Amanda (Nyjka)
Brzuszek wyraźnie rysował się już pod sukienkami. W sumie
nawet mi się to podobało. Powoli zaczynałam wierzyć, że to naprawdę dzieci
Aleksa. Starałam się przyswoić to co mówił: „ojcem jest nie ten, który
spłodził, a ten kto wychował”. Twardo obstawał przy swoim. Tego dnia nie
musiałam iść do szkoły. W ramach szerzenia kultury, cała szkoła pojechała na
wycieczkę do obozów śmierci, a ja, jak to ujęła wychowawczyni, ze względu na
swój stan mogłam zrobić sobie wagary. Nikt nie zmuszał mnie do, jak to
określiła „traumatycznych przeżyć”. Powoli zaczynało mi się nudzić. Stało się
to uciążliwe do tego stopnia, że doszłam do wniosku, że najlepszym spędzeniem
tych kilku godzin, jakie pozostały do powrotu Olka, będzie pójście spać.
Weszłam do sypialni, rozebrałam się do bielizny i wtedy mój wzrok padł na
półeczkę książkami. Między Mistrzem i Małgorzatą, a Poezją Baczyńskiego stał
album ze zdjęciami. Powoli podeszłam do półki i wzięłam go do ręki.
Przewertowałam kilka stron i mój wzrok zatrzymał się fotografii małej
dziewczynki, trzymającej balonik z motywem Arielki. Na pierwszy rzut oka
dziewczynka była szalenie szczęśliwa. Pozornie.
Narracja (Nyjka)
Retrospekcja
Czerwiec 2000 roku:
– Mamo... Mamusiu obudź się... – Amanda próbowała ocucić swoją mamę już ładnych kilkanaście
minut. – Mamo!
– Daj... spokój... – wybełkotała niewyraźnie kobieta,
odtrącając jej rękę.
Leżała na zielonej, miejscami poprzecieranej kanapie w
ubraniu i butach. Na ławie obok stały butelki po wódce i tanim winie. Dookoła
panowało pobojowisko. Porozrzucane ubrania, także męskie, kartony po sokach,
resztki jedzenia. Kuchnia wyglądała gorzej. W zlewie piętrzyły się naczynia,
podłoga lepiła, a brudne okna przepuszczały zaledwie nikłe wiązki światła.
Pośrodku tego wszystkiego stała pięcioletnia dziewczynka, zaciskając piąstki.
Nie płakała. Już dawno nauczyła się, że to nic nie daje. Jej matka zapadła z
powrotem w głęboki sen.
Mała Amanda nie zastanawiała się długo. Wzięła z
przedpokoju dziecięcą, granatową kurteczkę i wyszła z domu. Robiła tak bardzo
często. Plątała się po mieście bez celu, oglądała sklepowe wystawy, ale
najczęściej siadała na swojej ulubionej ławce w parku, naprzeciwko oczka
wodnego i, oplatając rączkami kolana, marzyła o swojej przyszłości. O tym, jaka
będzie, jakie będą jej dzieci. I za każdym razem obiecywała sobie, że nigdy nie
stanie się swoją matką. Tego dnia było tak samo. Amanda zwinęła się na ławce i
patrzyła na stawik, w którym teraz pluskał się mały kundelek. Myślała o tym, co
stało się wczoraj. O tych wszystkich mężczyznach, którzy przychodzili do jej
matki, kazali mówić do siebie „wujku” i dawali cukierki, których nie lubiła.
Grzegorz, Sławek, Wojtek... ich imiona przelatywały przez jej główkę tak samo
mgliście jak oni sami. Przychodzili i odchodzili. Czasem zostawiając jedynie
kolejne butelki i krawat albo sweter, zapomniany w pośpiechu. Dziewczynka nie
zauważyła nawet, kiedy zaczęło padać. Siedziała skulona i wiedziała, że tym
razem nie chce wracać do domu. Drgnęła dopiero, kiedy poczuła na ramieniu
czyjąś rękę.
– Zgubiłaś się? – Wpatrywały się w nią ciemnobrązowe oczy
mężczyzny w mundurze. Straż miejska – głosił napis na czarnej kurtce
przeciwdeszczowej.
– Nie.. ja tylko siedzę sobie. Tak po prostu – odparła,
momentalnie tworząc wokół siebie barierę. Mur, którym otaczała się zawsze,
ilekroć ktokolwiek próbował do niej dotrzeć albo, co gorsza, starał się
zrozumieć jej dziecięce myślenie.
– Pada. Gdzie są twoi rodzice, co? – Strażnik przysiadł
się do niej.
Odsunęła się na odległość ławki.
– Mam tylko mamę. Jest w domu. – odparła. – Muszę już iść.
Do widzenia. – Wstała i zamierzała oddalić się jak najszybciej. Mężczyzna
przytrzymał ją za rękę.
– Poczekaj, odprowadzę cię – mówiąc to wstał, zdjął kurtkę
i zarzucił ją na jej ramiona.
Amanda otrząsnęła się, zrzuciła okrycie i pobiegła
najszybciej jak umiała. Odrzucała każdą pomoc i jakiekolwiek wsparcie.
„Przecież jestem już duża. Prawie dorosła” – powtarzała
sobie w myślach, biegnąc przed siebie. Nie chciała się oglądać, chciała jak
najszybciej oddalić się od człowieka, który śmiał wtargnąć w świat, chroniony
przez nią ze wszystkich sił.
Zdyszana dobiegła do domu. Weszła do mieszkania i od razu
poczuła zapach przypalonej potrawy. Trudno było zidentyfikować, co to jest.
Weszła do kuchni w kurtce ociekającej wodą. Spojrzała na swoją mamę, która
niepewnie stała przy kuchence i próbowała mieszać coś na patelni. Pomieszczenie
szczelnie wypełniał zapach dymu. Dziewczynka podeszła do niej, wyłączyła gaz,
po czym odwróciła się i poszła do pokoju, po którym nadal walały się puste butelki.
Koniec retrospekcji
Amanda (Nyjka)
Poczułam że ktoś dotyka mojej ręki. Krzyknęłam z
przerażenia i poderwałam się na równe nogi, żeby wpaść prosto w ramiona Aleksa.
– Boże ty jesteś cała lodowata! – krzyknął. Szybkim
krokiem podprowadził mnie do łóżka i okrył kocem. – Czemu siedzisz na podłodze
w samej bieliźnie, co to za album?
Amanda? – zasypywał mnie gradem pytań.
– Aleks. Zawieziesz mnie gdzieś? – zapytałam, patrząc na
niego nieprzytomnym wzrokiem.
– Dokąd, kochanie? – patrzył na mnie uważnie, jakby
przewiercał mnie wzrokiem.
– Do domu. Do moich braci. – wyszeptałam i popatrzyłam w
ziemię.
– Oczywiście. Ale najpierw weźmiesz gorącą kąpiel i
wypijesz herbatę. – Wziął mnie w ramiona i wyprowadził z sypialni. Na podłodze
nadal leżał album, otwarty na stronie, gdzie na fotografii stała mała
blondyneczka z balonikiem
Jak sobie tak pomyślałam, o tej małej dziewczynce siedzącej na ławce w parku to aż mi się smutno zrobiło. Ile na świecie jest takich małych Amand, które muszą sobie radzić z problemem alkoholu w domu, chociaż są tylko dziećmi.
OdpowiedzUsuńAlkoholizm to niewątpliwie choroba ale nie można wszystkiego tym usprawiedliwiać.Amanda napewno jest podobna do swojej matki to w końcu te same geny.Klara zaczęła pić chyba dlatego,że jej mąż odszedł do innej.
OdpowiedzUsuńszkoda mi Amandy miała trudne dzieciństwo
OdpowiedzUsuńWspółczuje jej, dzieciństwo przepełnione alkoholem, samotnościom, brakiem miłości, i tak dobrze że wyszła na ludzi a nie zamieniła się w alkoholika czy narkomana. Zdana na siebie od początku, to smutne.
OdpowiedzUsuńAmandzie się udało, pomimo warunków jakie miała w domu. Klara się nie popisała. Nie wyobrażam sobie, żeby sześcioletnie dziecko przesiadywało samo w parku. Niestety faktycznie na świecie jest wiele takich dzieci , samotnych, opuszczonych, które wolą spędzać czas na ulicy niż w domu, tam gdzie powinny czuć się najbezpieczniej.
OdpowiedzUsuń