Patrzyłem na nią i jednocześnie zaglądałem w nią. Była
teraz taka krucha, roztrzęsiona, ale w jej oczach dostrzegłem pustkę. Z
doświadczenia wiedziałem, że pustkę w oczach mają tylko i wyłącznie ludzie
naprawdę załamani i sądzący, że już nic dobrego im się w życiu nie przydarzy.
Taki brak w duszy miał mój przyjaciel z ośrodka, który popadł w narkotyki już
jako jedenastolatek. To samo w oczach miała Kaśka, moja przyjaciółka z tamtych
czasów, którą prześladowali w szkole i zawisła na skakance w męskiej toalecie.
Miała to od zawsze, dlatego nikt się nie spodziewał, że taka pustka coś znaczy.
Spojrzałem w lustro, w swoje oczy i w nich, mimo wszystko, nie dostrzegałem tej
rezygnacji i załamania. Na przekór wszystkiemu, co usłyszałem z ust Amandy,
postanowiłem wierzyć, że to jednak niemożliwe, że to nie może tak być.
– Ogarnij się tak z grubsza, a ja w tym czasie pójdę do
szatni po nasze płaszcze – powiedziałem do niej.
– Nie zostawiaj mnie teraz – wyłkała, a ja nie wiedziałem
czy ma na myśli to, bym nie zostawiał jej z dzieckiem czy bym nie zostawiał jej
w tym momencie.
– Dobrze, w takim razie poczekam na ciebie i razem
pójdziemy do szatni. Później zadzwonię do mojego kolegi i sprawdzimy czy…
Zresztą, pewnie to tylko nic nieznaczące objawy, nie przejmuj się na zapas –
wiedziałem, że te słowa ją nie pocieszą, ale słowo „ciąża” nie chciało przejść
mi przez gardło, dlatego zastąpiłem je słowami otuchy, bo tak zazwyczaj się
czyni w takich sytuacjach.
– A jeśli jestem w ciąży, to co wtedy? – zapytała
przerażona.
– To wtedy zaczniemy o tym myśleć – powiedziałem.
– Olek, ja nie usunę, nigdy. Nie byłabym w stanie –
uprzedziła mnie.
– Aborcji nie miałem nawet na myśli. Nie przejmuj się tym
teraz, to za wcześnie, by się martwić.
Szczerze chciałem zapytać, co by zrobiła, gdyby została
sama z dzieckiem. Wiedziała, że gdyby dziecko okazało się moje, to nie
zostawiłbym jej z tym samej, nawet gdyby nasze drogi się rozeszły, ale co gdyby
okazało się Huberta. Porzuciłaby je czy wychowała pomimo tego, co od niego
zaznała? Nie chciałem jednak o to pytać, ale odpowiedziała mi sama.
– Wiem, o czym myślisz – zaczęła.
– O czym? – zapytałem, choć naprawdę chciałem się
powstrzymać od zadania tego pytania.
– O tym, co zrobię, gdy się okaże, że jestem w ciąży. I
nie wiem. Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale nie umiałabym zabić własnego
dziecka, bo ono, nieważne którego z was jest, z pewnością jest też moje.
– Na razie nie wiadomo czy jest – przerwałem jej.
– Nigdy nie chciałam, by moje dziecko miało takie życie
jak ja. Życie w biedzie i bez perspektyw. Chciałam o nim pomyśleć dopiero, gdy
skończę studia i będę miała dobrą pracę oraz pozycję zawodową. Gdy będę tak w
twoim wieku. I chciałabym zapewnić mu więcej niż to, co mam teraz.
Amanda mówiła, a mnie jakoś coś ścisnęło w sercu. Czułem
jakieś wewnętrzne wzruszenie, bo ona przez ten cały czas myślała o dziecku, o
jego życiu i przyszłości, a nie o tym, ile by straciła decydując się na poród.
Ani przez chwilę nie pomyślała o własnych wyrzeczeniach i o tym, o ile stopni
zmieniłoby się jej życie. W chwili, kiedy wspomniała, że nawet jeśli chciałaby
je oddać w lepsze ręce, to nie potrafiłaby tego zrobić, poczułem łzy,
napływające mi do oczu. Pomyślałem o tym, że moja własna matka była w stanie
mnie wychowywać cztery lata i porzucić, a siedemnastolatka na moich oczach zadeklarowała
się zatrzymać przy sobie dziecko, które mogło okazać się owocem gwałtu i to
takiego z mojej intrygi. Kiedyś obiecałem sobie, że nigdy nie będę płakał na
oczach kobiety. Zadeklarowałem się sam przed sobą podchodzić do wszystkiego co
boli na zimno, bez uczuć albo nawet ze złością, wściekłością i nienawiścią, ale
nie ze łzami w oczach i poruszeniem. Teraz jednak te deklaracje były gówno
warte. W takiej sytuacji nie potrafiłem zatrzymać łez ani uczucia, jakie mi
zaczęło towarzyszyć i się pogłębiało.
– Płaczesz? – zapytała Amanda, gdy dostrzegła, że szklą mi
się oczy.
– Nie przejmuj się tym. Po prostu jesteś cudowna –
powiedziałem, przygarniając ją do siebie i ucałowałem w czółko. – Jeśli już
jesteś gotowa, to możemy ruszać – oznajmiłem.
– Wytrę tylko oczy, tusz jest wodoodporny więc nie jest
tak źle – odrzekła z bladym uśmiechem na ustach.
– Wszystko będzie dobrze – zapewniłem ją, choć nie
wyglądała na osobę, która w to uwierzyła. Ja również zdawałem się w to nie
wierzyć, choć naprawdę bardzo chciałem, by wszystko było dobrze.
Pięć minut później siedzieliśmy już w samochodzie. Przez
myśl przeszło mi, że nie pożegnaliśmy się z przyjaciółmi, tylko ukradkiem
wyszliśmy z imprezy, ale przecież w zaistniałej sytuacji było to zrozumiałe i
nie dostrzegałem w tym nic złego.
– Zapnij pasy – poleciłem sucho Amandzie, a ona usłuchała
mnie bez słowa.
Stojąc na światłach wybrałem numer Krystiana.
– Jesteś w domu? – zapytałem, tym samym darując sobie
nawet przywitanie.
– Tak, czy coś się stało? – usłyszałem pytanie w
odpowiedzi.
– Właśnie nie jestem do końca pewien, ale ty mógłbyś to
sprawdzić. Dasz radę dzisiaj czy mam szukać kogoś innego? – zapytałem i
jednocześnie starałem się opanować, by nie denerwować Amandy wyrazem własnego
głosu.
– Przyjeżdżaj, adres znasz. Będę na was czekał –
powiedział, bo zapewne domyślił się już co jest grane.
Piętnaście minut później zaparkowałem pod jego willą na
obrzeżach miasta. Krystian był ginekologiem, którego poznałem przypadkiem
pierwszego dnia pracy w szpitalu. Wiedziałem, że przyjmuje w domu i ma
niezbędny sprzęt do wykonania USG. Wiedziałem też, że ma niezłe doświadczenie,
w końcu pracował w tym zawodzie już prawie dwadzieścia lat.
– Proszę – powiedziałem do Amandy, otwierając przed nią
złotawą furtkę.
Światełka na schodach i latarnia przy drzwiach wejściowych
zapaliły się w chwili, gdy przekroczyliśmy próg bramy. – Zapraszam was. –
Zdejmijcie odzienie wierzchnie i zapraszam do gabinetu. – Wskazał nam pierwsze
drzwi po lewo.
– Nie bój się – szepnąłem Amandzie na ucho. – Cokolwiek
się okaże będzie dobrze. – Po raz kolejny sam nie wierzyłem w to, co mówię.
Puściłem kobietę przodem, Krystiana jednak zatrzymałem
przed wejściem i delikatnie zamknąłem drzwi tak, by ona nie mogła nas słyszeć.
– Nie mów jej jaki jest wynik, powiedz mi, a ja jej sam
przekażę – powiedziałem.
– Jest bardzo młoda – stwierdził. – Jest nieletnia? –
zapytał.
– Za kilka dni będzie pełnoletnia.
– Czy będzie chciała to załatwić jakoś po cichu? –
zapytał.
– Nie, będzie chciała urodzić – powiedziałem, bo byłem o
tym święcie przekonany. – Idź już do niej, ja może lepiej poczekam – dodałem.
– Jeśli to twoje dziecko, będzie jej łatwiej, gdy będziesz
przy niej. Kobiety wtedy czują się bezpieczniej, bo mnie to nawet nie zna –
powiedział.
– Dobrze, skoro tak uważasz.
– Będzie pani musiała zdjąć sukienkę. Bluzkę byśmy
podwinęli, ale sukienki to nie da rady – odezwał się Krystian do Amandy.
– Wolisz, bym wyszedł? – zapytałem, gdy natrafiłem
wzrokiem na jej twarz.
– Wolę byś został.
– W takim razie zostanę.
Byłem przy niej podczas tych decydujących piętnastu minut.
Siedziałem obok i trzymałem ją za rękę. Nie byłem w stanie nawet podziwiać jej
idealnej figury w przepięknym srebrno– różowym komplecie bieliźnianym i
czarnych, cienkich pończochach z różowo–stalowymi zakończeniami na udach.
– Może pani już wstać? – powiedział Krystian, a kiedy
Amanda wykonała polecenie i chwyciła za sukienkę, ja po raz pierwszy w życiu
dostrzegłem, że ma tatuaż z tyłu na
udach i to na obu. Były to maleńkie, czerwone, ślicznie wykonane kokardki.
Miały fajnie zrobione cienie i czarne kontury, wyglądały jak rysunek w
kolorowankach dla dzieci, tylko taki ładnie pokolorowany.
– Czemu pan milczy? – zapytała Amanda, a ja starałem się
wyczytać z Krystiana twarzy coś, cokolwiek, jednak nie dostrzegłem w niej
żadnej odpowiedzi.
– Poczekaj tutaj chwilkę – powiedziałem i skierowałem się
w kierunku wyjścia.
– Ale dlaczego, co się dzieje? – dopytywała się Amanda.
– Po prostu mnie posłuchaj i poczekaj, proszę – zwróciłem
się do niej delikatniej i mniej oschle.
Wyszedłem z Krystianem na korytarz i oczekiwałem na
odpowiedź, a ręce mi się trzęsły jakbym stał co najmniej przed terrorystą i to
z bronią w ręku.
– Ona jest nieletnia – przypomniał mi.
– To co? Jej wiek nie gra tutaj żadnej roli –
odpowiedziałem. – Powiesz mi?
– Zostawię was na chwilę samych – powiedział tylko.
Nie rozumiem dlaczego Aleks swoją poprzednią kobietę zmusił do aborcji, a teraz jest wzruszony i płacze, bo Amanda postanowiła urodzić i wychować dziecko.
OdpowiedzUsuńTa sytuacja na pewno nie jest dla Aleksa łatwa, widać że jest zdezorientowany. Nie wiem czy będą potrafili być szczęśliwą rodziną, ale zawsze mogą spróbować. Teraz wiele zależy od nich samych. Mimo, że do niedawna nie byli wobec siebie w porządku teraz mają powód, żeby to naprawić. Dziecko powinno być dla nich największym szczęściem, a nie utrapieniem. Przecież mimo tych wszystkich gierek które prowadzą, czują coś do siebie.
Też tego nie rozumiem , może w końcu zdał sobie sprawę z powagi sytuacji, wydoroślał.Myślę, że w końcu znalazł kobietę, z którą chciałby stworzyć udany związek, będzie im trudno , ale wszystko leży w ich rękach.
OdpowiedzUsuńJak juz w ostatnim komentarzu wspominałam, oboje są wiele sobie nawzajem winni, za krzywdy. Ale znacznie lepsze zdanie mam o Amandzie niż o Aleksie i jakoś zaczyna mnie drażnić. Ja bym z takim człowiekiem zwariowała i na miejscu Amandy pewnie bym go wykastrowała - zasługuje na to! Tym bardziej gdyby jeszcze wiedziała o sytuacjach z przeszłości...
OdpowiedzUsuń...
No ale z drugiej strony, to może być dla niego pewnego rodzaju pokuta. Ludzie popełniają błędy i sie zmieniają... Niech teraz Aleksander - któremu się wydaje, że wszystko się będzie (dzięki manipulacjom), po jego myśli układać - ogarnie i wypije piwo, które nawarzył.
Ja też się zastanawiam czemu tamtej kazał usunąć a z tej jest dumny,że chcę urodzić,wtedy był małolatem może bał się odpowiedzialności.Napewno Aleks nie odejdzie od Amandy tylko jej pomorze i pewnie wezmą ślub.Myślę,że uda im się stworzyć rodzinę.
OdpowiedzUsuńAlek i Amanda pokazali się tu z bardzo dobrej strony teraz widać ze nie sa wpatrzenie tylko w siebie
OdpowiedzUsuńA ja rozumiem dlaczego wtedy zmusił dziewczynę do aborcji. Był gówniarzem, miał plany, a dziecko mogło mu je pokrzyżować. Teraz ma już dyplom w kieszeni, ustawił się, poza tym pewnie czuje się winny. I dostał do ręki sposób na zatrzymanie Amandy. Będą mieli razem dziecko.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem akcji z sukienką. Sukienkę też można podwinąć, nawet łatwiej, w przypadku dżinsów czy spódnicy, należałoby je zsunąć, bo ciąża jest osadzona raczej nisko, na pewno nie w okolicach żołądka. Jakoś to zostało niezgrabnie opisane. Chyba że rozchodzi się o to, żeby sukienki nie pognieść. Maja
Aleks zmusił wcześniej dziewczynę do aborcji bo był małolatem,nie był gotowy na ojcostwo.Dziecko przeszkodziłoby mu w realizacji swoich planów.Olek myślał,że ma kontrole nad tym co robi lecz nie przewidział takich konsekwencji swojej zemsty.Oboje są winni tej sytuacji.
OdpowiedzUsuń