Amanda (Magdalena)
Ona
była tym czym sen, gdy padałem w pościel
obce
było mi uczucie tej pieprzonej samotności.
Co
dzień prawie myślałem o tym co mi opowie.
Kiedy
nie chciałem znać przyczyn zamykała się w sobie.
To
było mi drogie, zapach perfum to pamiętam.
Od
tej pory każdy powiew sprawia, że cofa się tęcza…
(Lilu – Nie wiem)
Leżałam od strony okna i jadłam
cukierki. Aleks zawsze miał krówki w salaterce, która umiejscowiona była na
parapecie. Byliśmy już po kolacji. Nawet dobra była, po raz kolejny mnie
zaskoczył. Pierogi z truskawkami, bitą śmietaną i cukrem pudrem.
– Sam je robiłeś? – zapytałam,
bo nie chciałam by spał. Ja nie mogłam zasnąć, dlaczego więc on usypiał. Nie
dałam jemu przecież takiego prawa, ale zamiast się oburzać i burczeć
postanowiłam go zagadać.
– Nie. Patryka mama nas
odwiedziła. Nagotowała bigosu, nalepiła pierogów, śląskich i kopytek, oraz dała
kilkadziesiąt słoików – odpowiedział leżąc ciągle na płasko, na plecach.
– Fajną ma mamę.
– Cudowną, jest niczym super
bohater. My z Kamilem we dwóch te torby taszczyliśmy na górę co ona je
przywiozła.
– Czemu Patryk…
– Był wtedy w pracy, jako
barman, pamiętasz chyba, że taki miał epizod, nie? – zapytał z uśmiechem i
zwrócił twarz w moją stroną, podpierając lewy policzek na dłoni, a całość na
łokciu.
– Tak, pamiętam. Założyłam się z
Majką o to, że nie poderwie geja, ale ja czułam, że ona ściemnia z tym, że on
jest gejem. Musisz następnym razem pochwalić jego mamę. Zajebiste te pierogi
zrobiła. – Ja mówiłam, aż tu nagle poczułam takie pieczenie na udzie. – Auu,
Aleks! – zawołałam głośno.
– Nie klnij tak – wyjaśnił, po
cym złożył swój pocałunek na moim czole. – Obiecuje podziękować jego mamie,
kiedy znowu tutaj do nas zawita, a to jest rzadkością.
– Dlaczego?
– Patryk jest w nienajlepszych
kontaktach z ojcem, to wariat, przynajmniej on taką wersje utrzymuje. Znaczy
nie nazywa go wariatem, ale mówi, że ojciec jest taki i taki ma też rodzaj
postępowania ze wszystkimi. Matka jak odwiedza Patryka to w tajemnicy przed tym
starym draniem.
– Przynajmniej widać, że go
kocha.
– Widać, ale Patryk i tak ma do
niej żal. Ich relacje są raczej tolerancyjne, stosowne, ale nie ciepłe.
Przeszłości się nie zapomina i to chyba boli najbardziej.
– Oboje coś o tym wiemy –
powiedziałam smutno.
– Ej, ej, mała. Nie smucimy się
tylko…
– Tylko co?
– Tylko cału… albo nie.
Porozmawiajmy lepiej. Skąd znasz Majkę? – zapytał i poprawił się na łóżku, by
znajdować się w pozycji siedzącej. Plecy miał oparte o ścianę. Uczyniłam więc
tak samo.
– Znałam długi czas Dominikę. Moja matka mieszka
tylko ulicę dalej od jej bloku. Jako gówniary bawiłyśmy się razem biegając po
osiedlu, jeżdżąc rowerami, podrywając pierwszych chłopaków. Dominika ma jednak
babcie, bogatą babcie i ta nieraz zabierała ją do siebie, a wtedy Dominika
wracała i opowiadała mi o Majce. Jaki to ideał, jaka super, och i ach, a ja
wtedy, no wiesz…
– No domyślam się jak bardzo się
wkurzałaś. Dominisia mała nie widziała już guru w Amandzi, a Majuni. To
doprawdy straszne – ironizował Aleks.
– Wiesz co, to ja już milczę.
– Nie obrażaj się, żartuje
przecież.
– Dominika zapragnęła bym
poznała Majkę, ja się wzbraniałam. Zaczynało mi jednak brakować wymówek.
Umówiłyśmy się w galerii, tej pierwszej, małej, co ją niedawno na nowo
otworzyli.
– I co dalej? Tak od razu się
nie polubiłyście? – dopytywał.
– Ciężko lubić kogoś takiego.
Dominika się spóźniła, poinformowała mnie o tym smsem, poszłam więc bucików
poszukać. Ja z butami to mam straszny problem, bo mam małe nóżki.
– A no tak, te maleństwa takie
kochane. – Olek zamiast słuchać do końca, to zaczął się zniżać, aż cały zniknął
pod pościelą. Poczułam jego pocałunek pierw na udach, potem na kolanie, na
piszczelu, aż w końcu na stopie, dużym palcu i malutkim paluszku.
– Aleks, nie wygłupiaj się, ja
mam łaskotki – wyjaśniłam kiedy liznął moją stopę tuż nad piętą.
– Dobra, już przestaje, ale
naprawdę piękne są, a jak łatwo dały mi się odnaleźć – opowiadał, wyłaniając
się jednocześnie na powierzchnie.
– Domyślam się, w końcu mam
lakier fosforyzujący.
– Co dalej z tą Majką?
– Znalazłam buty takie jakie mi
się podobały, a właściwie jednego buta. Drugiego trzymała ona. Kłóciłyśmy się,
której z nas si ta para należy, a potem wyniósł nas ochroniarz.
– I to wszystko przez buty? –
Olek nie mógł uwierzyć.
– Przez jedną parę, konkretnie
ostatnią parę.
– I co dalej?
– Kawiarnia, Dominika, potem się
pojawiło to rude coś, wredne bo rude i… Przepraszam. – Nagle mi się
przypomniało, że Aleks, przecież ma rudy odcień tych swoich włosów.
– Nic nie szkodzi. Okazało się,
że to jest Majka i cię krew zalała, tak?
– Coś w tym stylu, a potem to
rude wredne coś się z nami szlajało, dopóki nie znalazła sobie nowej ofiary.
– Kto był nową ofiarą?
– Jak to kto? Patryk, przecież.
Gdyby nie ten facet to byłybyśmy na nią skazane całe życie pewnie.
– Dominice wydaje mi się to tak
nie przeszkadzało jak tobie. – Aleks zdawał się głośno myśleć, w chwili, gdy
nie wypadało nic mówić, bo ja bardzo chciałam się wyciszyć i nie wspominać tej
jej jazgoczącej gębi, trywialnej paplaniny i wszystkiego co z tamtą Majka było
związane. – Ale teraz wydajecie się nawet lubić – ciągnął Aleks dalej swoje
głośne myślenie.
– Teraz tak, bo Majka jest nico
inna. Jakby doroślejsza, a przez to bardziej znośna.
– Pomyśl jak oni będą mieli
dzieci, i taką małą córeczkę, taką do Mai podobną. Wyobrażasz to sobie?
– Ja Majki w ogóle jako matki
sobie nie wyobrażam, a małej Majki to gwarantuje, że nawet ty byś nie zniósł.
– Ciekawe czy bym zniósł małą
Amandę? – Zastanawiało mnie dlaczego mój chłopak zadaje tak beznadziejne
pytania samemu sobie i to w dodatku na głos. Szczytem głupoty było też to, że
pytał o takie coś przy mnie.
– A czemu miałbyś małej,
ślicznej i mądrej dziewuszki nie znieść?
– Zapomniałaś kochanie o kilku
najważniejszych cechach.
– Ciekawe o jakich? – zapytałam
i obniżyłam się do spania, bo zaczęło mi się już ziewać. To było dość
nienormalne, zazwyczaj to nie potrafiłam usnąć.
– A o charakternej, kapryśnej,
humorzastej, złośliwej, obrażalskiej…
– Nie chcę tego słuchać! –
powiedziałam głośniej i odwróciłam się do niego tyłkiem.
– Właśnie o tym mówiłem –
szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie w policzek tuż przy tym uchu. – To
dobranoc, kochanie – dodał zachrypniętym głosem i zgasił lampkę, bo takowa
znajdowała się po jego stronie.
– Aleks, nie przeprosiłeś –
powiedziałam do ściany, bo nadal nie miałam ochoty go oglądać.
– Wiem, ale nie będę przepraszał
za szczerość. – To były ostatnie słowa jakie wypowiedział tej nocy, potem już
tylko spał i spał, a ja nie mogłam usnąć w miejscu do którego nie nawykłam.
Kiedy w końcu udało mi się
zmrużyć na minut pięć oczy, to obudziły mnie dziwne odgłosy jakby obijania się
czegoś o moją ścianę. Po chwili domyśliłam się, że to Majka z Patrykiem, bo to
Patiego pokój był po tamtej stronie. Leżałam więc z myślą, że za pół godziny
odgłosy miną, ale nie mijały niemal do białego rana. Jak to możliwe by móc tak
długo?
No ciekawe czy by Aleks zniósł taką małą Amamdzie a jakby jeszcze do tego doszła mała Majunia haha :)
OdpowiedzUsuńNo faktycznie takie dwie małe diablice, wierne kopie swoich matek. Obawiam się, że były by nie do wytrzymania. Ale byłoby bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej wiadomo,że dziewczyny nie lubiły przez buty :) Marta
OdpowiedzUsuń