poniedziałek, 4 listopada 2013

Część 55 - Nocne rozmówki

Część 55 - Nocne rozmówki
Amanda (Magdalena)

Ona była tym czym sen, gdy padałem w pościel
obce było mi uczucie tej pieprzonej samotności.
Co dzień prawie myślałem o tym co mi opowie.
Kiedy nie chciałem znać przyczyn zamykała się w sobie.
To było mi drogie, zapach perfum to pamiętam.
Od tej pory każdy powiew sprawia, że cofa się tęcza…
 (Lilu – Nie wiem)

Leżałam od strony okna i jadłam cukierki. Aleks zawsze miał krówki w salaterce, która umiejscowiona była na parapecie. Byliśmy już po kolacji. Nawet dobra była, po raz kolejny mnie zaskoczył. Pierogi z truskawkami, bitą śmietaną i cukrem pudrem.
– Sam je robiłeś? – zapytałam, bo nie chciałam by spał. Ja nie mogłam zasnąć, dlaczego więc on usypiał. Nie dałam jemu przecież takiego prawa, ale zamiast się oburzać i burczeć postanowiłam go zagadać.
– Nie. Patryka mama nas odwiedziła. Nagotowała bigosu, nalepiła pierogów, śląskich i kopytek, oraz dała kilkadziesiąt słoików – odpowiedział leżąc ciągle na płasko, na plecach.
– Fajną ma mamę.
– Cudowną, jest niczym super bohater. My z Kamilem we dwóch te torby taszczyliśmy na górę co ona je przywiozła.
– Czemu Patryk…
– Był wtedy w pracy, jako barman, pamiętasz chyba, że taki miał epizod, nie? – zapytał z uśmiechem i zwrócił twarz w moją stroną, podpierając lewy policzek na dłoni, a całość na łokciu.
– Tak, pamiętam. Założyłam się z Majką o to, że nie poderwie geja, ale ja czułam, że ona ściemnia z tym, że on jest gejem. Musisz następnym razem pochwalić jego mamę. Zajebiste te pierogi zrobiła. – Ja mówiłam, aż tu nagle poczułam takie pieczenie na udzie. – Auu, Aleks! – zawołałam głośno.
– Nie klnij tak – wyjaśnił, po cym złożył swój pocałunek na moim czole. – Obiecuje podziękować jego mamie, kiedy znowu tutaj do nas zawita, a to jest rzadkością.
– Dlaczego?
– Patryk jest w nienajlepszych kontaktach z ojcem, to wariat, przynajmniej on taką wersje utrzymuje. Znaczy nie nazywa go wariatem, ale mówi, że ojciec jest taki i taki ma też rodzaj postępowania ze wszystkimi. Matka jak odwiedza Patryka to w tajemnicy przed tym starym draniem.
– Przynajmniej widać, że go kocha.
– Widać, ale Patryk i tak ma do niej żal. Ich relacje są raczej tolerancyjne, stosowne, ale nie ciepłe. Przeszłości się nie zapomina i to chyba boli najbardziej.
– Oboje coś o tym wiemy – powiedziałam smutno.
– Ej, ej, mała. Nie smucimy się tylko…
– Tylko co?
– Tylko cału… albo nie. Porozmawiajmy lepiej. Skąd znasz Majkę? – zapytał i poprawił się na łóżku, by znajdować się w pozycji siedzącej. Plecy miał oparte o ścianę. Uczyniłam więc tak samo.
–  Znałam długi czas Dominikę. Moja matka mieszka tylko ulicę dalej od jej bloku. Jako gówniary bawiłyśmy się razem biegając po osiedlu, jeżdżąc rowerami, podrywając pierwszych chłopaków. Dominika ma jednak babcie, bogatą babcie i ta nieraz zabierała ją do siebie, a wtedy Dominika wracała i opowiadała mi o Majce. Jaki to ideał, jaka super, och i ach, a ja wtedy, no wiesz…
– No domyślam się jak bardzo się wkurzałaś. Dominisia mała nie widziała już guru w Amandzi, a Majuni. To doprawdy straszne – ironizował Aleks.
– Wiesz co, to ja już milczę.
– Nie obrażaj się, żartuje przecież.
– Dominika zapragnęła bym poznała Majkę, ja się wzbraniałam. Zaczynało mi jednak brakować wymówek. Umówiłyśmy się w galerii, tej pierwszej, małej, co ją niedawno na nowo otworzyli.
– I co dalej? Tak od razu się nie polubiłyście? – dopytywał.
– Ciężko lubić kogoś takiego. Dominika się spóźniła, poinformowała mnie o tym smsem, poszłam więc bucików poszukać. Ja z butami to mam straszny problem, bo mam małe nóżki.
– A no tak, te maleństwa takie kochane. – Olek zamiast słuchać do końca, to zaczął się zniżać, aż cały zniknął pod pościelą. Poczułam jego pocałunek pierw na udach, potem na kolanie, na piszczelu, aż w końcu na stopie, dużym palcu i malutkim paluszku.
– Aleks, nie wygłupiaj się, ja mam łaskotki – wyjaśniłam kiedy liznął moją stopę tuż nad piętą.
– Dobra, już przestaje, ale naprawdę piękne są, a jak łatwo dały mi się odnaleźć – opowiadał, wyłaniając się jednocześnie na powierzchnie.
– Domyślam się, w końcu mam lakier fosforyzujący.
– Co dalej z tą Majką?
– Znalazłam buty takie jakie mi się podobały, a właściwie jednego buta. Drugiego trzymała ona. Kłóciłyśmy się, której z nas si ta para należy, a potem wyniósł nas ochroniarz.
– I to wszystko przez buty? – Olek nie mógł uwierzyć.
– Przez jedną parę, konkretnie ostatnią parę.
– I co dalej?
– Kawiarnia, Dominika, potem się pojawiło to rude coś, wredne bo rude i… Przepraszam. – Nagle mi się przypomniało, że Aleks, przecież ma rudy odcień tych swoich włosów.
– Nic nie szkodzi. Okazało się, że to jest Majka i cię krew zalała, tak?
– Coś w tym stylu, a potem to rude wredne coś się z nami szlajało, dopóki nie znalazła sobie nowej ofiary.
– Kto był nową ofiarą?
– Jak to kto? Patryk, przecież. Gdyby nie ten facet to byłybyśmy na nią skazane całe życie pewnie.
– Dominice wydaje mi się to tak nie przeszkadzało jak tobie. – Aleks zdawał się głośno myśleć, w chwili, gdy nie wypadało nic mówić, bo ja bardzo chciałam się wyciszyć i nie wspominać tej jej jazgoczącej gębi, trywialnej paplaniny i wszystkiego co z tamtą Majka było związane. – Ale teraz wydajecie się nawet lubić – ciągnął Aleks dalej swoje głośne myślenie.
– Teraz tak, bo Majka jest nico inna. Jakby doroślejsza, a przez to bardziej znośna.
– Pomyśl jak oni będą mieli dzieci, i taką małą córeczkę, taką do Mai podobną. Wyobrażasz to sobie?
– Ja Majki w ogóle jako matki sobie nie wyobrażam, a małej Majki to gwarantuje, że nawet ty byś nie zniósł.
– Ciekawe czy bym zniósł małą Amandę? – Zastanawiało mnie dlaczego mój chłopak zadaje tak beznadziejne pytania samemu sobie i to w dodatku na głos. Szczytem głupoty było też to, że pytał o takie coś przy mnie.
– A czemu miałbyś małej, ślicznej i mądrej dziewuszki nie znieść?
– Zapomniałaś kochanie o kilku najważniejszych cechach.
– Ciekawe o jakich? – zapytałam i obniżyłam się do spania, bo zaczęło mi się już ziewać. To było dość nienormalne, zazwyczaj to nie potrafiłam usnąć.
– A o charakternej, kapryśnej, humorzastej, złośliwej, obrażalskiej…
– Nie chcę tego słuchać! – powiedziałam głośniej i odwróciłam się do niego tyłkiem.
– Właśnie o tym mówiłem – szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie w policzek tuż przy tym uchu. – To dobranoc, kochanie – dodał zachrypniętym głosem i zgasił lampkę, bo takowa znajdowała się po jego stronie.
– Aleks, nie przeprosiłeś – powiedziałam do ściany, bo nadal nie miałam ochoty go oglądać.
– Wiem, ale nie będę przepraszał za szczerość. – To były ostatnie słowa jakie wypowiedział tej nocy, potem już tylko spał i spał, a ja nie mogłam usnąć w miejscu do którego nie nawykłam.

Kiedy w końcu udało mi się zmrużyć na minut pięć oczy, to obudziły mnie dziwne odgłosy jakby obijania się czegoś o moją ścianę. Po chwili domyśliłam się, że to Majka z Patrykiem, bo to Patiego pokój był po tamtej stronie. Leżałam więc z myślą, że za pół godziny odgłosy miną, ale nie mijały niemal do białego rana. Jak to możliwe by móc tak długo?

3 komentarze:

  1. No ciekawe czy by Aleks zniósł taką małą Amamdzie a jakby jeszcze do tego doszła mała Majunia haha :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No faktycznie takie dwie małe diablice, wierne kopie swoich matek. Obawiam się, że były by nie do wytrzymania. Ale byłoby bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przynajmniej wiadomo,że dziewczyny nie lubiły przez buty :) Marta

    OdpowiedzUsuń