Aleksander (Samuel)
Nadszedł czwartek, a po nim
piątek. Dni mijały nam normalnie. Ja byłem w pracy, a Amanda nadrabiała szkolne
zaległości, co czyniła w tempie ekspresowym. Zdałem sobie sprawę, że ja sam nie
potrafiłbym być na bieżąco i nadrabiać trzy poprzednie dni, ale ona potrafiła.
Amanda była po prostu zdolna, czasem leniwa, ale zdolna. Nie uczyła się na
pamięć. Odrabiała pracę domowe, ale poza tym właściwie niczego się nie uczyła,
tylko języków obcych. Miała doskonałą pamięć, wiele wynosiła z lekcji, a jej
nauka polegała na jednokrotnym przeczytaniu i już miała to w głowie.
Stwierdziłem, że nie powinna zaprzepaścić takich umiejętności i osiągnąć co
najmniej magistra, ale wiedziałem, że nie mogę jej do tego zmusić. To, kiedy
zakończy swoją edukację i na jakim stopniu, powinno zależeć tylko od niej i jej
ambicji. Postanowiłem dopilnować ją tylko do czasu uzyskania matury, a potem
niech zadecyduje sama. Ufałem, że wybierze najlepiej dla siebie, bo w życiu
czasem trzeba być egoistą.
– Urządźmy tę parapetówkę, co ją
planowaliśmy od dłuższego czasu i zawsze coś wypadało – zaproponowała zaraz po
przywitaniu mnie w drzwiach.
– Mamy na to czas? –
dopytywałem, ale mój umysł nie krążył wokół rozmowy, a skierowany był na zapach
unoszący się w domu.
– Pewnie, że mamy. Idzie
weekend, a ja rozmawiałam już z Majką upiekłaby coś, ja zrobiłabym takie
przekąski, coś jak szwedzki stół no i standardowo wódka i piwa oraz napoje.
Moglibyśmy urządzić imprezę na świeżym powietrzu, ale z wejściem do domu. O tam
przy tych dużych drzwiach na tym drewnianym tarasie – Amanda mówiąc, pociągnęła
mnie za sobą do salonu i pokazała wyjście na taras.
– On był by otwarty i tam stałby
grill, zresztą rozmawiałam już na temat murowanego, mogliby go jeszcze dziś
postawić tak sprawnie, bo oni przywożą już gotowe, tylko go montują, by stał
czy jakoś tak. Tutaj stałby ten szwedzki stół. Co do zastawy, to pomyślałam, by
była plastikowa i tekturowa, bo tego nie trzeba zmywać i nie tłucze się, ale
kieliszki i szklanki mogą być szklane. Co ty na to? – dopytywała.
– Cudowny pomysł, ale ja jutro
rano pracuję. Zostawię ci więc pieniądze na ten grill, a pana Henia poproszę,
by pomógł ci dopilnować tych, co będą go budować.
– No i pieniądze na zakupy też
zostawisz, tak? – dopytywała.
– Oczywiście – zgodziłem się na
to wszystko nie dlatego, że miałem na to ochotę, ale sądziłem, że ona teraz
tego potrzebuje.
Amanda miała sporo energii i
uważałem, że powinna ją jakoś wykorzystać, a jeśli na domiar dobrego sama
chciała przebywać pośród ludzi to dlaczego miałbym jej to uniemożliwiać.
Twierdziłem, że to nam wyjdzie tylko na dobre. Zabawimy się, podyskutujemy z
przyjaciółmi i przez to choć przez moment przestaniemy myśleć o tym, co dalej z
nami będzie i jak potoczy się nasze życie.
– Ale taka impreza to chyba
sporo przygotowań? – zapytałem i przyciągnąłem ją do siebie.
– No tak, ale ty się niczym nie
musisz martwić. Mięso się zamarynuje pomysłami na obiad i będzie gotowe, by
położyć na grilla. Na przekąski na zimno zrobi się jakieś koreczki i krakersy z
pastą, a na ciepło to kajzerki nadziewane. Nadzienia będą różne pieczarkowo-serowe, pieczarki cebula i szynka, no i kiełbasą z papryką i cebulą. Jadłeś to
kiedyś, pamiętasz? To takie coś, wyglądało jak bułka, a było napchane w środku,
smakowało ci – Amanda mówiła jak najęta, a więc miała ten stan, gdy pozornie
chciała udawać normalność i przegadać całą sytuacje. Postanowiłem cieszyć się
jej radością i przez moment nie myśleć o „jutrze”.
– Pamiętam, a dziś co jemy? Też
mi będzie smakowało z pewnością, ale już nie mogę się doczekać – powiedziałem,
bo mój żołądek dawał o sobie znać burczeniem w brzuchu.
– Zapiekankę z szynką i serem
oraz warzywami – odpowiedziała i skierowała się w stronę kuchni, trzymając mnie
za rękę.
– Dziś jemy w kuchni? –
zapytałem zdziwiony, bo zazwyczaj jadaliśmy w jadalni.
– Tak, bo pilnuję ptysiów. To
takie niby karpatka, tylko kilka takich i okrągłe, i małe – wyjaśniła.
– A ich trzeba pilnować? –
dopytywałem z uśmiechem.
– Tak, bo nie wiem czy dobrze
nastawiłam dźwięk w piekarniku i chcę to sprawdzić, poza tym lubię patrzeć, jak
rosną. Potem trzeba je kremem wysmarować i będziesz pomagał – oznajmiła.
– Dobrze, jak sobie życzysz,
królewno, a teraz błagam cię już, zacznijmy jeść – zaproponowałem, a Amanda
przystała na moją propozycję, bo wyciągnęła z mniejszego piekarnika,
wmurowanego w ścianę, naczynie żaroodporne z daniem. Wyglądało fajnie, było
takie kolorowe i ozdobione warzywami na zewnątrz.
– To ja podam talerze i sztućce
– zaproponowałem i wyjąłem wszystko z szafki.
Miło poczytać, jak beztrosko żyje ta para :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę uważasz, że nie mają trosk?
UsuńAmanda tutaj rozdaje karty to ona jest tą ,,pokrzywdzoną".Jak sama wcześniej powiedziała chcę żeby Aleks ,,miał serce",na pewno tez chcę go ukarać za to co kazał jej zrobić.Amanda wydaje mi się raczej doba chociaż ma tez swoją ciemną stronę.Nie,nie można bawić się ludźmi no przynajmniej nie powinno się.Ona nie bawi się Aleksem,on coś dla niej znaczy ,zależy jej na nim.
OdpowiedzUsuńAleks jest pionkiem w tej grze , Amanda decyduje jak będzie wyglądać ta gra. Według nie powinna powiedzieć Aleksowi całą prawdę za długo to juŻ trwa .. Nadia
OdpowiedzUsuńOlek ma tutaj rację Amanda ma ten stan, gdy pozornie chce udawać normalność i przegadać całą sytuacje. Trajkocze jak Majka.
OdpowiedzUsuńPrzydałaby się im jakaś szczera rozmowa, a nie pozorna normalność.
Bo kto z kim przystaje, takim się staje. Może trochę za dużo czasu z tą Majką spędza i zaraziła się tym trajkotaniem :)
UsuńNie sądzisz, że mogło tak być?
Dokładnie,powinni w końcu szczerze pogadać. Myśle,że Amanda chce jak najwięcej od niego teraz wymagać,wie ,że On zrobi dużo,aby odkupić swoje winy więc to wykorzystuje. Gorzej jak się przyzwyczai,a on później już nie będzie taki "kochany":)
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że kiedy w gre wchodza uczucia to szczere rozmowy nie są łatwe i bezpieczne. Mała
OdpowiedzUsuńTu się akurat zgadzam, bo miłość odbiera rozum i dystans do wielu spraw...
Usuń