Amanda (Magdalena)
Siedziałam w tym pokoju dłuższą
chwilę. To była naprawdę długa chwila. Aleks nie pukał, dzieci spały. Wyszłam.
Wzięłam z sobą ciężką lampkę z białej porcelany, która stała w przedpokoju.
Aleks miał ją naprawić, bo kabel się przetarł, ale nigdy nie miał na to czasu. Dom
był pusty. Oczywiście nie sprawdziłam wszystkich pomieszczeń, ale był pusty, bo
tak mi się wydawało. Wyszłam na zewnątrz. Obeszłam dom dookoła i wtedy
usłyszałam krzyk.
– Co tu do cholery robisz!?
Odwróciłam się, bo głos był z
pewnością mojego męża i dochodził zza moich pleców. Dostrzegłam jak Olek idzie
do mnie mocnym, pewnym, szybkim krokiem. Chwycił mnie za ramie i nie dał mi
wypowiedzieć ani słowa. Zdenerwowałam się, ale milczałam, by nie rozjuszyć go
jeszcze bardziej. Szarpnął mnie w stronę domu. Chwycił za klamkę.
– Zamknięte – powiedział. Wydawał
się być w wielkim szoku. – Ty zamykałaś drzwi? – zapytał.
– Nie – odpowiedziałam.
Szarpnął za klamkę jeszcze kilka
razy, po czym na mnie spojrzał. Takiego jego spojrzenia jeszcze widziałam. Było
lodowate, to o dużo za mało powiedziane.
– Idziesz za mną, robisz co
mówię i bez żadnych samodzielnych pomysłów! – warknął i szarpnął mnie za ramie.
– I zostaw tą lampkę – dodał i wyrwał mi z rąk moją jedyną broń.
– A spróbuj tylko zrobić coś
inaczej niż powiem – zagroził i szedł przy ścianie.
Zajrzał do naszego salonu przez
okno. Następnie doszedł do drzwi tarasu, były uchylone bo wietrzyłam. Próbował
wsunąć rękę i je otworzyć, ale zdawało się to na nic.
– Może…
– Milcz! – warknął.
Milczałam więc, po prostu go
odepchnęłam i wsunęłam z wielkim trudem moją rękę przez ten lufcik. Dosięgnęłam
klamki, przekręciłam ją na tyle na ile mogła. Mogliśmy otworzyć drzwi. Aleks
tak zrobił. Trzymały się tylko na jednym zawiasie, bałam się by nie wypadły.
Weszliśmy do domu i skierowaliśmy
się do pokoju chłopców. Po drodze mijaliśmy łazienkę. Wtedy Aleks się
zatrzymał. Otworzył do niej drzwi. Dokładnie sprawdził czy nikogo nie ma.
– Właź – polecił. – I zamknij
drzwi.
– Ale… – zaczęłam.
Poczułam mocny uścisk na
ramieniu.
– Wpierdolę ci dzisiaj normalnie
do krwi. Rób raz to co mówię.
Zabrzmiało nie tylko groźnie,
ale i prawdopodobnie. Olek dosłownie wrzucił mnie do tego długiego i wąskiego
pomieszczenia. Zamknęłam drzwi i oddaliłam się od nich na kilka kroków.
Po kilkunastu minutach
usłyszałam pukanie do drzwi. Podskoczyłam w przestrachu.
– To ja, otwórz. – To był głos
Olka, otworzyłam więc drzwi.
– Sprawdź czy masz kluczę i czy
nic nie zginęło. – Wydawał polecenia jak we wojsku, na dodatek co chwilę mną
poszturchiwał. Teraz też złapał mnie za ramie i dosłownie wyciągnął z tej
łazienki. – Rusz, że się – krzyknął.
Poszłam do przedpokoju. W
komodzie leżały klucze od garażu i składziku. Nic nie zginęło, oprócz zdjęcia.
– Nie ma fotografii –
powiedziałam do Aleksa. Miał telefon przy uchu.
– Nie wiem Fabian. Monitoring. Już
biorę laptopa i zobaczę co się nagrało.
Aleks przesunął mnie delikatnie
i podążył do sypialni. Odpalił swojego nowiutkiego laptopa, miał zaledwie kilka
dni.
– Jak mam w to wejść? – pytał do
telefonu. – No, no, już mam. Znaczy nic nie mam. Ktoś potraktował pianką do
golenia, albo czymś takim kamery. Był w kapturze. Na pewno mężczyzna. Nie, nie
dzieciak. Postawny facet, niski, ale przypakowany… Nie, nie, Amanda mówi, że
zginęła tylko fotografia. Jaka? Ne wiem. Amanda jaka to była fotografia? –
zwrócił się do mnie.
– Chłopców. Zdjęcie z dnia kiedy
wychodzili ze szpitala – powiedziałam.
– Zdjęcie bliźniaków. Nie… nic
się im nie stało, ale znalazłem kartkę w ich pokoju. Nie, nie ma tam groźby.
Tylko napis „mogę być pod twoim łóżkiem zanim zaśniesz”. Fabian, nawet tak nie
żartuj. Oczywiście, że sprawdzałem pod łóżkiem. Przyprowadź Kryspina, niech
założy taki mniej widoczny monitoring. I mam prośbę, zajmiesz się z Sabą
bliźniakami kilka dni? Tak, chcę z Amandą pobyć jakiś czas sam, z daleka od
domu.
– Po co? – zapytałam.
– Aby cię dyscypliny nauczyć! –
warknął. – Nie, Fabian, to nie było do ciebie.
Aleks zakończył rozmowę. Zamknął
pokrowiec od telefonu i odłożył na stolik nocny. Komputer przełożył na komodę i
skierował swoje kroki w moja stronę.
– O co ci chodzi? – zapytałam.
– Chodź – polecił i chwycił mnie
za nadgarstek. Przyciągnął do siebie. – Nauczysz się robić to co mówię – dodał
przez zęby i wtedy zapaliła mi się czerwona kontrolka w głowie. Czułam, że Olek
chce mnie sprać, więc kopnęłam go w piszczel i mu się wyrwałam.
Widocznie kopnęłam za słabo, bo
niemal natychmiast pochwycił mnie z powrotem. Dosłownie uniósł w powietrze. Jedną
jego rękę czułam pod kolanem, a drugą pod ramieniem. Rzucił mną na łóżko.
Niemal natychmiast chciałam wstać i uciec, ale po raz kolejny wylądowałam na
łóżku.
– Jestem silniejszy, do cholery!
– warknął.
Nie dotarły do mnie jego słowa,
dopóki przy kolejnej próbie ucieczki nie poczułam silnego uderzenia pod jednym
z pośladków. Tak mocnego klapsa nie otrzymałam nigdy w życiu. Olek znów pchnął
mnie na łóżko.
– Kładź się – polecił.
Patrzyłam na niego jak
oniemiała.
– Kładź się, powiedziałem.
Byłam w szoku. Nigdy nie
widziałam go w takiej pozie, ani nie słyszałam u niego takiego tonu, wręcz
wojskowego tonu.
– Nie rozumiesz co mówię? –
zapytał i dostrzegłam, że brew mu drga.
Miałam w głowie masę pytań,
setki pytań, ale nie miałam czas by je zadać. Poczułam jak znów zaciska swoją
dłoń na moim ramieniu, jak przewraca mnie na brzuch. Znajdowałam się brzuchem
na brzegu łóżka.
– Jeden – usłyszałam głos Olka i
poczułam kolejne uderzenie tego dnia. Tym razem trafił już w pośladek, ale
bolało nie mniej niż tamto.
– Dwa. – Czyli zamierzał liczyć.
Liczył powoli, bił powoli.
Starałam się nie płakać, nie chciałam dać mu tej satysfakcji, ale przy czwartym
tak mocnym uderzeniu nie dałam rady. Poczułam jak łza toczy się po moim
policzku.
Przy ósmym klapsie się
zatrzęsłam, a z moich ust wyrwało się ciche „proszę”. Aleksander nic nie
odpowiedział. Bił dalej. Nie wiem ile to trwało, przestałam liczyć. Dosłownie
błagałam by przestał. Poniżałam się przed nim byleby już nie bolało.
– Nie tym razem – usłyszałam. –
Mogłaś zginać, bo nie robisz tego co mówię – dodał i przypieprzył, dosłownie to
przypierdolił chyba z całej siły.
Podniósł mnie za ramie,
przycisnął do siebie. Po prostu przytulił. Płakałam w jego nagi tors, bo nadal
nie miał nic zarzuconego na górę. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jest
zima, a on tak chodził z nożem w ręku naokoło domu. Olkowi drżała szczęka,
czułam to, ale już z pewnością nie z zimna.
– Nigdy bym sobie nie wybaczył,
gdyby coś ci się stało – wyszeptał.
Tak myślę,że czasy kiedy Amanda robiła co jej się podoba właśnie dobiegły końca.Jego żona jest raczej nieodporna na ból a siły mu nie brakuje.Konsekwentny Aleks no kto by pomyślał ciekawe jak długo potrwa ta jego konsekwencjia.
OdpowiedzUsuńJa rozumiem ze martwiła sie o Aleksa, ale jak można zostawić dzieci same w domu wiedząc ze ktoś sie kreci nie wiadomo gdzie? Ktoś był w ich pokoju skoro zostawił kartkę, wiec równie dobrze mógł im cos zrobić..Mam nadzieje ze Aleks będzie konsekwentny.. przez Amande mogło coś się stać bliźniakom..
OdpowiedzUsuńA.
Jak dla mnie Amanda zachowała się bardzo nieodpowiedzialnie więc rozumiem Aleksa . Przez nią mogły zginąć ich dzieci . Nadia
OdpowiedzUsuńA ja ją rozumiem. Nie popieram, ale rozumiem. Ciągłe tajemnice, sekrety, niepokojące i niezrozumiałe sytuacje, niejednego odpowiedzialnego wygoniły by z tego pokoju. Dodatkowo, mam wrażenie, że ta osoba, która podkladała kartkę musiała być już w domu zanim Amanda wyszła od chłopców z pokoju. Nie wiadomo kim była, nie wiadomo jakby się to skończyło jeśli "podkładacz" zastałby ją w ich pokoju.
OdpowiedzUsuńSama na miejscu Amandy postąpiłabym dokładnie tak samo.
Emila
Podkłądacz nie wszedłby do pokoju gdyby Amanda tam była, bo wtedy drzwi byłyby zamknięte.
UsuńZachowanie Amandy fakt było głupie i lekkomyślne może dlatego że niezna prawdy nie wie z jakimi Aleks ludźmi ma doczynienia i nie wie że naprawdę mogło się to skoczyć źle
OdpowiedzUsuńTo, że Amanda wyszła, zostawiając dzieci, a wiedziała, że dzieje się coś złego jest skrajną nieodpowiedzialnością i głupotą. Powinna siedzieć przy nich i ewentualnie nasłuchiwać albo przez okno patrzeć, żeby móc wezwać pomoc przez telefon. A ona sobie wyszła i nawet domu nie zamknęła. I co z niej za matka, że nawet po całej akcji do dzieciaków nie zajrzała, tylko słuchała rozmowy męża przez telefon?
OdpowiedzUsuńAle Aleks też w porządku nie jest. Zamiast ją z mety bić, powinien jasno powiedzieć, na co naraziła dzieci, jak skrajnie durna była i co mogło się stać. Powinien już wiedzieć, że jej nie wytresuje strachem przed bólem i zacząć do niej mówić. On tymczasem wcale z nią nie rozmawia. Gadają i dupie Maryni. Myślę, że też jest jej winien prawdę o sobie. Na pewno łatwiej byłoby jej się dostosować, gdyby o pewnych zagrożeniach wiedziała od niego, a nie wtedy, kiedy zdecyduje tak ktoś inny. Maja
To było pewne że Amanda wyjdzie w końcu z tego pokoju, ale moze teraz nauczy sie troche słuchac męża w takich sytuacjach.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że dobre czasy dla Amandy się skończyły że teraz przyszedł czas na konsekwencje.
OdpowiedzUsuńGłupio postąpiła, że zostawiła dzieci same, powinna poczekać na Olka, on nie kazał jej siedzieć w pokoju, bo miał taki kaprys, tylko dlatego, żeby chronić ją i dzieci.
Nie pochwalam też zachowania Aleksa po wszystkim, zamiast pocieszyć żonę i wytłumaczyć, że głupio zrobiła, bo naraziła i siebie i dzieci, to on ją leje. A przecież to wszystko to konsekwencja jego ciemnych sprawek.