Amanda (Magdalena)
Od ponad tygodnia krążyła mi po
głowie pewna myśl. Dom nadal był na Olka, jeszcze nie byliśmy małżeństwem, poza
tym mieliśmy podpisać intercyzę. W razie rozwodu zostałabym z alimentami na
dzieci w wysokości po tysiąc złotych na każde i bez alimentów na siebie. Taka
perspektywa wydawała mi się straszna, ale mniejsza o ten rozwód, bo ja nigdy
nie mam zamiaru się z nim rozwieść, ale lubię pewność i stabilizację. Co gdy
się znowu pokłócimy, co gdy znów powie mi, że mam wypierdalać, albo jak kiedyś
wypomni, że dzieci nie są jego i mam siebie i ich spakować i się wynieść.
Postanowiłam pomyśleć o swojej przyszłości i przyszłości tych maluchów, o
naszym wspólnych dobru.
– Oluś, wiesz co musimy
porozmawiać – zaczęłam i usiadłam obok niego na łóżku. Siedział już tak druga
godzinę i przeglądał plany placu zabaw jaki miał stanąć w lesie, na polance,
tuż przy naszym domu.
– O co chodzi? – zapytał
podnosząc na mnie wzrok.
– Wybrałeś już coś? – zapytałam
i wskazałam na wydruki.
– Tak. Zamek drewniany z
dziedzińcem i zjeżdżalnią. Może da się do tego zamontować drzwi, taką kładkę,
jakby mostek i wykopać naokoło oczko wodne. To dla dziewczynek, a dla chłopaków
to statek piracki, taki sporych rozmiarów. No i standardowo piaskownica i
huśtawki dla wszystkich. Co ty na to? – zapytał.
– Cudowny pomysł. Moi bracia się
ucieszą, wnuczka pana Henia też, no i dzieciaki z sąsiedztwa.
– Nie o tym chciałaś rozmawiać –
rzekł, a ja poczułam się jakby mnie prześwietlił, wyczuł, lub coś w tym
rodzaju.
– Przepisz dom na mnie –
postanowiłam od razu powiedzieć o co mi chodzi.
– Co takiego? – Aleks wyraźnie
niedowierzał swojemu słuchowi.
– Przepisz dom na mnie –
powtórzyłam pytanie.
– Oszalałaś?
– Nie, co w tym złego. Jesteśmy
razem, nie zamierzamy się rozstać, co za różnica na kogo jest dom.
– Żadna więc niech pozostanie na
mnie – stwierdził.
– Oszalałaś.
– Nie, mówię całkiem serio.
– Nie zrobię tego – stwierdził z
przekonaniem.
– Dlaczego? – dopytywałam.
– Bo nie i już.
– Zamierzasz mnie kiedyś stąd
wywalić skoro tak mówisz.
– Nie zamierzam, ale obawiam
się, że ty to zrobisz jak tylko przejmiesz akt własności – stwierdził, a ja
poczułam si jakby mnie obraził. Potrzebowałam pewności, chciałam jej, a nie się
go pozbywać lub wyrzucać. – Po ślubie dom będzie wspólny – dodał.
– Po rozwodzie znów twój.
– Mówisz o rozwodzie pół roku przed ślubem – stwierdził lekko podirytowany.
– Wymieniam fakty i przybliżam
je mojemu przyszłemu mężowi, który nie chce mi sprawić tej jednej przyjemności,
zapewnić poczucia bezpieczeństwa i głupio uparcie trzyma się tego domu. Przykuj
się do jego ścian najlepiej! – warknęłam.
– Tu nie chodzi o dom. Ja jestem
głową rodziny więc powinien być na mnie.
– Sugerujesz, że go przepije,
czy przepuszcze? – dopytywałam.
– Sugeruje, że nie chcę stracić
dachu nad głową z powodu twoich stanów nerwowych.
– Ja też nie chcę stracić dachu
nad głową gdy cię poniosą nerwy. Ty zawsze możesz się nie wynieść gdy cię
wywalę, ja z tobą nie mam szans. Wystawisz mnie za drzwi z dzieciakami i po
ptakach – przedstawiłam jasno i dosadnie swoje położenie.
– Sugerujesz, że jestem w stanie
to zrobić? – zapytał.
– A nie?
– Takie zachowanie jest bardziej
do ciebie podobne niż do mnie.
– Ja cię w życiu nie wywaliłam,
a ty mnie tak!
– Nie krzycz! – Idiota, mnie
kazał nie krzyczeć a sam ryknął jak opętany. Nie wiem czemu, ale zawsze kiedy
tembr jego głosu stawał się ostry i szorstki, taki zdarty i odbijał się od
ścian echem to nie wiedziałam, nie wiedziałam czy w ogóle wolno mi mówić. To
było dziwne uczucie, takie jakby czas stanął w miejscu. Nie bałam się go. Tego
byłam pewna, ale jednak…
– Nie przepisze domu na ciebie.
Jesteś tu zameldowana i to powinno ci wystarczyć – powiedział.
– Nie wystarcza. W każdej chwili
możesz mnie wymeldować.
– Kiedy przepisze dom na ciebie,
wtedy wszystko będzie zależeć od twojego widzimisię.
– Po ślubie będzie wspólny
kochanie – zapewniłam go.
– Nie wiem czy wtedy dojdzie do
ślubu – powiedział szorstko i wtedy coś we mnie wstąpiło. Myślał, że jestem z
nim dla pieniędzy czy co? Sądził, że w chwili gdy dostanę dom to zerwę
zaręczyny, że wtedy się nie pobierzemy. Jak mógł głosić z takim przekonaniem
takie brednie. Chodziło mi o ojca dla moich dzieci, o męża, a nie o dach nad
głową.
Dłoń sama zacisnęła mi się w
pięść. Ręka jakby sama wykonała cios. Łokieć sam wykonał hak i wyprostował się
do maksimum uderzając w szczękę Olka. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk,
szczęk kości w moich palcach, i jakby wypuszczane powietrze z balonu, albo
materaca, a potem głuchy huk od ściany.
– Czyś ty oszalała!? – krzyknął
łapiąc się lewą rękę za głowę. Odskoczyłam od niego jak oparzona. Właściwie to
stałam naprzeciw. Od razu pojęłam, że złapał się za głowę bo znajdował się za
blisko ściany i o nią uderzył. Ujrzałam krew płynącą mu z wargi.
– Ja, ja… – widząc wściekłość w
jego oczach nie mogłam się wysłowić. To była wręcz zimna furia to coś w jego
oczach, a nie tylko złość czy wściekłość.
Było wszystko dobrze, aż tu nagle wypala z przepisaniem domu na nią, co jej zależy? Na końcu to już przegięła. E.
OdpowiedzUsuńJest inteligentna, taki dom jest wiele wart, a mężczyźni nie są stali w uczuciach. Jej matka została wywalona z domu przez swojego męża, Amanda nie chce skończyć jak ona. Amanda lubi pewność i konkrety, a takie coś zapewnia tylko odpowiednie zabezpieczenie finansowe i mieszkaniowe. Teraz rozumiesz co jej zależy?
UsuńRozumiem, rozumiem. Ale uważam że mogła znaleźć bardziej odpowiednią chwil, a tu jakby nigdy nic wypala z takim czymś. E.
UsuńOlek tutaj trzy razy mówi do Amandy, że oszalała i ma rację. Dobrze było między nimi, a tu nagle bum. Niedawno Olek wspominał, że rozumie dlaczego Amanda chce intercyzy. Wie o tym, że Klarę mąż wymienił na lepszy model i wyrzucił z domu.No ale Amanda przesadziła, uderzyła go porządnie i to z pięści.
OdpowiedzUsuńJesteś chyba jedyna, która widzi tą Amandy przesadę, choćby z tym, że uderzyła go z pięści, poza tym mogła chcieć pół domu, a nie od razu cały chciała zagarnąć, materialistka :)
UsuńJa tam jestem po stronie Amandy, rozumiem że szuka zabezpieczenie - szczególnie po ataku Aleksa gdy kazał jej "wypier*alac"...
OdpowiedzUsuńCo do tegto, że go uderzyła, to nie powinna... Ale czytałam już dalej, więc wiem, że Aleksander to sobie odbił więc mi go nie szkoda..
To że Amanda szuka zabezpieczenia jest zrozumiałe, ale on by jej nie kazał wypierdalać, gdyby nie powiedziała że się z nim męczy, więc jego reakcja chyba także jest zrozumiała, prawda?
UsuńJego reakcja była zrozumiała, to prawda, każdy może wybuchnąc. Zdarza się, szczególnie, że potem przeprosił. Po prostu nie dziwię się, że Amanda z calym bagażem doświadczeń (bo jak na 18-latkę sporo przeżyła) po prostu woli dmuchać na zimne...
UsuńNigdy nie mozna miec 100% pewnosci co do 2 osoby :)
Amanda boi się Aleks tylko kiedy go zdenerwuję.Co do domu to trochę ją rozumiem jednak Aleks też miał swoje racje.
OdpowiedzUsuńRozumiem i Amande i Aleksa, Amanda chce mieć poczucie bezpieczeństwa i Aleks też zwłaszcza ze nie jest pewny czy ona jest z nim tylko dla kasy czy z miłości. Po ślubie bd to ich wspólny dom, więc nie wiem o co jej chodzi.
OdpowiedzUsuńAmanda ma złe doświadczenia, jej ojciec pozbył się jej i jej matki i wyrzucił z domu. Boi się, że jej też to może się przydarzyć.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony rozumiem też racje Aleksa, wie , że Amanda bywa wybuchowa i mogłaby go kiedyś wyrzucić z domu.
Złe wspomnienia Amandy z dzieciństwa powodują,że chce się zabezpieczyć aby nikt jej i później dzieci nie wyrzucił.Rozumiem ją.Nie podobało mi się tylko jak uderzyła Aleksa pięścią w twarz.Tym razem jak dla mnie przegięła.
OdpowiedzUsuń