sobota, 21 grudnia 2013

Część 144 - Dziewczynka z balonikiem





Amanda (Nyjka)

Brzuszek wyraźnie rysował się już pod sukienkami. W sumie nawet mi się to podobało. Powoli zaczynałam wierzyć, że to naprawdę dzieci Aleksa. Starałam się przyswoić to co mówił: „ojcem jest nie ten, który spłodził, a ten kto wychował”. Twardo obstawał przy swoim. Tego dnia nie musiałam iść do szkoły. W ramach szerzenia kultury, cała szkoła pojechała na wycieczkę do obozów śmierci, a ja, jak to ujęła wychowawczyni, ze względu na swój stan mogłam zrobić sobie wagary. Nikt nie zmuszał mnie do, jak to określiła „traumatycznych przeżyć”. Powoli zaczynało mi się nudzić. Stało się to uciążliwe do tego stopnia, że doszłam do wniosku, że najlepszym spędzeniem tych kilku godzin, jakie pozostały do powrotu Olka, będzie pójście spać. Weszłam do sypialni, rozebrałam się do bielizny i wtedy mój wzrok padł na półeczkę książkami. Między Mistrzem i Małgorzatą, a Poezją Baczyńskiego stał album ze zdjęciami. Powoli podeszłam do półki i wzięłam go do ręki. Przewertowałam kilka stron i mój wzrok zatrzymał się fotografii małej dziewczynki, trzymającej balonik z motywem Arielki. Na pierwszy rzut oka dziewczynka była szalenie szczęśliwa. Pozornie.

Narracja (Nyjka)
Retrospekcja
Czerwiec 2000 roku:
– Mamo... Mamusiu obudź się... – Amanda próbowała  ocucić swoją mamę już ładnych kilkanaście minut. – Mamo!
– Daj... spokój... – wybełkotała niewyraźnie kobieta, odtrącając jej rękę.
Leżała na zielonej, miejscami poprzecieranej kanapie w ubraniu i butach. Na ławie obok stały butelki po wódce i tanim winie. Dookoła panowało pobojowisko. Porozrzucane ubrania, także męskie, kartony po sokach, resztki jedzenia. Kuchnia wyglądała gorzej. W zlewie piętrzyły się naczynia, podłoga lepiła, a brudne okna przepuszczały zaledwie nikłe wiązki światła. Pośrodku tego wszystkiego stała pięcioletnia dziewczynka, zaciskając piąstki. Nie płakała. Już dawno nauczyła się, że to nic nie daje. Jej matka zapadła z powrotem w głęboki sen.
Mała Amanda nie zastanawiała się długo. Wzięła z przedpokoju dziecięcą, granatową kurteczkę i wyszła z domu. Robiła tak bardzo często. Plątała się po mieście bez celu, oglądała sklepowe wystawy, ale najczęściej siadała na swojej ulubionej ławce w parku, naprzeciwko oczka wodnego i, oplatając rączkami kolana, marzyła o swojej przyszłości. O tym, jaka będzie, jakie będą jej dzieci. I za każdym razem obiecywała sobie, że nigdy nie stanie się swoją matką. Tego dnia było tak samo. Amanda zwinęła się na ławce i patrzyła na stawik, w którym teraz pluskał się mały kundelek. Myślała o tym, co stało się wczoraj. O tych wszystkich mężczyznach, którzy przychodzili do jej matki, kazali mówić do siebie „wujku” i dawali cukierki, których nie lubiła. Grzegorz, Sławek, Wojtek... ich imiona przelatywały przez jej główkę tak samo mgliście jak oni sami. Przychodzili i odchodzili. Czasem zostawiając jedynie kolejne butelki i krawat albo sweter, zapomniany w pośpiechu. Dziewczynka nie zauważyła nawet, kiedy zaczęło padać. Siedziała skulona i wiedziała, że tym razem nie chce wracać do domu. Drgnęła dopiero, kiedy poczuła na ramieniu czyjąś rękę.
– Zgubiłaś się? – Wpatrywały się w nią ciemnobrązowe oczy mężczyzny w mundurze. Straż miejska – głosił napis na czarnej kurtce przeciwdeszczowej.
– Nie.. ja tylko siedzę sobie. Tak po prostu – odparła, momentalnie tworząc wokół siebie barierę. Mur, którym otaczała się zawsze, ilekroć ktokolwiek próbował do niej dotrzeć albo, co gorsza, starał się zrozumieć jej dziecięce myślenie.
– Pada. Gdzie są twoi rodzice, co? – Strażnik przysiadł się do niej.
Odsunęła się na odległość ławki.
– Mam tylko mamę. Jest w domu. – odparła. – Muszę już iść. Do widzenia. – Wstała i zamierzała oddalić się jak najszybciej. Mężczyzna przytrzymał ją za rękę.
– Poczekaj, odprowadzę cię – mówiąc to wstał, zdjął kurtkę i zarzucił ją na jej ramiona.
Amanda otrząsnęła się, zrzuciła okrycie i pobiegła najszybciej jak umiała. Odrzucała każdą pomoc i jakiekolwiek wsparcie.
„Przecież jestem już duża. Prawie dorosła” – powtarzała sobie w myślach, biegnąc przed siebie. Nie chciała się oglądać, chciała jak najszybciej oddalić się od człowieka, który śmiał wtargnąć w świat, chroniony przez nią ze wszystkich sił.
Zdyszana dobiegła do domu. Weszła do mieszkania i od razu poczuła zapach przypalonej potrawy. Trudno było zidentyfikować, co to jest. Weszła do kuchni w kurtce ociekającej wodą. Spojrzała na swoją mamę, która niepewnie stała przy kuchence i próbowała mieszać coś na patelni. Pomieszczenie szczelnie wypełniał zapach dymu. Dziewczynka podeszła do niej, wyłączyła gaz, po czym odwróciła się i poszła do pokoju, po którym nadal walały się puste butelki.
Koniec retrospekcji

Amanda (Nyjka)
Poczułam że ktoś dotyka mojej ręki. Krzyknęłam z przerażenia i poderwałam się na równe nogi, żeby wpaść prosto w ramiona Aleksa.
– Boże ty jesteś cała lodowata! – krzyknął. Szybkim krokiem podprowadził mnie do łóżka i okrył kocem. – Czemu siedzisz na podłodze w samej  bieliźnie, co to za album? Amanda? – zasypywał mnie gradem pytań.
– Aleks. Zawieziesz mnie gdzieś? – zapytałam, patrząc na niego nieprzytomnym wzrokiem.
– Dokąd, kochanie? – patrzył na mnie uważnie, jakby przewiercał mnie wzrokiem.
– Do domu. Do moich braci. – wyszeptałam i popatrzyłam w ziemię.

– Oczywiście. Ale najpierw weźmiesz gorącą kąpiel i wypijesz herbatę. – Wziął mnie w ramiona i wyprowadził z sypialni. Na podłodze nadal leżał album, otwarty na stronie, gdzie na fotografii stała mała blondyneczka z balonikiem

5 komentarzy:

  1. Jak sobie tak pomyślałam, o tej małej dziewczynce siedzącej na ławce w parku to aż mi się smutno zrobiło. Ile na świecie jest takich małych Amand, które muszą sobie radzić z problemem alkoholu w domu, chociaż są tylko dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alkoholizm to niewątpliwie choroba ale nie można wszystkiego tym usprawiedliwiać.Amanda napewno jest podobna do swojej matki to w końcu te same geny.Klara zaczęła pić chyba dlatego,że jej mąż odszedł do innej.

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda mi Amandy miała trudne dzieciństwo

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuje jej, dzieciństwo przepełnione alkoholem, samotnościom, brakiem miłości, i tak dobrze że wyszła na ludzi a nie zamieniła się w alkoholika czy narkomana. Zdana na siebie od początku, to smutne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Amandzie się udało, pomimo warunków jakie miała w domu. Klara się nie popisała. Nie wyobrażam sobie, żeby sześcioletnie dziecko przesiadywało samo w parku. Niestety faktycznie na świecie jest wiele takich dzieci , samotnych, opuszczonych, które wolą spędzać czas na ulicy niż w domu, tam gdzie powinny czuć się najbezpieczniej.

    OdpowiedzUsuń