Aleksander (Samuel)
Nie rozumiałem, jak mogłem tak postąpić, słowa jakby same
wyleciały z moich ust. Podniosłem pierścionek z zimnych płytek i położyłem go
na komodzie w salonie. Patrzyłem na niego chwilę i wspominałem ile kosztowało
Amandę założenie go na palec, jak długo podejmowała tę decyzję. I co? I to
koniec? Tak nagle? Bez happy endu? W filmach zawsze są happy endy więc… To
tylko filmy – przypomniałem sobie. Usiadłem na narożniku w salonie i wybrałem
jej numer komórkowy, wybierałem go z setki razy, ale nie odpowiadał.
Zadzwoniłem do Majki, nawet do Dominiki i nic… Późnij wybrałem numer Fabiana.
Po godzinie czasu stałem przed samochodem. Wiedziałem, że to samochód Amandy.
Chciałem nawet wejść do tego zakładu pracy Kamila, ale zrezygnowałem w
ostatniej chwili. Właściwie to Fabian mnie powstrzymał.
– Niech się wygada kumplowi, bracie – powiedział.
– Ale ja już chcę z nią pogadać.
– Pogadać czy przeprosić? – zapytał po chwili.
– Pogadać – odpowiedziałem.
– Twój błąd. Powinieneś paść na kolana i błagać o
wybaczenie. Mówiłem, żebyś wtedy tego nie brał, ale, oczywiście, kto by tam Fabiana
słuchał, a bossa powinno się słuchać.
– Wsiądźmy do samochodu. Mniej się denerwuję, jak siedzę –
powiedziałem do kumpla i już za moment siedzieliśmy u niego w samochodzie.
Wcześniejszą drogę z mojego domu do centrum miasta
pokonaliśmy na rozmowie, ale teraz nie rozmawialiśmy. Panowała cisza, a mnie ta
cisza zaczęła ciążyć.
– Włączę – uprzedziłem i sięgnąłem do odtwarzacza CD.
Głośniki zadudniły, ale melodia była jakaś taka za
spokojna. Nie był to ani rock, ani rap. Melodyjka była przyjemna dla uszu, niczym
kołysanka, którą wygrywa pozytywka w karuzelach dla dzieci, tych przyczepianych
do łóżeczka, albo kiedy mała dziewczynka otwiera szkatułkę na biżuterię. Nie
wiem czemu naszło mnie tak ckliwe myślenie, ale naszło i nie potrafiłem się go
pozbyć. Postanowiłem wsłuchać się w tekst, skoncentrować się na nim, ale nie
potrafiłem nawet tego wykonać.
– Masz papierosy? – zapytałem po chwili.
– W schowku, ale miętole. Sabina tylko takie pali, a ja
przecież unikam nałogów, jak tylko mogę.
– Nie licząc kasyna, kobiet i bójek ulicznych –
skwitowałem i sięgnąłem do schowka. Już za moment poczułem gorzkawo tiktakowy
posmak w ustach. Pierw nie zaciągałem się, później zacząłem.
Zacząłem się uspokajać, wyciszać, a Fabian w tej chwili
przeglądał jakiś magazyn z gołymi babkami. Czynił to z jakimś takim wielkim
zainteresowaniem.
– Otwórz szybę, skoro już palisz w samochodzie, i nie
dmuchaj na mnie – polecił, nie odrywając ani na moment wzroku od kolorowych
zdjęć kobiet w bikini i bez.
Zrobiłem, jak kazał i wreszcie dotarły do moich uszu słowa
piosenki, a nie tylko ta melodia.
Może wtedy bym
została,
może wtedy bym nie
wyszła,
może kłótnia nasza
mała
z czasem by, jak
dawniej, przyschła.
Może ty byś nie
powiedział
tego, co już
powiedziałeś,
może sprawę byś
przemilczał,
tak, jak
przemilczeć chciałeś.
Słowa piosenki dziwnie kojarzyły mi się z obecną sytuacją
albo raczej z wcześniejszą. Powiedziałem za dużo, powiedziałem coś, czego nigdy
nie powinienem był mówić i czego nigdy nie chciałem powiedzieć. Zadałem sobie w
myśli pytanie czy ona mi to wybaczy, ale za moment pojawiło się równie ważne
pytanie: czy to ja kiedyś wybaczę jej. Ciągle pamiętałem, że mnie zdradzała,
ciągle balem się, że może tak uczynić po raz kolejny albo że czyni to nadal.
Nie ufałem jej, ale ona mi też nie. Nie wierzyła, że mogę dać jej szczęście,
miłość, a już z pewnością, że obdarzę ją szacunkiem na zawsze, a przecież bez
tego związek zakończy się klapą najwyżej trzy miesiące po ślubie.
– Nie podejrzewałem cię o taką muzykę – powiedziałem do
Fabiana, by wreszcie zaczął ze mną rozmawiać. Wolałam gadać o tych nagich
kurwach ze zdjęcia niż myśleć o tym, że Amanda w mojej głowie zawsze będzie
luksusową utrzymanką, coś jak kurwą, ale taką salonową.
– Czasami lubię odmiany. Jestem więcej wart niż widać na
pierwszy rzut oka. – Nadal nie odrywał wzroku od tej gazetki.
– Ale z ciebie skromniś.
– Olek, nie będę z tobą gadał. Nie prowokuj mnie do
rozmowy. Posiedź sobie w ciszy albo posłuchaj muzyczki. Przemyśl w tym czasie,
co zrobiłeś nie tak. Jaki facet wyrzuca kobietę z domu?
– Nie wyrzuciłem jej! – krzyknąłem.
– To, że jej nie spakowałeś i nie wystawiłeś walizek za
drzwi, nie znaczy, że poczuła się niewywalona. Powiedziałeś, by wypierdalała,
powiedziałeś. Temat uważam za zakończony, bo gdybyś nie był moim przyjacielem,
to skułbym ci ryj. Nie prowokuj mnie do rozmowy, bo zapomnę, że nim jesteś.
Czemu on zawsze musiał taki być? Wielki obrońca kobiet,
dziwek i kurew, bo tych dobrych i porządnych to przecież nigdy nie bronił.
– Czemu bronisz Amandę? Wiesz jaka była i co robiła.
– Jest inteligentna, ładna i ma głębię. Kobiety czyste jak
łza są nudne i bez wyrazu. Takie arystokratki z dobrego domu, często nie mają
tej głębi w sobie, zero charakteru. Poznałem taką na tej waszej parapetówce.
Niby fajna laska, ale tak jak mówiłem, zero charakteru, zero godności, zero
pomysłów na siebie. Amanda jest ideałem kobiecości i to nieprzesadzonym ani
nieprzereklamowanym.
– Saba w takim razie też jest ideałem – stwierdziłem
pośpiesznie. Czułem się zazdrosny, że opisuje wszystkie zalety mojej
dziewczyny, zamiast opisywać zalety swojej żony. Czułem złość na siebie, że on
te zalety widzi, a ja już od dawna ich nie dostrzegam. Zauważam, że sprząta, że
się stara, że uczy – widzę w niej kurę domową, matkę moich dzieci, uczennicę,
ale nie widzę już kobiety która przecież tak mnie fascynowała. Cholera,
wszystko przez to nieudane życie seksualne – stwierdziłem, ale przecież nie
mogłem za to winić jej. To nawet nie przez to było. Za bardzo pochłonęło mnie
to, co w młodości – kumple, karty, oglądanie bójek na boisku czy w piwnicy.
Okłamywałem ją, mówiłem, że mam dyżur i znikałem na noce…
– Sabina to nie ideał. To tania dziwka. Miało ją nawet
pięciu, ja sądziłem, że może się zmienić, ale nic z tego.
– Zdradza cię?
– Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Nawet jeśli, to ja ją
też, więc jesteśmy kwita – powiedział i po chwili wyjął z buzi gumę tylko po
to, by włożyć następną.
– Jeśli cię nie zdradzała, to czego nie potrafisz jej
wybaczyć? – dopytywałem.
– Zdradziła mnie, Olek. Wtedy jeszcze nie byłem jej mężem.
To jej wybaczyłem, ale nie umiem zapomnieć o jej mentalności, którą świetnie mi
przedstawia jej przeszłość. Zrozum to i nie porównuj Amandy i Saby, bo to tak
jakby porównać porsche do malucha. – Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
Miał przecież zgrabną żonę, młodą, powabną. – Nie patrz się tak, mogę dać mniej
obrazowe i bardziej dopasowane porównanie. To tak, jakby porównać dziwkę, co ma
sponsora i robi to w najdroższych hotelach albo w jakuzi do takiej, co ma
alfonsa i stoi przy wylotówce, ciągnie fiuty przy lesie w krzakach lub
samochodzie albo zapina ją pięciu na raz każdy w inną dziurę.
– Kobieta ma trzy dziury. A to niby ja ćpałem – rzuciłem
nagle.
– Ma też dwie ręce i te trzy dziurki – wyjaśnił.
– Nie wybaczyłeś jej przeszłości, tego, co robiła, kiedy
jeszcze z nią nie byłeś? – dopytywałem.
– Zrozum mnie, deklu. Twoja żona przyszła robiła, co
musiała, by wyżyć. Co miała klepać biedę przy matce alkoholiczce, słuchać
awantur i libacji alkoholowych? Wybrała najlepszą drogę, choć trochę na skróty,
ale jednak ja jestem w stanie ją za to uszanować, a ty, trepie, nie?! Weź się,
kurwa, ogarnij, człowieku! – warknął na mnie.
– Ale co z Sabiną? – dopytywałem dalej bardziej z chęci
podtrzymania rozmowy, nawet tak nieprzyjemnej, niżeli z ciekawości.
– Sabina ma ojca za granicą, wysyłał alimenty na nią i
dwójkę rodzeństwa. Matka o nich dbała, zaharowywała się w sklepie swoim, co był
czynny 24/7 – miała tylko jednego pracownika. Dała dzieciom wszystko co mogła.
Nigdy nie chodzili brudni, głodni i zaniedbani. Stawiała się na wywiadówki,
pomagała w lekcjach, a tylko jej syn trafił na dobrą drogę, ma magistra i sobie
radzi. Siostra znalazła sponsora, władowała go w dzieciaka, rozbiła mu
małżeństwo z miłości i teraz się z takim męczy. On wraca do domu na kilka godzin
dziennie tylko by ją użyć. Ma wszystko finansowo, ale nie ma uczucia i miłości.
Sabina zawsze zachwalała szwagra i poczynania siostry. Kamila, ta jej siostra,
miała kremy za tysiąc złotych, ona też tak chciała, ale nie puszczała się za
kasę. Seks ją bawił, to była przyjemność. Szła do łóżka z każdym, kto znał ją
nawet pół godziny i dobrze robił palcówkę.
– Jakim cudem trafiła na ciebie?
– Byłem jednym, który nie uległ od razu jej wdziękom –
opowiedział z uśmiechem.
– Chyba w to nie wierzę, ty odmówiłeś kobiecie seksu?
– Tak, ale nie odmówiłem jej bukietów i czekoladek, czasem
jakieś biżuterii. Prosiłem o szczerość, bo sam jej szczerość dałem. To było
przed ślubem, gdy chciałem, by ze mną chodziła. Mówiłem o mojej pracy, o tym,
że lubię kobiety, rozmawiać z nimi, ale że jej nie zdradzę, jeśli teraz będzie
ze mną szczera. Byłem gotowy być wierny kobiecie, której nie kochałem.
Uprzedziłem ją o tym, że nie kocham. Wie, że z moim sercu jest tylko Julia i że
zawsze tam zostanie. Sabinie mówię kochanie, mówię kocham, ale to znaczy, że mi
zależy na niej, na jej dobru, nie umiałbym patrzeć na krzywdę żadnej kobiety –
taki już jestem. Okłamała mnie jednak.
– Z czym?
– Zapytałem czy naprawdę miało ją wtedy pięciu na tych
jebanych schodach. Chciałem znać prawdę. Nie zrezygnowałbym, nawet gdyby padła
odpowiedź twierdząca, powiedziałem jej o tym. Liczyłem, kurwa, że mi zaufa, a
reszta się jakoś ułoży.
– Odpowiedziała, że nie?
– Bingo.
– Może się wstydziła – podpowiedziałem.
– Twoja narzeczona też się zapewne do dziś wstydzi tego,
co robiła, ale ona miała odwagę przyznać ci się prosto w twarz przed ślubem.
– Saba przyznała się po? Zgodziłeś się za nią wyjść,
znając prawdę?
– Nie znałem wtedy prawdy. Została moją żoną. Przykładnie
zajęła się domem. Stała się moim trofeum w oczach kumpli, moją ozdobą na ulicy,
moją dziwką w łóżku. Cudownie nie?
– Brzmi trochę jak z bajki.
– Trafiłem do mamra. Wysyłała rakiety, papugi i tak dalej.
Kiedyś otwierałem list. Nie czytałem nadawcy, bo zawsze po piśmie poznawałem,
kto pisze. Darek ma pochylone, jakby kaligrafował, takie damskie. Ty masz
lekarskie, takie, że trudno się odczytać, a Sabina ma jak dziecko, co jeszcze
krzywo stawia literki, czasami jest jak dziecko, ale to w niej polubiłem.
Wiesz, jakie było moje zdziwienie, gdy się okazało, że listu nie wysłał nikt z
waszej trójki?
– A kto? Twój brat?
– Kryspin ma pismo pochylone w drugą stronę niż Darek. To
nie było jego.
– Witek?
– Jego matka. Napisała mi Jesteś kurwiarzem jak twój
ojciec i na kurwę trafiłeś. W kopercie był też adres.
– Pojechałeś tam?
– To pierwsze, co zrobiłem po wyjściu. Obejrzałem fotki,
jak rżną ją w pięciu. Wyszedłem z mieszkania, wcześniej uprzejmie dziękując za
informację.
– Co później?
– Pobawiłem się trochę, później była wasza parapetówka.
Nie wziąłem na nią żony przez te foty. Jakoś mnie brzydziła, nie przez to, że z
nimi była, ale przez to, że mnie okłamała. Ja brzydzę się kłamstwem. Lepsza
najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo. Moja własna żona nie miała odwagi
powiedzieć mi prawdy, moja wymarzona musi być odważna, nawet jeśli jej nie
kocham, to ma być odważna i już, rozumiesz?! – krzyknął i zamknął gazetę, którą
wciąż miał na kolanach, pomimo że już jej nie oglądał. Cisnął ją do schowka.
– Wtedy zacząłeś ją zdradzać? Dopiero, gdy się
dowiedziałeś, że kłamała?
– Tak, a teraz się przygotuj, bo twoja piękność podchodzi
do samochodu, leć, bo ci ucieknie – popędził mnie.
Może wtedy byś
została,
może wtedy byś nie
wyszła,
może kłótnia nasza
mała
z czasem by, jak
dawniej przyschła?
Może zrobił bym
herbatę,
może rozmów zmienił
temat...
Pewnie było by
inaczej,
Choć pewności wcale
nie ma.
(sł. Grzegorz Tomczak, muz. Grzegorz Tomczak, Anna Treter)
Ciekawe jak się potoczy rozmowa Aleksa i Amandy. E.
OdpowiedzUsuńNapewno mogło być inaczej.Powinni usiąść i porozmawiać na spokojnie.
OdpowiedzUsuńFabian miał rację,Aleks powinien paść na kolana i błagać o wybaczenie.Cokolwiek by się nie działo nie powinien Amandy wyrzucić.
OdpowiedzUsuń