Aleksander (Samuel)
Wróciłem do domu około czternastej. Wielkim
zaskoczeniem było dla mnie to, co ujrzałem.
– Boże, jak
się tu zmieniło – powiedziałem z podziwem, gdy wkroczyłem do salonu.
– Zdejmij
buty – usłyszałem głos Amandy. – Myłam podłogi – dodała.
– Oj, w takim
razie przepraszam królewnę, ale to przez zapomnienie – wyjaśniłem i oddaliłem
się do korytarza. Ułożyłem buty pod mosiężną ławeczką. – Jezu, ty naprawdę
dokonałaś tego w jeden dzień? – zapytałem z niedowierzaniem.
– Tak. Co w
tym wielkiego, że kupiłam trochę ozdób na Allegro, zawiesiłam zasłonki, a
wcześniej posprzątałam ten cały bałagan, jaki zostawiła firma remontowa.
– Ten dom
wygląda jakoś inaczej teraz, naprawdę dużo się zmieniło. W takim razie
zapraszam cię na obiad, z pewnością jesteś głodna – powiedziałem i wciąż nie
mogłem oderwać wzroku od pokoju, z tego szaro–granatowego wnętrza powstało
bardzo przyjemne pomieszczenie. Nie mogłem uwierzyć że stało się tak za pomocą
turkusowych zasłonek i paru ozdób w tym kolorze, a jeszcze bardziej nie mogłem
uwierzyć w to, że podłoga nie była już zakurzona i umazana.
– Nie dziw
się, tak jest wszędzie, aha i Dominika do nas wpadła dziś i namalowała
wszystkich z rodziny króla lwa na ścianie w pokoju dziecinnym – pochwaliła się
Amanda uzdolnioną koleżanką.
– Zaraz pójdę
zobaczyć i złożę w końcu te łóżeczka, tylko najpierw chodźmy na obiad –
oznajmiłem.
– Po co mamy
iść, skoro obiad jest? – zapytała.
– Jak to
jest, miałaś czas coś ugotować? – zdziwiłem się jeszcze bardziej. – Przecież ty
nie lubisz gotować.
– Będziesz
moim mężem, więc pomyślałam, że zacznę się przyzwyczajać. Tylko sobie nie myśl,
że tak będzie codziennie – uprzedziła mnie.
– Boże,
dziewczyno, jesteś niesamowita. – Aż się zapałem za głowę z wrażenia i wtedy
dopiero pojąłem słowa Amandy „będziesz moim mężem…”. Miała na swoim palcu
pierścionek zaręczynowy. Nie mogłem wyjść z szoku.
– Chodź,
nałożę ci. Jemy w kuchni czy jadalni? – zapytała.
– Gdzie
wolisz? – w końcu wydusiłem z siebie cokolwiek.
– W jadalni,
w kuchni jeszcze nie posprzątałam po gotowaniu, ale spokojnie, to się zrobi
później.
– Ja to
zrobię – zgłosiłem się na ochotnika i odebrałem od niej wazę z zupą pomidorową.
– Ja
przyniosę resztę – powiedziała, ale i tak jej nie posłuchałem i przyniosłem
jeszcze jakiś półmisek z mięsem oraz sztućce.
– Jak się
czujesz? – zapytałem.
– W porządku,
to dopiero trzeci miesiąc – odpowiedziała, a ja w tym czasie zalałem makaron,
znajdujący się na talerzach.
– Aleks, nie
musisz tego robić – wypaliła nagle siadają na krześle.
– Czego?
Nakładać ci na talerz? – dopytywałem.
– Nie, ale
nie musimy brać ślubu.
– A nie
chcesz?
– Chcę, ale
może najpierw upewnijmy się czy bliźniaki są twoimi dziećmi czy dziećmi… –
widać było, że Amanda nie potrafi wypowiedzieć jego imienia. W tamtej chwili
poczułem się jak zwykły śmieć, który wykorzystuje okazje jaka nadarzyła się
przypadkiem.
– To są moje
dzieci, już cię o tym zapewniałem. – Co innego mogłem jej powiedzieć?
– Nie masz
takiej pewności! – wykrzyknęła.
– Spokojnie,
kochanie – starałem się ją uspokoić. – Nie chodzi mi o geny, czy kod DNA. Te
dzieci będą moje, bo to ja je wychowam. Sądzę, że taka odpowiedź powinna cię
usatysfakcjonować.
– Olek, ale
nie musisz brać na siebie odpowiedzialności, nawet ja nie wiem czy chcę brać
odpowiedzialność za jego dzieci – przyznała to wreszcie. Wiedziałem o tym, ze
tak myśli, ale dopóki tego nie słyszałem na głos to moje sumienie spało, a teraz…
teraz się cholera musiało zbudzić.
– Czyli jeśli
będą moje, to je pokochasz, a jeśli jego, to co wtedy? – zapytałem, a Amanda
wyglądała na zszokowaną pytaniem. Ja natomiast bałem się odpowiedzi. Nie
chciałem by te dzieci cierpiały z powodu braku miłości tylko dlatego, że ja
chciałem dać ich matce porządną nauczkę.
– Naprawdę
nie wiem, nie wiem czy będę mogła na nie patrzeć – przyznała sama przed sobą.
Przymknąłem
oczy, powstrzymałem łzy. Spojrzałem na nią.
– Nie róbmy
testów, nie sprawdzajmy ojcostwa. Ja tego nie wymagam – powiedziałem w pełni
świadomy tego, co mówię. Wiedziałem, że prawdopodobieństwo kto jest ojcem, czy
ja czy Hubert to pięćdziesiąt na pięćdziesiąt.
– I co? Mamy
całe życie być w niewiedzy? A jak będą do niego podobne? – zapytała, a w jej
oczach dostrzegłem coś na miarę przerażenia. Sam byłem przerażony, ale nie jej
reakcją, a tą całą sytuacją. Przeze mnie wyszedł ten cały galimatias.
– Jeśli będą
do niego podobne z wyglądu, to nie będzie tak źle, nawet miałaś niezły gust –
wypaliłem. – Przepraszam, głupi żart – dodałem.
– Aleks, ale
co wtedy? – zapytała.
– Nic wtedy.
Nieważne jest, jak będą wyglądać, czy do kogo będą podobne. Nikt nie wie o
Hubercie i o tym, że bliźniaki mogą być jego, więc nie będą ich do niego
porównywać, a my też nie będziemy tego robić – odpowiedziałem.
– Jesteś
pewny, że tak potrafisz? – upewniała się.
– Dużo
ważniejsze, jacy będą z zachowania i czy będą dobrymi ludźmi, a to zależy już
tylko od nas i od tego jak je wychowamy, a nie od tego, kto jest ich
biologicznym ojcem. I tak, jestem pewny, że tak potrafię, że je pokocham i że
kocham ciebie. Pokocham je właśnie dlatego, że kocham ciebie.
– Aleks, ale
ja nie mogę dać ci nic więcej. Nawet ze sobą nie sypiamy.
– Kochanie –
powiedziałem i chwyciłem ją za dłoń pod stołem, gdzie miała ją schowaną. – Nie
przejmuj się tym, kiedyś ci to minie. Ja obiecałem we Włoszech, że nie będę
nalegał nigdy więcej i zamierzam dotrzymać słowa. Nie przejmuj się tym teraz i
jedz, a potem ci coś pokażę – powiedziałem wyciągając jej dłoń spod stołu i
zbliżyłem ją do swoich ust. Musnąłem delikatnie wargami.
– Co mi
pokażesz? – zapytała i wyszarpnęła rękę z objęć moich palców, jakby mój dotyk
ją palił, albo co najmniej uwierał.
– Najpierw
zjedz.
Zjedliśmy
rozmawiając o tym gdzie postawimy, które łóżeczko i w jakim kolorze kupimy
komplety pościeli. Wyszło na to, że sześć i to z baldachimem. Amanda uznała, że
trzeba z dwa komplety na zmianę, a że ich dwóch no to wszystkiego trzeba było
liczyć podwójnie. Potem udaliśmy się przed dom, a ja rozwiązałem swój beżowy
krawat w brązowe kwadraty.
– Zatrzymaj
się i pozwól, że zawiąże ci oczy – powiedziałem ciepło i zawiązałem krawat na
jej oczach. – Wezmę cię na ręce, dobra? Mogę? – upewniłem się.
– Pewnie –
odpowiedziała bez przekonania, a ja uniosłem ją i skierowałem się w stronę
garażu. Postawiłem Amandę na ziemi i powoli, delikatnie zacząłem ściągać swój
krawat z jej oczu.
– Proszę, oto
twój prezent – powiedziałem, a Amanda nie odrywała wzroku od białego peugeota
307 CC.
– Naprawdę
jest mój? Za co? – dopytywała.
– Zdałaś wczoraj
prawo jazdy, musisz jeździć, by nie wyjść z wprawy, a zawsze o takim marzyłaś.
Aha, drzwi ma po tuningu, otwierają się jak w lamborghini, bo są labo–door.
Trzymaj kluczyki – wyjaśniłem i podałem Amandzie małe, różowe pudełeczko z
turkusową kokardką.
– Są w
środku? – zapytała.
– Tak, razem
z czymś jeszcze.
– A z czym? –
dopytywała i zaczęła unosić wieko tekturowego pudełeczka ku górze. – Ja cię,
krówka – uśmiechnęła się do mnie.
– No, w
nagrodę – przywołałem wspomnienia tego dnia, gdy powiedziała mi, że jest gotowa
ze mą być. – A teraz może byśmy się tak przejechali – zaproponowałem.
– Możemy bez
dachu? – zapytała, gdy już wsiadła.
– Pewnie
przecież już prawie maj, ty prowadzisz. Tylko nie szarżuj zbytnio.
– To dokąd
jedziemy? – zapytała.
– Przed
siebie, tylko zatrzymasz się na stacji, trzeba napełnić bak.
– Jejuś to
automat – krzyknęła zachwycona.
– Nie do
końca. Ma zmienną skrzynię biegów. Jeśli chcesz jeździć na automacie, to
możesz, jeśli na manualnej skrzyni, to również możesz. Aha i mam nadzieję, że
trafiłem z tapicerką w twój gust – powiedziałem, a Amanda zaczęła wyjeżdżać z
garażu i otwierać dach.
– Tak. Jest
piękna. Czarno–biała skóra, super. To auto musiało kosztować fortunę, naprawdę
nie musiałeś – oznajmiła.
– Drobiazg,
to żadna fortuna – odpowiedziałem. – Poza tym, mieszkamy jednak kawałek od
miasta, a to tam masz znajomych, musisz czymś dojeżdżać. No i z dziećmi dostać
się gdziekolwiek też będzie ci łatwiej samochodem niż mnie prosić, bym was
zawiózł, bo ja nie zawsze mogę.
– To trzeba
im kupić foteliki, tylko jakieś pod kolor, dobra? – zapytała.
– Jakie tylko
wybierzesz. Całkiem nieźle sobie radzisz z tym prowadzeniem. Możesz
przyspieszyć – powiedziałem.
– Nie, bo jak
jadę szybciej, to mi wieje.
– To zamknij
dach.
– Chyba
oszalałeś, mam kabriolet i mam jeździć z dachem? Może kiedyś, ale teraz muszę
się nim nacieszyć.
– To już jak
uważasz – odpowiedziałem i rozłożyłem sobie siedzenie, bym się mógł położyć.
Założyłem okulary przeciwsłoneczne na oczy, patrzyłem w niebo i delektowałem
się tą chwilką radości, bo wiedziałem, że póki co radości to w naszym wspólnym nie
będą za często gościć.
Miły gest.Amanda sprzątająca i gotująca ,może przez jakiś czas taka będzie ale myślę,że w końcu pójdzie do pracy.
OdpowiedzUsuńDo szkoły. Pierw do szkoły, ona się uczy w liceum jeszcze przecież.
UsuńKarolina.
Dostała taki samochód, a dla Olka to tylko drobiazg. Wydaje mi się, że u niego to jest zagłuszanie sumienia, chociaż po tym co jej zrobił zastanawiałam się czy on w ogóle ma sumienie.
OdpowiedzUsuńTak, ja tez uwazam, że on chce troche odkupic swoje winy
OdpowiedzUsuńJak dla mnie Aleks ma wyrzuty sumienia i nie dziwię się że kupuje jej wszystko co tylko chce , wątpię że na dłuższą metę to się sprawdzi ... Nadia .
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMyślę podobnie jak księżniczka, że to jego sposób na zagłuszenie sumienia,że w ten sposób chce jej wszystko wynagrodzić, ale w końcu drogie prezenty nie będą wystarczać.
OdpowiedzUsuńPs:Przepraszam , że tyle razy dodałam i skasowałam , ale zawiesił mi się internet i próbowałam dodać jeszcze raz a potem jak już się odwiesił to wskoczyło kilka razy.
Pozdrawiam Aga
Jak dla mnie to Olek nie do końca wierzy w to że Amanda go kocha i trochę tak jakby drogimi prezentami chciał kupić to uczucie.
OdpowiedzUsuńAleks ma gest., kupić dziewczynie taki samochód i skwitować to "drobiazg".
OdpowiedzUsuńAmanda cieszy się jak dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę. Ale ja nie wiem czy na dłuższą metę, takie zachowanie Olka zda egzamin. Amanda lubi czuć się królewną, a kupowanie jej takich drogich prezentów tylko utwierdza ją w przekonaniu, że wszystko jej się należy.
Aleks jest niezależny finansowo więc dla niego taki prezent to drobiazg.Zaskoczyli się wzajemnie :) Amanda uporządkowaniem domu i ugotowaniem pysznego obiadu,Aleks prezentem w postaci auta.
OdpowiedzUsuńLubię takie artykuły.
OdpowiedzUsuńZawsze można były sprawić jej fajne sztućce do serwowania potraw https://duka.com/pl/jedzenie-i-serwowanie-potraw/sztucce/sztucce-do-serwowania-potraw i myślę, że taki prezent na pewno będzie praktyczny. Tym bardziej, że tego typu rzeczy zazwyczaj kupujemy raz na jakiś czas.
OdpowiedzUsuń