni, ani opalenizny. Miał ładną lekko oliwkową cerę, z pewnością mniej niedoskonałą niż moja, choć był ode mnie o niecałe trzynaście lat starszy. Siedział na łóżku, patrzył na mnie. Mierzwił swoje tlenione blond włosy. To akurat było moim pomysłem, nie byłam w stanie znieść go w tych „blondrudych”.
Siedziałam tak każdego ranka, malowałam się, bo poranny prysznic był złym pomysłem, nigdy nie było na niego czasu. Wiedziałam, że za moment po naszej sypialni rozniesie się płacz, dobiegający z elektrycznej, przenośnej niańki. O właśnie nadszedł. Płacz należał do jednego z moich synów. Tak, miałam tylko osiemnaście lat, gdy zostałam matką bliźniaków. Jak nie trudno się domyślić kilka lat temu wymarzyłam sobie inną przyszłość. 

3 komentarze:

  1. Wiadomo, każda, a może większość dziewczyn, kobiet w wieku Amandy inaczej wyobraża sobie swoje życie. Wydaje im się że podbiją świat, zrobią kariery, będą wykorzystywać życie ile się da. U niektórych, podobnie jak u Amandy wychodzi trochę inaczej. Wydaje mi się że Amanda mimo tego że chciała inaczej to pogodziła się już ze swoim losem, z tym że posiada męża, dzieci, a to bardzo dobrze o niej świadczy. Amanda jest silna i wydaje mi się, że na swoim przykładzie udowodni ludziom, że dzieci w tak młodym wieku to nie koniec świata i że wszystko co zaplanowała na swoje życie jeszcze może się udać, wystarczy tylko mieć chęci, trochę uporu i determinacji.
    Dobrze, że oni nie zważają na opinie innych, ludzie zawsze gadają, przemawia przez to często zazdrość, nic innego. A tym nie warto zaprzątać sobie głowy.To co czujemy sami w sobie jest najważniejsze, nic innego. E.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni ciągle grają,nie są ze sobą szczerzy a każde z nich wymaga od tego drugiego szczerości.W ten sposób nigdy nie będą szczęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Amanda miała swoje plany , nadzieje, plan na podbicie świata. Ale życie zweryfikowało jej plany. Musiała się dostosować do rzeczywistości, codzienności. Nie planowała małżeństwa i dzieci, ale los zdecydował inaczej. Amanda jest twarda i da sobie radę.
    Na pozór małżeństwo Amandy i Aleksa jest szczęśliwe, ale tylko na pokaz, dla ludzi, na przekór właśnie innym. Oni cały czas prowadzą swoistą rozgrywkę między sobą, robią uniki i brak w ich związku szczerości i tak naprawdę zaufania.

    OdpowiedzUsuń