Amanda (Magdalena)
Czuliśmy się z Aleksem zobowiązani przyjść na pogrzeb.
Kamil był naszym przyjacielem. Dla mnie był jak brat. Nie wyobrażałam sobie nie
być przy nim w takim momencie. Kochałam go, tego byłam pewna. Kamil był jedynym
dorosłym mężczyzną, którego obdarzyłam bezinteresowną miłością. Aleks, miałam
nadzieje, że w przyszłości będzie drugi, póki co miłość do niego jednak była
interesowna, choć nie o pieniądze tu chodziło. Kasa to rzecz nabyta. Raz jest,
innym razem jej nie ma. Z Olkiem łączyła mnie zupełnie inna interesowność, choć
z zupełnie czystym sumieniem mogłam się przyznać do tego, że jestem
materialistką, ale która z nas nią nie jest? Kto z nas chce żyć na diecie i
wychowywać dziecko w zasyfiałej ruderze? Odważam się stwierdzić, że nikt. Moje
rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka, który sama wcisnęłam.
– Cześć brat – powiedziałam do mężczyzny o blond włosach.
– Cześć przyrodnia, co cię sprowadza? – zapytał.
– Ciepły posiłek dla ciebie i siostry twej – moja
nieskładna wypowiedz wywołała uśmiech na jego twarzy, co prawda niewielki, ale
lepiej taki niż żaden.
– Nie było trzeba – rzekł. Kamil zawsze tak robił,
podobnie jak ja nie lubił pomocy, litości i wszystkiego, co z tym związane. Z
tego też powodu odwiedziłam go dopiero tydzień po pogrzebie.
– Babką domowej roboty chyba nie pogardzisz? – zapytałam
smutno, unosząc lekko jedną z siatek ku górze.
– No dobra, właź. – Wreszcie wpuścił mnie do tego swojego
królestwa antyków.
– Cześć, jestem Amanda – powiedziałam do Ani. Wiedziałam,
że tak ma na imię z wcześniejszych rozmów telefonicznych z Kamilem. Dziewczyna
miała słuchawki na uszach i odmachnęła tylko dłonią.
– Zamierzacie tu mieszkać czy zabierzesz ją w końcu do
swoich synów? – zapytałam po chwili rozglądania się po tej graciarni.
– Są u teściowej. Byłem już na odczytaniu testamentu. Dom,
firma i ona – tu wskazał palcem na siostrę – należą do mnie – dodał.
– Nie wyglądasz na dumnego z tego powodu. Siedź, ja
podgrzeję – ostatnie zdanie dodałam pośpiesznie.
Kamil nie wydawał się smutny ani przygnębiony, ale
wiedziałam, że w duszy jest. Koszula w kolorze wiśni wyglądała jakby była z rok
nieprasowana i nieprana, ale cóż, może właśnie pracował i ją ubrudził. Do
białych spodenek również mogłam się doczepić i sama przed sobą go
usprawiedliwić, ale nieogolonego Kamila nie było w stanie usprawiedliwić nic.
Już na pogrzebie był zarośnięty, a teraz to już w ogóle…
– Może byś się przez ten czas ogolił? – zapytałam.
– Może byś się tak nie wtrącała? – odciął się, kiedy ja
wkładałam garnek z zupą na palnik, a mrożone frytki do piekarnika.
– Gdzie masz patelnię, przydałoby się to podsmażyć tak
trochę.
– Jest taka w szafce, bez rączki. Może ja to zrobię, bo się
poparzysz i Olek mi tego nigdy nie daruje – powiedział, ale nawet nie ruszył
tyłka z miejsca, nawet nie raczył zmienić pozycji.
– Nie w takich warunkach już gotowałam, bywały gorsze.
Maszynkę, widzę, masz elektryczną na zapleczu, rusz więc tyłek zanim cię w
niego kopnę! – warknęła.
– Już idę, pani sierżant. Powinnaś pomyśleć o patrykowatym
zawodzie, pasowałby ci.
– Nie sądzę, mam uczulenie na niebieski mundur.
– To jak ja! – krzyknęła radośnie Ania.
– A co? Miałaś już z nimi do czynienia? – zapytałam.
– Pewnie, spisali mnie cztery razy w ciągu tego roku –
odpowiedziała i weszła do nas na zaplecze.
– Uważaj, bo dopiero pół roku minęło. Jak dalej będziesz
szła takim tempem, to do końca tego roku z dyszkę uzbierasz.
– Ani mi się waż – wtrącił się Kamil, jeżdżący tym
elektrycznym czymś po brodzie. – Nie patrz tak, zawsze wolałem żyletki, ale
tutaj byłaby lipa, bo lusterka takie jakieś brudne są.
– To je umyj – powiedziała rezolutnie Anna.
– Nie, siostra, tak wyglądają, na starsze niż są.
– Po prostu się przyznaj, że ci się nie chce.
– A tobie, mała, by się chciało? – zapytał siostrę.
– Pewnie, że nie, ale ja przynajmniej bym wykorzystała
swoją odwagę cywilną i się do tego przyznała.
– Odważni są ci, co nie mają sprytu.
– Ty o sprycie to akurat sporo wiesz, stoi na zapleczu w
plastikowej, przezroczystej butelce po coca–coli, z jakiej mety ten wynalazek
sprowadziłeś? – zapytała Ania brata.
– Przestańcie! – krzyknęłam.
– Nie wiedziałem, że blond królewny aż tak się denerwują –
powiedział Kamiś, patrząc mi głęboko w oczy.
– Jestem już brunetką, a wy jesteście tacy sami –
stwierdziłam.
– Jestem aż tak brzydka? – zapytała Ania i wskazała na
Kamila palcem.
– Nie o wygląd mi chodziło, ale akurat chyba nie jest taki
najbrzydszy, tylko by musiał o siebie zadbać – odpowiedziałam.
– Mówicie o mnie w trzeciej osobie, a stoję metr od was –
zauważył Kamil.
– Obróć się – rzekłam prosząco.
– Tyłek ma całkiem, całkiem, ale ten brzuch, masz pewnie
oponę na oponie już. Poćwicz trochę. Bary fajne, takie duże, męskie, te ramiona
też takie. Jednak ja nie gustuję w blondynach – dokonałam całej oceny.
– Wolisz rudych? – zapytał Kamil.
– Szczerze, zawsze, braciszku, wolałam opalonych brunetów,
takich latynosów wręcz.
– To się Oluś nie wpisał w twoje upodobania.
– Wygląd nie jest najważniejszy, ale zbudowany jest lepiej
od ciebie.
– Ma większe ramiona – rzekł smutno Kamil
– I płaski brzuch.
– Co ty się, siostra, tak tego brzucha ujebałaś?
– Gdybym chciała sypiać z oponą, to bym sobie wzięła
zapasowe koło z samochodu. Może dlatego doczepiłam się tak do brzucha. Zadbaj o
siebie.
– Pyskata jak zawsze.
– Czemu mówicie sobie siostra i brat? – zapytała Ania.
– To taka niepisana umowa między nami – wyjaśniłam.
– Jesteśmy rodzeństwem z wyboru, a nie genetycznie. Kiedyś
tak ją siostrą nazwałem i tak zostało – wyjaśnił Kamil.
– Gotowe! – krzyknęłam. – Gdzie macie talerze? –
zapytałam.
– Tutaj – wskazał na najwyżej zawieszoną szafkę.
– Hm, hm – odchrząknęłam.
– Zapomniałem, że ty taki kurdupel, sorry – powiedział i
sięgnął po trzy talerze płytkie i trzy głębokie. – Sztućce mam tylko
plastikowe, mogą być, prawda?
– Pewnie, że tak – odpowiedziałam.
– Gdzie siadamy? – zapytała Ania.
– Przy tym dużym stole, na dwadzieścia kilka osób –
odpowiedział.
– Przy tym antycznym? – zapytałam.
– Tak.
– Ja cię, spełniają się moje marzenia. Gdybyśmy jedli na
srebrnej czy złotej zastawie, to bym się poczuła jak w innej epoce.
– W innej epoce by cię ukamienowali – stwierdził,
pomagając mi stawiać dania na stole. Spojrzałam na niego pytająco. – Z
brzuchem, bez ślubu, kiedyś to było niedopuszczalne, moja droga – odpowiedział.
Tak ich miłość jest raczej bratersko-siostrzana jednak z psychologicznego punktu widzenia przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest niemożliwa.
OdpowiedzUsuńPoważnie psycholodzy uważają, że to nie jest możliwe? Że przyjaźń między kobietą, a mężczyzną nieistnieje, chyba że opiera się na sexie?
UsuńTak poważnie ludzie nie są w stanie być ''tylko przyjaciółmi" z członkami płci przeciwnej ,chyba na wiedzy bezużytecznej to było.
UsuńMyślę,że Amanda rzeczywiście czuje tylko przyjaźń ,nic więcej do Kamila. Jeśli to prawa,że ta przyjaźń między kobietą ,a mężczyzną nie istnieje to ja jestem tym przykładem,aby obalić to stwierdzenie.
OdpowiedzUsuńWidac że się kochają oczywiście jako przyjaciele, nie każdy przyjaciel przyszedłby do cb z obiadem i jeszcze go odgrzał
OdpowiedzUsuńAmanda ma dobre serduszko, poza tym ona uważa Kamila za swojego brata, a to więcej dla niej niż przyjaciel.
OdpowiedzUsuń