Majka (Magdalena)
Patryk wciągał na stopy bordowe
trampki Pull and Bear. Patrzyłam na niego w wielkiej zadumie, ale on zdawał się
tego nie zauważyć. Zasznurował prawego buta do połowy, do tej więk… połowy są
równe, a więc dwie trzecie buta zasznurował, a górę pozostawił luźną.
– Coś się stało? – zapytał
prostując się.
– Nie, nic.
Patryk ściągnął z wieszaka
bordową wiatrówkę, coś ala przeciwdeszczówkę.
– Przecież widzę, że coś się
stało – oznajmił podając mi płaszcz.
– Po prostu zastanawiam się czy
twoje obuwie to tylko sportowe, ewentualnie zimowe ciężkie buciory.
– Aha, a nie podobają ci się?
– Dziś wybitnie dobrze pasują do
całości, ale chciałabym cię kiedyś zobaczyć w czymś elegantszym. Wiesz, tak na
przykład na naszym ślubie, kochanie.
– Ah tak, ślub, zapamiętam
sobie. Już koduje. – Patryk przyłożył palce wskazujące do swoich skroni. –
Zaopatrzyć się w elegantsze buty, na okazje zaślubin. Skończone. Pik. Zakodowałem
– pochwalił mi się.
Tym razem patrzyłam na niego jak
na nienormalnego.
– A w jakich butach mi się
oświadczałeś?
– A to ma jakieś znacznie? Może
wpływ na to czy za mnie wyjdziesz?
– Wyjdę za ciebie bez względu na
to jakie to były buty, chcę po prostu wiedzieć – drążyłam.
– Wydaje mi się, że byłem boso.
– Boso?
– Nie pamiętasz? – zapytał.
– Nie za bardzo. Nie mów mi, nie
przypominaj, ja sobie przypomnę po drodze.
– Tylko myśląc patrz na drogę.
Wytknęłam mu język, wypchnęłam
pierwszego przez próg drzwi i zamknęłam je za nami.
Narracja (Samuel)
Retrospekcje
14 luty 2012 roku:
Młody mężczyzna miał tego dnia pewne plany. Kiedy
przekroczyli próg eleganckiej restauracji, widział oczyma wyobraźni, jak jego
brunetka mówi symboliczne „tak”, jednak poczuł się onieśmielony ilością osób na
sali. Dla Patryka było to bardzo dziwne, bo nigdy wcześniej nie bał się
publicznych wystąpień, nawet w podstawówce już nie odczuwał tremy, tym razem
jednak było inaczej, bo grał o dużo ważniejszą stawkę. Postanowił więc zjeść
kolację z ukochaną w spokoju, a o oświadczynach pomyśleć podczas powrotnego
spaceru. I tu jednak plan nie wypalił, bo ulice jakoś dziwnie pełne były
spacerujących osób, było niezwykle dużo młodzieży i zakochanych. Stwierdził
więc, że najodpowiedniejszym momentem będzie poranne śniadanie, gdy będą sami w
zaciszu czterech ścian.
Przekroczyli próg domu, było już grubo po dwudziestej
drugiej. Majka szybko zorientowała się, że nikogo poza nimi tutaj nie ma i
przywarła całym drobnym ciałem do muskularnego mężczyzny. Dotarcie do pokoju
Patryka, który teraz był ich pokojem, zajęło im mniej niż kilka sekund. Po
drodze zrzucili swoje płaszcze, które teraz były przecież tak zbędne. Patryk
pierwszy raz w życiu poczuł się zdominowany przez kobietę i pierwszy raz nie
miał nic przeciwko temu. Majka siedziała na nim okrakiem i rozpinała guziki marynarki.
Dziewczyna już miała włożyć dłonie do kieszeni jego ubrania, jednak Patryk był
szybszy i zdjął je, odrzucając na bok. Majka postanowiła się jednak nie
poddawać i przejeżdżała dłonią po jego koszuli jednocześnie rozpinając ją – tam
jednak nic nie znalazła. Potem to samo uczyniła z jego spodniami, zdejmując je
jednocześnie.
– Czego tam szukasz? Czuję się, jakbym był przeszukiwany –
wypalił nagle. Nic dziwnego, że się tak poczuł, bo przecież jego zawód stawiał
go zazwyczaj po tej drugiej stronie. Mianowicie po stronie przeszukującego.
– No, dalej – zaczęła Majka.
– Co dalej?
– No gdzie to chowasz? – zapytała i zaczęła obmacywać
swojego mężczyznę już całkiem jawnie.
– Gdzie co chowam? – zapytał, udając, że nie wie o co
chodzi, ale domyślał się, co Majka ma na myśli.
– No pierścionek przecież – wypaliła z uśmiechem.
– Skąd o tym wiesz?
– No jak to skąd, twoja siostra myślała, że już po
wszystkim i zadzwoniła z gratulacjami.
– No kurde, czy ona zawsze musi mnie ubiegać?
– Bo się czaisz jakoś tak i to trwa za długo już. No
,dalej, dalej, czekam, no pytaj wreszcie – powiedziała i uśmiechnęła się do
Patryka.
– Nie wiem czy oświadczanie się w koszuli i bokserkach
jest dobrym pomysłem.
– Z pewnością jest oryginalnym – wtrąciła się.
– A ma być oryginalnie? – zapytał.
– Tak, ale klęknij tradycyjnie – odpowiedziała.
– W takim razie. Nie wiem czy oszalałem, czy coś z tych
rzeczy, ale pokochałem taką szaloną i zwariowaną zołzę jak ty – powiedział,
klękając przy łóżku.
– Bardzo zabawne, wiesz? – zadrwiła.
– Poczekaj na najlepsze. – Patryk zrobił wymowną pauzę. –
Jesteś najpiękniejszą, najdoskonalszą, najcudowniejszą zołzą, jaką znam i jaką
kiedykolwiek znałem, więc postanowiłem z tobą spędzić całe moje życie czy i ty
zechcesz je spędzić ze mną?
– Pokaż pierścionek – poleciła Majka.
– A tak, tak. Zapomniałem, przepraszam. Jednak jakie
znaczenie ma pierścionek? – zapytał.
– Jak to jakie, jeśli mi się nie spodoba, to znaczy, że
nie trafiłeś w mój gust, a jeśli nie trafiłeś w mój gust, to znaczy, że tak
naprawdę nic o mnie nie wiesz – odpowiedziała jednym tchem.
– Czyli to taka moja chwila prawdy? – zapytał i wyjął z
kieszeni marynarki, leżącej na łóżku, małe różowe pudełeczko, po czym otworzył
je.
– Cudny, no już, zakładaj – powiedziała Majka i wyciągnęła
dłoń przed siebie.
– Zaczekaj, zaczekaj. Chyba nie odpowiedziałaś –
powiedział Patryk, gdy już ujął jej dłoń jedną ręką, a drugą w dwóch palcach
trzymał pierścionek.
– No jasne, że tak – powiedziała z uśmiechem, a po
obejrzeniu swojej dłoni z biżuterią, rzuciła się narzeczonemu na szyję i
ucałowała. – Jutro pod drzwiami o 8.30 będzie czekał na ciebie mój prezent.
– Jaki prezent? – zapytał, kiedy kładł ją na łóżko.
– Taki, o jakim marzyłeś, w sumie to ja kiedyś też taki
chciałam, ale o czym mówię, to się jutro przekonasz. Tylko pamiętaj, by o 8.30
otworzyć drzwi, bo ja będę w pracy.
– No dobra, będę pamiętał. Możemy przejść do tego, na czym
skończyliśmy?
– Oczywiście, kochanie, ale ja na górze – powiedziała z
szerokim uśmiechem.
Koniec retrospekcji
– Koszula i bokserki – powiedziałam na głos, zatrzymując
się na czerwonym świetle.
– Co takiego? – Patryk oczywiście jak zwykle nie rozumiał mojego
skrótu myślowego.
– Byłeś w bokserkach i w koszuli.
– Ah, tak, walentynki, oświadczyny i Chaps.
– A właśnie, Chaps, nalałeś mu wody i dałeś jeść? –
zapytałam. Chapsio to był nasz piesek kochany, rasy Bokser, o czarnym
umaszczeniu, taki ślicznusi, milusi i taki nasz.
– Tak.
– To dobrze, musisz o nim
pamiętać, to twój pies, dałam ci go na prezent, musisz o niego dbać.
– Wiem Majka. Dbam o niego.
– Wygnałeś go w nocy z łóżka,
tak dbasz, o. – Zrobiłam krzywą minę.
– Bo to pies nie człowiek.
– Ale uczłowieczony.
– Przez ciebie.
– Bo go kocham…
Patryk wydał się załamany. Wyjął
małą piersiówkę spod marynarki i zrobił kilka łyków, po czym zakręcił i
schował.
– Dużo ostatnio pijesz. Znaczy
często popijasz.
– Jestem policjantem, to chyba
normalne w swoim zawodzie.
– Ja cię proszę o dwa tygodnie
abstynencji po tej parapetówce. Zgoda?
– Zgoda, jeśli to cię uspokoi,
to zgoda. Przypomniało mi się jak miałaś na sobie takie fajne coś.
Słuchałam go i nie wiedziałam o
czym on mówi.
– No takie coś na nogach, no
wtedy na tym cmentarzu, na tym parku.
– W parku, Patryk, w parku.
– No to właśnie w parku, no co
nas policja zatrzymała, zaczepiła tak właściwie tylko.
– Aha, już pamiętam…
Majka (Klara)
Retrospekcje
Listopad 2011 roku:
Wyszliśmy z klubu koło jedenastej rano, byliśmy
wykończeni. W uszach dudniło mi nie tylko od muzyki, ale i od ilości wypitego
przeze mnie alkoholu. Patryk też wydawał się być sponiewierany.
– Nigdy nie przypuszczałam, że będę się tak z tobą bawić –
stwierdziłam.
– To nagroda za to, że ostatnio wróciłem lekko
podchmielony, a ty udawałaś, że nie widzisz – odpowiedział i uniósł moją dłoń
do swoich ust, by musnąć ją wargami.
– Aleks mi wszystko wyjaśnił. Ciekawe, czy dziś już go
przywiozą. – Wiedziałam, że chłopaki opijali nowy zakup, na allegro znaleźli
super promocje.
– Jesteś materialistką.
– Nie, nie jestem. – Uśmiechałam się lekko, tak
zawstydzenie. – No może odrobinkę, ale Patryś odrobineczkę.
– Tak wiem, odrociupeńkę. – Boże skąd on wziął takie
słowo?
– Mam ochotę…
– Na sen? – zapytał wjeżdżając mi w zdanie.
– Nie, mam ochotę na…
– Śniadanie?
– To też – warknęłam już poirytowana. – Jednak większą mam
ochotę na…
– Ja wiem, ja wiem. – Patryś dalej się ze mną droczył gdy
tak szliśmy za rękę. Skręciliśmy w jakiś stary park, był tu też cmentarz jakiś
poległych żołnierzy Sowieckich.
– No dawaj mądralo, na co? Jak nie zgadniesz to się
obrażę, bo przerwałeś mi…
– Na mnie masz ochotę. – Wypowiedział te słowa z taką
pewnością siebie, że aż nie potrafiłam zaprzeczyć, choć bardzo chciałam.
Niestety kłamanie Patrykowi nigdy nie wychodziło tak jak powinno, więc po co
było kłamać.
– Eheś – odrzekłam pewnie, z uśmiechem. – I co z tym teraz
zrobimy?
– Zobaczysz – rzucił szybko, po czym zaczął rozpinać swoją
kurtkę. Była zima, a on nosił wiatrówkę, to było doprawdy niepojęte.
– Patryk, jest zimno – stwierdziłam, bo pomimo, że
staliśmy w takiej wnęce, pod taką marmurową bramą to nadal było zimno. Co
prawda śnieg na nas nie padał, ani nie wiało, ale jednak była zima do cholery!
– To cię rozgrzeje – nalegał i zaczął rozwiązywać
delikatnie mój szalik, a jego kurtka już leżała na ziemi.
– To miejsce publiczne – próbowałam jeszcze się bronić,
ale musiałam przyznać, że i mnie ta cała sytuacja się podobała. Patryk całował
mnie właśnie po szyi i rozpinał mój zimowy, ale taki letniejszy płaszczyk.
Lubiłam go bo był modny, a że dawał mniej ciepła to trudno. Nagle uświadomiłam
sobie, że dziwiłam się, że Patryk nosi wiatrówkę zamiast zimówki, może jemu też
tak było wygodniej, nie wyglądał jak bałwan. Jednak czy on na to zwracał uwagę?
Nie wydawało mi się.
– Nie mamy publiki, kochanie – wycharczał mi do ucha, a ja
starałam się przypomnieć co powiedziałam wcześniej, na co to była odpowiedź,
ale nie potrafiłam. Moje myśli już odpadły, zostały tylko emocje, wrażenia,
zmysły, które teraz się wyostrzały i płonęły. Szczególnie zmysł dotyku.
– A jak ktoś przyjdzie, przejdzie? – zapytałam, ale zaraz
potem w myślach się za to zganiłam, bo jeśli on by teraz przerwał, to chyba
sama bym się na niego rzuciła.
– Maja, ciii – uspokoił mnie, przyłożył palec do moich
ust, a potem rozebrał mój płaszcz, ale nie zdejmował go z moich ramion. Oparł
mnie o ścianę, a płaszcz znajdował się dokładnie między mną, a tym głodnym
marmurem, którego zimno biło nawet przez materiał. No cóż, zaraz będzie gorąco.
Uspokajałam sama siebie tymi myślami o cieple jego ciała na moim.
Patryk rozpiął koszule, wydawało się, że jemu jest
upalnie. Błądziłam dłońmi po jego nagim, męskim, twardym torsie. Tak jak się
spodziewałam był gorący, upalny, choć zdawał się wzdrygać z zimna, gdy powiew
chłodu do nas dopłynął. Rozpiął zamek mojej sukienki, była taka zapinana od
góry do dołu z przodu.
– Proszę jakie ułatwione rozpakowanie – zakpił Patryk,
który bawił się właśnie zameczkiem i delikatnie pociągał go w dół.
– Idiota – powiedziałam do niego i powróciłam do
całowania.
Tonęłam w tym pocałunku, czułam jak delikatnie przygryza
czubeczek mojego języka i nie chcę puścić. Zawsze tak czynił, złośliwiec jeden.
Uśmiechał się, byłam tego pewna. Nawet nie zauważyłam kiedy ten zameczek mojej
sukienki został rozpięty do końca.
– Dzięki Bogu, że masz to takie, a nie rajstopy.
– To są wełniane pończochy, kochanie – wyjaśniłam, choć
sama nie miałam pewności, czy to pończochy, ale choć raz chciałam wyjść na tą
mądrzejszą.
– Ładne, to takie – stwierdził, oddalając się na krok by
podziwiać. Musiałam przyznać mu racje, ładne były. Kiedyś spotkałam je
przypadkiem, na rynku, choć nienawidzę kupować tam ubrań, ale bardziej
nienawidziłam rajstop, nigdy ich nie nosiłam, nie lubiłam też marznąć i z tego
powodu owy zakup. Były to takie dwie nogawki, ciemnopopielate, z czarnymi
elementami.
– Co ładne takie, Patrysiu? – postanowiłam zapytać, bo mój
mężczyzna zdawał się coś podziwiać. Zastanawiałam się, która część garderoby przykuła
aż tak jego uwagę.
– Całość. Ekstra się komponuje. Czarny stanik, z popielatą
koronką, czarno-biała sukienka, popielate kozaki.
– Wiesz co, rzucę fochem – stwierdziłam, a on wydawał się
rozbawiony. Dobrze wiedział, że zdenerwuje mnie to iż bardziej zwraca uwagę na
mój strój niżeli na mnie.
– No już, już. Wracam do ciebie maleństwo, przecież –
oznajmił i za moment znów dopadł moje usta.
Starałam się dłońmi odnaleźć jego pasek od spodni, ale nie
potrafiłam. Po chwili przekonałam się, że nie ma on paska na sobie. Odnalazłam
zatem guzik i suwak. Oderwałam na moment moje usta od jego. Zaczęłam się przyniżać,
sunąć wargami od jego brody, po przez szyje i tors, aż do miejsca poniżej pępka.
– Zgoliłeś ścieżkę miłości – stwierdziłam spuszczając mu
spodnie do kolan.
– Coś ty, wyliniałem. – Jak on czasami coś powie, to
klękajcie narody po prostu.
I już zaczynało być przyjemnie, idealnie, dokładnie tak
jak być powinno. Jego dłoń masowała mnie po przez koronkowe figi, ja kolanem
delikatnie pocierałam o jego męskość. No i jak wiadomo, zresztą nie od dziś,
takie chwile zawsze ktoś lub coś musi zniszczyć.
– Witamy, witamy – zabrzmiał jakiś męski głos, ale byłam
zbyt w letargu by go usłyszeć.
– Witam – odpowiedział Patryk, ale nie odsunął się ode
mnie, a tylko wejrzał w stronę funkcjonariuszy.
– Policja – wyszeptałam.
– Tak wiem – zwrócił się Patryk do mnie, a potem do
mężczyzn. – Wklepcie na bęben Patryk Owczarek. Jestem funkcjonariuszem policji.
Mam nawet odznakę w kurtce, poszukaj sobie.
Patryk zdawał się olewać całą sprawę. Całował mnie dalej,
a oni stali jak oniemiali. Spodziewałam się, że pewnie obydwojgu stanęło na ten
widok. Wątpiłam, że podnieca ich tyłek mojego faceta, opięty bokserkami. Jednak
ja…
– Proszę pana – zaczął ten drugi.
– Co znowu? – Patryk wydawał się być zirytowany. Właśnie
trzymał moje dłonie w swoich i opierał je o chłodny marmur nad moją głową.
– Mówił prawdę – rzucił ten drugi, który trzymał białą
wiatrówkę mojego faceta w dłoni.
– A widzisz, ja nie kłamię. Spadajcie już, przeszkadzacie
– oznajmił Patryś, a oni tylko przeprosili i odeszli. – Cała komenda będzie o
tym huczeć przez cały tydzień – stwierdził Patryk i znów powrócił swoją prawą
dłonią do moich majtek.
– Nie wstydzisz się?
– Czego? – zapytał.
– Nie, niczego. Jesteś hardcorem. – Wypowiedziałam te
słowa i rzuciłam się na niego. Mój płaszcz zsunął się po moich ramionach i
upadł na ziemie. Tym razem to Patryk był przyciśnięty do ściany, a ja
dociskałam go do niej jeszcze bardziej. Czułam jak jego dłoń gładzi mnie po
pośladkach, i po udach, w chwili gdy oplatałam swoją prawą nogę o jego biodro.
– Teraz to ty jesteś hardcorem, ale dobrze – stwierdził
tak tajemniczo, a potem… to był ułamek sekundy. Okręciliśmy się i ja zawaliłam
o tą ścianę, ale dzięki wysokiemu podnieceniu nawet ni bolało, właściwie ledwie
to odczułam. Z zadowoleniem wywnioskowałam że tym razem ta ściana o którą si
opieram jest ciepła. Przynajmniej raz Patryk się na coś przydał, ogrzał ją dla
mnie.
Koniec retrospekcji
Majka (Magdalena)
– Jesteśmy na miejscu – zakomunikowałam Patrykowi.
Nagle poczułam, że ktoś otwiera drzwi po mojej stronie.
Spojrzałam na blondyna w turkusowej koszulce i popielatej marynarce z
turkusowymi wstawkami, oraz na jego białe spodnie.
– Cześć Kamil. – Rzuciłam się mu na szyje.
– Cześć Ruda.
– Już nie jestem ruda.
– No wiem, ale ja lubię tak mówić. Cześć Patryk. – Kamil
podał dłoń mojemu mężczyźnie.
– Nie jest ci zimno? – zapytał Patryk.
– No właśnie, kurwa, ten dzień to na tą parapetówkę nie za bardzo trafiony. Niby
Maj, a wieje jakby się ktoś powiesił. Amanda też jak wychodziła to płaszczyk
wiosenny wzięła z sobą.
– A Aleks jest?
– Tak, wita gości i serwuje drinki, chodźcie, napijemy
się. – zachęcał nas przyjaciel.
Kamil chwycił mnie pod bok, Patryk trzymał za rękę… miałam
ich dwóch przy sobie, a to musiało wyglądać doprawdy zabawnie. Jednak nie zamierzałam
wchodzić tak na imprezę. Kamil chyba to wyczuł, po przed samym domem wypuścił
mnie z objęć.
– Idę się napić z Tylerem – oznajmił i poszedł gdzieś,
chyba za dom.
Ja wolę raczej tak ubranych jak Aleks chociaż styl Patryka też jest fajny, taki kompletny garnitur to dla mnie trochę za sztywno.Co do Patrysia to nie wydaję mi się żeby on nadal miał kontrolę nad tym piciem.
OdpowiedzUsuńA ja wole takich jak Patryk,choć styl Aleksa nie jest najgorszy. Sam garnitur to za sztywno,ale wszystko zależy od okazji i miejsca:) Patryk chyba rzeczywiście nie panuje nad piciem,prawie w każdej części on pije
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę styl Patryka, chociaż styl Aleksa też jest niezły. Garnitury to nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńPatryk traci kontrolę nad piciem, ciekawa jestem jak Majka sobie z tym poradzi. Będzie musiała go uświadomić, że ma problem.
Ja też wole styl Patryka , ale zależy też w jakiej sytuacji . Nadia
OdpowiedzUsuńJa raczej wolę styl Aleksa chociaż styl Patryka też mi się podoba ale taki kompletny garnitur to jak na codzień dla mnie za sztywno.Wątpię żeby Patryk nadal miał kontrolę nad alkoholem.
OdpowiedzUsuńCudne oświadczyny haha
OdpowiedzUsuńŚwietna retrospekcja. Super się czyta wspomnienia Majki. Tylko ona oczywiście i tak musiała postawić na swoim :)
OdpowiedzUsuńObaj panowie mają swój styl, który do nich pasuje.
OdpowiedzUsuńPatryś to chyba przegina z piciem, coś za często mu się to zdarza. Majka bardzo się zmieniła, z imprezowej dziewczyny zamieniła się w układną panienkę.