Amanda (Magdalena)
Patrzyłam na moją matkę jak na
obcego człowieka. Nie zawsze tak było, ale teraz już nie dało się tego zmienić,
za późno by zawracać. Byłam gościem w jej domu, więc nie chciałam się wykłócać
i wypominać przeszłość. Miałam dość teraźniejszości, bałam się przyszłości, o
przeszłości wolałam nawet nie myśleć, nie było na nią miejsca.
– Amanda, jesteś moim dzieckiem
interesuje mnie czy jesteś szczęśliwa. – Gorzej naprawdę zacząć nie mogła.
– Bywam szczęśliwa jak każdy z
nas. Nie chodzę z uśmiechem całe doby, przez cały rok, bo nikt nie ma monopolu
na szczęście.
– To się zgadza, a szczęśliwa w
małżeństwie jesteś?
– Raczej tak – odrzekłam i
wyjąłem Kamila z gondoli, wstałam z miejsca by z nim pochodzić, lubił to.
– Jest śliczny – rzekła moja
matka i jakoś się tak nad nim rozczulała. O wiele bardziej niż niegdyś nad
swoimi dziećmi. Może dlatego, że tym razem była trzeźwa. – Mogę go wziąć na
ręce? – zapytała.
– Proszę – odrzekłam i
przekazałam jej mojego syna. Ostatecznie była jego babcią i temu nie mogłam
zaprzeczać, poza tym byłam pewna, że nie zrobi mu żadnej krzywdy.
– Jak ci się to stało?
– Co, dzieci? Pytasz o to jak mi
się przytrafiły? Pewnie jak tobie, uprawiałam seks bez zabezpieczenia – zakpiłam.
– Pytam o twoją twarz, o ślady
pobicia.
– Ślisko było, przymrozki
chwyciły, wywaliłam się.
– Na oko? – Wiedziałam, że
niedowierza, ja też bym w taką bajkę nie uwierzyła, ale ostatecznie to nie była
jej sprawa.
– Tak, właśnie tak.
– Sama w to nie wierzysz. Nigdy
go nie lubiłam.
– Zrobię sobie herbaty –
oznajmiłam i wyminęłam ją by dojść do kuchni.
– Uciekasz od rozmowy.
– Nie muszę ci się zwierzać z
mojego życia małżeńskiego. Nie ma takiego obowiązku – opowiedziałam i
powróciłam do standardowych czynności. Nalewania wody do czajnika i podpalaniu
gazu.
Powrót Aleksa był wybawieniem,
nie chciałam być z nią sama, denerwowała mnie jej obecność i cała ona, jak
zawsze. Dziwiłam się, że przygotowała nam kolacje, pościeliła na łóżku i
jeszcze bardziej to, że zaproponowała, że zajmie się chłopcami, a my byśmy
odpoczęli. Olek oczywiście nie miał żadnych oporów by skorzystać z jej
propozycji, to ja miałam opory by kłaść się z nim do jednego łóżka. W końcu
jednak nastała noc, a to było nieuniknione.
– Pamiętasz jak kiedyś w święta
zajmowaliśmy się twoimi braćmi? – zapytał obejmując mnie od tyłu, jego dotyk
był jak magnes. Czasami mnie odpychał, a czasami przyciągał.
– Pamiętam, do czego zmierzasz?
– Odwróciłam się w jego stronę, teraz leżeliśmy twarzami do siebie, niemal
dotykaliśmy się nosami.
– Pragnę cię.
– Olek, skończ.
– Zamknij oczy, daj sobie spróbować.
– Jesteśmy w domu mojej matki.
– Kiedyś ci to nie przeszkadzało
– wypomniał mi.
– Bo wtedy nie było jej za
ścianą.
– Byli za to twoi bracia.
Amanda, ja nie jestem jak Hubert, wiesz?
– Dobrze, wiesz co? Mam dość
kłamstw, dość gierek. – Usiadłam na łóżku i patrzyłam na niego, czekałam aż coś
powie, ale milczał.
– To ty kazałeś Hubertowi mnie
zgwałcić, ale nie zrobił tego. Ten uraz, to nie uraz do seksu, to uraz do
ciebie, bo wymagasz szczerości, a sam nie jesteś ze mną szczery, Olek. –
Poczułam łzy na moich policzkach, wstałam i stanęłam przy oknie. Patrzyłam w
dal, wszystko byleby na niego.
– Ale, jak… od kiedy…
– Wiem, od początku, od momentu
jak zacząłeś go szantażować. Nie sypiałam z nim, udawałam. Znaczy najpierw było
was dwóch, potem wybrałam ciebie, ale on powiedział o groźbie. Czekałam więc by
sprawdzić jak daleko się posuniesz.
– Wyszłaś za mnie, wiedząc, że…
– W życiu są niezmierzone dwie
rzeczy. Wszechświat i ludzka głupota, a głupota napędzana miłością jest
nielogiczna, nierozsądna, niepotrzebna, ale nie da się przestać kochać, mimo
wszystko. Z tego powodu ty mnie nie zostawiłeś gdy cię zdradziłam. Z tego
powodu też ja nie mogłam odejść. Choć jesteś draniem, nie potrafiłam.
– Czyli… czekaj, skoro Hubert…
Chłopcy?
– Tak, Kamil i Patryk to twoi
synowie. – Tego akurat pewna nie byłam, ale co mi szkodziło zaryzykować. Olek i
tak nie zrobiłby testów DNA, on był im przeciwny, teraz tym bardziej nie miałby
powodów.
– I tyle czasu to ukrywałaś!? –
zagrzmiał.
– Odezwało się uosobienie
szczerości.
– To nie…
– To właśnie kurwa to samo!
Nadeszło pukanie, następnie moja
matka wmaszerowała do pokoju. Patrzyłam na nią jakby się z choinki urwała.
Stała z tacą, a na nim miała ciasto i herbatę.
– Pomyślałam, że skoro nie
śpicie, bo was słychać, to może…
– Nie udawaj, nie o jedzenie ci
chodzi. Chciałaś zobaczyć o co się kłócimy. – Podeszłam do niej, przejęłam tę
tace, położyłam ją na komodzie. – Wyjdź, zostaw nas samych.
– Jak…
– Dziękuje za ciasto i herbatę –
powiedział Olek do mojej matki i rzucił w jej stronę tak przesłodzonym
uśmiechem, że aż mi się rzygać chciało na ten widok.
Nie przypuszczala bym że powie mu prawdę myślałam że on to zrobi
OdpowiedzUsuńKlara.
Nie sądzę,że Amanda się kiedyś przyzna matce skąd naprawdę te siniaki chociaż nie trudno się domyślić.Nie oceniam Klary za dobrze,bo zamaist zająć się dziećmi i postarać dla nich wolała chlać.Co do Amandy i Aleksa to cieszę się,że wreszcie sobie wyjaśnili okoliczności tego gwałtu może teraz się zacznie układać między nimi.
OdpowiedzUsuńdokładnie może teraz zacznie im się układac
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobrze że prawda wyszła na jaw czekałam na to od początku. Fajnie że to wyszło od Amandy. Szkoda że sytuacja nie jest opisana z perspektywy Aleksa ciekawa jestem co sobie wtedy myślał, ale rozumiem że to ze względu na wcześniejszą rozmowę Amandy z Klarą.
OdpowiedzUsuńAmanda się nie przyzna Klarze skąd ma siniaki, nie ma do niej zaufania, po za tym nie chce by Klara mogła jej wytknąć, że ona też popełniła błąd w wyborze partnera.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Amanda teraz powie Olkowi, że zna prawdę o gwałcie. Ale bomba wybuchła, nie mogła już dłużej wytrzymać, chciała go zranić ''Ten uraz, to nie uraz do seksu, to uraz do ciebie, bo wymagasz szczerości, a sam nie jesteś ze mną szczery.
Amanda zaskoczyła mnie szczerościom.Nie spodziewałam się,że jest w stanie powiedzieć Aleksowi o tej intrydze.Może teraz oboje przestaną grać.
OdpowiedzUsuń