środa, 25 grudnia 2013

Część 172 - Rozsądna miłość




Amanda (Magdalena)

Wciąż lawirowałam między snem, a pobudką. Zamykałam oczy by choć jeszcze na pięć minut żyć bez zmartwień i problemów. Ktoś jednak skutecznie zburzył mój spokój rozsuwając drzwi. Poruszyłam się niespokojnie, po czym otworzyłam oczy. W progu stał Aleks z drewnianą tacą i smutnym uśmiechem.
– Dzień dobry księżniczko. – T było wypowiedziane przyjemnie. Tak zwyczajnie, a jednak pięknie.
Spostrzegłam że jeszcze się nie ubrał. Miał na sobie białą koszulkę, która już zszarzała od setnego prania i popielate spodnie dresowe, w których nawykł sypiać.
Usiadłam na łóżku, przecierając zmęczone oczy, które po wczoraj były jeszcze opuchnięte od łez. Płakałam przecież do późnej nocy. Olek położył tace na pustym miejscu obok mnie, a potem przysiadł na brzegu.
– Chciałem przeprosić, nie lubię się z tobą sprzeczać.
– To jedno co mamy z sobą wspólnego – odburknęłam.
– To i tosty z majonezem. – Aleksa twarz rozpromienił delikatny uśmiech. Przypomniało mi się jak za takim nim tęskniłam i postanowiłam nie psuć piękna tej chwili.
Spojrzałam na tace. Z dwóch kubków unosiła się para, a wraz z nią aromat mojej ulubionej herbaty, która rzekomo ma działanie uspokajające. Obok na sporym talerzu były ułożone tosty przekrojone po skosie i posmarowane na zewnątrz majonezem. Nie były smarowane tak zwyczajnie, a wzorzyście, tak ładnie. Musiałam przyznać, że wyglądały apetycznie.
– Postarałeś się – pochwaliłam i chwyciłam za jeden z tostów. Były w środku z pieczarkami, serem i kurczakiem.
– Mam dla kogo się starać. Amanda, ja wiem, że ostano między nami nie było najlepiej, ale już dość tych gorszych chwil. Co ty na to
– Jeśli codziennie powitasz mnie takim śniadaniem, to czemu nie.
–Codziennie aż do porodu, albo niech stracę. Codziennie aż do jedenastego listopada.
– Zamierzasz przestać być podległy w dniu niepodległości? – zapytałam i skierowałam kanapkę w jego stronę.
Ugryzł mały kęs, przemielił i pocałował mnie w czoło, a potem dopiero połknął to co miał w buzi. Zawsze mnie to w nim denerwowało, ale cóż z takimi drobnymi mankamentami przyjdzie mi się pogodzić.
Olek wziął tosta z talerza, a ja w tym czasie skrzywiłam się z bólu.
– Stało się coś? – zapytał zmartwiony i już stał nade mną.
– Nie, możesz usiąść. To tylko kopnięcie.
– Może któryś, albo któraś zostanie piłkarzem. – Uśmiechnął się i usiadł.
– Wolałabym nie, to bardzo… ała – Poczułam kolejne kopnięcie.
– Jemu się chyba nie podoba to co mówisz. Lepiej przestań ją, czy tam jego denerwować.
– Ich – poprawiłam go.
– Bliźniacy są często różni. Jeśli jeden chce być piłkarzem, o drugi zapewne będzie mózgowcem.
– Wezmę mózgowca na siebie ty wychowuj piłkarza. – Nie wiadomo czemu Aleks się zaśmiał na dźwięk tych słów.
Pomyślałam, że dawno nie widziałam u niego takiego szczerego uśmiechu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo tego mi brakowało. Zrobiłam łyk herbaty i podniosłam się z łóżka.
– Już wstajesz? – zapytał zmartwiony.
– Tylko na chwilę. Zaraz wrócę.
Skierowałam się do toalety, a wychodząc z niej w międzyczasie zerknęłam w lustro na jeden z moich pośladków. Siniak był całkiem sporawy i taki lekko bordowo-fioletowy. Musiałam przyznać, że Aleks miał siłę, w końcu to były tylko dwa klepnięcia.
Powróciłam do łóżka, znów okryłam się kołdrą, to był taki mój azyl, tu czułam się bezpiecznie. Pomimo tego wszystkiego złego co mnie tutaj spotkało. Zerknęłam na Olka i musiałam przyznać sama przed sobą, że nie ważne co złego by mi nie uczynił, ja zawsze w myślach będę starała się go usprawiedliwić.
– Jemy? – zapytałam,, gdy dostrzegłam wlepione we mnie te jego szmaragdy.
– Tak, ale obiecaj, że przestaniesz się wtrącać.
– Nie mam wyboru – wyznałam.
– Obiecujesz? – Aleks nalegał na jednoznaczną odpowiedź.
– Obiecuje – rzekłam bez przekonania.
– Zjemy razem kolacje? – zapytał.
– Uhu – odburknęłam z uśmiechem na twarzy. – Tak – dodałam pewnie i znów poczułam jego wargi na moim czole.
– Kocham cię – wyszeptał.
W takich chwilach nigdy nie  wiedziałam jak się zachować. Te banalne dwa słowa nie od dziś wprawiały mnie w zakłopotanie.
– To co będzie na tę kolacje? – zapytałam dla zmiany tematu.
– Pizza w naszej ulubionej pizzerii.
–Numer osiem?
– Ehe, teraz to już chyba hawajska – odrzekł z uśmiechem małego chłopca.
– Ciekawe kiedy dojdziemy do tej z mandarynkami, albo z lodami.
– Musimy tam częściej bywać, to wtedy nie zajmie nam to za wiele czasu.
– Chciałabym aby już minęły te miesiące i by już wyszli – zawodziłam, a potem szybko spałaszowałam kolejnego tosta.
– W roli ścisłości to oni nie wyjdą tylko zostaną wyjęci. Cesarkę masz zamówioną na dwudziestego pierwszego października, ale dla bezpieczeństwa już wcześniej położysz się w szpitalu.
– Ile wcześniej? – postanowiłam zapytać, bo wcześniej o tym nic nie słyszałam.
– Jakieś dwa, może trzy tygodnie.
– To prawie miesiąc, oszalałeś!? – wykrzyknęłam.
– To dla twojego, dla waszego dobra.
– Niech będzie, byleby już byli poza mną – stwierdziłam z oburzeniem.
– A co nie możesz się doczekać aż ich zobaczysz? – Olek odgarnął mi włosy z czoła i schował za uchem.
– Nie, chociaż to chyba też, ale nie mogę się doczekać aż wreszcie będę mogła zacząć się odchudzać.
Nie wiadomo czemu ale Aleks się zaśmiał z niedowierzaniem, a potem chwycił swój czarny kubek z herbatą.
– Będziesz wspaniałą matką.
– Zapytasz o to ich za kilkanaście lat, zapewniam, że zaprzeczą.
– Zapytam ich za dwadzieścia parę, wtedy podzielą moje zdanie. Musimy wybrać się na zakupy, mamy mało ubranek, a ich będzie dwoje.
– Pochodzę w wolnych chwilach po jakieś odzieży używanej i outletach, tam można spotkać markowe rzeczy za grosze, a nie opłaca się wydawać masy pieniędzy, bo te dzieciaki będą to miały kilka razy na sobie i już będzie za małe.
– Ale dziś wejdziemy do smyka, po jakieś dwa komplety w których wrócą ze szpitala, śpiworki by się przydały, bo przyjdą na zimę, może jakieś kombinezony…
– Nie ma mowy, nigdy mi się to nie podobało. Skoro my zimą możemy chodzić w spodniach, to dziecko też. Nie będziemy kupowali żadnych kombinezonów.
– Wanienka, albo raczej dwie, wolę by każdy miał swoją.
– Z tym się zgodzę, to może się przydać. Nie mamy jeszcze przewijaków na łóżeczka i pościeli, ale to przyjdzie bo zamówiłam. Tych akcesoriów nam brakuje: butelek, opakowania na butelki, opakowania na chusteczki, nożyczek do paznokci, gruszek, oliwki, szczotki do włosów, smoczków.
– Czyli drobiazgi – skwitował Aleks.
– Czyli kolejna stówa, albo nawet i z dwie. Dzieci to studnia bez dna już od poczęcia. Zaczyna się od wizyt u ginekologa, płatnego 3D, później niezbędne rzeczy i tysiące zbędnych.
– Co kupiliśmy zbędnego?
– My właśnie nic, ale wyobraź sobie, że Kacper od Domi i Tylera ma trzy czy cztery leżaczki.
– Kochają go.
– To, że ja nie zamierzam marnować pieniędzy na coś co posłuży góra rok znaczy, że nie kocham moich dzieci?

– Nie, znaczy tylko, że kochasz rozsądniej – odpowiedział.

PS. Trochę za późno wstałem więc na Dorkwood będziecie musieli poczekać tak do 12.00. Bardzo za to przepraszam, nie spodziewałem się, że budzik mnie nie dobudzi ;)

9 komentarzy:

  1. Amanda będzie dobrą matką, tak mi się zdaje. Ona ogólnie do czego się nie zabierze robi to dobrze.
    Oby jak najdłużej między nimi trwała ta zgoda, może aż do porodu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie Amanda będzie dobrą matką, taką rozsądną, która będzie równoważyła szalonego, cudownego ojca, jakim mam nadzieję będzie Aleks. E

    OdpowiedzUsuń
  3. Amanda według mnie także będzie dobrą matką.Aleks po prostu nie lubi się z nią kłócić pozatym ona już próbowała wyciągnąć rękę na zgodę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadziej ze zgoda będzie u nich trwała długo ... I też mi się wydaje ze Amanda będzie dobrą matką . Nadia

    OdpowiedzUsuń
  5. Cos mi się zdaję,że u nich to ta zgoda tylko na chwilę:) Olek już może miał dość ciągłych kłótni i pretensji i dlatego postanowił się pogodzić

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie dobrą matką, dla braci jest kochana a dla dzieci tym bardziej. Będą oboje wspaniałymi rodzicami

    OdpowiedzUsuń
  7. Amanda będzie rozsądną matką.

    OdpowiedzUsuń
  8. Amanda będzie dobrą mamą.Nie wydaje mi się aby na długo zapanowała u nich zgoda.Oboje mają trudne charakterki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Budzik to zło! Wyrzuć go!

    A co do rozdziału, to nie chciałabym być matką dzieci Amandy i Aleksa(pomijając to, że nie lubię dzieci)

    OdpowiedzUsuń