Aleksander (Samuel)
Poszedłem wypić z Darkiem, który
rozpaczał, że zostanie wujkiem.
– Młodzi teraz starają się
znacznie szybciej – starałem się go pocieszyć. – Spójrz na Amandę, chociażby.
– Skończ, zamknij się na moment
i nie pij już może.
– Boże, od kiedy ty taki
sztywny. Nie jestem przecież pijany.
– O tu jesteś, kochanie. Chodźmy
już do domu – zaczęła marudzić Julia.
Nigdy jej nie lubiłem. Była żoną
mojego przyjaciela, więc ją tolerowałem, ale nie lubiłem jej.
– Chyba ty będziesz musiała
prowadzić, bo Darek wypił – oznajmiłem.
– My mieliśmy to już ustalone
wcześniej – odburknęła. – To idziemy już? Bolą mnie nogi, chciałabym się też
wyspać. Jutro muszę wcześnie wstać, a jak się nie wyśpię, to będę miała
podkrążone oczy.
Julia dalej paplała o swoich
oczach, cerze i wszystkim tym co mnie nie obchodziło. Darek także zdawał się
nie być tym zainteresowany, ani nawet w najmniejszym stopniu przejęty.
Zastanawiałem się jak on z nią wytrzymuje. Ja nie dawałem rady z nią wytrzymać
nawet jako obserwator tej całej sytuacji więc zmieniłem kolegę do picia na
Marcina, potem zatańczyłem z jakąś koleżanką Amandy, wychyliłem kieliszek z
drugą jej koleżanką i zjadłem jakąś przekąskę.
– Podgrzej mi to – polecił Kamil
i stanął przede mną z talerzykiem na którym były jakieś kanapki z serem.
– Jasne, nie ma problemu. Jakiś sos
chcesz do tego, może czosnkowy? – zapytałem pakując zawartość talerza do
piekarnika.
– Nie, chce tylko by ser się
roztopił.
Uśmiechnąłem się do kolegi.
– Kto ci świadkuje?
– Gdzie?
– Na ślubie.
– Aha, Fabian chyba, a Amandzie…
nie wiem. Nie myśleliśmy o tym.
– Tylko nie mów Patrykowi, bo
będzie zazdrościł.
– Czego?
– Braku tej całej gorączki
przedślubnej. U nich to wiesz, on się boi do domu wracać – odpowiedział Kamil,
a potem oboje się roześmialiśmy.
– Jak sobie dał wejść na głowę
to czyja to wina?
– Jego. Jednak ja mu współczuje,
ostatnio wybierali zaproszenia, potem serwetki, dziś zapowiedziała mu już, że
przydałoby się wybrać muzykę.
– Wiesz, ich ślub już w lipcu.
To nic dziwnego, że się przygotowują.
– A wy? Wszystko zostawiacie na
ostatnią chwilę?
– Nie mamy do tego głowy, Amanda
się uczy, pracuje też, zajmuje domem. Ja też klinika, prywatna profilaktyka,
szpital, dyżury, myślę czy nie zostać chirurgiem, ale to dużo nauki, a teraz
będę jej potrzebny w domu. My nie mamy czasu jechać po butelki dla dzieciaków,
łóżeczka składałem na raty, a kartonów z piwnicy jeszcze nie uprzątnąłem,
wszystkich rzeczy nie rozwiesiłem.
– Zabiegani jesteście.
– Jeszcze staram się poświęcić
mojej pasji.
– Pasja ważna rzecz.
Wyjąłem z piekarnika zapiekanki
dla Kamila.
– Proszę.
– Dziękuje.
– A ty jak sobie radzisz? Jako
samotny ojciec.
– Daje radę.
– To dobrze. Wiesz ty sobie
siedź, ja wyjdę tarasem, obejdę dom, zobaczę czy młodzież się nie upiła.
– Raczej każdy trzyma fason.
Wydaje mi się, że obędzie się bez skandalu.
– Też mam taką nadzieję, ale też
za Amandą się rozejrzę.
Wyszedłem tarasem i obchodziłem
właśnie dom gdy natknąłem się na Patryka.
– O witam pana policjanta.
– Witam ponownie pana lekarza.
Właśnie idę po Majkę, jest z Amandą. Poszły pospacerować przy rzece, wiesz
gdzie to? Bo coś długo nie wracają.
Uśmiechnąłem się do mojego
kumpla, zawiesiłem się jemu na ramieniu.
– Myślę, że weźmiemy z sobą
butelkę Jacka.
– Jacka?
– Danielsa – wyjaśniłem.
– Koniecznie. Jeśli daleko się
zapuściły, to droga powrotna może być…
– Co najmniej stresująca. One
dwie to mega wyzwanie nawet dla takich twardzieli jak my, nie sądzisz?
– Święta racja, przyjacielu –
przyznał mi racje Patryk.
Weszliśmy głównym wejściem,
wziąłem whisky z barku i dwa kubeczki plastikowe. Po wyjściu odkręciłem
butelkę, a zakrętkę odrzuciłem gdzieś na bok.
– Nie będzie nam już potrzebna.
– Obalimy pół litra?
– A co to na nas?
– Racja. To gdzie ta rzeka?
– Prosto. Trzymaj kubek.
Patryk przejął ode mnie tą
imitacje naczynia, a ja napełniłem je po same brzegi. To samo uczyniłem ze
swoim kubkiem. Szliśmy tak dłuższą chwilę, zrobiliśmy już dobry kilometr jak
nie więcej i dopiero wtedy usłyszeliśmy damskie głosy.
– Bo byłaś złośliwa!?
– Ja? W życiu, to ty byłaś rudą
wiedźmą – to akurat mówiła Amanda.
– A ty…
– A ty…
Dokładnie się nie wsłuchiwałem w
wywody. Byliśmy już naprawdę blisko, widzieliśmy w oddali nasze kobiety, gdy
nagle dostrzegłem, że jedna wpada do wody z mostku, na którym stały.
– O cholera! – krzyknąłem.
Patryk od razu zaczął zdejmować
z siebie koszulkę w biegu, następnie buty i skoczył do wody. Pobiegłem za nim.
Spojrzałem na Amandę, która klękała na mostku i czekała na to aż Patryk wyrzuci
Majkę na brzeg. Ten jednak postanowił podać ją mnie.
– Wciągniesz ją? – zapytał.
– Jasne.
Chwyciłem Maję za ramiona i
usadziłem na moście, cała się trzęsła. Potem Patryk wskoczył obok nas i
przytulił swoją dziewczynę.
– Już dobrze, obiecuje nauczyć
cię pływać – wyszeptał.
W tym momencie nastąpiło
oberwanie chmury. Zwyczajnie zaczęło lać z nieba wodą, bo deszczem ciężko było
to nazwać.
– Może chodźmy do składowni,
jest przy stadninie, to nie daleko – zaproponowałem.
– Dobrze, chodźmy.
Patryk podniósł z ziemi
marynarkę i otulił nią swoją narzeczoną, następnie założył na siebie prawie
suchą koszulkę.
– Damy wam potem jakieś ubrania
– zaproponowałem.
Chwilę później byliśmy w tym składziku.
Nie było tam za wiele rzeczy. Ze dwie szpicruty na ścianie, jakieś stare
siodła, trochę desek, na których można było usiąść, no i narzędzia pana Henia,
kosiarka. Podłączyłem farelkę do prądu i ustawiłem na ogrzewanie. Uznałem, że
trochę się wysuszymy i ruszymy do nas jak tylko deszcz przestanie padać. Amanda
usiadła na drewnianej ławeczce, a obok niej przysiadł Patryk wraz z Majką.
– A ja mówiłem żeby się nie
oddalać od domu. Co gdybyście były same? – zapytałem dziewczyn, ale spojrzałem
tylko na Amandę.
– Mnie nikt tego…
– Ciii, nie przerywaj mu – rzekł
Patryk i zdjął z siebie tą koszulkę. Zapewne uznał, że będzie mu cieplej bez
niej
– Dziękuje Patryś. A ty coś mi
odpowiesz? – zapytałem Amandę.
– Nie było aż tak daleko.
– Chyba nie słyszę.
– Nie było…
– Nie słyszę! – warknąłem.
– Przepraszam – odburknęła.
– Teraz usłyszałem.
– Dobra, Aleks już jej nie rób
wyrzutów. Gdzie masz tą whisky?
– Chcesz pić? – zapytała Majka.
– Tobie chcę dać się napić. Na
rozgrzanie.
– To akurat dobry pomysł.
Trzymaj. – Wyciągnąłem butelkę w jego kierunku.
– Majka ja chciałam przepro… –
zaczęła Amanda.
– Dobra, nie ma problemu. Żyje –
odpowiedziała Majka z bladym uśmiechem. – I pije – dodała przechylając butelkę.
Przysłuchiwałem się rozmowie pań
i nic nie rozumiałem. Patryk także wydawał się być zdezorientowany.
– Mogłam przewidzieć…
– Nie wiedziałaś, że się zachwieją,
ani że nie umiem pływać.
– Jak to mogłaś przewidzieć? To
co ty zrobiłaś? – zapytałem Amandę ostrym tonem.
– Lekko ją pchnęłam – przyznała
się w końcu.
– Lekko ją pchnęłaś… –
niedowierzałem.
– Aleks, nie ma problemu, było
minęło – powiedziała Majka.
– Ale nie ma było minęło. Ty
masz rozum w ogóle? Ile ty masz lat? Pięć? W tym wieku chyba już się wyrasta z
wrzucania do wody, tak? – zasypywałem Amandę pytaniami.
– Przecież nie chciałam…
– A co mnie to obchodzi, że nie
chciałaś? To się myśli przed, a nie po fakcie. W twoim wieku to chyba wypada by
mieć jakąś wyobraźnie, refleksje chociaż teraz jakąś, a nie… Nie no ja nie
wytrzymam. – Chwyciłem do paska, jakby odruchowo rozpiąłem klamrę i chciałem
wysunął go ze szlufek. Amanda momentalnie zamarła, milczała i zdawała się nie
ruszać.
– Aleks, nie. Co ty w ogóle
robisz? – zapytał Patryk.
– Jak to co? Jak ją ojciec nie
nauczył jak się zachowywać, to ja…
– To ty tego nie nadrobisz –
powiedział Patryk i wstał z miejsca. – A przynajmniej nie nadrabiaj tego przy
mnie.
Zapiąłem pasek, oddaliłem się od
nich nieco. Usiadłem na siedzeniu kosiarkotraktora, czy jakkolwiek to się
zwało.
– Olek… – zaczęła Amanda.
Rzuciłem jej spojrzenie kątem
oka.
– Zamknij się – wysyczałem.
– Aleks, nie, no. Masz chyba
swoje lata, co? Nie zachowuj się jak dzieciak. Co się stało to się nie
odstanie. Chciałeś zareagować, impulsywnie, rozumiemy i nikt nie ma ci tego za
złe. Myślę nawet, że sama Amanda nie ma ci tego za złe i rozumie. Teraz nie ma
już sensu byś ją w nieskończoność ganił i się na niej wyżywał.
– Na nikim się nie wyżywam i nie
wtrącaj się więcej do spraw między mną, a moją narzeczoną – rzekłem i
skierowałem swoje kroki do wyjścia ze składzika. – Zaraz wrócę – rzuciłem do
pozostałych zanim zamknąłem za sobą drzwi.
zwykły wypadek i dlatego Patryk bronił Amandy. Amanda na pewno jakoś go wytłumaczy
OdpowiedzUsuńAmanda doskonale poradzi sobie z gniewem Aleksa, przynajmniej tak mi się wydaje :)
OdpowiedzUsuńWydaję mi się,że Patryk po prostu nie chciał żeby to się odbywało przy nim.Majka no cóż jej narzyczony ma podobne metody.
OdpowiedzUsuńTo przecież był wypadek , Olek był jednak trochę pod wpływem więc zareagował jak zareagował ...
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że to był wypadek, a Olek wypił trochę i się ciska jak pomylony. W dodatku chyba zapomniało mu się, że jego narzeczona jest w ciąży.
OdpowiedzUsuńTo był wypadek, każdy się w ten sposób przekomarza ze znajomymi, Aleks zareagował pod wpływem impulsu, pewnie by się opamiętał zwłaszcza ze Amanda jest w ciąży, ale dobrze że Patryk stanął w jej obronie.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to Aleks przesadził i to bardzo przecież to dla Amandy musiało być poniżające że on tak zareagował przy znajomych. Pomimo że Patryk ma podobne metody do Aleksa to sam zareagował, nie dziwie mu się że nie chciał na to patrzeć
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to był wypadek. Dziewczyny wspominały, przekomarzały się, no i stało się, nie wydaje mi się, że Amanda zrobiła to specjalnie. Aleks trochę za nerwowo zareagował, pewnie wypity alkohol miał na to duży wpływ. Patryk broni Amandy, bo nie chce być świadkiem , jak Aleks ją karze, choć sam tak samo traktuje Maję, ale robi to na osobności i nikt o tym nie wie, pozostaje to pomiędzy nimi.
OdpowiedzUsuńMyślę,że to był wypadek Amanda nie wrzuciła jej przecież celowo.Aleks zareagował zbyt nerwowo.Marta
OdpowiedzUsuń