Aleksander (Samuel)
Wróciłem
do mieszkania Amandy. To, czego się dowiedziałem nie dawało mi spokoju, za to
po tym, co zrobiłem, nie miałem nawet wyrzutów sumienia. Wiedziałem, że stan
Huberta jest stabilny i wkrótce odzyska przytomność, jednak połamany, a przez
to unieruchomiony będzie jeszcze co najmniej miesiąc. Trochę szkoda mi było
tego faceta, ale… musiałem grać swoją rolę.
– Cześć, kochanie – powiedziałem, odwieszając
płaszcz na wieszak i zdejmując buty.
– Hej – powiedziała bez przekonania.
– Jadłaś coś? – to pytanie było rutynowe.
– Nie byłam głodna, jadłam z tobą śniadanie – odpowiedź
także była rutynowa.
– Zrobię nam po herbacie i musimy poważnie
porozmawiać.
Włączyłem
czajnik elektryczny i udałem się do pokoju, by choć na moment na nią spojrzeć.
– Od jutra wracasz do szkoły. I nie ma od tego
odwołania. Nie możesz marnować młodości, leżąc w łóżku – powiedziałem
stanowczym tonem. – Koniec tematu. To już postanowione – dodałem, gdy ujrzałem,
że Amanda otwiera usta.
– Ty to postanowiłeś, nie ja! – krzyknęła.
– Trzeba tu posprzątać, tak uważam. Ja
ogarniałem mieszkanie miesiąc, chyba teraz twoja kolej, nie uważasz?
– Nikt cię o to nie prosił, sam się
wprowadziłeś i uparłeś, by mnie nie zostawiać samej! – krzyknęła, wstając.
– Bo jesteś moją dziewczyną, a pewnego dnia, gdy
cię niespodziewanie odwiedziłem ujrzałem cię z żyletką w dłoni.
– Nie popełniłabym samobójstwa, wycinałam
skórki.
– Super, a teraz się ubierz, bo musimy
porozmawiać, a później wyjść – poleciłem.
– Ja się nigdzie nie wybieram.
– Ale ja się wybieram, a ty ze mną. – Dostrzegłem
łzy w jej oczach, więc przykucnąłem przed nią. – Amanda, nie chcę dla ciebie
źle. Musisz wyjść z domu, nie możesz wiecznie tu siedzieć. Musisz zapomnieć o
tym, co się stało i żyć dalej, a ja postaram się pomóc ci w tym na tyle, na ile
mogę. Może powinniśmy pomyśleć o jakimś psychologu albo pomocy takiego rodzaju,
jak sądzisz?
– Nie, nie chcę iść do jakiegoś czubka i mu o
wszystkim opowiadać.
– Cudnie, a mnie odpowiesz na kilka pytań?
Jeśli nie będziesz chciała na któreś odpowiedzieć, to je ominiemy, zgoda?
– Nie chcę.
– Postaraj się. Pójdę po herbatę, już się woda
zagotowała.
Wróciłem
z dwoma kubkami herbaty i odłożyłem je na komodę, a z niej wyciągnąłem jakąś
Amandy koszulkę, bluzę i dżinsy.
– Przebierz się, proszę. Zrób to dla mnie – powiedziałem,
patrząc jej w oczy i wyszedłem na około piętnaście minut.
– Przebrałam się już! – krzyknęła.
– Dziękuję – powiedziałem z uśmiechem,
siadając przed nią na krześle biurowym. – Amanda, kiedy wtedy tobą
potrząsnąłem. Wtedy po tej imprezie u ciebie, za tę trawę i w ogóle, a potem ty
się nie odzywałaś dłuższy czas, odmawiałaś spotkań ze mną, potem był ten seks u
ciebie, potem ujrzałem cię taką podłamaną i przygaszoną. Myślałem, że to moja
wina.
– Nie twoja – odpowiedziała z przekonaniem w
oczach.
– To się stało tutaj, w tym mieszkaniu?
– Tak.
– Wyprowadzimy się w niedzielę.
– Ty się możesz wyprowadzać, ale ja tu
mieszkam – powiedziała z przekonaniem.
– Nie musisz tu mieszkać. Zabiorę cię gdzieś
dziś, być może ci się spodoba. Nie bądź od razu tak na nie, dobra?
– Dobra, niech ci będzie. Gdzie pojedziemy?
– Do czegoś, co mam nadzieję, kiedyś stanie
się naszym domem.
– Czyli gdzie? – dopytywała.
– Uznajmy, że będzie to niespodzianka.
– Coś jeszcze chcesz wiedzieć? – zapytała.
– Tak, coś jeszcze muszę wiedzieć. Przyrzekam
ci, że cię nie skreślę. Nigdy w życiu cię nie skrzywdzę. Nie zmuszę do tego,
byś mi odpowiedziała szczerze, jednak liczę na szczerość – Czy ty mnie
zdradzałaś? – zapytałem. – Byłaś ze mną i z Hubertem jednocześnie?
Wymienialiśmy z sobą noce? Odpowiedz – ponagliłem ją.
– Tak – przyznała z płaczem. – Teraz mnie
zostawisz, prawda? Ja nie chcę zostać sama. – Teraz już płakała.
– Nie zostawię cię, obiecałem, że cię nie
skreślę. Ja dotrzymuje słowa. Musisz jednak wiedzieć, że nie od razu ci zaufam.
Ubieraj się, zrób jakiś makijaż. Zacznij żyć jak dawniej, tylko nie do końca
tak jak dawniej – powiedziałem jej stertę ciepłych słów, choć tak naprawdę
miałem ochotę ją rozszarpać, pewnie dlatego wyszedłem.
Zasiedliśmy
w samochodzie, a jej wzrok padł na kierownicę.
– Co ci się stało w dłonie? – zapytała.
– Miałem spotkanie z człowiekiem, który cię
skrzywdził. Nie pytaj o jego stan, nie powinnaś go żałować, ani być tym
zainteresowana. Wystarczy chyba sama informacja, że żyje. I zapamiętaj sobie,
że nigdy nie pozwolę na to, by ktoś cię krzywdził bezkarnie.
–
Usłyszę chociaż szczere przepraszam – zapytałem, co przypomniało jej o mojej
obecności w tym samym samochodzie.
Pierwszy
raz nie wiedziała, jak na mnie spojrzeć. Zdawało mi się, że nie umie patrzeć mi
w twarz, a co dopiero w oczy.
– Przepraszam – powiedziała.
– Wierzysz, że jest szczere? Bo mnie nie
przekonałaś – powiedziałem niemal natychmiast i przez zęby.
– Może lepiej będzie jeśli nie będziesz się do
niczego zmuszał. Nie musisz być ze mną na siłę. Nie oszukujmy się, Aleks, ty mi
nie wybaczysz zdrady, a ja cię zdradzałam.
– Nie decyduj za mnie, co jestem w stanie
wybaczyć, a czego nie. Wybaczyłem ci zdradę, ale zmienimy nieco zasady. Jutro
odwiozę cię do szkoły, odbiorę cię z niej. Wyjaśnimy twojej nauczycielce
nieobecności, ja je wyjaśnię, a ty mnie poprzesz.
– Co jej powiesz? – zapytała z przerażeniem w
oczach.
– Prawdę, przede wszystkim muszę przestać być
twoim ojczymem w jej oczach.
– Nie, Aleks, nie – starała się mnie
przekonać.
– Po szkole pójdziemy na jakiś spacer i obiad.
Ja mam dwa tygodnie wolnego.
– I co, będziesz ze mną cały czas? Nie ufasz
mi i mam się nie oddalać od ciebie nawet na metr?
– Nie, ale jeśli gdzieś pójdziesz, to mi
dokładnie powiesz dokąd, o której wrócisz i, jak możesz, udowodnić, że tam
byłaś. Amanda, zrozum, to dla twojego dobra. Niedługo masz osiemnastkę. Zajmij
się przygotowaniami do niej – powiedziałem, parkując przed domem z samej cegły
i bez ogrodzenia.
– To ten dom? – zapytała zdziwiona.
– Tak, zapraszam cię do środka.
– Duże – powiedziała, kiedy weszliśmy do
środka. Oczywiście przepuściłem ją przodem.
– Jutro zaczną pokrywać go klinkierem, możesz
wybrać odcień, gdzieś tutaj powinny leżeć katalogi.
– Dlaczego ja mam wybierać odcień twojego
domu? – zapytała, wydawała się przy tym naprawdę zdziwiona.
– Zamieszkasz tu ze mną, jeśli zechcesz. Jeśli
więc zechcesz, to będzie także twój dom.
Nie
wiem dlaczego, ale zrobiło mi się o wiele przyjemniej po tych słowach jakie
wypowiedziałem. Jednak bałem się jej słów, bałem się, że odmówi.
– Olek, ale ja byłam dziwką, jestem
materialistką i egocentryczką.
– Postaramy się to jakoś zmienić – przerwałem
tej piękności, która już niedługo miała należeć tylko do mnie. – Amanda jesteś
też bardzo inteligentna, zdolna i masz naprawdę więcej możliwości niż skończyć
załamana, bez wykształcenia i wciąż rozpamiętująca stare dzieje i błędy
przeszłości. Uwierz w siebie, proszę, bo ja w ciebie wierzę i nie chciałbym się
zawieść po raz kolejny – powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. – To jak,
zamieszkamy tu? – zapytałem.
– Jeśli tego chcesz.
– A ty chcesz?
– Olek, ja nie jestem w stanie teraz z nikim
być – zaczęła.
– Nie będę naciskał. Tu będzie więcej niż
jedna sypialnia.
– Naprawdę chcesz spróbować, po tym wszystkim,
co ci zrobiłam?
– Tak. Zmienisz się, uwierz, że jesteś w
stanie.
– Jakoś nie wierzę – przyznała sama przed
sobą.
– Uznajmy, że na jakiś czas wystarczy sama
moja wiara w ciebie, a z czasem i ty uwierzysz.
– Przepraszam cię za Huberta – powiedziała,
choć imię tego człowieka ledwie przechodziło jej przez gardło.
– Przepraszasz mnie w jego imieniu, czy w
swoim?
– Swoim.
– W takim razie przeproś za to, co ty
zrobiłaś, a nie za to, co zrobił on.
– Przepraszam za zdradę i za to, jak wyszło z
Hubertem na końcu.
– Ej, mała, mała. Spójrz no na mnie – powiedziałem
i chwyciłem jej brodę w dwa palce. – To nie twoja wina, że Hubert cię zgwałcił.
Temu jest winny tylko on. – I ja – to ostatnie dodałem w myśli. – Wiem, że
chciałaś z nim skończyć, że to przez to. Tylko dlatego daję ci szansę, kolejnej
już nie będzie. Poprzednią utraciłaś, bo mnie zdradzałaś, bo siedziałaś ze mną
wiele razy przy jednym stole, a pie… przepraszam.
– Dokończ, wolę to usłyszeć w twarz niż żebyś
dusił w sobie.
– Dobrze w takim razie powiem to tylko raz.
Straciłaś poprzednią szanse przez to, że ciągle grałaś.
– Nie ciągle – zaprzeczyła.
– Nie ciągle. Jak mogłaś patrzeć mi w oczy,
pierdolić się z nim za moimi plecami, a później robić to ze mną, zapewne w tym
samym łóżku? Usłyszę odpowiedź? – dopytywałem.
– Nie wiem, być może nie mam skrupułów i
sumienia – przyznała.
– Masz, tylko je uśpiłaś. Jeśli przeprosiłaś
mnie szczerze, to je masz – powiedziałem. – A teraz sobie zapamiętaj raz na
zawsze, nigdy nie myśl, że to twoja wina, że on cię tak potraktował, bo to nie
twoja wina. Akurat wtedy chciałaś zrobić coś dobrego, dlatego nie winię cię za
to, nie brzydzę się też tobą i nie wierzę, że to co między nami musi się tak
zakończyć. Godząc się tu zamieszkać, wyrazisz chociaż chęci do życia w
normalności.
– Normalności jaką ty mi zafundujesz? – zapytała
z lekką drwiną.
– Rozumiem. Ciężko się podporządkować tak? – zapytałem.
– Nie muszę ci się podporządkowywać.
– Racja, nie musisz, ale nie pozwolę, byś mi
ściemniała w żywe oczy. Nie mam w zwyczaju kobiecie czegoś zabraniać, ale gdy
dostrzegę, że lepiej ci na coś nie pozwolić, nie zawaham się. Zresztą, o tym
już się przekonałaś. Podobnie jak o tym, że nie pozwolę ci na wszystko. Póki
sobie nie szkodzisz i nie szkodzisz też mnie, to nie mam nic przeciwko temu, co
czynisz.
– Nie zawsze nad sobą panujesz, prawda? – zapytała.
– Zawsze przy tobie nad sobą panuję albo
raczej w stosunku do ciebie. Nawet wtedy, gdy opieprzyłem cię w samochodzie po
wyjściu od twojej nauczycielki. Wtedy, gdy cię klepnąłem po tym jak prowadziłaś
po pijanemu też nad sobą panowałem. I podobnie, jak gdy chwyciłem cię za
ramiona, potrząsnąłem tobą i rzuciłem na łóżko. Miałem pewność, że nic ci nie
zrobię, a taki wstrząs dobrze zrobi tobie i, że zrobił, nie zaprzeczysz.
– No nie, nie – rzekła smutno i bez
przekonania. – To gdzie będzie co? – dodała.
– Tu gdzie stoimy jest salon – odpowiedziałem.
– Jaki będzie?
– Taki jaki sobie wymarzysz. Jutro pojedziemy
po farbę, panele, może tapetę. Urządzimy go jak sobie zażyczysz. Z pewnością
masz lepszy gust ode mnie.
– Czemu ja mam decydować? To twoje pieniądze,
czemu mam decydować, jak je masz wydać.
– Ja dam na ten dom wkład w postaci pieniędzy,
ty w postaci pomysłu, poświęconego czasu i zostawisz w nim cząstkę siebie,
włożysz serce, a to dużo ważniejsze niż PLNy. Chodźmy może do niby kuchni,
według planu powinna być tam albo i tam. Czekaj, bo ja nigdy nie umiałem ich,
znaczy map, odczytywać – mówiłem, patrząc na kartkę, którą wyciągnąłem z
kieszeni. Obracałem ją w każdą stronę i komentowałem na głos.
– Wydaje mi się, że to jednak nie tu, a tam – powiedziała,
wspinając się na palcach, by dobrze widzieć projekt architekta. – Widzisz, tam
idą rury od wody, więc tam będzie kran, a tym samym kuchnia – powiedziała i
pokazała to na planie.
– A w domu gdzie to jest? – zapytałem.
– Tam – pokazała palcem wnękę sporych
rozmiarów po lewej stronie.
Według mnie Aleks nie zawsze jest opanowany.Po tym co zrobił myślę,że jest gotowy zrobić wszystko aby osiągnąć cel.Kobiety nie da się kupić.Gdyby przestali grać byłoby im o wiele prościej.
OdpowiedzUsuńTo było takie szczere, a zarazem takie fałszywe to chyba jedyne co mi teraz przychodzi do głowy. Aleks był moim zdaniem szczery z Amandą mówiąc że w nią wierzy i nie chce jej skrzywdzić, ale jak on może grać przed nią takiego wspaniałego i wielkodusznego po gwałcie który ON zainicjował.
OdpowiedzUsuńAni Aleks, ani Amanda nie są w stosunku do siebie szczerzy. Aleks zlecił Hubertowi gwałt na niej, ona o tym wie, ale nie ujawnia tego. Oboje brną dalej w kłamstwa, do czego ich to doprowadzi.
OdpowiedzUsuń