sobota, 16 listopada 2013

Część 96 - Program telewizyjny

Część 96 - Program telewizyjny
Aleksander (Samuel)

Ścieranie tych śladów po rączkach Igora nie okazało się takim czasochłonnym zajęciem, jak się tego obawiałem na początku. Poszło nam całkiem sprawnie. Na spacerze mały zasnął, ja zrobiłem zakupy. W domu nie wyjąłem go z wózka tylko rozpakowałem z kurtki starając się by go nie wybudzić. Chciałem go przykryć jakimś lżejszym kocem. Nie mogłem odnaleźć, więc wziąłem jakiś czysty ręcznik z szafy. Właśnie byłem w połowie przygotowywania obiadu, gdy zjawili się chłopcy.
– Jak w szkole? – zapytałem.
– Beznadziejnie – oznajmił Paweł.
– A dlaczego? – dopytywałem.
– Kazali kolorować, a ja nie psepadam.
– No to jak nie przepadasz, to już wszystko rozumiem. A u ciebie jak?

– Powiedzieli by ktoś przyszedł do szkoły – wyjaśnił Piotrek.
– Ale dziś?
– Tak chyba by było najlepiej. Bo nie umiem cytać, a jesteśmy w pierwsej klasie i musę umieć.
– Dobra, to napiszę twojej siostrze smsa.
Wrzuciłem opanierowane mięso na patelnie i wytarłem ręce w jakąś ścierkę. Chłopcy poszli do siebie się bawić, a ja napisałem Amandzie smsa, by wpadła do szkoły bliźniaków po drodze, to może jeszcze zastanie ich nauczycielkę. Odpisała zdawkowe „okay”. Odłożyłem telefon, sprawdziłem co z frytkami we frytkownicy, dorzuciłem do pieca i wróciłem do kuchni, a tam już czekał na mnie Piotrek.
– Aleks, mogę cię o coś zapytać? – zaczął. Śmiertelnie mnie tym wystraszył.
– Co znowu o orgazm?
– Nie, znacznie łatwiejsze. Co to znaczy uprawiać miłość?
Nogi się pode mną ugięły. Zastanawiałem się skąd temu dzieciakowi przychodzą do głowy takie pytania i dlaczego kieruje je akurat do mnie?
– Piotrusiu, jakie ty programy w telewizji oglądasz?
– Tym razem to słyszałem jak ty tak mówiłeś do mojej siostry, że nie możesz się doczekać, aż będziecie uprawiać miłość – wyjaśnił i zaczął bawić się samochodzikiem na stole.
– Nie, no właściwie to normalne, że ty pytasz, przecież… – stwierdziłem i usiadłem obok chłopca.
– Tylko dokładnie, ze wszystkimi szcególikami. – Boże on jeszcze szczegółów ode mnie oczekiwał. Tylko jakie szczegóły uprawiania seksu podać sześciolatkowi?
– No bo jak jest dwoje ludzi i się kochają, to chcą być blisko siebie, tak blisko, że już bliżej się nie da i wtedy uprawiają miłość.
– Od samych checi? – dopytywał.
– Nie, od chęci, przechodzą do akcji, wiesz…
– Jak napastnik w piłce nożnej?
– Chyba tak.
– Ale jak to się robi? – drążył temat Piotrek.
– Zazwyczaj na leżąco, ale i na siedząco można i na stojąco. Ale najczęściej to na łóżku się odbywa.
– I co dalej?
Wstałem od stołu i zająłem się przewracaniem kotletów. Miałem nadzieję, że jak się czymś zajmę, to Piotrek zapyta o to, albo skieruje pytania na inny tor.
– I rodzi się w dwójce takich ludzi czułość, namiętność, pożądanie. Potem się całują, przytulają i uprawiają właśnie miłość.
– No ale jak ją uprawiają? – Piotr nie dawał za wygraną.
– Jezus, Piotruś.
– Jak się klępujesz to nie musisz odpowiadać.
– Nie, nie krępuje się. Uprawianie miłości to inaczej uprawianie seksu, to znajdowanie się…
– To już wiem. Pytałem Amandę co to znaczy uprawiać seks.
– I co ci odpowiedziała? – wydałem się zainteresowany tym jaką definicję uprawiania seksu podała moja dziewczyna swojemu sześcioletniemu bratu.
– Seks to jest fizyczne zbliżenie z użyciem narządów… no ten… Jak inaczej się mówi na penisa i cipkę?
– Ehe, ehe – musiałem odchrząknąć, bo nie wyrabiałem. – Narządy płciowe, Piotrusiu – podpowiedziałem.
– No właśnie.
– Serio Amanda ci takie wyjaśnienie podała?
– No, tak.
– Aha.
– No ale ty powiedziałeś inaczej. Kto z was ma racje?
– Powiedzieliśmy to samo, tylko innymi słowami – odpowiedziałem.
– Wcale, że nie.
– Nie kłoć się ze starszym. Idź na dół do sklepu. Masz tu dwie dychy, nakup reklamówkę słodyczy dla siebie i braci.
Kiedy wziął te dwie dychy byłem szczęśliwy. Pomyślałem, że usiądą przed telewizorem ze słodyczami, pojedzą… najpierw to w ogóle zjedzą obiad, potem słodycze przed telewizorem. Jeśli będą jedli około półtora godziny, to potem już wróci Amanda, a mnie nie spotka już żadne krępujące pytanie z ich strony. Szczególnie to ze strony Piotra. Paweł jak na razie był ten bezproblemowy.
Obiad udało nam się zjeść w ciszy. Igor tylko nadawał jak najęty. Opowiadał wierszyki, recytował piosenki, udawał, że widelec jest samolotem, który ma lotnisko na jego języku. Ciekaw byłem co by Amanda powiedziała na takie zachowanie, ale mnie w sumie nie przeszkadzało. Mały nie miał nawet dwóch latek. Uważałem za wielki wyczyn, to że je samodzielnie i się nawet szczególnie przy tym nie brudzi.
Potem ja zacząłem zmywać, a chłopcy poszli pooglądać telewizje przekonując mnie, że nie mają nic do zrobienia na jutro. Uwierzyłem, no bo niby czemu mieliby mnie okłamywać. Pozmywałem i udałem się do pokoju gdzie oglądali film jedząc czekoladę. Spojrzałem na ekran telewizora i od razu wiedziałem, że to nie był film dla nich. Gdy mnie zobaczyli to włączyli pauzę akurat na mężczyźnie, który celował z broni.
– Co oglądacie? – zapytałem siadając obok Pawełka.
– Film.
– O czym?
– Paweł – wydał polecenie bratu Piotr. Uznałem, że w tej dwójce to on jest mózgiem wszelkich operacji.
– To jest o takim panu co ma zabić innych panów, ale nie wie, że ci panowie to policanci i chowa broń u siebie. Tam kupel jego syna znajduje tą bloń.
– I zabija ojca tą bronią – dodał Piotr.
– Ojca tego kolegi, tego co miał zabić policjantów? – dopytywałem.
– Nie, własnego ojca, bo ten bił matkę – odpowiedział Paweł.
– Aha, głównego bohatera.
– Nie, główny bohatel to ten co ma zabijać policjantów – wtrącił się znów Piotrek.
– Aha. – Szczerze to ja kompletnie niewiele ogarniałem z tego co mi tłumaczyli, ale przynajmniej się starałem.
– No ale tak naprawdę to on nie zabił tego ojca, bo to nie był jego ojciec, bo matka się gdzieś puściła najwidocniej.
– No, najwidocniej – przedrzeźniłem Pawełka.
– No i jak ojciec tego młodego, zolientował się…
– Znaczy tego co został zabity?
– No nie, bo on przecie został już zabity – wtrącił się znów Piotrek.
– Czyli ten prawdziwy ojciec, tak?
– Tak! – powiedzieli jednocześnie.
– Jak on się zolientował, że nie ma już bloni – wyjaśnił Piotruś.
– Wtedy się zapytał „Kulwa, gdzie jest moja broń”, a ten syn na to „Kolega zablał” – opowiadał z przejęciem Paweł.
– Łaził po mieście i nagle pojawili się popaplani pedofile i chcieli go wciągnąć do popaplanego samochodu.
– Popapranego, tak? – Nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
– Tak, właśnie tak. Bo pedofile zawsze mają małe samochody i duże bagazniki. Nie wiedziałeś?
– Aha, teraz już wiem.
– I jak oni go złapali to nie wiedzieli, że on ma bloń i on wyciągnął i ich wszystkich rozpierdzielił, co do jednej stuki – znów opowiadał z przejęciem Piotruś. – Rozumiesz, on sam, wszystkich.
– On sam, to znaczy kto?
– Kumpel syna ojca! – odpowiedzieli chórem.
– Ale tego zabitego, prawdziwego, czy tego zabijanego? – dopytywałem.
Chłopcy jednocześnie przyłożyli swoje dłonie wewnętrzną częścią do czoła w geście załamania.
– Jak ty nic nie lozumiesz – skwitował Piotruś.
Na to wszystko pojawiła się Amanda ze słowami:
– Już jestem. Co oglądacie?
– Coś, co z pewnością nie jest dla dzieci – wyjaśniłem, zabrałem maluchom pilota i wyłączyłem DVD.
– No ej – zabrzmiały głosy protestu.
– Ale o czym to było? – dopytywała Amanda.
– O tym, że jakaś pani się puściła i bił ją mąż. Miała syna, ale jak się potem okazało nie z mężem, a jej męża zabił jej syn, bo bił matkę. Był jeszcze jakiś ojciec i syn, co zabijali pedofili i policjantów… Nic nie rozumiesz prawda?
– Pójdę zobaczyć co Igor robi.
Czyli miałem racje, Amanda nic nie zrozumiała ze streszczonego filmu, podobnie jak ja nic nie zrozumiałem jak mi go chłopcy streścili.
– A wy do lekcji.
– Ale wcześniej… – zaprotestował Piotrek.
– Ciii… do lekcji, ale już! Jak nie ma nic na jutro, to zrobić na pojutrze – podniosłem lekko głos i zadziałało. Zmyli się z kanapy i poszli do siebie.
Nagle poczułem jak kanapa przy moim boku się zapada. Spojrzałem po lewo, a tam Igor na Amandy kolanach.
– U klonów w szkole byłaś? – zapytałam.
– Dzięki, że mi przypomniałeś. Potrzymaj go chwile i zabaw, bo marudzi. – Wręczyła mi Igora na kolana i pognała do drugiego pokoju.
– Podsłuchają o czym rozmawiają – powiedziałem do uroczego blond chłopczyka.
 Położyłem go na dywanie, zajął się opakowaniem po płycie DVD, a ja w tym czasie stanąłem pod drzwiami.
– To może chociaż klub przyjaciół myszki Miki? Paweł to lubi – usłyszałem głos Amandy.
– Nuda! Nie chcę! – wrzasnął i czymś rzucił.
– No, ale musisz coś czytać. Jak nie książki, to chociaż komiksy, gazety, nie wiem, cokolwiek.
– Ale po co mi to czytanie? – zapytał.
Piotrek z tego co zauważyłem słynął w tej rodzinie z zadawania pytań.
– Bo jak nie będziesz czytał, to się nigdy nie nauczysz.
– No to co?
– No to będziesz analfabetą.
– Ale to jest w cholerę nudnę i nie będę, nie będę, nie będe!
– No to nie będziesz oglądał telewizji i Olek ci nic więcej już nie kupi.
– No ale… – zaczął oponować.
Z tego co zauważyłem Piotr też był tym, który zawsze miał jakieś „ale”.
– Zmienię zdanie jak coś przeczytasz – powiedziała Amanda.
– No ale…
Wtedy postanowiłem wkroczyć do pokoju.
– Co tu się dzieje? – zapytałem.
– Nie mogę oglądać telewizji, a ty mi nie możesz już nic kupywać, chyba, że przeczytam ksiązkę.
– Musi przeczytać? – zapytałem Amandę.
– Dostali zadanie w szkole, aby streścić coś co przeczytają. Coś krótkiego i na kilka zdań, no ale jemu się nie chce czytać, w związku z tym powiedziałam…
– Rozumiem. Może ja spróbuje – zaproponowałem.
– To spróbuj, proszę ciebie bardzo, bo mnie już ręce opadają.
Amanda wyszła, a ja usiadłem na łóżku przy jej bracie.
– Cześć  Piotrze.
– Część Aleksie.
– Słuchaj mnie, jakie najbardziej lubisz opowieści?
Już godzinę później, gdy kroiłem ser na kolacje przyszedł Piotrek i położył przede mną swój zeszyt.
– Już skończyłem – zakomunikował.
– Brawo Piotruś – pochwaliłem go.
– Napisał? – zapytała zdziwiona Amanda.
Zerknąłem na otwartą stronę zeszytu.
– Pewnie, że tak.
– Ale jak? – Amanda nadal niedowierzała.
– Trzeba mieć podejście.
– To znaczy? – drążyła temat. – Przecież jego nie interesuje nic tylko filmy, bajki i telewizor.
– To mogę już obejrzeć coś? – zapytał Piotrek.
– Napisał, to chyba może, no nie? – zapytałem Amandę. Nie chciałem się rządzić nie swoimi dziećmi tak jak w przypadku tej nieszczęsnej jaszczurki, którą wypomniała mi nawet w nocy.
– Może, ale jak ty tego dokonałeś?
Piotrek poszedł przed telewizor, Paweł bawił się z Igorem, a ja patrzyłem na moją dziewczynę i zastanawiałem się jaką jej sprzedać odpowiedź. Tak do końca szczerą, czy taką może w nieco lepszym opakowaniu.
– Zastanowiłem się jaka lektura tak naprawdę zainteresuje Piotrusia. Wciągnie go, sprawi mu przyjemność, pozwoli odpowiedzieć na nurtujące go pytania, a jednocześnie nie będzie zbyt wymagająca i odpowiednia dla pierwszoklasisty. Chodziło też o to by przede wszystkim uświadomić mu jakie korzyści można wyciągnąć z czytania.
– I? – Amanda nie dawała za wygraną. Uznałem, że to oczekiwanie skrupulatnych i szczegółowych odpowiedzi Piotrek odziedziczył z pewnością po niej, czyli musieli to mieć po matce, bo ojców mieli dwóch różnych.
– Dałem mu program telewizyjny – odparłem jednym tchem, przymknąłem oczy i szykowałem się na opieprz.

– Nie będę tego nawet komentowała.

5 komentarzy:

  1. Hahahaha nauczycielka napewno będzie zadowolona z tego co przeczytał:)

    OdpowiedzUsuń
  2. haha no nauczycielka będzie zachwycona:)co temu Olkowi odbiło?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, padłam - streszczenie programu telewizyjnego :D mogę sobie wyobrazić minę nauczycielki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahah program telewizyjny jeszcze pewnie streścił odpowiedzi na nurtujące go pytania, się nauczycielka uśmieje

    OdpowiedzUsuń
  5. to o tym streszczeniu programu telewizyjnego to z "Rodzinka.pl" ;)

    OdpowiedzUsuń