Amanda (Magdalena)
Stałam nad marmurową płytą. Była
niczym tafla, odbijała. Ostatnie co teraz chciałam to czuć się jakbym patrzyła
w lustro. Stałam nad pomnikiem, miał złote litery. Nigdy nie lubiłeś tego
koloru.
– Milczenie jest złotem – kiedyś
powiedział twój ojciec.
Odpowiedziałeś:
– Wolę srebro, może przynajmniej
jest szczere.
Pamiętam twoje słowa. Pamiętam
chwilę z tobą spędzone, te noce i dni. Stoję nad twoim grobem o kilkanaście
miesięcy za późno. Dlaczego nie przyszłam wtedy, na to ostatnie pożegnanie?
Nigdy nie lubiłam się z tobą żegnać, za to kochałam do ciebie wracać. Kochałam?
Chyba tylko przy tobie tak naprawdę używałam tego słowa, choć tylko w myślach.
Żałuje jednego… nie usłyszałeś moich myśli. Cóż, nie mogłam wymagać od ciebie byś
był jasnowidzem.
Powinnam przeprosić, czy nie
czuć się winna? W dzień wypadku z nim zerwałam, chciałam to naprawić...
Kiedyś mi się przyśniłeś… nawet
kilka razy. Zawsze naznaczałeś jakieś wydarzenie. Kilka snów nie pamiętam,
niektóre nadal są wyraźne.
– Janek, ja nie wierzę w duchy,
nie wierzę w siły nadprzyrodzone, potem już tylko mogiła – tak ci mówiłam.
Teraz po twojej śmierci pragnę by było inaczej, by było coś więcej, wierzyć, że
kiedyś powiesz to swoje „wszystko gra, a jak nie gra to trzeba samemu zmienić
melodię”.
Zmienić melodię? Chciałam się
tym kierować, iść swoim torem, grać swoją melodię, tak zmienną, tak inną od mi
znanej i co z tego mam? Wybacz pretensje, zawsze taka byłam, wolałam obwiniać
innych niż brać winę na swoje barki. To chyba mam po matce. Kiedyś
powiedziałeś, że nienawidzę jej bo jestem do niej podobna i że to nie jest
nienawiść, tylko takie odczucie sporego nielubienia. Miałeś racje – nie umiem
jej nienawidzić, choć ona ma setki powodów by nienawidzić mnie.
Mówiłeś:
– Masz zły dzień. Będą bywać dni
dobre, czasami zdarzą się złe, musimy umieć sobie z nimi radzić. Nauczyć się
tego.
Nauczyliśmy się… na marne.
Zmarnowaliśmy czas na naukę uczenia się siebie, by nagle… byś nagle mógł
odejść. Wierzyłeś w Boga. Ciekawe czy nadal w niego wierzysz. Jaki ten
skurwysyn miał cel, gdy cię zabierał? Ponoć zdarzają się pomyłki, ponoć
każdemu, może i Bóg się pomylił. Bardzo chciałabym wierzyć, że twoja śmierć
była pomyłką świata, a nie moją pomyłką.
Mówiłam o snach. Często mi się
śniłeś zaraz po śmierci. Powracały wspomnienia, te dobre i nagle zamieniały się
w koszmar. Pierw my w kuchni, a potem nagle kwiaty z twoich rąk wędrowały do
kosza, wsiadałeś do samochodu i znów czułam ten nagły ciebie brak. Czułam go w
snach, co noc, przez kilka ładnych miesięcy. Potem to uczucie braku znikło,
znikły takie sny i śniłeś mi się zupełnie inaczej, jakby mniej.
Poznałam Huberta i kiedy
spędziłam z nim noc obudziłam się. Śniła mi się rzeka, płynęła, była spokojna,
miałam poczucie bezpieczeństwa w tym śnie i nagle z niej wypłynąłeś.
Wystraszyłeś mnie. Obudziłam się i już nie spałam, aż do rana. Hubert był obok.
Kiedy zaczęłam się w to bawić,
szukać innych takich jak Hubert, takich podobnych do Filipa, to ty w moich
snach kradłeś. Powracały wspomnienia ze sklepów z cukierkami i zabawkami,
czasem kosmetycznych. Zawsze zastanawiałam się jak to robisz. Wynosiłeś te
rzeczy tak, że nawet ja, obserwując cię nie wiedziałam kiedy i jak… Chciałeś mi
coś powiedzieć tym snem? Wolałeś bym kradła niż się puszczała? Zignorowałam
twoje ostrzeżenie, wybacz.
Pamiętam jeszcze dwa sny z tobą
w roli głównej. Jeden jest bardzo wyraźny, bo wracał do mnie kilkakrotnie. Przyszłam
do kasyna, Kamil grał przy stoliku, Aleks pił drinka przy barze. Podeszłam do
niego bo Kamil prosił o coś do picia, Aleksa prawie wtedy nie znałam. Podeszłam
i powiedział to swoje „nie nam zabawy w Kamil mówi, prędzej, że Simon…” jakoś
tak to leciało. Aleks odwraca ode mnie głowę, zamawia drinki, a kiedy odwraca
się do mnie znów ma twoją twarz. To było przerażające. Cóż zawsze lubiłeś
czarny humor. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogłam się obudzić. Sen
trwał dalej. Aleks odwrócił się znów, albo raczej ty odwróciłeś się znów po
drinki do barmana, a gdy z nimi powróciłeś byłeś już nim. Długo myślałam o tym
śnie, szukałam podobieństw między tobą, a nim, ale kompletnie nic nie
przychodziło mi do głowy. Macie inne oczy, inny odcień skóry, inny kolor
włosów, inną barwę głosu. Ty byłeś delikatniejszy wewnątrz, a pozowałeś na
twardziela, on w tym jest twoim kompletnym przeciwieństwem. Aleks gra
dobrodusznego, a jest… jest draniem. Ten sen do mnie wracał, w różnej scenerii.
Często w tej z kasynem, ale nie tylko. Choćby malowanie u mnie. Na drabinę wszedł
jako on, a zszedł jako ty. Tak bardzo chciałabym móc powiedzieć, że chcę by tak
było, że chcę by on wszedł po tej drabinie do nieba, czy gdziekolwiek jesteś, a
byś ty po niej zszedł. Chciałabym móc powiedzieć byś ty wrócił a w zamian
Aleksander odszedł, ale nie potrafię… Chciałabym móc, ale naprawdę to tego nie
chcę.
Pierw myślałam, że Aleks jest
takim zastępstwem, darem od losu za zabranie mi ciebie, że jest niepełnym, ale
zawsze jakimś wynagrodzeniem, wymianą… sama nie wiem jak to nazwać. Z czasem
zobaczyłam, że Aleks udaje ciebie, udaje dobrego, dobrodusznego, pomocnego i
zawsze opanowanego… byłeś opanowany zawsze prócz tego jednego razu… no może
dwóch… trzech… ale z pewnością nie więcej.
Chcesz bym powiedziała ci teraz…
bym zadeklarowała się, że go nie kocham? Jeśli tak, to nie kochałam go tamtego,
tego podrobionego. Nie kochałam go gdy udawał bezinteresowność, gdy udawał
lepszego niż jest. Wtedy, gdy był taki to śmiało mogłam mówić „Nie kocham
Aleksandra Górskiego”, ale teraz… gdy znam jego prawdziwe oblicze, a
przynajmniej mam jego namiastki, jakieś poszlaki, to nie umiem tak powiedzieć.
Nie powiem „kocham”, ale nie zadeklaruje tez braku miłości. Kochałam ciebie, przynajmniej
wtedy tak czułam i nadal czuje gdy wspominam, ale nie umiałam pokochać twojej
podróbki. Podróbki uczuć, dobroci i miękkiego serca, które pokazał po niemiłych
przepychankach słownych. Pokazał złudzenie, za które powinnam była kochać do
utraty przytomności, ale nie umiałam. Nie chciałam by ktokolwiek cię podrabiał.
Nie byliście podobni, ale mogłam o was powiedzieć to samo. Dziś wiem, że on i
ty to przeciwieństwo.
Olek to twardy facet. Nie miał
pleców, pochodzi z nikąd, był nikim. Dlatego nie oszczędzał łokci. To mu
zostało do dziś. Myślę, że on nie czuje się bezpiecznie… myślę, że on czuł się
bezpiecznie, a przynajmniej miał tego namiastkę dopóki mnie nie poznał. Sądzę,
że gdy burzy się jego złudzenie bezpiecznej przystani to on walczy, leci
taranem byle by odbudować przystań, nawet cudzym kosztem… nawet kosztem
bliskich. To silny człowiek, silny w swoich słabościach, bo się z nimi mierzy,
zwalcza je, albo ustala jako cele i zdobywa. Tacy jak on mogą zdobyć ten świat,
tacy jak on tworzą ten świat i ustalają jego nowy porządek. Tacy jak on to źli
ludzie, którzy z samych nizin sięgają szczytów, wcześniej sięgając dna. Pną się
na szczyt, ale nie wiedzą kiedy przestać i wchodzą na sam wierzchołek góry
lodowej. Nigdy nie spadają, jeśli już to tylko odrobinkę, by znów się podnieść
i wejść na tą górę. Kiedyś mówiłeś mi o takich ludziach, mówiłeś, że chciałeś
takim być, ale zmieniłeś zdanie gdy urodził się Kornel. Pamiętam, że zapytałam
czemu zmieniłeś zdanie, pamiętam, że trochę żałowałam, bo chciałam byś był
ambitny, byś zdobywał więcej… więcej pieniędzy, więcej tytułów, więcej podziwu.
Pamiętam też twoją odpowiedź:
– Tragizm tych ludzi nie polega
na wiecznych poślizgach lekko ku dołowy i ciągłej wspinaczce. Tragizm takich
ludzi polega na tym, że ich szczyt wygląda dokładnie tak samo jak dno, o które
się otarli. Jasne, że mają lesze domy, samochody, lepiej ubrane żony i markowe
buty, ale tak naprawdę wewnętrzu siebie są tym samym dnem jakim byli na początku.
Tymi samymi ludźmi żądnymi zemsty, krwi, wygód, nieintersującymi się kosztami
zdobycia tego wszystkiego. Na dnie jednak byli lepsi niż na szczycie, bo gdy
żebrak prosił o jałmużnę odpowiadali szczerze, że nie dadzą, bo nie mają, a
teraz kłamią, że nie mają z czego dać, udają, że nie słyszą, albo czują
wyższość i gardzą słabszymi od nich… gardzą tymi którzy nie odważyli się
zszargać sumienia i iść po trupach.
Jasiek, ja nie wierzę w duchy,
nie wierzę w siły nadprzyrodzone, już ci to mówiłam, ale jeśli postawiłeś
Aleksa na mojej drodze by mi udowodnić, że się myliłam, za to, że uważałam, że
życie z takim człowiekiem będzie dobre i chciałeś mi dać nauczkę, to obiecuje,
że znajdę cię nawet w pieklę, wyciągnę stamtąd i zadręczę na śmierć.
Dobra, już kończę. Jeśli to
nauczka, będę mieć pretensje, ale cenię za pomysłowość.
Zawsze byłeś ode mnie
mądrzejszy, a więc powiedz mądralo co mam teraz robić? Jestem w ciąży, z nim,
nie z tobą. Gdyby to dziecko było choć kogoś podobnego do ciebie, gdyby Aleks
był podobny do ciebie… nie kochałabym podróbki, ale czuła się bezpiecznie, a
teraz… nie wiem czy kocham, ale wiem, że nie czuje się bezpiecznie w jego
ramionach. Jak więc mam położyć w jego ramionach moje dziecko? On nie jest
dobrym człowiekiem, nie będzie dobrym mężem, ale czy będzie dobrym ojcem? Jeśli
dasz mi jakiś znak, cokolwiek, co wskaże na to, że Olek będzie dobrym rodzicem,
znacznie lepszym ode mnie poświęcę się. Jeśli mogę mieć życzenie to niech
będzie ojcem dla mojego dziecka, choć w połowię takim jaki ty byłeś dla
Korneliuszka. Wtedy się naprawdę poświęcę. Może nawet zostanę jego żoną,
pozwolę mu na wiele, nie odejdę po żadnym uderzeniu, po żadnym upokorzeniu, po
żadnym zeszmaceniu z jego strony. Zostanę z nim dla dziecka, by miało lepsze
dzieciństwo niż ja miałam. Tylko przekaż mi jakoś czy on będzie dobrym ojcem…
proszę.
Wracając przez cmentarz ocierałam
łzy, wycierałam je skrupulatnie by Tyler ich nie wypatrzył. Uspokoiłam się po
drodze, wsiadłam do samochodu już spokojna.
– Co tam? Nikt nic nie zdewastował?
– Uśmiechnął się do mnie. On przypomina ciebie o wiele bardziej niż Olek, bo ma
tą wesołość w oczach.
– Jeszcze nie – odpowiedziałam
grzecznie i zapięłam pasy.
Jechaliśmy w milczeniu.
Pokierowałam go tylko dokąd ma zmierzać. Nagle Tylerowi zadzwonił telefon,
znałam tą melodie. Spojrzał na wyświetlacz, nie odebrał.
– Muzyka mi się sama zmieniła, może
Domi, trudno, niech leci.
Piosenka z Iphona leciała dalej.
Ojciec żył tak, jak chciał, co dzień inne plany miał,
jego fotel - ten przy drzwiach - często pusty stał.
Czasem ktoś wpadał i czytał matce krótki list,
potem nocą - już przez sen - słyszałem jej płacz.
Ojciec żył tak, jak chciał - bardzo rzadko w domu spał,
lecz gdy wracał, z każdym z nas długo bawił się.
Czasem też miał ten gest, na zabawę z matka szedł,
potem nocą - już przez sen - słyszałem ich śmiech.
– Mam tą piosenkę brać za znak?
– zapytałam się w myślach. – Mogłeś się bardziej wysilić. Chciałabym by był
wyraźniejszy.
Tyler podwiózł mnie pod same
drzwi mojego ginekologa, Aleks już czekał na zewnątrz. Zmierzył Tylera
wzrokiem, nie był zadowolony, ale kiwnął mu cześć. Tyler się uśmiechnął i także
podniósł rękę do góry, w geście przywitania, choć bardziej przypominało to
słynne „Aj Hitla” czy jakoś tak.
Weszliśmy do gabinetu,
oczywiście niebyło kolejek, w końcu to Olka znajomy. Chwilę z nami pogawędził,
uśmiechał się. Potem wcisnął jakiś guzik i usłyszeliśmy bicie… bicie serca.
Czułam Aleksa dłoń na mojej i po jego minie widziałam, że coś jest nie tak.
– Bije jakby szybciej, jakby…
sam nie wiem. Krystian wszystko jest dobrze? – zapytał.
Mnie tam biło normalnie,
szybciej niż moje, ale normalnie.
– Wszystko w porządku – odrzekł.
Jeździł tym urządzeniem po moim
brzuchu, zmienił końcówkę i znowu jeździł. Obrócił w naszą stronę ekranik.
– Widzicie. Tutaj i tutaj. –
Wskazywał palcem. – Pęcherzyk jest jeden, zarodki dwa, dlatego bicie jest takie
niesystematyczne. Biją dwa serca.
– Moje dziecko ma dwa serca? –
zapytałam jak skończona idiotka, bo… sama nie wiem dlaczego.
Aleks się uśmiechnął, ale blado,
jakby z przerażeniem.
– Będziecie mieli bliźniaki,
jednojajowe – powiedział Krystian.
Poczułam łzy nachodzące do moich
oczu. Jeśli wcześniej myślałam, że Bóg ze mnie zakpił, to teraz najwidoczniej
zakpił nie tylko Bóg, ale i wszyscy święci i aniołowie. Dlaczego takie coś
spotyka właśnie mnie? Ostatkiem sił powstrzymywałam łzy, w końcu wyłączyłam
się, zapinałam płaszcz i zapomniałam o tym, że chciałam płakać.
Pożegnaliśmy się z lekarzem,
wyszliśmy na zewnątrz. Olek milczał, ja także. Już mieliśmy wsiadać do
samochodu i odjeżdżać, gdy Aleks powiedział:
– Wsiądź i zaczekaj, zaraz
wrócę.
Usiadłam na przednim siedzeniu
jego nowego samochodu. Był droższy niż Skoda Fabia i miał ładniejszy kolor,
taki perłowy brąz, połyskiwał się niczym lakier do paznokci, gdy jeszcze jest w
tej szklanej buteleczce, bo na paznokciach zazwyczaj wygląda inaczej, jakby
gorzej.
Olek długo nie wracał, zjawił
się Tyler.
– Super, że cię jeszcze
złapałem. Klucze ci wypadły, były na siedzeniu – wypowiedział jednym tchem i
podał mi przez rozsuniętą szybę samochodową pęk kluczy. Były od domu Aleksa, od
drzwi, które już tam zamontowali i pilot od bramy, klucz od niej na wypadek
zacięcia i od piwnicy. Sama nie wiedziałam, który jest do czego, ale miałam je
wszystkie.
– Dziękuje – odpowiedziałam Tylerowi.
Wtedy znów zadzwonił mu telefon.
Znajdował się w samochodzie, ale ten Mercedes stał na tyle blisko i na dodatek
miał otwarte drzwi, że dokładnie słyszałam fragment tekstu lecącej piosenki:
Ojciec żył tak, jak chciał - bardzo rzadko w domu spał,
lecz gdy wracał, z każdym z nas długo bawił się.
Zwróciłam uwagę na jeden
fragment „…z każdym z nas długo bawił się”. Liczba mnoga.
– Tyler czemu masz taki dzwonek
dzwonka? – zapytałam niespodziewanie.
– Nie ustawiłem go. Ściągnąłem
całą płytę Gangu Marcela i zawsze miałem wibracje. Wypiłem wczoraj, musiałem
przestawić, nawet nie pamiętam. Polecam stare klasyki. Będę już leciał, twój
facet mnie nie lubi. – Nie czekał na odpowiedź. Puścił do mnie oczko,
uśmiechnął się łobuzersko i wsiadł do swojego Mercedesa, który zapewne nie był
jego.
– Mam to na płycie – oznajmił
Olek wsiadając, zapinając pasy i ruszając.
Także zapięłam pasy.
– Co masz na płycie? –
zapytałam.
– Bicie serc naszych dzieci i
zdjęcie. Oprawię sobie w ramkę. Nie dołuj się.
– Nie dołuje się tylko wariuje –
odrzekłam.
– Jak to? – zapytał.
– Wmawiam sobie rzeczy, których
nie ma.
– Ale oni, albo one są. Tego już
nie zmienisz, nie chcesz tego…
– Nie, nie chcę. Nie zmienię. Po
prostu… z resztą nie ważne.
– Mnie możesz powiedzieć –
zapewniał.
– Nie, nie mogę. Nie chcę.
Olek chciał coś powiedzieć, ale
nie dałam mu dojść do słowa. Westchnęłam teatralnie, zrobiłam jakąś minę,
pewnie też przewróciłam oczami i włączyłam odtwarzacz. Chciałam odtworzyć
płytę, ale załączyło się radio, trójka.
…lecz gdy wracał, z każdym z
nas długo bawił się.
Czasem też miał ten gest, na
zabawę z matka szedł,
potem nocą - już przez sen -
słyszałem ich śmiech…
– Cholera! – warknęłam i
uderzyłam w wyłącznik chyba trzema palcami.
– Co się dzieje? Nie lubisz tej
piosenki, czy już masz humorki? – dopytywał Olek z uśmiechem.
– Nienawidzę tej piosenki –
przyznałam.
Uśmiechnął się szerzej, jakby
się uspokoił, podczas kiedy ja byłam strzępkiem nerwów, ale przecież nie mógł
tego wiedzieć. Nie mógł, bo mu nie powiedziałam.
1. Czy ta piosenka to przypadek, czy jakiś znak? Jeśli znak, to ostrzeżenie czy zachęta?
2. Jakie będą powody częstej nieobecności nocnej Aleksa, czy będzie on często nocował poza domem?
3. Dlaczego Amanda zgodziła się na to by to on był ojcem jej dzieci?
4. Skąd ta chęć... ta zdolność do poświęceń? (zgodziłaby się być nawet z damskim bokserem, który by jej nie szanował byleby jej dzieci miały lepsze dzieciństwo niż ona i dobrego ojca).
5. Aleksander i Jan - różni czy jednak podobni?
6. Bliźniaki - jak sobie ich wyobrażacie?
7. Ta niechęć Olka w stosunku do Tylera, czy skądś się bierze?
8. Jakim Aleks będzie ojcem już pytaliśmy, teraz zapytajmy jakim będzie mężem?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAmanda kochała Jana i napewno ma poczucie winy,uważa,że zginął przez nią to będzie ją prześladowało do końca życia.
OdpowiedzUsuń1.Może znak i raczej jako zachęta. 2.Mi się wydaję,że ta część się nie sprawdzi. 3.Ona go kocha choć nie jest tego do końca pewna i będąc z nim zapewni swoim dzieciom godny byt i życie na poziomie,bo jak wiadomo Aleks do biednych nie należy. 4.Amanda kocha swoje dzieci i zawsze będzie chciała dla nich wszystkiego co najlepsze. 5.Napewno są między nimi jakieś podobieństwa być może niektóre cechy Jana Amanda znalazła w Aleksie. 6.Oni to będą jak ogień i woda.Jeden taki bardziej spokojny typ mózgowca a drugi istny diabeł wcielony . 7.Aleks mężem nie będzie takim najgorszym,potrafi uderzyć ale troszczy się,kocha.
Dopiero trafiłam na wasz blog. Przeczytałam od 1 w nocy do teraz całość. Co chwila sobie mówiłam jeszcze jeden post, jeszcze jeden i drzemka i nie mogłam się oderwać. Resztę przeczytam jutro, bo padam... w ogóle nic w domu nie zrobiłam przez tego bloga (odbierzcie to jako pozytyw a nie pretensje).
OdpowiedzUsuńAleks - jest wyrachowany, wyrafinowany, ale myślę, że jest mimo wszystko dobry. Aleks ma cechy jakie powinien mieć dzisiaj człowiek by coś osiągnąć. On patrzy na siebie i swoją rodzinę, nie rozgląda się na innych. I ma racje bo nie da się sprawić by wszyscy byli zadowoleni. Przykład naszych polityków, oni mają kasę i ich dzieci mają przyszłość a los dzieci wyborców już ich nie obchodzi. Olek jest takim człowiekiem, choć czasami wykazuje się jakimś samarytaństwem. Myślę że ten gwałt na Amandzie, to taka bezsilność. Nie wiedział jak inaczej na nią wpłynać, zadziałał pod wpływem impulsu, w nerwach, choć przemyślanie (wymyślił plan, nie wymyślił skutków i tego jak on się bedzie z tym czuł). Amanda natomiast - ją uwielbiam. Za charakterność, walkę o siebie, kobiecość i inteligencje, za ambicje. Myślę, że gdyby przestali grać, byli z sobą szczerzy, to zbydowaliby naprawdę świetne i wartościowe relacje, bo oni potrafią, pasują do siebie, tylko jakby sami tego nie dostrzegają.
1. Piosenkę ja bym odebrała jako ostrzeżenie. Rzeczywiście Aleks będzie dobrym ojcem według tekstu, ale nienajlepszym mężem.
2. Myślę, że będzie brał dyżury. Prywatna praktyka i szpital panstwowy, oraz gabinet państwowy... to zajmuje sporo czasu.
PS. trochę szkoda mi tych dzieci, bo domyślam się,że wiele czasu spędzą z opiekunkami, w żłobkach i przedszkolach o ile amanda nie zrezygnuje ze swoich ambitnych planów. Będą trochę porzucone bo rodzice w pracy wciąż i wciąż.
3. Myślę, że Amanda kocha Olka za to, że okazał jej zainteresowanie i trwa przy nim pomimo tego co wie, bo czuje się winna tej sytuacji. Czuje się że jest winna mu wybaczyć, bo on wybaczał zawsze jej, nawet zdrady. Ona tym rwaniem przy nim chce się mu po prostu odwdzięczyć.
4. Miłość Amandy jest trochę jałowa, jest na mus, nie ma tu chęci.Jednak chce by jej rodzina była dobrze sytuowana i choć pozornie wyglądała na szczęśliwą, a z pieniędzmi naprawdę łatwiej o szczęście.
5. Jan i Olek to całkiem różni są, łączy ich tylko miłość do Amandy taka mimo wszystko.
6. Też myślę, że będą jak ogień i woda i trochę współczuje tym rodzicom, to ich pierwsze dzieci, mają dużo innych zajęć. Jedno dziecko jest jak jedno, a dwoje w jednakowym wieku to niemal jak trójka, bo każdy robi coś sam z osobna i jeszcze w dodatku wspólnie.
7. Myślę, że Aleks lubi czuć władze, być głową rodziny. Nie chodzi mu o podejmowanie każdej z decyzji, ale nie da by żona weszła mu na głowę. I tu amandę czeka bolesne zderzenie z rzeczywistością, bo mąż przestanie zosić jej humorki. Teraz to on chce ją zdobyć, chce ślubu, to jeszcze nie jest aż taki, ale po ślubie... wtedy już nie będzie miał takich hamulcy, bo i na co skoro już zdobył to co chciał.
pozdrawiam. Karolina.
1 piosenka według mnie jest ostrzeżeniem 3. Wydaje mi się ze przez to iż chce żeby jej dzieci miały lepiej niż ona gdy zaczynała życie , żeby miały dobry start , a Aleks może im to zapewnić , jak również przez to ze coś do niego czuje i nie chce się z nim rozstawać ... 5 . Zapewne znajdą się jakieś podobieństwa , chociażby podobny gust do kobiet , szacunek i troskliwość dla swojej wybranki , ale jednak wiele ich różni 6 . Wydaje mi się ze nieźle im nawiedzają w życiu :)7 . Ze zwykłej zazdrości o Amande . 8 . Mężem będzie chyba dobrym zapewne troskliwym i opiekuńczym , ale też będzie chciał przejąć kontrole nad Anandą i zmienić ją na siłę . Pozdrawiam Nadia
OdpowiedzUsuńJa nie wierze w siły nadprzyrodzone , jednak teraz jestem skłonna stwierdzić, że ta piosenka to jakiś znak. Olek może do tej agencji będzie tak znikał.
OdpowiedzUsuńJestem przekonana że umieliście te piosenkę nie przypadkowo że jest w tym jakiś głębszy sens
OdpowiedzUsuń