Hubert (Iwan)
Postanowiłem odwiedzić Angelikę
i jej babcie w ten wyjątkowy dzień. Wsiadając do samochodu przypomniały mi się
wydarzenia sprzed roku. Rok temu spędziłem najlepsze święta mojego życia. Były
najlepsze choć nie było tam mojej żony i dzieci. Była jednak Angela i
przyjaciele, góry, choinka z krzywym czubkiem, ale po kolei:
Tamtego dnia pokłóciłem się z
żoną. Wyszedłem z domku, postanowiłem odwiedzić Angelikę bez zapowiedzi. Od
kiedy jej babcia była w szpitalu odwiedzałem ją w ten sposób tylko raz, a
przecież obiecałem tej starszej, sympatycznej, miłej pani, że będą ją doglądał,
pilnował i inne takie.
– Uważaj, by cię nie podrapała,
to straszny złośnik. – Tak mi wtedy powiedziała ta jej babcia.
Byłem w sklepie, robiłem zakupy,
bo po drodze wpadło mi do głowy, że Angela może nie mieć kasy, a to przecież
jej potrzebne… Miałem nadzieje, że nie uniesie się dumą, w razie czego powiem,
że jej babcia mnie prosiła i dała pieniądze.
Usłyszałem sygnał telefonu komórkowego, przez chwilę go olałem, ale po
chwili nastąpił drugi, krótszy. Sprawdziłem. Nieodebrane połączenie było od
Magdy. Sms, także od niej.
Spędzę święta z rodzicami.
Powiedziałam już im, że ty masz jakiś wyjazd. Ojciec zna prawdę. Powodzenia,
nie przyjeżdżaj po nas. Wyjechaliśmy już z miasta. Chyba za tydzień polecimy do
Austrii, mama ma tam siostrę.
Ta wiadomość zamiast mnie
zasmucić to tylko mnie uradowała. Natychmiast kupiłem kopertę i zaproszenie,
włożyłem je do czekolady, którą potem na powrót zakleiłem, by Angela nie mogła
się niczego domyślić i ruszyłem w stronę jej domu.
– Hej – powiedziała już od
progu, taka zdziwiona, że jestem.
– Spokojnie, nie będę cię ganił
za bałagan – odrzekłem ładując się do środka, bez jej zaproszenia. Trochę ją
tak staranowałem i zmusiłem do kilku kroków w tył.
– Po co to?
– Twoja babcia, kazała…
– Nie kłam, zawsze widzę gdy
kłamiesz, poza tym ona zostawiła mi pieniądze zanim… – W sumie dobrze, że
uprzedziła moje słowa, teraz mogłem się wyłgać czymś innym.
– Kazała o ciebie dbać, jakbyś
była moją córką, więc kupiłem wszystko to co kupiłbym mojej córce. Wszystko co
lubi.
– Ty nie masz córki –
powiedziała, kiedy ja położyłem dwie Lidlowskie reklamówki na blacie.
– Ale marzyłem zawsze o córce,
tak więc… Zakupiłem tobie wszystko co uwielbiasz. Pięć różnych rodzajów
krakersów. Frytki, burgery, bułki hamburgerowe. Sterta tego całego, niezdrowego
żarcia.
– Ty też je uwielbiasz – odcięła
się.
– Będę więc wpadał na obiady, o
ile mnie zaprosisz. Proszę to dla ciebie – powiedziałem i między zapełnianiem lodówki
podałem jej dużą milkę.
– Ale super – odrzekła, ale nie
zadziałała tak jakbym sobie tego życzył. Zamiast otworzyć smakołyk, to ona
odstawiła go na bok, na stół.
– Otwórz – zażądałem.
– Nie, bo to mój prezent.
– Poczęstuj mnie, tak wypada –
stwierdziłem.
– Nie bo ty jesteś zbyt
zachłanny. Upierniczysz pół – powiedziała niby oburzonym tonem i zaczęła pomagać
mi w rozpakowywaniu toreb. Z początku tak sądziłem, ale gdy tylko odnalazła
krakersy to zaprzestała pomocy. Usiadła na krześle i zaczęła jeść.
– Dasz mi z ręki.
– Nie, bo mnie obślinisz.
– No Angela – zacząłem takim
obrażonym tonem, choć nie o czekoladę tu chodziło, a o zaproszenie. Chociaż
musiałem sam przed sobą przyznać, że i na kawałeczek słodycza miałem ochotkę.
Podszedłem do czekolady, chwyciłem za nią i wcisnąłem Angelice w dłonie.
Wyczekiwałem.
Uśmiechnąłem się na to
wspomnienie. Lubiłem tą małą, musiałem to sam przed sobą przyznać. Nawet coś
więcej niż lubiłem, ale… ja byłem od niej jakieś piętnaście lat starszy. Na
Boga, gdybym się postarał to… kurwa mógłbym być jej ojcem.
Moim zdaniem jego miejsce jest tam gdzie Angela a jego dom tam gdzie zostawił serce.
OdpowiedzUsuńZ tym obślinieniem to padłam ze śmiechu:)). Tak, Święta sprzyjają wspomnieniom. Mam nadzieję, że mu się ułoży!
OdpowiedzUsuńWspomnienia wracają :) E.
OdpowiedzUsuń