Fabian (Dorian)
Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach – to była
święta prawda. Kiedyś wystarczyło nie stać z boku by cię nie odcięli, a teraz?
W dobie komputerów i tych wszystkich programów graficznych, to nawet ze środka
cię wymarzą. Rodziny jednak się nie wybiera, a kumpli już tak. Olek był mi jak
brat, dlatego postanowiłem mu pomóc. Uczynić to nie tak, jak to robią pseudo
koledzy i dziewczynki z gimnazjum. Oni klepią po pleckach i przytakują, zawsze
przyznają rację. Jak nie przyznają racji, to nie pomagają. Według mnie Oluś
racji nie miał, ale na pomoc brata zasłużył. Nie byłem jego rodzonym bratem,
choć zawsze chciałbym nim być. Po latach spędzonych za murami domu dziecka
jednak staliśmy się sobie bliscy, jak tacy, co znają się od zawsze,
wychowaliśmy się razem. To dzięki niemu skończyłem technikum, a on dzięki mnie
poszedł na studia. Nasza lojalność i miłość braterska była nie do zdarcia,
nigdy. Daliśmy sobie nawet nieraz po mordzie, a i tak jeden za drugiego był w
stanie wskoczyć w ogień.
Jeszcze z mieszkania Aleksa napisałem Sabinie smsa, że
będę potrzebował jej pomocy. Wysłałem jej numer do alarmu od domu Olka –
widziałem przez jego ramię, jak go wpisywał. Później po drodze, w czasie
krótszym niż mrugnięcie powieką, zabrałem mu klucze z kieszeni. Powiedziałem,
że muszę podjechać do żony, nawet nie pamiętam jakiej użyłem wymówki. To coś na
szybko było ugotowane, ale był załamany i jeszcze go prochy nie puściły, więc
się nie zczaił, że łgam.
– Sabcia – powiedziałem do kobiety, stojącej w drzwiach. –
Mój kumpel ma problem. Ty masz cudowne pomysły, stwórz coś u nich w domu. Ja
poszukam z nim tej jego dziewczyny.
– Co ty pleciesz? – zapytała.
– Weź land rovera i zrób to dla mnie, proszę. Oni są przed
ślubem, on ją wywalił z domu, teraz tego żałuje.
– Dobrze, wymyślę coś. Napisz mi smsa, jak już będą
wracali do domu.
– Ok, ale nic banalnego nie zrób. Oryginalnie, dobrze?
– Jest gotowy do poświęceń? – dopytywała.
– Wątpi w to, daj mu się przekonać, że jest.
– Rusza głową jak ty czy raczej to nyga, co pilot, piwko i
fotel.
– Rusza głową. Teraz już do niego lecę – oznajmiłem i
wybiegłem z mieszkania na klatkę schodową.
Wiedziałem, że aby mój plan się powiódł, muszę działać
rozważnie. Olek nie może być wybuchowy, musi się wyciszyć, pomyśleć o własnych
błędach. Tylko dlatego czytałem ten debilny CKM o niczym, ale z ładnie
wyuzdanymi zdjęciami. Pogadałem z nim troszeńkę, gdy już się doprowadził do
porządku, a oczy miał inaczej zabarwione, tak trzeźwiej. Kiedy ujrzałem Amandę,
poinformowałem go o tym i niemal siłą wypchnąłem z samochodu. Widziałem tę
scenę jako widz, ona wydawała się roztrzęsiona, jakaś taka nieobecna. Niby
chciała się do niego przytulić, wtulić w te jego ramiona, ale jednak duma,
strach i coś tam jeszcze pozostało i było silniejsze.
– Padnij na kolana, idioto – mówiłem sam do siebie i
miałem nadzieję, że jakoś telepatycznie mu tę myśl przekaże.
Padł, ale szansy mu nie dała. To akurat usłyszałem, bo
wyłączyłem odtwarzacz i otworzyłem szybę. Nawet nie chciałem ich podsłuchiwać,
ale płyta się zwyczajnie zacięła, a samochód chciałem wywietrzyć.
– Łamanda – przemówiłem, wysiadając z samochodu.
– Ja mam, kurwa, imię! – warknęła.
– Ależ ty drapieżna – powiedziałem już ciszej.
– Przestań mnie przezywać! – krzyknęła, ale to miałem w
planach. Niech jej złość skupi się na mnie i na mnie ją rozładuje, a nie na
Olku.
– Brakuje jeszcze symbolicznego: bo się pani poskarżę, że
on mnie przezywa – zabrzmiałem jak cynik, jak skończony dupek w takiej
sytuacji, ale ja mogłem zmaleć w jej oczach byleby on urósł do gigantycznych
rozmiarów.
– Fabian, nie mam dziś siły na nic, przestań się
wydurniać. Po chuj go przywiozłeś w ogóle.
– Ja tu stoję, jakbyś nie zauważyła, do cholery! – warknął
Olek.
– Jeszcze raz na nią podnieść głos przy mnie, gdy wina
jest po twojej stronie, to uwierz, że ci wykurwię – odwdzięczyłem się tym samym
tonem, jakim on zwracał się do niej. – Chodź się przejść – zaproponowałem
Amandzie.
– Nie mam ochoty – odparła i złożyła ręce na piersi.
– To jej nabierz. To nie był rozkaz – rzuciłem szybko
ostatnie zdanie, widząc jej minę. – Kilka minut cię nie zbawi – dodałem.
– No, może. – Powoli miękła, więc posłałem jej jeden z
moich najlepszych, wyćwiczonych uśmiechów, tylko tym razem się do niego nie
przymuszałem. Uśmiech był szczery, poczułem sympatię do tej dziewczyny.
– Jesteście w wielkim napięciu, teraz to się tylko
pokłócicie. Starczy wam już chyba, no nie? Zobacz na niego, przecież on ma pół
twarzy sinej. – Nie oskarżam cię – dodałem szybko. – Miałaś rację, sam sobie
zasłużył.
– W którą stronę chcesz iść? – zapytała.
– W stronę ratusza, zrobimy kółeczko i wrócimy –
zaproponowałem.
Zgodziła się, szła w moją stronę. Poleciłem Olkowi, by
poczekał i puściłem mu oko.
– Nie myślałaś czasem o boksie? – zapytałem, jak gdyby
nigdy nic. Chciałem ją jakoś rozluźnić, rozładować napięcie, ale nadal szła z
rękoma na piersi i nietęgą miną.
– O boksie? – powiedziała pytająco po dłuższej chwili,
czyli jednak podchwyciła temat. I bardzo dobrze.
– Masz mocny cios.
– Po prostu mnie wkurwił. Fabian, powiedz mi, co on brał?
– zapytała, a ja bez wątpienia odczytałem to jej zmartwienie w oczach, ten
wyraz twarzy. Zapytała o to ze złością w głosie, ale i miłością jednocześnie.
– Ajvory – odpowiedziałem szczerze.
– To gówno, to już lepiej mógł czystą amfę – skwitowała i
słusznie, tutaj też przyznałbym jej chętnie rację.
– Wziął dwa razy w ciągu tygodnia, coś go więc martwi.
Wcześniej nie brał, to nie jest więc uzależnienie – powiedziałem wyjaśniająco i
skierowałem ją za ramię w lewo.
– Ja nie umiem z nim rozmawiać od jakiegoś czasu.
– Wyluzujcie, tylko tyle wam poradzić mogę. Nie szarpcie się,
nie bijcie, nie wrzeszczcie na siebie o byle gówno, bo to do niczego nie
prowadzi. Obydwoje macie mocne temperamenty, takie ogniste, ale mimo to
jesteście jak ogień i woda. U was zawsze będą zgrzyty i różnica zdań też bardzo
częsta, ale ważne, by nie było niedomówień, nie sądzisz? – zapytałem.
– Jemu to powiedz – odburknęła.
– Mówiłem i bardziej winię jego. Z dwóch powodów. Jest
starszy powinien więc być mądrzejszy. Nie, nie jesteś głupia – dodałem szybko,
bo przy niej musiałem jednak się pilnować i uważać na słówka. – Ty jesteś
młoda, masz jeszcze prawo do krzyków i złości, on już nie. Zresztą, zawsze to
lepiej wygląda jak kobieta wrzeszczy na faceta o na przykład pozostawioną na
podłodze w łazience koszulę niż on na nią z byle powodu, prawda?
– Do czego zmierzasz?
– Zmierzam do tego, że jak kobieta nie wpuści pijanego
męża do domu, to on sobie poradzi, najwyżej się kimnie na klatce, ważne, by
zimy nie było i nie zamarznął. To jest normalne, miała do tego prawo jeśli nie
godziła się na to, by chlał. Jednak jeśli sytuacja jest odwrotna i to kobieta
przeholowała, to facet powinien wpuścić ją do domku, zanieść na rączkach do
sypialni, położyć miseczkę obok i kompresik na czole i jeszcze zaparzyć
gorzkiej herbaty.
– W tym wszystkim wyczuwam nutkę szowinizmu.
– Bo ją mam, nie mówię, że jej ma się upiec. Tylko skoro
on dostał już w kość, śpiąc na twardym, to ona nie powinna krzyczeć jak o każdą
bzdurę. Dobrze, nie o bzdurę – znów musiałem pośpiesznie dodać ostatnie zdanie.
– Chodzi o to, że jeśli kobieta krzyczy o brudną wannę lub niezakręcenie pasty
do zębów, to w chwili, kiedy chce ukarać męża, powinna zamilknąć na parę nawet
dni. Niech się debil stara, skoro sobie zasłużył. Jednak facet, który zazwyczaj
tłumaczy spokojnie, bo powinien trzymać, moim zdaniem, nerwy na wodzy. Kobieta
jest mniejsza, drobna, coś jak kwiatek. Jeśli on krzyknie, ona też krzyknie,
jeśli on znowu, to ona go szarpnie, a on jej odda i nie zapanuje wtedy nad siłą
tego oddania. Może dojść więc do tragedii. Na co dzień powinien więc być opanowany,
ale jeśli kobieta sobie zasłuży, to niech ją nawet słownie skarci, niech mówi
ostrzej, ale i tak nie krzyczy – wyjaśniłem moje poglądy tak pokrótce i
czekałem na jej reakcję.
– Olek coraz częściej krzyczy – poskarżyła się.
– Wiem, bo coś go martwi. Twoim zadaniem jest wyciągnąć od
niego, w czym rzecz nie gra. Tylko nie od razu, pierw wskoczcie na luz.
Będziecie mieli bachorzyska małe, dajcie im spokojny, dobry dom, którego ani
ty, ani on nie mieliście, bo nie było wam dane. – Jakoś się rozczuliłem po tych
słowach, bo ja swoim dzieciom nie potrafiłem dać tego, czego sam nie otrzymałem
od rodziców. Amanda i Aleksander byli jednak inni, mieli większe serca, lepsze
dusze, mniej spaczone umysły. Oni dadzą radę zrobić coś, przy czym ja poległem
już na starcie.
– Coś dużo o mnie wiesz – powiedziała lekko oburzonym
tonem.
– Musiał się komuś wygadać, to nigdy nie pójdzie dalej. Ty
także się pewnie komuś wygadałaś, mam nadzieję, że też osobie, która nigdy tego
nikomu nie powtórzy.
– Z pewnością nie powtórzy – zapewniła mnie.
– W takim razie już dobrze? – zapytałem i włożyłem swoje
ręce do kieszeni. Nie udzieliła odpowiedzi, powtórzyłem więc pytanie i
nachyliłem głowę, by ujrzeć jej spuszczony wzrok i minkę. – Mała, spójrz no na
mnie – poleciłem z uśmiechem i prawą rękę wyjąłem z kieszeni, by unieść jej
brodę. – Nie spuszczaj wzroku i tego nie kwestionuj. Masz być dumna, dumna z
siebie, bo nie każda by się odważyła tak pieprznąć komuś takiemu jak Aleks. O
jak pięknie się uśmiechnęłaś – powiedziałem wesoło, widząc jej ogniki w oczkach
i ten szczery uśmiech niedowierzania. Pewnie pieprznęła mu pod wpływem impulsu
i jeszcze sama niedowierzała, że tak mocno. – I zawsze masz być taka
uśmiechnięta – powiedziałem, otulając ją ramieniem i przygarniając do siebie. –
Wracamy do tego twojego furiata – zadecydowałem.
Nie spodziewałam się takiego oblicza Fabiana, ale podoba mi się :) E.
OdpowiedzUsuńCiekawe ma te swoje poglądy. Podobało mi się to co mówił. Fabian może nie jest dobry według ogólnie obowiązujących norm, ale ma swoje zasady i nimi się kieruje. Pomaga Aleksowi w dogadaniu się z Amandą, Amandę podniósł na duchu. Myślę, że jak tak dalej pójdzie to się polubią. Tylko zastanawiają i niepokoją mnie te narkotyki. Ciekawe co gryzie Olka.
OdpowiedzUsuńAmanda go polubi.On nie jest zły chociaż do końca dobry też nie jest.Także mnie zastanawia co Aleks gryzie.
OdpowiedzUsuńFabian jako mediator Amandy i Aleksa stanął na wysokości zadania. Starał się ich wyciszyć i dać do myślenia, żeby nie pokrzykiwali na siebie tylko spróbowali na spokojnie się dogadać.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jest dobrym przyjacielem, ma swoje zasady, może niecodzienne, ale jedna ma i się ich trzyma.
Aleks jeszcze nie wie ile zawdzięcza Fabianowi.Będzie miał za co mu dziękować:)
OdpowiedzUsuń