niedziela, 8 grudnia 2013

Część 125 - Przyjaciółki?




Amanda (Magdalena)

U fryzjera starałam się odstresować i zapomnieć o moich problemach, ale jakoś nie mogłam. Słowa Aleksa ciągle rozbrzmiewały w mojej głowie, a na dodatek jeszcze myślałam o naszym wspólnym życiu i o tym, jak ono będzie wyglądać. Zdałam sobie sprawę z tego, że my zawsze walczyliśmy na słowa, zawsze się przekomarzaliśmy i mieliśmy zupełnie inne zdania niemal na wszystkie tematy. Zrozumiałam, że przez to nasze życie będzie ciągłym sporem na argumenty, nawet w najdrobniejszej sprawie. Będzie ciągłą potyczką o byle gówno i emocjami, które będą w nas wręcz tańczyć podczas tych walk na słowa.
– Modelujemy także? – zapytała fryzjerka z leniwym, ale miłym uśmiechem.
– Tak, oczywiście – odpowiedziałam i przyglądałam się mojemu odbiciu. Już nie byłam blondynką, byłam brunetką.
– Dzień dobry – powiedziała Majka do fryzjerek ,jakby je znała bardzo dobrze. – Cześć, Amanda. Dobrze ci w tym kolorze. Starzej wyglądasz, ale nieźle – to już powiedziała do mnie i przysiadła na czerwonej kanapie obok krzesła, na którym siedziałam. Majka miała w sobie szczerość dziecka i to było wkurzające, dało się jednak nawyknąć i to docenić.
– Za piętnaście minutek skończymy, pani Maju – powiedziała fryzjerka, która zajmowała się moimi włosami.
– Znacie się? – postanowiłam zapytać.
– Znam szefową tego całego czegoś, w łącznie z fitnessem – wyjaśniła Majka. – Często tutaj wpadam, jak potrzebuję zakupić ozdoby do paznokci, akryl, albo coś z tych rzeczy, bo zamawiają mi hurtowo – wyjaśniła po chwili.
– Skąd znasz szefową?
– To żona kolegi Patryka z pracy – odpowiedziała.
Rzuciłam okiem na moją koleżankę, która przecież nigdy nie traktowała mnie jak koleżanki ani ja też jej tak nie traktowałam, no chyba że pozornie. Wydawała się bezproblemowa, żyjąca swoim życiem i zamknięta w swoim świecie. Maja zawsze miała swoją kolorowankę i swoje kredki, żyła jakby w swojej bajce z daleka od realiów normalnego życia. Pewnie dlatego wielu osobom trudno było się z nią porozumieć. Przez chwilę przyszedł mi na myśl Patryk. On był od niej zupełnie różny. Twardo stąpał po ziemi i żył typowymi realiami, a ona, ona non stop miała głowę w chmurach. Zastanawiałam się, jak dwoje tak odmiennych ludzi, takich indywidualności o mocnych temperamentach mogło na siebie wpaść i się nie pozabijać, tylko ze sobą związać. Wydawało mi się to figlem, splatanym przez los i tknięte jakąś Boską ręką albo przynajmniej strzałą Amora, ale z pewnością nie było to rozsądkiem.
– Idziemy na kawę do mnie czy może wypijemy w tej kawiarni w parku? – zapytała, gdy znalazłyśmy się już na zewnątrz.
– Możemy iść do tej w parku, jest nowa i jeszcze tam nie byłam. Ogólnie ostatnio mało co widzę, tylko szkolną ławkę i tę wiochę zabitą dechami – odpowiedziałam.
– Nie narzekaj. Nie jedna osoba chciałaby mieć własne dwieście metrów kwadratowych pod zadaszeniem i kolejne dwieście w ogródku, pod gołym niebem – powiedziała Majka i jakby sprowadziła mnie tym na ziemię. Właściwie to nie miałam powodów do narzekań, miałam samochód i mogłam w każdej chwili przyjechać do miasta, to było zaledwie pół godziny drogi. Ja na własne życzenie odcięłam się od ludzi i zamknęłam na tym zadupiu, ale postanowiłam to zmienić.
– No dobra, już nie zrzędzę, ale Olek mnie dziś wkurwił. Uchrzanił sobie, że trzy dni nieobecności w szkole to koniec świata – poskarżyłam się na mojego narzeczonego.
– Czyżby nad twoją bajką pojawiły się burzowe chmury? – zapytała Maja, a ja spojrzałam na nią tak, jakbym ją miała zabić wzrokiem. O jakiej ona bajce w ogóle pieprzyła?
– Moje życie to nie bajka – oznajmiłam.
– Jak to nie? Prywatna szkoła z mundurkami, własne mieszkanie w tak młodym wieku, a teraz jeszcze narzeczony lekarz i domek za miastem oraz kabriolet. Gdzie tutaj widzisz tę złą puentę? – dopytywała Majka.
– Co do szkoły, to miałam stypendium, co do mieszkania samemu, to pracowałam. Moja matka jest wiecznie zapracowana i wiąże się z alkoholikami, chyba już nawet sama pije, a mój ojciec to nowobogacki kretyn, co ma wszystko w dupie i jest skończonym egoistą, nie widziałam go już kilka lat – powiedziałam coś, czego nigdy nie zamierzałam powiedzieć nikomu, a już na pewno nie Majce.
– Nie wiedziałam, zawsze udawałaś że masz wszystko, zawsze miałaś wszystko. Miałaś nawet komplet biżuterii z masą perłową w chwili, gdy był modny, a głupi pierścionek z nią kosztował z cztery stówy – wypaliła Majka nagle.
– Zarówno ten komplet biżuterii, jak i ten z białego złota z kamieniami onyksu został wystawiony na aukcję, a dochód z tego przeznaczyłam na cel charytatywny.
– Ale dlaczego, przecież to było takie piękne?
– Źle mi się kojarzyło, ale wolę nie mówić dlaczego – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Rozumiem, były chłopak – stwierdziła Majka, nie domyślając się nawet połowy prawdy.
– Jak widzisz, moje życie nigdy nie było bajką – rzekłam, gdy wchodziliśmy głównym wejściem do parku.
– Czym cię Aleks wkurzył? On zazwyczaj jest miły, sympatyczny i taki spokojny strasznie – usłyszałam serię zalet człowieka, którego ja poznałam z zupełnie innej strony już nieraz.
– Ubzdurał sobie, że nie dostanę od niego ani grosza, jeśli zawalę naukę, że mam się go słuchać i jakieś inne dyrdymały. Ogólnie jest ostatnio wkurwiający – wypaliłam podczas zajmowania miejsca na białym, wiklinowym krześle w kawiarni na świeżym powietrzu.
– To jeszcze nic. Z Patrykiem wczoraj wybraliśmy się na kolację. No i kupiłam na tę okazję nowe buty, bo to naprawdę święto jakieś, że on wpadł na to, by mnie zaprosić do restauracji. Ostatnim razem mnie zaprosił, gdy się mi oświadczał. Nie, przepraszam, bo to był ostatni i jedyny raz zarazem, gdy mnie zaprosił do restauracji. Założyłam sukienkę, umalowałam się, a on podczas tych moich czynności ciągle narzekał czy długo jeszcze. Non stop rozwiązywał krawat. No to ja podchodziłam do niego i mu poprawiałam ten poluzowany krawat lub na nowo wiązałam rozwiązany, no i on tym jeszcze przedłużał moje przygotowania.
– Tragedia, jak on tak mógł jeszcze po złości – wtrąciłam się Majce z udawanym przejęciem, ale nie wyczuła ironii.
– No właśnie też tego nie rozumiem. Dwie kawy proszę, jakie pan poleca – rzuciła Majka do kelnera, którego ja nawet nie zauważyłam, bo bardzo się przejęłam jej opowieścią.
– No, a potem to mu mówię, że już idziemy tylko jeszcze muszę buty założyć, ale to już tylko momencik, a wiesz, co on na to? – zapytała.
– Nie, co?
– Że to samo mówiłam godzinę temu. Rozumiesz to? – dopytywała z przejęciem Majka i wlepiała we mnie parę swoich intensywnie zielonych jak u kota oczu.
– Nie rozumiem, ale to facet oni myślą jakoś tak prostolinijnie. Albo o jedzeniu, albo o meczu, dla nich ciuchy nie mają znaczenia – stwierdziłam na głos.
– No więc staję przed nim i w jednej dłoni trzymam tę nowe buty, a w drugiej te stare i się pytam, w których mam iść i wiesz, co on powiedział?
– Nie, co?
– Że mu obojętne. Ty to rozumiesz? Ja się staram, łażę pół dnia po sklepach, podczas kiedy on w tej pracy się obija i pisze durne raporty ja sobie zdzieram buty chodząc po mieście w poszukiwaniu nowych butów, a on nawet tego nie docenia.
– Nie do końca jestem pewna czy on się tak obija w tej pracy, ale nowe buty powinien docenić – stwierdziłam z wymuszoną powagą ledwo powstrzymując śmiech.
– No i ja go zmuszam, by wybrał w których, bo chciałam by podjął jakąś decyzję raz w życiu dla mnie ważną. Wybrał te nowe, ale zapowiedział, że potem idziemy tańczyć no i mnie tak ciężko wkurzył.
– Czym? Teraz nie rozumiem, wybrał te nowe i chciał zabrać cię na tańce, co w tym złego? – dopytywałam bo naprawdę nie wiedziałam o co Mai chodzi tym razem.
– A tańczyłaś kiedyś w nowych butach? Chciałaś, bym miała pęcherze na każdym kawałku mojej stopy?
– No, cholera, zapomniałam, że nowe buty są niewygodne – przyznałam jej rację.
– No i mu mówię, że te mnie mogę cisnąć, a on do mnie, bym założyła te drugie. No to mówię, że te też mnie trochę cisną. I on zamiast okazać jakieś współczucie, jakąś empatię, choć odrobinkę tej empatii to się na mnie wydarł, po cholerę ja kupuję za ciasne buty.
– Tragedia, jak on tak mógł? – zapytałam, bo to dla mnie było niewyobrażalne. Aleks zawsze cierpliwie czekał, jak się szykowałam i się nie wiercił ani nie marudził pytaniami „długo jeszcze”. No i nigdy nie krzyczał na mnie z tego powodu, że mnie buty cisną, nawet zdawał się to rozumieć. Twierdził, że jak już mnie będą boleć nogi, to wtedy szybciutko wsiadamy do samochodu i pędzimy do domku.
– Nie wiem, jak on tak mógł, jestem z nim osiem miesięcy, a ten ciągle mnie zaskakuje. I to negatywnie mnie zaskakuje – wyznała Majka i zdawała się w ogóle nie przejmować kelnerem, który postawił przed nami dwie filiżanki kawy. Majka zaczęła wrzucać kostki cukry do swojej i zamieszała ją.
– No, ale go chyba trochę kochasz, skoro przyjęłaś jego oświadczyny? – zapytałam, również nie przejmując się kelnerem, który i tak właśnie odchodził.
– Kocham tego idiotę jak cholera, aż tak mocno. Jednak on rzucił Lasockim.
– Czym rzucił? Butem tej marki? – zapytałam z niedowierzaniem.
– No tak, bo ja powiedziałam, że nigdzie nie idę, bo on się ze mną nie integruje w bólu, cierpieniu i zdecydowaniu, a ten się wkurzył, wziął ode mnie te buty i rzucił nimi o podłogę. Potem powiedział, że mam dziesięć minut, a on na mnie poczeka w samochodzie, bo w przeciwnym razie to mnie na ścianie rozsmaruje w nerwach. Jeszcze mi kretyn groził – poskarżyła się Majka, a ja uśmiechnęłam się po wyobrażeniu sobie ich awantury. Wydawało mi się, że musiało to bardzo zabawnie wyglądać. Moje kłótnie z Aleksem nigdy nie były zabawne, zawsze były przykre i to przykre wyłącznie dla mnie. Dla niego zawsze było wszystko normalnie.
– I poszliście w końcu na tę kolację? – zapytałam.
– Tak, ale z tańców zrezygnowaliśmy, bo nam klub zamknęli. Ktoś się pobił wewnątrz, a nie chciało nam się szukać kolejnego – odpowiedziała bez cienia smutku w głosie.
– Majka, a jakbyś miała tak szczerze odpowiedzieć, to jak wam się układa?
– Różnie, raz lepiej, raz gorzej. Patryk też ma różne humorki. Są chwilę, gdy do niego strach nawet z kijem podejść. Czasem czepia się o bzdury jak spalony czajnik, a innym razem nie przeszkadza mu nic, nawet największy bałagan i sterta naczyń w zlewozmywaku. Jednak ma też dni, gdy czepia się o jedną szklankę, co stoi w tym zlewie od rana do wieczora – powiedziała Majka szczerze i przystawiła białą filiżankę do swoich ust.
– Też mi powód do czepiania się – zakpiłam.
– No dla mnie też nie, ale dla niego czasem tak. – poparła mnie Majka. - Mieszkanie razem nie jest łatwe - dodała. Miała racje, to mieszkanie z Olkiem pod jednym dachem było cholernie trudne. Tym bardziej, że to był jego dach, na jego murach, które stały na jego działce.
– A jak Wera miała wernisaż, pamiętasz? – Moja koleżanka pokiwała twierdząco głową. – Wtedy on coś ci powiedział na ucho i posmutniałaś, czemu? – zapytałam wprost.
– Nie pamiętam, co powiedział, ale ja go wtedy nazwałam chyba kretynem, albo powiedziałam, by nie myślał i jakoś się o to czepił.
– Ale aż do tego stopnia, byś aż tak posmutniała? – dopytywałam.
– Jak już mówiłam, Patryk ma różne humorki. Wolałam go przeprosić i uniknąć awantury w domu niż się z nim kłócić przy was – odpowiedziała Majka, a mnie wydawało się, że kłamie, ale nie mogłam tego udowodnić.
Zaczęłyśmy rozmawiać niczym przyjaciółki, które przyjaźnią się długie lata. Na tapetę wzięliśmy wszystkich. Dominikę i Tylera, którzy zostaną rodzicami mniej więcej w tym samym czasie, co ja z Aleksem. Później przedyskutowałyśmy sytuacje Kamila, który odtrącał naszą pomoc na wszystkie możliwe sposoby. Nagle postanowiłam powiedzieć Majce o czymś jeszcze.
– Olek ma dziwnych znajomych – zaczęłam.
– Jak to dziwnych? – dopytywała Majka.
– Ostatnio był u nas koleś, taki barman szyć ramię. Przyszedł sobie znikąd i zapytał o Olka i już. Aleks go dziwnie traktował, jakoś tak z wyższością, bo znał raczej jego braci bardziej niż jego, ale to naprawdę dziwnie wyglądało – wyznałam.
– Może go nie specjalnie lubił, ale przez wzgląd na jego braci mu pomógł – stwierdziła po chwili namysłu.
– Ale przecież jeśli ty przecięłabyś się w ramię, to byś wezwała pogotowie albo poprosiła kogoś o zawiezienie do szpitala, a nie przyjechała na oddalone od miasta zadupie, by znajomy lekarz zszył ci ramię, prawda? – zapytałam.
– No, ja to akurat jestem słabym przykładem. Ja bym zemdlała, mogę patrzeć na cudzą krew, ale nie na swoją. Wiesz, może ten szyty miał coś do ukrycia i nie mógł odwiedzić szpitala. Mógł też mieć do was bliżej niż do szpitala. Jest dużo możliwości. Może nie miał ubezpieczenia.
– Innym razem oglądałam teledysk w jego samochodzie z płyty, jaką znalazłam w jego schowku. Zdążyłam obejrzeć jeden, bo dojechaliśmy na miejsce, do którego zmierzaliśmy. Chciałam obejrzeć resztę potem, ale nie chciał mi dać płyty. Schował ja gdzieś – poskarżyłam się.
– Może miał tam jakiegoś pornola. Jest przecież facetem – powiedziała mi swoje domyślenia Majka.
– Nie, pornosy oglądaliśmy kiedyś razem i jakoś nie widział w tym nic złego – wypaliłam nagle, a potem poczułam jak płoną mi policzki.
– Co robiliście razem?
– Nie mogliśmy kiedyś spać i to nie był pornol, a taki z fabułą film erotyczny – wyjaśniłam.
– No to może miał tam pornol takiego rodzaju, jakiego nie chciałby ci pokazać. Może jakiś perwersyjny był – rzuciła luźno.
– Nie, raczej nie. Olek nie jest perwersyjny. Nie wydaje mi się by miał takie upodobania. Jednak wracając do tych znajomych, to zna też taką parę. Ten facet chodził z nim do szkoły, Darek ma na imię. No i ten facet ma żonę Julie i to dziwna para. Ona wygląda jakby się bała własnego męża.
– Ty się ciesz, że ty się nie boisz własnego przyszłego męża, a nie się obcymi ludźmi przejmujesz – zaproponowała takie rozwiązanie.
– No, ale jak można przejść obok bitej i zastraszanej kobiety bez słowa. Ja tak nie potrafię. Ona miała siniaki na ramieniu. One idealnie pasowały do jego palców, jestem tego pewna.
– Może lubią perwersyjny, albo ostry seks – domyślała się moja koleżanka na głos.
– Co ty ciągle z tym seksem i perwersją? Patryk się nie sprawdza czy co? – zapytałam ze wściekłością w głosie.
– Jejuś, przepraszam, ale nie wiedziałam, że dla ciebie to takie tabu. Nigdy przecież rozmowa o seksie nie była dla ciebie problemem…
Miała racje, nigdy rozmowa o seksie nie była dla mnie problemem, aż do momentu, gdy mój przyszły mąż postanowił wynająć mojego byłego sponsora by mnie zgwałcił i tym przywiązać do siebie. To wszystko sprawiło... ta sama świadomość tego sprawiła, że na słowo seks zaczynało mi się zbierać na mdłości.
– I nie jest, ale mi teraz chodzi o tę kobietę nie o łóżko – przerwałam jej.
– Seks można uprawiać nie tylko w łóżku.
– Wiem – odparłam zirytowana.
– Co do tej kobiety, to się z nią zakoleguj, odwiedzaj w domu, podpytaj sąsiadów może, jako nie wiem kto, ale coś wymyśl – ten pomysł akurat wydał mi się sensowny. Julia była modelką, więc mogłam udawać, że przeprowadzam reportaż, że zbieram informacje na jej temat albo coś z tych rzeczy.
– Dobra, jak będę potrzebowała pomocy, to mogę na ciebie liczyć? – upewniłam się dla pewności.
– Pewnie, że możesz. Jeden telefon i przybywam – odrzekła z przyjacielskim uśmiechem na ustach.

7 komentarzy:

  1. Super, czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te dwie pary są w jakiś sposób podobne.Aleks i Patryk potrafią być konsekwentni,potrafią uderzyć.Fajnie,że Amanda z Majką się zaprzyjaźniły w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjaźń kwitnie . Nadia .

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że te dwie mają ze sobą wiele wspólnego. Obie mają facetów z charakterkiem i obie wstydzą się chyba o tym mówić. Oby tak dalej, niech akcja tych par się rozkręca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Para Majka i Patryk, to tylko tło,nie będą często gościć na tym blogu. Częściej z osobna niż razem.

      Usuń
  5. Fajna ta kłótnia Patryka i Majki. Jak ten Patryk mógł rzucić lasockim :d.
    Dużo podobieństw można zauważyć pomiędzy tymi parami np. obaj panowie mają swoje zasady i stosują je w związku. Jednak odnoszę wrażenie, że u Olka i Amandy jest to w zupełnie innym wymiarze jak u Patryka i Majki. Olek ostatnio ciągle grozi Amandzie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Olek i Patryk od początku chcieli grać piewsze skrzypce w związku i do tego uparcie dążą ,tylko Amanda gra do ostatniej chwili o swoje,a Maja się podporządkowała. Ciekawe czy Amandzie uda się zaprzyjaźnić z Julką,to takie dwa światy

    OdpowiedzUsuń