Narracja (Samuel)
Śliczna dziewczyna o blond
włosach tej nocy nie mogła zasnąć. Była to kolejna noc, którą spędziła u boku
swojego chłopaka. Długo dyskutowali o tym, jak urządzą pokoik dla swojego
dziecka, jednak poprzestali na tym, że jak na razie wystarczy, jak Tyler założy
tam panele, bo kolor ścian będzie zależał od płci maleństwa. Dominika teraz
siedziała na łóżku obok śpiącego mężczyzny i zastanawiała się, co począć z
wolnym czasem. Wzięła telefon komórkowy, weszła na internet i zaczęła
przeglądać Allegro w poszukiwaniu wózka i łóżeczka. Ceny i koszt utrzymania
maleństwa, wyprawka dla niego, to wszystko ją przerażało, jednak była pewna, że
chłopak jej w tym wszystkim pomoże i tego dnia przekonała się, że zawsze będzie
mogła na niego liczyć.
Pomimo iż był poniedziałek, to
Domi zerwała się ze szkoły i wybrała z Tylerem na zakupy. Chłopak stwierdził,
że najlepiej będzie udać się do galerii, przy okazji rzucą już okiem na jakieś
tapety i farby, a może i panele podłogowe uda im się dzisiaj zakupić.
Niespodziewanie przystanęli przy sklepie z artykułami dla dzieci. Był to duży i
dobrze wyposażony sklep z wózkami, nosidełkami i wszystkim, czego tylko można
zapragnąć. Z wózkiem jednak wyszło tak samo jak z kolorem ścian: jeśli chłopiec
to biało–niebieski, a jeśli dziewczynka to biało–różowy. Zgodnie jednak uznali,
że klasyczny, z dużymi kołami. Tylera uwagę jednak przykuło coś zupełnie innego
niż wózek.
– Ej, zobacz jakie zajebiste, za
moich czasów to takich rzeczy nie było – powiedział, oglądając rażące,
biało–seledynowe buciki na rocznego bobasa.
– To najnowszy model, jeśli pan
uda się do sklepu Nike po drugiej stronie, znajdzie pan takie same na siebie –
powiedziała ekspedientka.
– Nie, dziękuje, ale naprawdę nie
spodziewałem się, że dla dzieci robią teraz to samo, co dla dorosłych –
odpowiedział jej przyjaźnie.
– A szukają państwo czegoś dla
dziecka ilu miesięcznego? – zapytała.
– No jeszcze nic nie szukamy –
odpowiedział. – Oglądamy wszystko – dodał, rozglądając się po sklepie. – Ej,
wygląda autentycznie jak BMW mojego szwagra, tylko zminiaturyzowane i na dwa
siedzenia – powiedział, gdy odnalazł wzrokiem autko elektryczne.
– Tak, to najnowszy model. Ma
nawet stacyjkę i wydaje odgłosy odpalanego silnika. Ma wbudowane radio z
możliwością podłączenia MP3 lub MP4 albo nawet pendrive. Możliwe jest też
posadzenie dziecka, zapięcie w pasy i sterowanie pilotem samodzielnie. No i
duży plus, bo ma dwa siedzenia, no i dwa biegi do przodu i jeden w tył –
rozgadała się sprzedawczyni.
– Super! – wykrzyknął Tyler. –
Bierzemy je.
– Jest za wcześnie na kupowanie
samochodów, a jeśli będzie dziewczynka? – powiedziała Dominika.
– To co, jeśli to moja krew, to
będzie lubić samochody – powiedział Tyler.
– Dziewczynki też jeżdżą takimi
samochodami – wtrąciła się sprzedawczyni.
– No, ale jak są nieco starsze
prawda?
– Wystarczy, by dziecko sztywno
siedziało i nie ma problemu – odpowiedziała.
– No to może pani zapakować –
wydał polecenie Tyler.
– Nie zapytał pan o cenę.
– Bo się domyślam, na pewno nie
wjedzie na debet na mojej karcie, proszę się o to nie martwić.
– Tylko nie to czarne – wtrąciła
się Domi.
– Mamy też inne kolory –
odpowiedziała.
– Jest żółte? – zapytała
Dominika.
– Jest.
– Nie ma mowy. Tylko nie żółte.
Chcesz, by nasz syn wyrósł na geja? – zapytał Tyler.
– No to nie wiem, może czerwone?
– Jeszcze gorzej. Ja bym na
przykład do czerwonego samochodu nie wsiadł.
– No to może srebrne albo białe?
– zapytała ekspedientka.
– No to srebrne
– No to białe – powiedzieli
jednocześnie.
– Jaki jest jeszcze kolor? –
zapytała Domi.
– Jeszcze złoty i niebieski.
– No to niech będzie złoty –
powiedział Tyler.
– Może być, ale i tak uważam, że
oszalałeś i to za wcześnie – powiedziała Dominika.
– To mam pakować czy nie? –
zapytała ekspedientka.
– Tak, może pani tak ładnie jak
na prezent – odpowiedział Tyler.
– Czemu jak na prezent? –
zapytała Dominika, gdy sprzedawczyni zniknęła na zapleczu.
– No jak to czemu? Mam już
prezent na roczek albo na chrzciny i sprawa z głowy – usłyszała w odpowiedzi. –
Schowamy go do bagażnika, tylko, kurde, duży jest, chyba trzeba będzie złożyć
tylne siedzenia, no, ale trudno. Idziemy na jakąś pizzę, bo aż zgłodniałem, ok?
– Dobra, a potem na resztę tych
zakupów, tylko proszę cię, nie kupuj może wszystkiego, co ci wpadnie w oko od
razu.
– Dobrze, ale trzeba wydawać
pieniądze póki są. Bo jak do maja nie wrócę do Nowego Yorku, to starszy już mi
nie wyśle pięciu czy tam trzech tysięcy kieszonkowego, a może i kartę
zablokować, a możliwość wypłat mam tylko sto złotych na dzień, za to kartą mogę
zapłacić nawet całą kwotą. Więc myślę, że trzeba jak najszybciej się dowiedzieć
czy to chłopak czy dziewucha i kupić łóżeczko, mebelki, wózek, chodzik,
ubranka, zabawki i tak dalej, póki są na to pieniądze, bo potem to już będzie
tylko na czynsz, rachunki i jedzenie.
– A co, aż tak mało zarabiasz? –
zapytała.
– Aż tak, zarabiam jeszcze mniej,
dziewczyno – odpowiedział.
– Ile?
– Nigdy nie będę tłumaczył się
kobiecie z wypłaty ani finansów, więc nie zadawaj takich pytań.
***
Czerwony budzik, stojący na
drewnianym, nocnym stoliczku w pokoju hotelowym rozbrzmiał charakterystycznym
dźwiękiem i niemiłosiernie głosił, że dzień czas zacząć.
– Boże, ja proszę o jeszcze pięć
minut – zawodziła osiemnastolatka.
– Wstawaj, wstawaj – ponaglał ją
jej chłopak, który stał już w pełni ubrany obok łóżka i zakładał zegarek na
lewą rękę skrupulatnie zakrywając tatuaż jego tarczą. Zrobił to w mig, tak, że
Amanda nawet nie zauważyła.
– Jezusiek najukochańszy, ja
chyba nigdy tej soboty nie odeśpię i tej niedzieli też. Co to był w ogóle za
pomysł, by zacząć imprezę o dwunastej w nocy, a skończyć w południe.
– Ej, słuchaj, to może ty zamiast
do szkoły, to się do kościoła wybierz – zaproponował.
– Dlaczego niby do kościoła? –
zdziwiła się Amanda i usiadła na łóżku.
– No bo od rana mówisz Boże,
Jezusiek najukochańszy, więc tak sobie myślę, że może cię jakieś powołanie
naszło. – Uśmiechnął się do niej szeroko.
– Bardzo śmieszne, wiesz? To twoja
wina, że jestem niewyspana. Ta impreza to był twój pomysł – zrzuciła winę na
niego.
– Przecież osiemnastkę ma się raz
w życiu. Trzeba było to uczcić.
– Osiemnastkę miałam pierwszego
lutego, jest pierwszy marca.
– Wiem, wybacz, ale wcześniej nie
miałem do tego głowy. Przepraszam za to. Za nieprzejęcie się walentynkami także
przepraszam. Nadrobię, obiecuje.
– Nie szkodzi. Ja też nie
myślałam ani o dniu zakochanych, ani o urodzinach. Wyrobiłam tylko dowód. W
ogóle, to pytali ciągle, czemu nie piję. Ledwie udawało mi się wymigać od
toastów – wspominała.
– Wiem, widziałem to. Trzeba
będzie im powiedzieć i tak się dowiedzą albo domyślą wcześniej czy później –
odrzekł.
– Powiem, ale jeszcze nie teraz.
Jak ty załatwiłeś sprawę z moją nauczycielką?
– Normalnie, powiedziałem jej
prawdę – odpowiedział i usiadł obok niej na łóżku.
– Czyli?
– Że zakochany mężczyzna popełnia
głupoty, tak jak ja wtedy, kiedy dałem się namówić na granie twojego ojczyma.
Podobnie jak to, że nie pomyśleliśmy o zabezpieczeniu, bo to wszystko z
miłości, no i ze szkoły cię nie wywalą, bo licealne ciąże są teraz na porządku
dziennym. Zszokowała ją trochę różnica wieku między nami, ale ostatecznie
stwierdziła, że to nie jej sprawa. Mnie była tylko wdzięczna, że konflikt
między tobą i twoją bandą, a tą drugą dziewczyną i jej koleżankami się
rozwiązał. Stypendium nie utraciłaś z powodu nieobecności, bo podałem jej
zwolnienie lekarskie, więc jakby pytali to taką anginę miałaś, że aż głos
utraciłaś. Życzyła nam powodzenia, chyba całkiem szczerze i tak sobie…
– Widzę właśnie, jak ta twoja
prawda wygląda – przerwała mu.
– No dobrze, trochę to
podkoloryzowałem, ale zrozum, nie było wyjścia. Teraz ja pójdę do pracy, ty
pójdziesz do szkoły, a jak wrócisz, to odpakujesz swój prezent – oznajmił.
– Jaki prezent? – zapytała.
– Spóźniony urodzinowy i
walentynkowy. Przyjdzie drogą mailową.
– Prezent drogą mailową? –
zdziwiła się.
– Tak i myślę, że ci się spodoba.
– Aleks, daj spokój. Ty mi dałeś
już dość prezentów. Zorganizowałeś przyjęcie niespodziankę, opłaciłeś prawo
jazdy do końca, utrzymujesz mnie… – zaczęła wyliczać Amanda.
– Będziesz, właściwie to już
jesteś, matką moich dzieci, więc przestań tak mówić i tak myśleć.
– Aleks, ale te dzieci… – starała
się mu przerwać.
– Ciii… Te dzieci są moje, będą
moje, bo ja je wychowam, a nic innego nie ma znaczenia. Nie chcę nic mówić, ale
jest już siódma, więc jeśli mamy jeszcze zdążyć po jakieś śniadanie, to
radziłbym ci ruszyć tyłek, wstać i się ubrać.
– Tyłek, to mnie boli…
– Osiemnastowy zwyczaj. Ciesz
się, że mrugnąłem do każdego by nie wkładał w to sporo siły i ja cię nie
tykałem.
– Nie, ty mnie trzymałeś, ale mi
różnica – powiedziała ubierając się. Aleks był już w łazience i mył zęby.
– Zasadnicza różnica – odkrzyknął
z pianą na ustach.
– Ale Kamil przypierdolił –
stwierdziła, gdy znalazła się obok niego i przemywała twarz wodą. – Ale mam
podkrążone oczy.
– Bo do Kamila nie mrugnąłem.
Sądziłem, że wie, w końcu to twój przyjaciel.
– Na Boga! Zapomniałam mu
powiedzieć! Kiedyś to nadrobię. Może nawet dziś.
Dalsza część dnia przebiegła
według planu, jednak Amanda nie mogła się doczekać, kiedy powróci do pokoju
hotelowego i sprawdzi skrzynkę poczty elektronicznej. W końcu nadeszła ta
upragniona chwila i młoda kobieta rozsiadła się wygodnie na kanapie, otworzyła
swojego białego laptopa i otworzyła link, jaki nadesłał jej Aleks. Jej oczom
ukazała się oferta biura podróży.
Dziewczyna chwyciła szybko za
telefon komórkowy i wybrała numer chłopaka.
– Kochanie, co to ma być? –
zapytała.
– Jak to co? O czym ty mówisz w
ogóle? – usłyszała w odpowiedzi.
– Otworzyłam maila –
odpowiedziała.
– Aha, to dobrze. Wybrałaś już
coś? – zapytał mężczyzna, który teraz siedział w białym, lekarskim fartuchu
przy biurku w pracy.
– Co ja mam wybrać?
– Co tylko chcesz, to przecież
twój prezent walentynkowo–urodzinowy.
– Jedziesz ze mną? – dopytywała.
– Oczywiście, samej cię w świat
nie puszczę.
– No, ale kiedy?
– Możemy nawet w tym tygodniu, bo
mam od jutra trzy tygodnie urlopu, a tobie tydzień nieobecności zawsze da się
radę jakoś usprawiedliwić. Nie miałaś przecież dużo zaległości, bo wcześniej
dużo rzeczy zaliczałaś do przodu.
– Czyli mogę wybrać ,co chcę? –
zapytała z uśmiechem na ustach, ale Aleks nie mógł tego widzieć, bo była sama w
pokoju, a on modlił się, by te osiem godzin pracy już minęło.
– Tak, a dokąd byś chciała
pojechać? No, właściwie to polecieć.
– Do Włoch – odpowiedziała bez
zastanowienia.
– Była tam ciekawe oferta Włoch,
chyba dziesięciodniowa. Miałem ją zabukować, ale wolałem wybór pozostawić
tobie.
– I zwiedzimy tam wszystko? –
dopytywała.
– Tak, w ofercie było zwiedzanie
i przewodnik w tygodniu roboczym, to chyba takie trzy dni były, potem weekend w
hotelu z basenem, a potem znowu zwiedzanie i ostatni dzień odpoczynku w jakimś
innym hotelu. Ogólnie nie wiedziałem czy się na to piszesz, bo jednak to taka
wycieczka z przemieszczaniem się z miasta do miasta, a nie leniwe leżenie na
plaży – usłyszała wyczerpującą wypowiedź.
– Zawsze o takiej marzyłam.
Poszukam jej!
– No, tylko jest problem, bo to
angielska wycieczka ,więc możemy dolecieć z lotniska w Warszawie, ale wszystko
tam ten przewodnik będzie mówił po angielsku – uprzedził Aleks.
– Znam perfekt angielski.
– No, w takim razie nie ma
problemu, ja też sobie jakoś radzę.
– Aleks, jest problem. Ja
znalazłam tę wycieczkę i wylot jest jutro. Nawet jest jakaś zniżka, bo to last
minute.
– No to jaki problem? Zacznij nas
już pakować, a gdy wrócimy z tej wycieczki, to od razu zamieszkamy już w naszym
domu, a nie po hotelach. Jak przyjadę, to resztę naszych rzeczy zawiozę już
tam.
Fajny pomysł Aleks miał z tą imrezą niespodzianką.Wyjazd do Włoch nie wydaję mi się odkupieniem win tylko po prostu prezentem.A tak na marginesie o co chodzi z tym tatuażem dlaczego Olek sobie go wogóle zrobił?
OdpowiedzUsuńTyler to trochę jak dziecko małe się zachowuje. Olek fajnie to pomyślał i ta impreza impreza niespodzianka i teraz wycieczka,
OdpowiedzUsuńAch kto by nie chciał takiego prezentu. Tyler również mnie zaskoczył i w niezbyt pozytywny sposób nie liczył się z jej zdaniem oraz nie chce ujawnić ilości pieniędzy jaka zarabia.
OdpowiedzUsuńMiło ze strony Olka , że zorganizował imprezę dla Amandy, osiemnastkę ma się raz w życiu.
OdpowiedzUsuńWycieczka do Włoch to dobry pomysł, dobrze im zrobi oderwanie się na trochę od codzienności. Za kilka miesięcy nie będą mogli od gdzieś sobie wyjechać, czekają ich nie lada obowiązki.
Tyler to już czuje się ojcem, te wszystkie rzeczy dla malucha, on po prostu oszalał. Trochę mnie wkurzył jego tekst, że nie będzie nigdy tłumaczył się kobiecie z wypłaty i finansów. Po prostu nie chce by Dominika wiedziała skąd te pieniądze ma.