Amanda (Magdalena)
Teraz kiedy siedziałam sama w sypialni
i wkładałam swoje równo złożone ubrania do walizki przypomniał mi się początek
tego dnia. Dzień był ciepły jak na grudniowy, zwyczajny. Nie dało się przewidzieć
jak bardzo tragiczne będzie jego zakończenie. Pamiętałam z niego ciepłe
powitanie, czuły pocałunek z samego rana, na tak zwane dzień dobry. Później
taca ze śniadaniem wylądowała na stoliku nocnym. Doceniłam to wtedy dwukrotnie.
Po pierwsze bo Aleks bardzo rzadko sprawiał mi ten zaszczyt i samodzielnie
przygotowywał śniadania, a po drugie bo jeszcze rzadziej serwował mi je do
łóżka. Każdy kto oglądałby tą scenkę uznałby nas za diabelsko szczęśliwych, za
udanych tak bardzo, że to aż znajdowało się na pograniczu grzechu i
nieprzyzwoitości. Nikt z widzów nie spodziewałby się nawet w najgorszych snach
tego co nastąpiło za kilka godzin.
Pakując rzeczy chłopców dotknęłam
dłonią swojego wciąż rozpalonego policzka. Łza wyciekła mi z oczu, nie
potrafiłam jej tam zatrzymać. Popłynęła po tym rozgrzanym kawałku mojego ciała,
po czym poczułam jej słony smak w kąciku swoich ust. Przez chwilę zastanawiałam
się czy spakowałam wszystko, czy warto było pakować cokolwiek. Aleksa nie było
w domu, a ja nie byłam pewna czy chce uciekać niczym złodziej, który ma ten
przywilej krycia się w cieniu mroku nocy. Mimowolnie moja dłoń znów docisnęła
się do rozgrzanego policzka powodując ból. Ten ból był odczuciem, który się
nasilał i niebanalnie przypominał o poczuciu krzywdy. Chociaż nie… bardziej
było to poczuciem winy, krzywdę bowiem to ja wyrządziłam i to jedynemu
mężczyźnie, na którym mi naprawdę zależało. Przypomniałam sobie dokładnie ten
moment gdy siła uderzenia odwróciła moją twarz w prawą stronę, a kawałek mojego
ciała zapłonął. Patrzyłam wtedy na zebrę – wzór moich papci. Łatwiej było mi
wtedy patrzeć pod własne stopy niż spojrzeć jemu choć raz w oczy. Powracając do
przeszłości usłyszałam jego słowa, odbijały się echem w mojej głowie i niosły z
sobą bardzo ważny przekaz. Przekaz pod tytułem „Moja wina”.
– Spójrz na mnie – zaczął spokojnie,
ale kiedy na niego zerknęłam. Właściwie to mój wzrok dojechał tylko do jego
nagiego torsu i z powrotem wbił się w podłogę.
– Spójrz mi w oczy do cholery! –
krzyknął, ale nie na tyle głośno na ile potrafił.
– Nawet na to nie zasługuje twoim
zdaniem? – zapytał smutno, cicho. Wejrzałam mu w oczy na krótką chwilę.
Widziałam te szkliste spojrzenie mojego męża przez łzy, które już dawno
zagościły w moich oczach.
– Coś ty Amanda narobiła? – zapytał
retorycznie intensywnie wbijając we mnie wzrok. To jego spojrzenie było pełne
smutku, pełne zawodu, ale nie było w nim złości, ni cienia nienawiści.
Później jego bluza otuliła jego tors, a
on wybiegł z domu. Zerknęłam do okna. Widziałam jak jego postać się oddala.
Chciałam jeszcze krzyknąć, Bóg mi świadkiem, że chciałam to zmienić, naprawić,
jakoś poukładać, ale strach i poczucie winy mnie sparaliżowało. Nie mogłam
zatruwać mu życia, nie mogłam wymagać by po tym wszystkim wybaczył i ze mną
był.
Potarłam drogocenny kruszec dwoma
palcami. Widziałam intensywność złota wysokiej próby mieniącego się na moim
palcu serdecznym. Zdjęłam ten krążek i położyłam na ławie w salonie. Walizkę i
dwie torby ułożyłam już przy drzwiach. Powróciłam do sypialni by odszukać kolejną
walizkę. Musiałam jeszcze spakować kilka przydatnych rzeczy – typu pampersy,
mleko, oliwki dla bliźniaków. Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwi wejściowych,
później dokładnie wyczuwałam czyjąś obecność za moimi plecami.
– Rozpakuj się – padło krótkie polecenie.
– Rozpakuj się, powiedziałem – Aleks
powtórzył bardziej natarczywym tonem.
Ja dalej robiłam swoje i starałam się
nie zwracać na niego swojej uwagi. Tym razem układałam w walizce równo złożone
dwa kocyki. Jeden w spidermana, a drugi w ben10.
– Chodzi o ten policzek? – padło
pytanie, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
– Spójrz na mnie do jasnej cholery. –
To nie był krzyk, bardziej prośba skierowana w moim kierunku. Podniosłam wzrok,
wciąż klęcząc na podłodze przy czarnej niewielkiej walizce. Ujrzałam mojego
męża stojącego nade mną, ociekał potem co tylko mnie utwierdziło w przekonaniu,
że biegał.
– Słucham – rzekłam stając naprzeciwko
niego.
– To ja słucham, co takiego, moja żona
ma mi do powiedzenia?
– Tylko tyle, że życzę ci powodzenia –
wyszeptałam przez łzy.
– Usiądź – polecił i wskazał na łóżko w
naszej sypialni.
– Odwieziesz mnie, czy pozwolisz bym
zabrała samochód, a potem go odbierzesz? – zapytałam wciąż stojąc naprzeciw
niego.
– Prosiłem chyba byś usiadła –
usłyszałam w odpowiedzi.
– Olek, ale to o co pytam jest ważne.
– Dobrze, dokąd zamierzasz iść? –
zapytał
– Do mamy.
– Jesteś tego pewna, że chce się
wyprowadzić razem z chłopcami?
– Nie, ale ty tego chcesz…
– Nie mów za mnie czego chce! –
Przerwał mi ostrym tonem. – Siadaj, powiedziałem – dodał po chwili. Zajęłam
więc miejsce na łóżku choć było mi to obojętne.
– Jesteś moją żoną od jakiś trzech tygodni, a
już chcesz się wyprowadzić? – zapytał.
– Nie wiem czego chce – odpowiedziałam.
– Żadna nowość. Zdajmy się więc na moją
wiedzę, bo ja wiem czego chcę. Oczekuje, że moja żona i moi synowie zostaną w
domu, przy mnie. Rozpakuj więc walizki, proszę – stwierdził wychodząc.
Nie wiem czemu zrobiłam to o co prosił
bez wahania. Może w głębi duszy pragnęłam by mi wybaczył, by mnie zatrzymał.
Jednak jego spokój był dziwnie niepokojący.
– Rozpakowana? – Aleks stał w drzwiach
z butelką piwa.
– Od kiedy pijasz prosto z butelki? –
zapytałam tego mężczyznę ukrytego w pół mroku, tego któremu trzy tygodnie temu
przysięgałam miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
– Od wtedy od kiedy żona mnie zdradza.
– To był raz, tłumaczyłam ci już –
wyszeptałam.
– Tego się nie da, moja droga,
wytłumaczyć.
– Nie byłam wtedy twoją żoną –
wypowiedziałam dla obrony.
– Nie byłaś moją żoną do cholery! To
kim dla mnie byłaś co!? – krzyknął podchodząc do mnie szybkim krokiem. Postawił
pół pełną butelkę piwska na parapet i tak chwilę stał.
Wydawało mi się, że drżę, ale nie
wiedziałam z jakiego powodu, czy z zimna, czy ze strachu.
– Siniak będzie jak nic – stwierdził
unosząc lekko mój podbródek. – Słaba kara za niewierność – dodał z cynicznym
uśmiechem na ustach.
– Chcesz się nade mną znęcać
psychicznie? Chciałam odejść, zostawić cię w spokoju. Przyznałam się sama,
nawet się nie domyślałeś. Czego ty jeszcze człowieku ode mnie chcesz?! – wykrzyczałam
przez łzy.
– Czego chcę, Amando? Chcę ciebie. A
ponieważ zachowałaś się jak dziwka to jak dziwkę powinienem cię potraktować –
wypowiedział te słowa z jakąś taką wielką pasją w głosie. – Odłóż to – dodał i
wytrącił mi z rąk jakieś niemowlęce body.
Poczułam jego dłoń na moim biodrze,
jego język wdarł się w moje usta.
– Oszalałeś? – zapytałam kiedy na
chwilę oswobodziłam się z jego więzów.
– Ani trochę – odpowiedział
przyciskając mnie do ściany, wręcz o nią rzucając. – Jesteś moją żoną,
przypominam – dodał całując mnie po szyi, dociskając swoim ciałem do ściany, a
jednocześnie zdejmował swoją bluzę przez głowę, choć była na zamek.
– Olek, proszę, nie w ten sposób –
wyłkałam kiedy poczułam, że odwraca mnie twarzą do ściany i przyciska do niej
jak najmocniej, ale na tyle delikatnie by nie zrobić mi krzywdy.
– A co? Czyżby mojej żonce seks z mężem
nie sprawiał przyjemności? Wolisz z przyjaciółmi męża, co?
– Nie spałam z nim.
– Zamknij się – usłyszałam, a zaraz
potem poczułam jak odpina guzik moich dżinsów.
– Aleks, błagam cię, nie tak – mówiłam
przez łzy do człowieka, który całował mnie po szyi, który ściskał zachłannie i
boleśnie moje piersi. Próbowałam go odepchnąć, ale był silniejszy, sporo
silniejszy.
– Boisz się, co? – wyszeptał mi do ucha
kiedy już oswobodził moje pośladki z dżinsów. Nie byłam pewna czy sam ma
jeszcze na sobie dresy, czy już może je zdjął.
– Powinnaś się cieszyć, że chce się z
tobą kochać, bo powinienem cię zabić! – wyszeptał, ale niemal krzycząc mi do
ucha, tak warcząc do niego. – Powinienem zatłuc jak psa, jak sukę – dodał
odchylając na bok materiał moich stringów.
W tym momencie byłam pewna, że mój mąż
nie ma na sobie już żadnego materiału. Wyczuwałam bowiem jego penisa na moich
pośladkach, czułam jego palec wskazujący we mnie. Nienawidziłam go w tamtym
momencie, ale wciąż nie potrafiłam odgonić od siebie myśli, że to moja wina.
– Jesteś jak on – wyszeptałam nie
rozumiejąc sama siebie, bo zapchany nos i łzy skutecznie kaleczyły moją wymowę.
– Może na nikogo więcej nie zasługujesz
– odrzekł spokojnie, ale dało się słyszeć gniew w jego głosie. Jego wielka dłoń
ściskała bardzo mocno moje oba nadgarstki. Przygwoździła je do ściany tuż nad
moją głową. Kiedy próbowałam je wyrwać z jego stalowego uścisku, on tylko
mocniej dociskał je do ściany. Czasami odstawiał je od tej ściany, tylko po to
by za moment pierdolnąć nimi z całej siły o ten przeklęty mur. Ja byłam miedzy
tym murem, miedzy tym murem i nim.
– Powinnaś się cieszyć – usłyszałam na
domiar złego.
– Powinnaś być mi wdzięczna – przy wypowiedzeniu
tych słów poczuwam jak wsuwa w moje wnętrze drugi ze swoich palców tym razem
chyba środkowy. – Mógłbym cię wziąć na sucho, ciesz się, że staram się cię
podniecić – dodał.
Poczułam kolejny z jego palców, tym
razem kciuk i nie tam gdzie powinnam. Zabolało, wiedział o tym, musiał to czuć.
Musiał się domyślać co ja teraz czuje, przecież nie był głupi, ale właśnie o to
mu chodziło. Chciał mnie upodlić, upokorzyć. Nie działały na niego ani prośby,
ani błagania. W elektronicznej niani usłyszałam krzyk. Nie wiedziałam do
których z moich synów należy płacz, ale instynktownie chciałam do nich pobiec,
jeden z nich mnie potrzebował. Aleks jednak na to nie pozwolił. Wciąż trzymał
mnie w tej samej pozycji. Wciąż bawił się swoimi palcami we mnie, tylko po to by
później jego łapska błądziły po moim ciele.
– Olek, pozwól mi do niego iść. Wrócę
do cholery, słyszysz! – krzyczałam, ale zaśmiał się tylko.
– Za moment skończymy i polecisz do
tych bękartów. Jesteś pewna, że są moimi dziećmi, moimi albo Huberta? Może to dzieci
jakiegoś innego co!? Może nawet znam tego kogoś! – wydzierał się choć jego usta
były przy moim karku niedaleko ucha, na tyle blisko że wyczuwałam jego oddech,
jego przyspieszone bicie serca. Mogłam znieść to, że obraża mnie, ale nie to,
że obraża moich synów. Mną mógł pomiatać, ze mną mógł robić wszystko co chciał,
ale nie z nimi. Obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę by ktokolwiek ich źle
traktował nawet on. Po raz kolejny poczułam jego penisa na swoich pośladkach.
Tym razem modliłam się o to by zrobił to jak najszybciej, by szybko doszedł i
bym już mogła zajrzeć do dzieci, utulić tego który płakał. Momentalnie krzyk
ustał, natychmiastowo, to wzbudziło we mnie niepokój, ale o dziwo nie tylko we
mnie. Poczułam jak moje dłonie, które jeszcze nie dawno miałam nad głową
opadają wzdłuż ciała, nie czułam już uścisku Aleksa, w ogóle go nie czułam.
Nagle usłyszałam jego krzyk, krzyk który odbijał się echem i niósł się po całym
domu. Słychać go było za ścianą, słychać przez drzwi, a nawet przez
elektroniczną niańkę:
– Patryk, Patryk do cholery! Synek!
Ujrzałam go potrząsającego w górze
niemowlakiem, który zaniósł się, ale kilka sekund później znów przeraźliwie
krzyczał. W tamtych momencie to był najszczęśliwszy moment w moim życiu, a ten
dźwięk był paradoksalnie jednym z najpiękniejszych dźwięków, coś jak muzyka.
Cieszyłam się po prostu, że ona gra.
Zastanawia mnie o kogo tym razem im poszło,o kim się dowiedział?
OdpowiedzUsuńJa chyba się domyślam , chodzi o to ,że Amanda całowała się z Kamilem.
OdpowiedzUsuńDla Mnie ten związek ma małe szanse by przetrwać, chyba , że Aleks w końcu zacznie mówić prawdę i szczerze z nią pogada.
Nie dziwię się ,że Olek się wkurzył , bo miał prawo nawet jej to w któreś części zapowiedział , że ją zatłucze jak dowie się o kolejnej zdradzie , a mimo to nie zatłukł a spoliczkował ją. Od razu mówię ,że to nie jest dobrym rozwiązaniem sprawy, ale nie jest też najgorszym.
Natomiast to że Aleks chciał Amandę wziąć siłą to już przegiął, nie rozumiem tego faceta.
Z jednej strony Olek ma wyrzuty sumienia ,że zlecił Hubertowi gwałt ,że przez to Amanda ma uraz ,że przez to dzieci Amandy mogą nie być jego.
Z drugiej strony postępuję tak jak Hubert , sam ją bierze siłą , nie zastanawia się co ona czuję jakie wspomnienia w niej przez to wywołuję, chce tylko ją upokorzyć , dać jej nauczkę nie interesuje go nic.
Co z tego że to jego żona , swoją żonę też można zgwałcić.
Pozdrawiam Aga
Bardzo dobra scena. Trzyma w napięciu!
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa o kogo poszło, moze o Huberta albo o ten pocałunek z Kamilem?
OdpowiedzUsuńAmanda się przyznała do pocałunku z Kamilem, wtedy gdy się pokłócili i Olek ją wyrzucił z domu, a później Sabina przygotowała im niespodziankę pt "przez ciernie do gwiazd". Rozumiem, że się wkurzył, zwłaszcza, że Kamil to jego przyjaciel, ale nie miał prawa jej zmuszać do seksu i brać jej siłą, to nie prawda, że w małżeństwie nie ma gwałtu.
OdpowiedzUsuń