niedziela, 3 listopada 2013

Część 22 - Drobny upominek

Część 22 - Drobny upominek
Amanda (Magdalena)

Tej soboty mieliśmy iść na tę osiemnastkę. Zdecydowaliśmy się na czerwień. W sensie ja pójdę w czerwonej, satynowej sukience, czarnych podwiązkach i czerwonych szpilkach. Aleks natomiast założy czerwony krawat do czarnej koszuli i granatowego, połyskującego garnituru.
Impreza była na osiemnastą, a ja musiałam się jeszcze wybrać na zakupy. Powiedziałam, że kwiaty biorę na siebie. Uznałam, że bukiet z lizaków jest bardziej praktyczny, w dodatku nowoczesny. Musiałam jeszcze wpaść do sklepu z bielizną, bo nie miałam żadnej czerwonej, a tylko taka pasowała do sukienki.

Przechodziłam właśnie obok sklepu z AGD i RTF. Dumnie niosłam moją małą, papierową torbę z Triumfu. Wtedy przypomniały mi się słuchawki Aleksa. Uznałam, że drobny prezent za to jak bardzo mi pomógł się mu należy. Od razu poprosiłam jakiegoś miłego, młodego pana by wskazał mi dział z słuchawkami i doradził. Był uśmiechnięty od ucha do ucha, niemal rozanielony.
– To mają być słuchawki dla mojego… mężczyzny. – Zdecydowałam się na takie określenie Aleksa, bo słowo „chłopak” jakoś do niego nie pasowało.
Ten miły pan stracił nagle na uśmiechu.
– Porządne to od stówy…
– Te mi się podobają – stwierdziłam i chwyciłam białe słuchawki firmy sony.
– Sto siedemdziesiąt dziewięć – powiedział cenę.
– Biorę ję. Dziękuje za pomoc.
Udałam się do kasy, zapłaciłam. Potem zjadłam obiad z koleżankami z klasy. Tematy były typowe: impreza u Krystiana, urodziny Doroty, sprawdzian z matematyki, sprawdzian z chemii który wpływa na ocenę z semestru, nowy nauczyciel w-f-u….
Przez tą rozmowę całą drogę myślałam tylko o chemii. Matematykę umiałam, ale podstawowych rzeczy z chemii nie znałam na pamięć. Bo jakim cudem pamiętać to co było w pierwszej klasie? Nikt nie jest alfą i omegą i nauczyciele powinni to zrozumieć.
Podjechałam taksówką pod szpital, w którym pracował Aleks. Na szczęście nie musiałam wchodzić na górę bo właśnie stał na zewnątrz z jakimś palącym typem, który także był w kitlu lekarskim.
– Witam – przywitałam się uroczo, nawet się uśmiechnęłam.
Aleks nachylił się do mnie więc musnęłam go w policzek.
– Cześć, Marcin – powiedział ten drugi.
Wyciągnęłam do niego dłoń, przedstawiłam się, odwzajemnił uścisk. Czułam, że ten facet mierzy mnie wzrokiem. Nie przeszkadzało mi to, nawykłam już do tego. Przypomniałam sobie początki, te czasy kiedy zmieniłam adidasy i trampki na obcasy, kiedy zmieniłam swój styl. Wtedy czułam się skrępowana tym, że mężczyźni na mnie patrzą, a dziś… dziś tego pragnęłam, to mnie dowartościowywało.
– Czy to jest twoja towarzyszka na dzisiejszą…? – Marcin nie zdążył dokończyć bo Aleks ubiegł go z odpowiedzią.
– Tak.
– No to koledzy nabawią się kompleksów, a ich żony i narzeczone…
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytałam z uśmiechem.
– Większość naszych kolegów ma takie żony… jakby to powiedzieć…?
– Albo otyłe kury domowe, albo inteligentne, pracujące, ale niezbyt ładne – wyjaśnił Olek.
– Nieładnie tak mówić o żonach kolegów.
– Kiedy on prawdę powiedział – bronił Marcin Aleksa.
– A twoja żona? – zapytałam.
– Narzeczona.
Zmierzyłam Marcina wzrokiem. Wysoki, postawny brunet. Lekko śniada karnacja, trochę brzuszka, ale nie miał zapadniętej klaty. Szerokie ramiona, czarne jak węgiel oczy. Zastanawiałam się jaka kobieta mogłaby do niego pasować. Z pewnością nie jakaś otyła kura domowa.
– Do jakiej z tych dwóch kategorii się zalicza? – dopytywałam.
– Ona jest wyjątkiem od tych kategorii – odrzekł.
– Mam nadzieję, że lubi się dobrze bawić, bo z żonami waszych kolegów, jeśli naprawdę są takie…
– Siadamy przy sobie aby się nie zanudzić – uprzedził moje pytanie Marcin.
– Odłożysz? – zapytał Aleks i zdjął z siebie kitel lekarski.
– Pewnie, daj.
– Tylko nie spal!
– Już gaszę – oznajmił Marcin i zgasił papierosa, oczywiście o murek i upuścił na ziemie niedopałek.
Pomyślałam, że niby wykształcony a zero kultury i przyzwoitości nawet na to by po sobie posprzątać.
– Mam coś dla ciebie – pochwaliłam się w drodze do Olka samochodu.
– A co takiego? – Otworzył przede mną drzwi.
Usiadłam wygodnie, zapięłam pasy i wręczyłam mu małe pudełeczko z kokardką. Pani w kwiaciarni była tak miłą by przyozdobić nie tylko lizaki i zrobić z nich bukiet, ale także zrobić kokardkę na pudełeczku.
– Nie powiem, że to normalne. Czuje się dziwnie. Przyjmuje prezent od… przyjaciółki. – Aleks wydawał się słodki, taki zmieszany.
– Po prostu otwórz.
Otworzył, uśmiechnął się od ucha do ucha.
– Jak powiesz, że nie możesz tego przyjąć to cię strzelę – uprzedziłam.
– To co mam powiedzieć?
– Dziękuje by wystarczyło.
– Dziękuje – rzucił z uśmiechem, pochwycił prawą dłonią mój kark i przywarł swoimi ustami do moimi.
Zaczynałam się już przyzwyczajać do tej wylewności Aleksa w pocałunkach. Całował mnie niespodziewanie, ale namiętnie. Innymi razy ledwo skradał jakieś byle jakie muśnięcia. Potrafił też spokojnie i romantycznie. Całował na każdy z możliwych sposobów.
Oderwaliśmy się od siebie. Ja zatopiłam się w fotelu i starałam się nabrać powietrza, a on przekręcił kluczyk i ruszył zapinając pasy jednocześnie.
– Jesteś pewny, że mam tam z tobą…
– Tak, jestem pewny.
– Skąd wiesz, że nie narobię ci wstydu? Nie upije się? Nie zatańczę na stole? – podpuszczałam.
Spojrzał na mnie z ukosa tymi swoimi szmaragdami.
– Jestem święcie przekonany o tym, że nie narobisz mi wstydu, że nie zatańczysz na stole i nie rzucisz stanikiem. No chyba, że w zaciszu czterech ściany, gdy już będziemy sam na sam, wtedy masz na to moje pozwolenie.
– Lubisz striptiz? – zapytałam z szerokim uśmiechem.
– Jak każdy prawdziwy mężczyzna, lubię.
– I chodzisz do…
– Chodzę i nie zamierzam przestać.
– Nie zamierzałam żądać byś przestał. Rozumiem to, ale na striptiz ode mnie nie licz. Ja jestem w tym…
– Przecież umiesz tańczyć. Umiesz, nie?
– Umiem, ale nie przepadam.
– Aha. Nie wiedziałem. Teraz już wiem.
– Znaczy czasami jak mam ochotę, to tak, ale tak jak moja matka. Ona nawet gotując czy sprzątając tańczy i śpiewa.
– Taka muzykalna?
– Można tak powiedzieć. Skręć na pierwszym w lewo. Kwiaciarnia – poleciłam.
– Jak sobie jaśnie pani życzy. Wpadniemy jeszcze do mnie po ubrania i prezent i do ciebie tak?
– Tak, bo ja się muszę przebrać. Ty też możesz się przebrać u mnie.
– Okay.
Staliśmy właśnie na światłach, znów mnie pocałował. Pochłonął nas ten pocałunek, bo zmieniło się na zielone, a my tego nie zauważyliśmy. Ktoś zatrąbił dwa razy i nas wyminął. Aleks pokazał mu przepraszający gest i ruszył z uśmiechem. 

2 komentarze:

  1. A byłam święcie przekonana,że Amanda lubi tańczyć

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się będzie działo na tej imprezie, kolegom Aleksa to szczeki opadną, jak zobaczą jaką laskę przyprowadził.
    Rozbawiło mnie to jak Aleks przyznał się, że chodzi na striptiz i że nie zamierza przestać, a Amanda , że nie zamierzała nawet prosić o to by przestał. Och, jaki on szczery, a jaka ona wyrozumiała.

    OdpowiedzUsuń