sobota, 21 grudnia 2013

Cześć 160 - Zimna furia




Amanda (Magdalena)

Od ponad tygodnia krążyła mi po głowie pewna myśl. Dom nadal był na Olka, jeszcze nie byliśmy małżeństwem, poza tym mieliśmy podpisać intercyzę. W razie rozwodu zostałabym z alimentami na dzieci w wysokości po tysiąc złotych na każde i bez alimentów na siebie. Taka perspektywa wydawała mi się straszna, ale mniejsza o ten rozwód, bo ja nigdy nie mam zamiaru się z nim rozwieść, ale lubię pewność i stabilizację. Co gdy się znowu pokłócimy, co gdy znów powie mi, że mam wypierdalać, albo jak kiedyś wypomni, że dzieci nie są jego i mam siebie i ich spakować i się wynieść. Postanowiłam pomyśleć o swojej przyszłości i przyszłości tych maluchów, o naszym wspólnych dobru.
– Oluś, wiesz co musimy porozmawiać – zaczęłam i usiadłam obok niego na łóżku. Siedział już tak druga godzinę i przeglądał plany placu zabaw jaki miał stanąć w lesie, na polance, tuż przy naszym domu.
– O co chodzi? – zapytał podnosząc na mnie wzrok.
– Wybrałeś już coś? – zapytałam i wskazałam na wydruki.
– Tak. Zamek drewniany z dziedzińcem i zjeżdżalnią. Może da się do tego zamontować drzwi, taką kładkę, jakby mostek i wykopać naokoło oczko wodne. To dla dziewczynek, a dla chłopaków to statek piracki, taki sporych rozmiarów. No i standardowo piaskownica i huśtawki dla wszystkich. Co ty na to? – zapytał.
– Cudowny pomysł. Moi bracia się ucieszą, wnuczka pana Henia też, no i dzieciaki z sąsiedztwa.
– Nie o tym chciałaś rozmawiać – rzekł, a ja poczułam się jakby mnie prześwietlił, wyczuł, lub coś w tym rodzaju.
– Przepisz dom na mnie – postanowiłam od razu powiedzieć o co mi chodzi.
– Co takiego? – Aleks wyraźnie niedowierzał swojemu słuchowi.
– Przepisz dom na mnie – powtórzyłam pytanie.
– Oszalałaś?
– Nie, co w tym złego. Jesteśmy razem, nie zamierzamy się rozstać, co za różnica na kogo jest dom.
– Żadna więc niech pozostanie na mnie – stwierdził.
– Oszalałaś.
– Nie, mówię całkiem serio.
– Nie zrobię tego – stwierdził z przekonaniem.
– Dlaczego? – dopytywałam.
– Bo nie i już.
– Zamierzasz mnie kiedyś stąd wywalić skoro tak mówisz.
– Nie zamierzam, ale obawiam się, że ty to zrobisz jak tylko przejmiesz akt własności – stwierdził, a ja poczułam si jakby mnie obraził. Potrzebowałam pewności, chciałam jej, a nie się go pozbywać lub wyrzucać. – Po ślubie dom będzie wspólny – dodał.
– Po rozwodzie znów twój.
– Mówisz o rozwodzie pół roku przed ślubem – stwierdził lekko podirytowany.
– Wymieniam fakty i przybliżam je mojemu przyszłemu mężowi, który nie chce mi sprawić tej jednej przyjemności, zapewnić poczucia bezpieczeństwa i głupio uparcie trzyma się tego domu. Przykuj się do jego ścian najlepiej! – warknęłam.
– Tu nie chodzi o dom. Ja jestem głową rodziny więc powinien być na mnie.
– Sugerujesz, że go przepije, czy przepuszcze? – dopytywałam.
– Sugeruje, że nie chcę stracić dachu nad głową z powodu twoich stanów nerwowych.
– Ja też nie chcę stracić dachu nad głową gdy cię poniosą nerwy. Ty zawsze możesz się nie wynieść gdy cię wywalę, ja z tobą nie mam szans. Wystawisz mnie za drzwi z dzieciakami i po ptakach – przedstawiłam jasno i dosadnie swoje położenie.
– Sugerujesz, że jestem w stanie to zrobić? – zapytał.
– A nie?
– Takie zachowanie jest bardziej do ciebie podobne niż do mnie.
– Ja cię w życiu nie wywaliłam, a ty mnie tak!
– Nie krzycz! – Idiota, mnie kazał nie krzyczeć a sam ryknął jak opętany. Nie wiem czemu, ale zawsze kiedy tembr jego głosu stawał się ostry i szorstki, taki zdarty i odbijał się od ścian echem to nie wiedziałam, nie wiedziałam czy w ogóle wolno mi mówić. To było dziwne uczucie, takie jakby czas stanął w miejscu. Nie bałam się go. Tego byłam pewna, ale jednak…
– Nie przepisze domu na ciebie. Jesteś tu zameldowana i to powinno ci wystarczyć – powiedział.
– Nie wystarcza. W każdej chwili możesz mnie wymeldować.
– Kiedy przepisze dom na ciebie, wtedy wszystko będzie zależeć od twojego widzimisię.
– Po ślubie będzie wspólny kochanie – zapewniłam go.
– Nie wiem czy wtedy dojdzie do ślubu – powiedział szorstko i wtedy coś we mnie wstąpiło. Myślał, że jestem z nim dla pieniędzy czy co? Sądził, że w chwili gdy dostanę dom to zerwę zaręczyny, że wtedy się nie pobierzemy. Jak mógł głosić z takim przekonaniem takie brednie. Chodziło mi o ojca dla moich dzieci, o męża, a nie o dach nad głową.
Dłoń sama zacisnęła mi się w pięść. Ręka jakby sama wykonała cios. Łokieć sam wykonał hak i wyprostował się do maksimum uderzając w szczękę Olka. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk, szczęk kości w moich palcach, i jakby wypuszczane powietrze z balonu, albo materaca, a potem głuchy huk od ściany.
– Czyś ty oszalała!? – krzyknął łapiąc się lewą rękę za głowę. Odskoczyłam od niego jak oparzona. Właściwie to stałam naprzeciw. Od razu pojęłam, że złapał się za głowę bo znajdował się za blisko ściany i o nią uderzył. Ujrzałam krew płynącą mu z wargi.
– Ja, ja… – widząc wściekłość w jego oczach nie mogłam się wysłowić. To była wręcz zimna furia to coś w jego oczach, a nie tylko złość czy wściekłość.

12 komentarzy:

  1. Było wszystko dobrze, aż tu nagle wypala z przepisaniem domu na nią, co jej zależy? Na końcu to już przegięła. E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest inteligentna, taki dom jest wiele wart, a mężczyźni nie są stali w uczuciach. Jej matka została wywalona z domu przez swojego męża, Amanda nie chce skończyć jak ona. Amanda lubi pewność i konkrety, a takie coś zapewnia tylko odpowiednie zabezpieczenie finansowe i mieszkaniowe. Teraz rozumiesz co jej zależy?

      Usuń
    2. Rozumiem, rozumiem. Ale uważam że mogła znaleźć bardziej odpowiednią chwil, a tu jakby nigdy nic wypala z takim czymś. E.

      Usuń
  2. Olek tutaj trzy razy mówi do Amandy, że oszalała i ma rację. Dobrze było między nimi, a tu nagle bum. Niedawno Olek wspominał, że rozumie dlaczego Amanda chce intercyzy. Wie o tym, że Klarę mąż wymienił na lepszy model i wyrzucił z domu.No ale Amanda przesadziła, uderzyła go porządnie i to z pięści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś chyba jedyna, która widzi tą Amandy przesadę, choćby z tym, że uderzyła go z pięści, poza tym mogła chcieć pół domu, a nie od razu cały chciała zagarnąć, materialistka :)

      Usuń
  3. Ja tam jestem po stronie Amandy, rozumiem że szuka zabezpieczenie - szczególnie po ataku Aleksa gdy kazał jej "wypier*alac"...
    Co do tegto, że go uderzyła, to nie powinna... Ale czytałam już dalej, więc wiem, że Aleksander to sobie odbił więc mi go nie szkoda..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To że Amanda szuka zabezpieczenia jest zrozumiałe, ale on by jej nie kazał wypierdalać, gdyby nie powiedziała że się z nim męczy, więc jego reakcja chyba także jest zrozumiała, prawda?

      Usuń
    2. Jego reakcja była zrozumiała, to prawda, każdy może wybuchnąc. Zdarza się, szczególnie, że potem przeprosił. Po prostu nie dziwię się, że Amanda z calym bagażem doświadczeń (bo jak na 18-latkę sporo przeżyła) po prostu woli dmuchać na zimne...
      Nigdy nie mozna miec 100% pewnosci co do 2 osoby :)

      Usuń
  4. Amanda boi się Aleks tylko kiedy go zdenerwuję.Co do domu to trochę ją rozumiem jednak Aleks też miał swoje racje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem i Amande i Aleksa, Amanda chce mieć poczucie bezpieczeństwa i Aleks też zwłaszcza ze nie jest pewny czy ona jest z nim tylko dla kasy czy z miłości. Po ślubie bd to ich wspólny dom, więc nie wiem o co jej chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Amanda ma złe doświadczenia, jej ojciec pozbył się jej i jej matki i wyrzucił z domu. Boi się, że jej też to może się przydarzyć.
    Z drugiej strony rozumiem też racje Aleksa, wie , że Amanda bywa wybuchowa i mogłaby go kiedyś wyrzucić z domu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Złe wspomnienia Amandy z dzieciństwa powodują,że chce się zabezpieczyć aby nikt jej i później dzieci nie wyrzucił.Rozumiem ją.Nie podobało mi się tylko jak uderzyła Aleksa pięścią w twarz.Tym razem jak dla mnie przegięła.

    OdpowiedzUsuń