Aleksander (Samuel)
Tej nocy bracia Amandy zostali u nas. Obaj spali w
salonie, na rozłożonym narożniku. Obaj też ubrani byli w moje koszulki, które
sięgały im do kostek. Rano obudziłem się, a w pobliżu nie było mojej
narzeczonej. Znalazłem ją siedzącą w fotelu i patrzącą na braci.
– Niedługo tacy ci nasi będą, czas szybko leci – powiedziałem do Amandy, ale zdawała się mnie
nie słyszeć.
– O czym myślisz? – zapytałem, podchodząc do fotela.
– O tym, co z Igorem i z nimi będzie. To kompletnie bez
sensu – rzekła.
– Wpłyniemy jakoś na twoją matkę. Jeśli nie, to opcja,
jaką wybrałaś wczoraj, jest najlepsza. Sama mówiłaś, że ich ojciec był dobry i
dbał o was – powiedziałem, wysuwając pufę spod ławy i siadając obok niej.
– Niby tak, ale on jeszcze pół roku siedzi.
– Damy radę te sześć miesięcy. Będziemy ich brać na
weekendy, interesować się szkołą, zabierzemy ich na część wakacji.
– Olek, ale nie może być tak jak wczoraj, że ty im
kupujesz wszystko, co chcą.
– Nie chcieli aż tak dużo – stwierdziłem.
– To nie chodzi o to, sama bym im najchętniej dała
wszystko, co mam, ale wiem, że tak nie można. Zrozum, potem im się będzie
trudno przestawić. Chcę im tego oszczędzić.
– Zaznałaś czegoś takiego? – zapytałem niepewnie.
– Tak, gdy chrzestny zabierał mnie do siebie. Tam miałam
wszystko przez jeden lub dwa dni, a wracałam do pustej lodówki i gołych
czterech ścian. Nauczyłam się, że lepiej się nie przyzwyczajać. Zmieńmy temat.
Mam już spory brzuch, nie sądzisz? – zapytała wstając i podążyła na korytarz do
szafy po szlafrok.
– Będziesz miała jeszcze większy – uprzedziłem ją.
– Wiem, może już sobie taki zostawię – powiedziała z
figlarnym uśmiechem, gdy pojawiłem się obok niej.
– Oj nie, nie, nie – pokręciłem przecząco głową.
– Czemu nie? – zapytała.
– Kocham cię w każdym wydaniu, ale. . . – zacząłem i nie
wiedziałem co dalej.
– Ale jednak figura się liczy? – rzekła pytająco.
– Pewnie, że tak, gdyby się nie liczyła, to samego mnie
grzałby bojler, a nie kaloryfer.
– Przyznaję, brzuszek masz całkiem, całkiem, ale w złym
momencie się nim pochwaliłeś – rzuciła luźno, przechodząc obok mnie i
zamachnęła się dłonią prosto na moje krocze, ale na szczęście trafiła w udo.
Oczywiście mój odruch był niemal natychmiastowy i strzeliłem jej lekko w lewy
pośladek.
– Masz szczęście, że mam taki refleks i się udem
zasłoniłem, bo w przeciwnym razie bym się bardzo na ciebie zdenerwował.
– Fajnie, a mnie wcale nie zabolało wiesz? – pochwaliła
się.
– Bo nie miało, gdybym miał cię ukarać, to byś to odczuła
niekoniecznie fizycznie – odpowiedziałem.
– A jak? – zapytała.
– Dałbym ci szlaban na siebie. Zero całowania, zero
przytulania. . .
– Ale nie trafiłam ci na pewno ani trochę w tego twojego? –
dopytywała smutno.
– No, może odrobinkę trafiłaś. Poprawił ci się już tym
humor? – zapytałem.
– Echeś – odrzekła z uśmiechem i podała mi swój szlafrok,
którego jeszcze nie zarzuciła na ramiona.
– Przytrzymaj – poleciła – a ja go przeproszę – dodała.
– Co ty. . . – Chciałam dokończyć to pytanie, ale Amanda
nie dała mi ku temu szansy, bo niemal od razu padła na kolana i sięgnęła dłońmi
do mojego rozporka.
– Amanda, ty chyba nie zamierzasz? – zacząłem znowu pytać.
– Zamierzam go przeprosić – odpowiedziała, zsuwając mi
nieco spodnie i wyjmując z moich bokserek penisa.
– Oszalałaś – stwierdziłem, ale kiedy posmyrała go
językiem, to postanowiłem milczeć i czerpać przyjemność z tej chwili.
W międzyczasie podziwiałem jej włosy, które już zdążyła
wyprostować, jej drobne ramiona i niewielki pieprzyk na jednym z nich. Kiedy
wzięła go na tyle ile tylko mogła do ust i zaczęła nimi "pracować",
nie byłem już w stanie jej przeszkodzić, przerwać. Robiła więc swoje, dopóki w
drzwiach naprzeciwko mnie nie stanął Piotruś na bosaka.
– Dlaczego klękasz? – zapytał z tą doskonałą niewinnością
w oczkach.
Amanda natychmiast przerwała i usiłowała zapiąć mi
rozporek, ale jej roztrzęsione z pośpiechu dłonie odmawiały posłuszeństwa więc
sam to uczyniłem.
– Wiązałam Aleksowi buty – odpowiedziała bratu.
– Jakie buty? Przecież on w skarpetkach jest – odrzekł
chłopiec, przyglądając się uważnie moim stopom, odzianym w białe skarpetki.
– Doprawdy? Nie zauważyłam wcześniej – starała się wymigać
od odpowiedzi i w tej samej chwili zadzwonił mój telefon komórkowy. Wyjąłem go
z kieszeni i przeczytałem : Numer prywatny.
– Pójdę do łazienki odebrać – powiedziałem.
– Tylko odbierać tam będziesz czy może coś jeszcze? –
zapytała z figlarnym uśmiechem, kiedy ja udałem się już w wiadomym kierunku i
przyłożyłem odebrany telefon do prawego ucha. Wiadomość jaką usłyszałem mną wstrząsnęła.
– Jak to? – zapytałem.
– Mieli wypadek wczoraj w nocy – usłyszałem w odpowiedzi.
Postanowiłem dopiero po śniadaniu poinformować Amandę o
problemach Kamila. Szkoda mi było kumpla. Ostatnimi czasy zwaliło się na niego
naprawdę wiele. Pierw śmierć żony, teraz śmierć rodziców, na dodatek musiał
zająć się trzynastoletnią siostrą, a miał też niepełnosprawne dziecko, któremu
lekarze dali nadzieję na to, że będzie chodzić, ale oczywiście jak zwykle
przedwczesną. Pomyślałem, że życie jest cholernie trudne i uznałem, że może
warto się pomodlić o zdrowie dla własnych dzieci, bo to znacznie ważniejsze niż
pieniądze.
Trzeba rozpieszczać ale nie z przesadą.To już się nie mogę doczekać jego kolejnych pytań hehe.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Piotrusia :D
OdpowiedzUsuńDzieci można rozpieszczać, ale trzeba zachować przy tym zdrowy rozsądek.
My też uwielbiamy Piotrusia, za jego pytania ;)
UsuńOj tak Piotruś pytania ma najlepsze:):) a dzieci trzeba rozpieszczać,ale z głową
OdpowiedzUsuńKochany ten Piotruś :), aż się uśmiałam . Szkoda mi tego Kamila :)
OdpowiedzUsuńI wrócił Piotruś i jego pytania, nie mogłam przestać się śmiać, jak czytałam, dzieci to radość, ale potrafią zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Z tym rozpieszczaniem to Amanda ma rację, bo to było jednorazowe, a jak chłopcy się przyzwyczają to później będzie im jeszcze trudniej.
OdpowiedzUsuńżal mi Kamila tyle nieszczęść spadło na niego, niepełnosprawne dziecko, śmierć Sylwi, a teraz rodziców. Do tego musi się zająć młodszą siostrą, a oni wcale się nie znają, nie utrzymywali kontaktów, będzie im bardzo trudno się dogadać.