Część 25 - Mój ma wskazówki cz.2
Amanda (Magdalena)
Usiadłam i czekałam. Czekałam i
spoglądałam na niego aż mu się znudzi taka zabawa. On jednak bez przejęcia
zamieszał swoją herbatkę, napił się.
– Też chcę pić – powiedziałam.
Oczywiście nie byłam spragniona,
ale wolałam już słodzić, mieszać i pić niż siedzieć bezczynnie.
– I nie jesteś w stanie
wytrzymać dwóch godzin? – zapytał.
– Nie – odburknęłam.
Udał się do kuchni, wrócił po
piętnastu minutach z kubkiem herbaty dla mnie. Położył mi ją na stole.
– Wstanę i osłodzę –
zakomunikowałam.
Potem usiadłam z powrotem na tej
pufie i spojrzałam na Olka. Był uśmiechnięty, ale to był wredny uśmiech. Nie
zwiastował niczego dobrego. Wyjął swój telefon komórkowy z kieszeni, klikał coś
i nagle powiedział:
– Mogę już ustawić minutnik na
dwie godziny, czy jeszcze masz zamiar się wiercić?
– Proszę, powiedz, że to żart.
– To nie żart, Amanda. To jak?
– Włącz ten minutnik – poleciłam
i siedziałam.
Przebierałam z nogi na nogę,
zmieniałam pozycję na różne sposoby. Wydawało mi się, że minęła cała
wietrzność.
– Ile czasu minęło? – zapytałam.
– Piętnaście minut.
– Nie możliwe, na pewno oszukujesz
– odburknęłam.
Chciałam by coś odpowiedział i
podjął cholerną dyskusje, ale on nic. Milczał jak głaz. Nieczuły na moją
krzywdę też był niczym głaz. Przecież mi się właśnie krzywda działa.
– Długo jeszcze?
– Dopiero dwadzieścia minut
minęło.
– Nudzę się – powiedziałam
szybko, ze złością.
Nie odpowiedział.
– Misiu, bo ja się nudzę –
rzekłam smutno i spojrzałam na niego z niezadowoloną miną.
Nie odpowiedział. Podszedł do
regału, wyciągnął książkę pt. „zło”.
– Brzydka okładka, z pewnością
nieciekawa książka. – Chwytałam się wszystkiego byleby podjąć jakąś dyskusje.
– Nie oceniaj książki po
okładce.
– Masz jakiś dowód na
potwierdzenie tego staroświeckiego przysłowia?
– Tak. Ciebie. Piękna okładka, a
tak marudzisz.
– Haha, bardzo zabawne. –
Chwyciłam za poduszkę znajdującą się za mną, na fotelu i cisnęłam nią w Aleksa.
– Jeszcze półtora godziny,
kochanie – odpowiedział z tym wrednym uśmiechem.
– Odnoszę nieodparte wrażenie,
że karanie mnie w taki sposób sprawia tobie przyjemność.
Aleks po usłyszeniu tych słów
zdawał się namyślać. Miał taką zafrasowaną minę.
– Zabawna teraz jesteś, to fakt.
Świetnie się bawię, ale wolałbym być teraz na zakupach.
– Nie prawda, mężczyźni nie
lubią zakupów.
– Ja lubię. Co zaś tyczy się
kary, to bardziej konsekwencja twoich poczynań, a nie kara. Nie rób ze mnie
kata, dobrze?
– Ja uważam, że dwie godziny w
bezruchu to katusze – odpowiedziałam.
– Jak bez ruchu? Nie związałem
cię, przecież.
– A może tak…
– Nie.
– Nawet nie wiesz co chciałam
powiedzieć. – Złożyłam ręce na piersi i odwróciłam się od niego ostentacyjnie,
z fochem.
– Chciałaś seksu, połączonego z
wiązaniem. Jesteś gotowa zrobić wszystko… no dobra prawie wszystko byleby nie
musieć znosić tej kary ani minuty dłużej.
– Co z ciebie za facet, że na to
nie przystaniesz? – zapytałam.
– Konsekwentny i z zasadami, moja
mała.
– Nie mów na mnie mała.
– Dobrze. Schowaj kolce.
Czułam, że go tracę, że znów się
zaczytuje w książce i zajmuje sobą zamiast mną, a ja się już tak niemiłosiernie
nudziłam.
– Znielubię cię za to, że się
teraz nudzę.
– Znielub pierw siebie, bo to twoje
poczynania do tego doprowadziły.
Zamilkłam, siedziałam,
siedziałam i siedziałam. Znałam już na pamięć chyba każdy szczegół tego
pomieszczenia, bo z nudy lustrowałam wszystko po dziesięciokroć dokładniej niż
zazwyczaj.
– Ile jeszcze? – zapytałam.
– Godzina. Połowa za tobą.
– A może tak taryfa ulgowa,
wiesz, za dobre sprawowanie, panie.
Aleks się zaśmiał.
– To nie jest zabawa erotyczna,
kochanie.
– Wiem, bo gdyby to miała być
zabawa, to nie byłoby tak nudno. No, Aleks! Zlituj się! – krzyknęłam.
Spojrzał na swój zegarek, ze
wskazówkami. Ciekawiło mnie o ile skróci ten czas. Oczekiwałam na słowa „no już
wystarczy”, albo jakieś inne w ten deseń.
– Jeszcze pięćdziesiąt siedem
minut, Amando.
Załamałam się. Takiego obrotu
sprawy się nawet nie spodziewałam. Uznałam, że wykorzystam ten czas w jakiś
pozytywny sposób. Zauważyłam, że taki kolor paznokci miałam już od tygodnia,
więc najwyższy czas go zmienić. Miałam lakiery hybrydowe do malowania po akrylu w torebce, a torebkę
przy sobie.
Aleks obserwował mnie co robię.
Jego uwagę przyciągnął dźwięk odpinanego zamka. Kiedy wyjęłam lakier o bordowym
kolorze i zaczęłam go odkręcać ten natychmiast wstał z miejsca i do mnie
podszedł.
– Oddaj, proszę.
– Ale to przecież moje.
– Oddam ci za pięćdziesiąt minut
– oznajmił.
– Ale ja się tak nudzę.
Pomaluje, a dalej będę siedzieć bezruchu bo będą schły. No Olek, no proszę.
Jego dłoń nadal była otwarta i
wyciągnięta w moim kierunku.
– Oddaj, póki proszę.
– A jak przestaniesz prosić, to
będzie się wreszcie coś dziać? – dopytywałam.
– Nie spodoba ci się taki
przebieg wydarzeń, zapewniam.
– A co zrobisz? Zrobisz mi coś?
– zapytałam, wstałam i musnęłam jego brodę moimi wargami.
Wykorzystał moją chwilę
nieuwagi, wyrwał mi lakier do paznokci z dłoni, podniósł z podłogi torebkę,
wrzucił tam zabrany lakier uprzednio zakręcając i sobie poszedł. Zabrał mi moje
zabawki – moją torebkę i moje lakiery.
– No Olek – zawołałam.
– Siadaj na tyłku i przestań
marudzić.
Takiego tonu nigdy wcześniej u
niego nie słyszałam. Aż otworzyłam usta ze zdziwienia, ale usiadłam.
Przypomniały mi się słowa Dominiki. Ostatni raz rozmawiałyśmy dwa dni temu, w
niedzielę, podczas mojej parapetówki.
– Ty go prawie nie znasz – mówiła.
– Co na to Hubert? – łapała się ostatniej deski ratunku.
– Hubert i ja to układ, a Aleks
i ja to związek.
– To zły człowiek jest.
– Dlaczego tak uważasz? –
dopytywałam.
– Nie wydaje ci się za spokojny?
– Uwierz mi po dwudziestej
drugiej zamienia się w bestie i wcale nie jest wtedy spokojny.
– Amanda wyłącz na chwilę swoje
potrzeby seksualne. Mówię o całokształcie. Nie wydaje ci się że jest za
spokojny, za szlachetny?
– Jest lekarzem, oni są
szlachetni, lubią nieść pomoc. Swoją drogą lekarz to pewny zawód i pewny
pieniądz, same plusy – zachwalałam wtedy Aleksa i szukałam w nim korzyści dla
siebie.
– Wyłącz też na chwilę swoje
pragnienia wygodnickiego życia i materializm wtórny. On ma ponad trzy dychy, ty
masz siedemnaście lat. Co on w tobie widzi?
– Domyśl się.
– Właśnie, nadal jesteś tą samą
dziwką, tyle, że teraz sponsor trzymał miano chłopaka.
– Dominika, to jest ten. Ja
czuje, że on to coś więcej. O tu to czuje. – Poklepałam się wtedy po klacie.
– W cyckach? – zapytała
Dominika.
– W sercu – odparłam z
oburzeniem.
– Czyżby ten drań poruszył
kamień?
– Nie mów na niego drań i nie
mam serca z kamienia. A może i mam. W końcu kto ma miękkie serce musi mieć
twardy tyłek, ja świadomie więc wybieram tą drugą z możliwych opcji.
– Rób jak uważasz, ale nie
deklaruj się zbyt szybko. Pierw go lepiej poznaj, miej go na oku, a siebie na
baczności.
– To brzmi jak tekst z jakieś
taniej produkcji romantycznej, albo kiepskiego horroru.
– Życzę ci z całego serca jak
najlepiej. Chcę by życie twoje u boku Olka okazało się komedią romantyczną, ale
przeczucie mi mówi, że to będzie horror.
Teraz kiedy siedziałam na tym
pufie zastanawiałam się co Dominika o nim wie, co miała na myśli, czemu ma
takie przeczucia? Czy Aleks często potrafi być taki jak dziś? I ten ostry ton,
że aż przeszył mnie dreszcz… Jak wyglądałoby moje życie u boku takiego
człowieka?
Wow a jednak wysiedziała pomijając marudzenie ...
OdpowiedzUsuńPod koniec - powinno byc na tej pufie, a nie na tym pufie :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało wtrącenie tej rozmowy Amandy z Domi - bo już przy poprzednich rozdziałach się zastanawiałam czy coś takiego się tu pojawi.
A wiesz, że my się o to "pufie" wykłócaliśmy. Magda uważa, że jej pani od j.polskiego z podstawówki zawsze mówiła, że "puf" to rodzaj męski i jest: na tym pufie, tego pufie, itd. Ja za to uważam, że to rodzaj żeński. A jak jest naprawdę? Może kiedyś zjawi się tutaj ktoś kto będzie znał odpowiedz na to pytanie i nam nieco rozjaśni ;)
UsuńTo prawda, to rodzaj męski, jednakże z uwagi na fakt, że coś takiego aż radzi - tj tym pufie - dopuszczalne jest użycie 'tej pufie' (co brzmi znacznie lepiej), a najlepiej pozbyć się słówka - (tym), bo można napisać "Teraz kiedy siedziałam na pufie zastanawiałam się..."
UsuńNasza nauczycielka z gimnazjum tez miała wręcz uczulenie na to, tymczasem ta w liceum stwierdziła, że tej pufie - jest dopuszczalne.
Z tego co słyszałam ta wielu razi używanie przy pufie rodzaju żeńskiego, jednak jak dla mnie lepiej to brzmi.
To masz podobnie jak ja, mnie także lepiej brzmi rodzaj żeński ;)
UsuńJednak Amandzie udało się z trudem wytrzymać. Zdziwiła mnie tutaj postawa Aleksa, od początku jest konsekwentny.
OdpowiedzUsuńI Amanda znowu próbowała postawić na swoim Aleks to chyba jedyny facet który jest wobec niej konsekwentny. Mi się zdaje że Amanda nie jest na prawdę marudna tylko cały czas taką odgrywa. Nie wiem do końca jaka jest prawdziwa Amanda ale raczej nie taka.
OdpowiedzUsuńDo tej pory to Aleks robił wszystko to co chciała Amanda, a teraz zaczyna być konsekwentny, zaczyna też wymagać, a to się księżniczce nie podoba.
OdpowiedzUsuńAle Amanda awansowała Aleksa do rangi "Aleks i ja to związek", jej też zaczyna zależeć.
Tak Amanda głośno już powiedziała,że Aleks to jest "ten",którego ma w sercu.Nie spodziewała się,że Aleks będzie konsekwentny.Amanda dzielnie zniosła konsekwencje "tylko dwóch godzinek". :) Marta
OdpowiedzUsuń