poniedziałek, 16 grudnia 2013

Część 138 - Majka nie umie pływać




Aleksander (Samuel)

Poszedłem wypić z Darkiem, który rozpaczał, że zostanie wujkiem.
– Młodzi teraz starają się znacznie szybciej – starałem się go pocieszyć. – Spójrz na Amandę, chociażby.
– Skończ, zamknij się na moment i nie pij już może.
– Boże, od kiedy ty taki sztywny. Nie jestem przecież pijany.
– O tu jesteś, kochanie. Chodźmy już do domu – zaczęła marudzić Julia.
Nigdy jej nie lubiłem. Była żoną mojego przyjaciela, więc ją tolerowałem, ale nie lubiłem jej.
– Chyba ty będziesz musiała prowadzić, bo Darek wypił – oznajmiłem.
– My mieliśmy to już ustalone wcześniej – odburknęła. – To idziemy już? Bolą mnie nogi, chciałabym się też wyspać. Jutro muszę wcześnie wstać, a jak się nie wyśpię, to będę miała podkrążone oczy.
Julia dalej paplała o swoich oczach, cerze i wszystkim tym co mnie nie obchodziło. Darek także zdawał się nie być tym zainteresowany, ani nawet w najmniejszym stopniu przejęty. Zastanawiałem się jak on z nią wytrzymuje. Ja nie dawałem rady z nią wytrzymać nawet jako obserwator tej całej sytuacji więc zmieniłem kolegę do picia na Marcina, potem zatańczyłem z jakąś koleżanką Amandy, wychyliłem kieliszek z drugą jej koleżanką i zjadłem jakąś przekąskę.
– Podgrzej mi to – polecił Kamil i stanął przede mną z talerzykiem na którym były jakieś kanapki z serem.
– Jasne, nie ma problemu. Jakiś sos chcesz do tego, może czosnkowy? – zapytałem pakując zawartość talerza do piekarnika.
– Nie, chce tylko by ser się roztopił.
Uśmiechnąłem się do kolegi.
– Kto ci świadkuje?
– Gdzie?
– Na ślubie.
– Aha, Fabian chyba, a Amandzie… nie wiem. Nie myśleliśmy o tym.
– Tylko nie mów Patrykowi, bo będzie zazdrościł.
– Czego?
– Braku tej całej gorączki przedślubnej. U nich to wiesz, on się boi do domu wracać – odpowiedział Kamil, a potem oboje się roześmialiśmy.
– Jak sobie dał wejść na głowę to czyja to wina?
– Jego. Jednak ja mu współczuje, ostatnio wybierali zaproszenia, potem serwetki, dziś zapowiedziała mu już, że przydałoby się wybrać muzykę.
– Wiesz, ich ślub już w lipcu. To nic dziwnego, że się przygotowują.
– A wy? Wszystko zostawiacie na ostatnią chwilę?
– Nie mamy do tego głowy, Amanda się uczy, pracuje też, zajmuje domem. Ja też klinika, prywatna profilaktyka, szpital, dyżury, myślę czy nie zostać chirurgiem, ale to dużo nauki, a teraz będę jej potrzebny w domu. My nie mamy czasu jechać po butelki dla dzieciaków, łóżeczka składałem na raty, a kartonów z piwnicy jeszcze nie uprzątnąłem, wszystkich rzeczy nie rozwiesiłem.
– Zabiegani jesteście.
– Jeszcze staram się poświęcić mojej pasji.
– Pasja ważna rzecz.
Wyjąłem z piekarnika zapiekanki dla Kamila.
– Proszę.
– Dziękuje.
– A ty jak sobie radzisz? Jako samotny ojciec.
– Daje radę.
– To dobrze. Wiesz ty sobie siedź, ja wyjdę tarasem, obejdę dom, zobaczę czy młodzież się nie upiła.
– Raczej każdy trzyma fason. Wydaje mi się, że obędzie się bez skandalu.
– Też mam taką nadzieję, ale też za Amandą się rozejrzę.
Wyszedłem tarasem i obchodziłem właśnie dom gdy natknąłem się na Patryka.
– O witam pana policjanta.
– Witam ponownie pana lekarza. Właśnie idę po Majkę, jest z Amandą. Poszły pospacerować przy rzece, wiesz gdzie to? Bo coś długo nie wracają.
Uśmiechnąłem się do mojego kumpla, zawiesiłem się jemu na ramieniu.
– Myślę, że weźmiemy z sobą butelkę Jacka.
– Jacka?
– Danielsa – wyjaśniłem.
– Koniecznie. Jeśli daleko się zapuściły, to droga powrotna może być…
– Co najmniej stresująca. One dwie to mega wyzwanie nawet dla takich twardzieli jak my, nie sądzisz?
– Święta racja, przyjacielu – przyznał mi racje Patryk.
Weszliśmy głównym wejściem, wziąłem whisky z barku i dwa kubeczki plastikowe. Po wyjściu odkręciłem butelkę, a zakrętkę odrzuciłem gdzieś na bok.
– Nie będzie nam już potrzebna.
– Obalimy pół litra?
– A co to na nas?
– Racja. To gdzie ta rzeka?
– Prosto. Trzymaj kubek.
Patryk przejął ode mnie tą imitacje naczynia, a ja napełniłem je po same brzegi. To samo uczyniłem ze swoim kubkiem. Szliśmy tak dłuższą chwilę, zrobiliśmy już dobry kilometr jak nie więcej i dopiero wtedy usłyszeliśmy damskie głosy.
– Bo byłaś złośliwa!?
– Ja? W życiu, to ty byłaś rudą wiedźmą – to akurat mówiła Amanda.
– A ty…
– A ty…
Dokładnie się nie wsłuchiwałem w wywody. Byliśmy już naprawdę blisko, widzieliśmy w oddali nasze kobiety, gdy nagle dostrzegłem, że jedna wpada do wody z mostku, na którym stały.
– O cholera! – krzyknąłem.
Patryk od razu zaczął zdejmować z siebie koszulkę w biegu, następnie buty i skoczył do wody. Pobiegłem za nim. Spojrzałem na Amandę, która klękała na mostku i czekała na to aż Patryk wyrzuci Majkę na brzeg. Ten jednak postanowił podać ją mnie.
– Wciągniesz ją? –  zapytał.
– Jasne.
Chwyciłem Maję za ramiona i usadziłem na moście, cała się trzęsła. Potem Patryk wskoczył obok nas i przytulił swoją dziewczynę.
– Już dobrze, obiecuje nauczyć cię pływać – wyszeptał.
W tym momencie nastąpiło oberwanie chmury. Zwyczajnie zaczęło lać z nieba wodą, bo deszczem ciężko było to nazwać.
– Może chodźmy do składowni, jest przy stadninie, to nie daleko – zaproponowałem.
– Dobrze, chodźmy.
Patryk podniósł z ziemi marynarkę i otulił nią swoją narzeczoną, następnie założył na siebie prawie suchą koszulkę.
– Damy wam potem jakieś ubrania – zaproponowałem.
Chwilę później byliśmy w tym składziku. Nie było tam za wiele rzeczy. Ze dwie szpicruty na ścianie, jakieś stare siodła, trochę desek, na których można było usiąść, no i narzędzia pana Henia, kosiarka. Podłączyłem farelkę do prądu i ustawiłem na ogrzewanie. Uznałem, że trochę się wysuszymy i ruszymy do nas jak tylko deszcz przestanie padać. Amanda usiadła na drewnianej ławeczce, a obok niej przysiadł Patryk wraz z Majką.
– A ja mówiłem żeby się nie oddalać od domu. Co gdybyście były same? – zapytałem dziewczyn, ale spojrzałem tylko na Amandę.
– Mnie nikt tego…
– Ciii, nie przerywaj mu – rzekł Patryk i zdjął z siebie tą koszulkę. Zapewne uznał, że będzie mu cieplej bez niej
– Dziękuje Patryś. A ty coś mi odpowiesz? – zapytałem Amandę.
– Nie było aż tak daleko.
– Chyba nie słyszę.
– Nie było…
– Nie słyszę! – warknąłem.
– Przepraszam – odburknęła.
– Teraz usłyszałem.
– Dobra, Aleks już jej nie rób wyrzutów. Gdzie masz tą whisky?
– Chcesz pić? – zapytała Majka.
– Tobie chcę dać się napić. Na rozgrzanie.
– To akurat dobry pomysł. Trzymaj. – Wyciągnąłem butelkę w jego kierunku.
– Majka ja chciałam przepro… – zaczęła Amanda.
– Dobra, nie ma problemu. Żyje – odpowiedziała Majka z bladym uśmiechem. – I pije – dodała przechylając butelkę.
Przysłuchiwałem się rozmowie pań i nic nie rozumiałem. Patryk także wydawał się być zdezorientowany.
– Mogłam przewidzieć…
– Nie wiedziałaś, że się zachwieją, ani że nie umiem pływać.
– Jak to mogłaś przewidzieć? To co ty zrobiłaś? – zapytałem Amandę ostrym tonem.
– Lekko ją pchnęłam – przyznała się w końcu.
– Lekko ją pchnęłaś… – niedowierzałem.
– Aleks, nie ma problemu, było minęło – powiedziała Majka.
– Ale nie ma było minęło. Ty masz rozum w ogóle? Ile ty masz lat? Pięć? W tym wieku chyba już się wyrasta z wrzucania do wody, tak? – zasypywałem Amandę pytaniami.
– Przecież nie chciałam…
– A co mnie to obchodzi, że nie chciałaś? To się myśli przed, a nie po fakcie. W twoim wieku to chyba wypada by mieć jakąś wyobraźnie, refleksje chociaż teraz jakąś, a nie… Nie no ja nie wytrzymam. – Chwyciłem do paska, jakby odruchowo rozpiąłem klamrę i chciałem wysunął go ze szlufek. Amanda momentalnie zamarła, milczała i zdawała się nie ruszać.
– Aleks, nie. Co ty w ogóle robisz? – zapytał Patryk.
– Jak to co? Jak ją ojciec nie nauczył jak się zachowywać, to ja…
– To ty tego nie nadrobisz – powiedział Patryk i wstał z miejsca. – A przynajmniej nie nadrabiaj tego przy mnie.
Zapiąłem pasek, oddaliłem się od nich nieco. Usiadłem na siedzeniu kosiarkotraktora, czy jakkolwiek to się zwało.
– Olek… – zaczęła Amanda.
Rzuciłem jej spojrzenie kątem oka.
– Zamknij się – wysyczałem.
– Aleks, nie, no. Masz chyba swoje lata, co? Nie zachowuj się jak dzieciak. Co się stało to się nie odstanie. Chciałeś zareagować, impulsywnie, rozumiemy i nikt nie ma ci tego za złe. Myślę nawet, że sama Amanda nie ma ci tego za złe i rozumie. Teraz nie ma już sensu byś ją w nieskończoność ganił i się na niej wyżywał.

– Na nikim się nie wyżywam i nie wtrącaj się więcej do spraw między mną, a moją narzeczoną – rzekłem i skierowałem swoje kroki do wyjścia ze składzika. – Zaraz wrócę – rzuciłem do pozostałych zanim zamknąłem za sobą drzwi.

9 komentarzy:

  1. zwykły wypadek i dlatego Patryk bronił Amandy. Amanda na pewno jakoś go wytłumaczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Amanda doskonale poradzi sobie z gniewem Aleksa, przynajmniej tak mi się wydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaję mi się,że Patryk po prostu nie chciał żeby to się odbywało przy nim.Majka no cóż jej narzyczony ma podobne metody.

    OdpowiedzUsuń
  4. To przecież był wypadek , Olek był jednak trochę pod wpływem więc zareagował jak zareagował ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się, że to był wypadek, a Olek wypił trochę i się ciska jak pomylony. W dodatku chyba zapomniało mu się, że jego narzeczona jest w ciąży.

    OdpowiedzUsuń
  6. To był wypadek, każdy się w ten sposób przekomarza ze znajomymi, Aleks zareagował pod wpływem impulsu, pewnie by się opamiętał zwłaszcza ze Amanda jest w ciąży, ale dobrze że Patryk stanął w jej obronie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dla mnie to Aleks przesadził i to bardzo przecież to dla Amandy musiało być poniżające że on tak zareagował przy znajomych. Pomimo że Patryk ma podobne metody do Aleksa to sam zareagował, nie dziwie mu się że nie chciał na to patrzeć

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim zdaniem to był wypadek. Dziewczyny wspominały, przekomarzały się, no i stało się, nie wydaje mi się, że Amanda zrobiła to specjalnie. Aleks trochę za nerwowo zareagował, pewnie wypity alkohol miał na to duży wpływ. Patryk broni Amandy, bo nie chce być świadkiem , jak Aleks ją karze, choć sam tak samo traktuje Maję, ale robi to na osobności i nikt o tym nie wie, pozostaje to pomiędzy nimi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę,że to był wypadek Amanda nie wrzuciła jej przecież celowo.Aleks zareagował zbyt nerwowo.Marta

    OdpowiedzUsuń