Amanda (Magdalena)
Wróciliśmy do domu zaraz po tym
jak wywalili nas z klubu za wszczęcie bójki, a przecież to nie my, tylko Kamil.
Mój braciszek z wyboru to dziś ostro przesadził. Zdenerwował nie tylko ochronę,
ale dokonał niemożliwego – zdenerwował mnie. Zdjęłam nowe, a już znienawidzone
butki i ulgę przyniosło mi zimno płytek.
– Czemu tak dziwnie chodzisz? –
zapytał Aleks, kiedy już dotarłam do sypialni.
– Bo mam pęcherza od butów –
oznajmiłam.
– Jak się śmiga w tych wysokich,
to tak jest – powiedział jak gdyby nigdy nic, a ja w tym czasie przebierałam
się w koszulę nocną. Jego wzrok, obecność i wszystko inne, co związanie z nim,
już dawno przestało mnie krępować. Jakbym chwilowo zapomniała o tej całej akcji
z Hubertem w roli głównej.
– Od moich butów wara, będę
chodziła, w czym mi wygodnie – stwierdziłam, wchodząc do łóżka.
– Na tej koturnie i szpilce
jednocześnie z pewnością ci wygodnie – dogryzł mi.
– Na platformie i szpilce, nie
można mieć koturny i szpilki w jednym.
– Nieważne. Chodzi mi o to, że
wygodne to to nie jest, skoro masz pęcherze.
– Bo są nowe – warknęłam.
– Mogłaś założyć stare.
– A te dać komuś, by rozchodził?
– zapytałam sarkastycznie.
– Przebić ci ten pęcherz? –
zapytał.
–Czyś ty oszalał? Ja się
panicznie boje igieł – wyznałam oczywistą oczywistość i położyłam się na łóżku
obok niego. Zabrałam gazetę z jego dłoni i odłożyłam na stolik nocny.
– Jak to możliwe, przecież masz
tatuaże i kolczyki, przekłuty masz nawet język? – zapytał patrząc mi w oczy.
– Rozmowa o igłach to już
hardcore, masz taką perwersję? – zapytałam gryząc go w ucho. Uśmiechnął się.
Tak beztrosko, delikatnie roześmiał.
– Nie, nic z tych rzeczy. Jestem
po prostu ciekaw, jak można jednocześnie panicznie bać się igieł, a z drugiej
strony. . . – Zamknęłam mu usta pocałunkiem. Wyczułam spuchnięcie dolnej wargi,
zapewne po tej bójce…
– Gdy robili mi kokardki, byłam
naćpana, bo po trawie, ale to tylko kilka razy mi się zdarzyło, wiec się tak
nie patrz – zaczęłam mu tłumaczyć.
– Dobra, i oby ostatni raz miał
miejsce dawno temu, bo sobie inaczej z tobą. . . – Położył mi dłoń na pośladku,
ale nie dokończył. – Albo nie, nie będę tak mówił, bo ty się boisz – dodał.
Przemilczałam fakt oczywisty,
czyli to, że się boje gdy mi tak grozi.
– A co do ucha, to tu mnie
akurat nie boli, bo przebija się uszy kolczykiem nie igłami, a język to od
tamtej pory się boje, bo bolało jak skurwysyn.
– A pępek? – zapytał.
– Wyjęłam go już, ale gdy mi
przebijali, to byłam pijana. No nie rób takich min. Miałam dwanaście lat chyba.
To była moja pierwsza imprezka. Jakoś po sylwestrze zorganizowała moja kumpela
domówkę. To było wtedy.
– Co matka twoja na to? –
dopytywał patrząc mi w oczy i bawiąc się moimi włosami.
– Poprosiła, bym przyprowadziła
do nas do domu tę koleżankę, co mi przebijała i by jej też przebiła.
– Aha. – Tylko tyle był w stanie
powiedzieć po moim wyznaniu.
– No, co tak dziwnie
zareagowałeś?
– Nic, ale gdyby moja córka w
wieku dwunastu lat wróciła do domu z takim nabytkiem, to tydzień szlabanu na
wszystko, a jeszcze, jakby do tego wróciła pijana, to dwa.
– Czyś ty oszalał? Tydzień to
praktycznie tyle co nic. Ja myślałam o miesiącu.
– I które z nas będzie tym
gorszym rodzicem? – zapytał.
– Ty – odpowiedziałam i
okręcając się na plecy chwyciłam za pilota. Włączyłam naszą nowiuteńką plazmę
LCD, czy jakoś tak. Leciała jakaś powtórka magazynu reporterów.
– Zostawić? – zapytałam.
– Zostaw, zobaczymy, co się
ciekawego w świecie dzieje.
Akurat wyświetlali reportaż o
odtwórczyni głównej roli w filmie Cześć Tereska. Niemal każdy zna ten film. Mnie
to go nawet w szkole wyświetlili na lekcji języka polskiego, w gimnazjum chyba.
Stwierdzili, że losy głównych bohaterów są uniwersalne i z pewnością, któryś z
poruszanych wątków dotyczy czyjegoś życia, albo życia osoby nam bliskiej.
Oczywiście odtwórczyni głównej roli dostała od losu trzy szanse, ale żadnej nie
wykorzystała. Pierwszą było ponowne wprowadzenie się do babci, ale ciągnęły ją
patologiczne znajomości. Później rola w tym filmie i wyjazd za granicę z tego
powodu, ale nie wykorzystała szansy bo uciekła, by spotkać się z jakimś
chłopakiem, który nie był nic wart. Kolejną szansą od losu była córeczka, ale
oczywiście zostawiła ją na wychowaniu matce czy babce, a sama trafiła do
więzienia, czy tam jakiegoś ośrodka.
– Boże, jaka ona głupia –
wypaliłam nagle.
– Dlaczego? Całe życie czuła się
samotna, niechciana i przekazywane z rąk do rąk niczym rzecz – odpowiedział
Aleks.
– No, ale zobacz, co ona z
życiem swoim i swojego dziecka zrobiła. – We mnie aż krew się gotowała.
– A zobacz, co jej matka i jej
mąż zrobili z jej życiem, a te ośrodki gdzie była. Takie instytucje są jak dom
dziecka, ludzie stamtąd wychodzą w momencie otrzymania dowodu osobistego i tak
naprawdę nie wiedzą, gdzie się podziać i co ze sobą począć. Są nauczeni żyć w
grupie, w stadach, a nagle zostają sami, zdani tylko na siebie. Kobiety często
zachodzą wtedy w ciążę, mieszkają u konkubenta, on zaczyna pić, one szukają
oparcia w matce czy ojcu, albo innej rodzinie, co ich opuściła i często go nie
znajdują. Kradną, bo to jedyne wyjście, państwo odbiera im dzieci i te dzieci
wychodzą, mając osiemnaście lat i tu pętla się zamyka. Powielają schemat.
– Czyli sugerujesz, że to wina
rodziców i państwa? Ja mogłam skończyć jak ona i jakoś żyję inaczej.
Aleks się uśmiechnął, lekko, ale
smutno.
– Wybrałaś inną drogę. Wymazałaś
sumienie, serce, przyzwoitość, a wybrałaś rozum, logikę i cele, do których
warto dążyć. Zawsze jest wybór Amando, czasami między złym a gorszy. Ty jednak byłaś też silniejsza od niej. Nie
topiłaś smutku w alkoholu i narkotykach, a przynajmniej nie nagminnie i
nałogowo, może trudniej ci jest się uzależnić i się poddać. – Aleks założył ręce
za głowę i ciągnął dalej. – Dla niej kwestią godności było nie być samą, dla
ciebie kwestią godności było wyzbyć się skrupułów i przyzwoitości na cześć
lepszego jutra. Wiele osób ciebie oceniłoby gorzej od niej, a pozostali ją
gorzej od ciebie. Takie jest życie. Ja też nie byłem nigdy czysty jak łza, bo
takich ludzi nie ma. Każdy popełnia błędy.
– Ale uważasz, że gdyby jej
matka nie zrobiła sobie kolejnego dziecka, odstawiając pierwsze na boczny tor,
to byłoby ok?
– Uważam, że nie powinna być z
partnerem, który nie akceptuje jej córki z pierwszego związku, a skoro już
chciała z nim być, to po co zabierała małe dziecko od babki, z którą się
wychowało i do której przywykło? By wyganiać ją na podwórko, bo ona miała już
nową rodzinę i dziecko przeszkadzało jej w tym. Przecież słyszałaś, jak jej się
trudno było przestawić. Pierw babcia kazała jej być w domu, a na podwórku była
godzinkę dziennie. Później zamieszkała z matką i po powrocie ze szkoły od razu
szła na podwórko, bo partner matki ją wyrzucał. Mówił, że nie ma prawa
przebywać w jego domu, gdy jej matki w nim nie ma, bo jest w pracy. Tam szły
wyróżnienia, dostawała gorsze rzeczy, gorsze prezenty, gorsze jedzenie od
siostry, przez to zaczęła kraść, by mieć to, co ona i trafiła do ośrodka.
Według mnie to państwo zamiast zamknąć ją, to powinno powiesić na stryczku tę
matkę i tego jej gacha dla przykładu dla reszty społeczeństwa.
– Byłbyś w stanie takich
powiesić?
– Pewnie, z zimną krwią, bo znam
dzieciaki, co miały tak jak ona i wiem jak to ich niszczy. Zrozum, ja miałem
babcię, zaznałem w życiu miłości, gdyby nie zmarła, to nigdy by nie pozwoliła
mnie zabrać do domu dziecka. Później miałem sąsiadkę, babci przyjaciółkę i
rodzinę matki, tą u której biliśmy kiedyś. Nie mogli mnie zabrać, bo nie mieli
warunków, niską pensję, ale bardzo chcieli. Odwiedzali mnie co weekend,
zabierali na święta, czasami po, jak na święta mnie za karę nie puścili,
spędzałem z tymi ludźmi wakacje. Tą sąsiadką opiekowałem się, gdy umierała, bo
była mi bliska, a moja matka gdyby teraz zdychała na moich oczach, to nie
podałbym jej szklanki wody, ale postawiłbym ją przed jej oczami i sam się
napił, by, kurwa, cierpiała. Nie za to, że mnie zostawiła z babcią, ale za to,
że po mnie nie wróciła. Wolałbym mieć byle jaki dom, niż nie mieć żadnego.
– Masz w sobie dużo nienawiści.
– A ty matkę kochasz? – zapytał
niespodziewanie.
– Nie ani ją, ani ojca –
odpowiedziałam.
– Właśnie. No to teraz zrozum tę
dziewczynę, która potem trafiła do babci i wychowała się całe życie na podwórku
i wśród ludzi, a nagle miała się uczyć i ograniczyć znajomych. Kiedy ja
zamieszkałem sam, to myślałem, że zwariuję. Nagle miałem za dużo przestrzeni.
– Ale zawsze tak jest, że dzieci
swoje kocha się bardziej niżeli te drugie, więc nie ma co winić tego ojczyma,
że jej nie kochał, można winić jej matkę za to, że pozwoliła ją tak traktować.
– Tobie partnerzy matki nie
zapewnili spokoju i normalnego życia, bo nie byłaś ich dzieckiem, tak? –
zapytał. Nie rozumiałam, czemu chce wchodzić z buciorami w moje dzieciństwo,
kiedy ja rozmawiałam tylko o reportażu.
– Nie wiem, oni mnie jakoś nigdy
nie lubili. No, Konrad mnie lubił, Pawła i Piotra też, chodził do pracy, niby
sezonowej, ale zawsze się starał. Przeszedł na leczenie alkoholowe i już nie
pił, jak z nami zamieszkał, ale ona go zdradziła, on odszedł, rozpił się i
tyle. Ojciec bliźniaków też nie był taki najgorszy, ale poszedł siedzieć.
– Masz żal do matki o to?
– Nie rób mi za psychologa,
proszę. Ja naprawdę tego nie potrzebuję.
– Dobra, to zmieńmy temat –
zaproponował.
– Nie zmieniajmy. Jeśli bliźniaki
będą podobni do Huberta, nie przerywaj. Jeśli będą do niego podobni, to
będziesz wiedział, że są jego. A jeśli kiedyś zapragniesz mieć swoje dziecko,
to co wtedy?
– To będzie nasza wspólna
decyzja – odpowiedział, a mnie ta odpowiedź jakoś nie usatysfakcjonowała.
– Będziesz traktował je inaczej,
prawda?
– Nie wiem. Amanda, nie potrafię
ci na to pytanie odpowiedzieć. Będę starał się nie robić wyróżnień, ale sama
sobie odpowiedz na to pytanie. Czy nie będziesz traktowała inaczej tej dwójki,
a inaczej dziecka z miło. . . z małżeństwa?
Wkurwił mnie, że zrobił tę
przerwę, że zamienił słowo miłość na małżeństwo. To znaczyło, że on się nie
czuje przeze mnie kochany. Poczułam się głupio, że nie potrafię mu się
odwdzięczyć miłością za miłość tak, by to odczuł w podobny sposób, jak ja
odczuwałam jego uczucia do mnie.
– Nie wiem – odpowiedziałam
smutno.
– Sama widzisz, to pytanie nie
dotyczy tylko mnie. Będę kochał te dzieci, bo kocham ciebie, a one są częścią
ciebie, a być może i częścią mnie – odpowiedział, patrząc w sufit, a potem
nastała niewiarygodnie męcząca cisza.
– Aleks, cholernie się boję tego
wszystkiego, wiesz? – wypaliłam nagle i również spojrzałam w sufit.
– Czego się boisz? – zapytał po
chwili, zerkając na mnie.
– Nie macierzyństwa, bo w domu
zajmowałam się Igorem i uczyłam się jednocześnie, więc tu dam radę. Ważne, by
ktoś z nimi był, gdy ja jestem w szkole. Tak dam sobie radę, może nie na
piątki, ale dam rade.
– Spokojnie, będziemy się
zmieniać, zatrudnimy jakąś dziewczynę do opieki. A domem także się mogę
zajmować. Nawet chcę, ale co wrócę do domu, to nawet odkurzyć nie mogę, bo
wszystko jest na błysk. Więc czego się boisz? – dopytywał.
– Dorosłości, tej
odpowiedzialności, naszego małżeństwa.
– Małżeństwa? Zobowiązania na
całe życie, tak? Czy mnie?
Poczułam się mile zaskoczona, że
poczuł się zainteresowany tematem, że chciał wiedzieć, co ja czuję, a nie zbył
mnie, jak to często robią faceci, gdy w grę wchodzi niełatwa rozmowa o
uczuciach.
– Zobowiązania i czasem ciebie –
odpowiedziałam szczerze.
– Zobowiązania sam się boje, ale
damy radę wspólnie. Dlaczego się boisz mnie?
– Bo, bo… Nie wiem.
– Wiesz, ale nie chcesz
powiedzieć. – Prześwietlił mnie najwidoczniej na wylot.
– Nie mów mi, co wiem, a czego
nie wiem, bo sama wiem to najlepiej! – zareagowałam krzykiem i złością, jak
zazwyczaj w sytuacji, gdy ktoś wchodził ze swoimi buciorami do mojej głowy,
serca i duszy.
– Spokojnie, nie krzycz. Ja na
ciebie nie krzyczę. Chcę po prostu wiedzieć, kiedy się mnie boisz, by to
zmienić – wyznał, patrząc mi w oczy.
– Tego akurat nie chcesz
zmienić.
– Daj mi szansę, proszę –
nalegał i odgarnął włosy z moich oczu.
– Zapewniasz mnie o tym, że mnie
kiedyś pobijesz.
– A ty mnie o tym, że mi oddasz
i co z tego? – zapytał z uśmiechem.
– Dobra, nieważne. – Miałam
ochotę przerwać ten temat i wszelkie inne rozmowy na dziś, bo to i tak do
niczego dobrego nie prowadziło.
– Ważne. Prawdą jest, że cię
uprzedziłem niejednokrotnie, że gdy zasłużysz, to ci dam w tyłek, ale nie
musisz się mnie bać z tego powodu. Nie zbije cię za to, że zupa była zbyt
słona. Nie będzie to też zagrożenia dla twojego życia, zdrowia ani
bezpieczeństwa. Od klapsa czy dwóch nie umrzesz.
– Już nieraz mnie uderzyłeś –
przypomniałam mu.
– Prowadziłaś pijana i bez prawa
jazdy. Zdrada. Narkotyki. Tu akurat miałem słuszność za każdym razem. – Nie
chciałam się o to nawet spierać, już dawno przyznałam mu rację w tamtych
sprawach. Chyba nawet kilka dni po zdarzeniu, kiedy wszystko na spokojnie
jeszcze raz przeanalizowałam.
– Jak będziesz wychowywał
dzieci? – zapytałam po chwili.
– Jak to jak? Normalnie – typowa
męska odpowiedź.
– Czyli paskiem i strachem, tak?
– dopytywałam dla pewności, bo wiem, że nigdy bym nie pozwoliła na takie
wychowywanie moich córek czy synów.
– Oj, nie. Kogo ty chcesz ze
mnie zrobić? Z pewnością nie strachem. Bić też ich nie mam zamiaru, ale klaps
od czasu do czasu, gdy już naprawdę zasłużą, też im nie zaszkodzi –
odpowiedział.
– Dobra, to jestem w stanie
zaakceptować.
– Czyli nie masz więcej zastrzeżeń?
– tym razem to on zadał pytanie.
– Nie.
– Chodź tu bliżej, łobuzie –
powiedział, przytulając mnie do siebie.
Aleksander przesadza grożąc swojej przyszłej żonie. Zdecydowanie przesadza, chociaż dobrze wie, że ona przez to się boi go.
OdpowiedzUsuńUważam, że klaps jest metodą wychowawczą, a nie przemocą wobec dzieci. Chociaż może zmieni mi się jeszcze pogląd jak będę miała już swoje dzieci.
Jeden klaps w jakiejś krytycznej sytuacji nie zaszkodzi. Tylko oby to się nie przerodziło w jakieś regularne bicie.
Przemawia przez nich taka "normalność". E.
OdpowiedzUsuńWydaję mi się,że groźby Aleks kiedyś jednak się ziszczą.Klaps czy dwa według mnie nie jest od razu przemocą wobec dziecka.Dobrze,że zaczęli ze sobą szczerze rozmawiać.
OdpowiedzUsuńFajnie że się otworzyli przed sobą, ona teraz wie jakim Aleks bd ojcem i mężem, ze bd ja wspierać i pomagać :)
OdpowiedzUsuńKażde z nich wyszło ze swojego dzieciństwa poranione i ma to wpływ na ich obecne życie. To miłe, że ze sobą rozmawiają. Też uważam , że danie dziecku klapsa w sytuacji ekstremalnej, kiedy już nic innego nie skutkuje nie jest przestępstwem.
OdpowiedzUsuń