Część 30 - To tylko czy aż zakupy?
Hubert (Iwan)
– Ta kuchnia wymaga generalnego
remontu – to było pierwsze, co powiedziałem, kiedy ogarnąłem wzrokiem nagie
ściany i brak odzienia na podłodze i kilka sypiących się szafek.
– Jutro odbiorę alimenty, matka
też obiecała mi dopomóc i sypnąć jakieś dwie stówki z zasiłku, jaki dostanie,
to umaluje ściany i położę tapetę, potem pomyślę o meblach i nowym sprzęcie.
Póki co najważniejsze, że już jest pralka w łazience – odpowiedziała pewnie.
– Mam dla ciebie dobrą
wiadomość. Ty wstaw róże do wazonu, a ja zbiegnę do samochodu po farbę i tapety.
Tylko uważaj, nie pokłuj się! – warknąłem ostatnie zdanie.
– Dobrze – odpowiedziała
pokornie, co do tej kobiety kompletnie nie pasowało.
Po pięciu minutach podążałem z
jednym dużym wiaderkiem na drugie piętro, by po chwili mieć Amandę przed sobą w
samej bieliźnie, okrytej tylko i wyłącznie rozwiązanym szlafrokiem.
– Pomarańczowa – oznajmiłem i
starałem się stłumić to, co działo się w tej chwili w moich slipach.
– Miał być fiolet – stwierdziła
obrażonym tonem.
– Co za różnica? – zapytałem i
byłem wkurwiony na nią już od teraz. Czy ta kobieta zawsze musiała się ze mną
pokłócić? I po jaką cholerę ja ją utrzymuję? – zadawałem sobie takie pytania w
myślach.
– Spora. Fiolet, a pomarańcz, to
dwa inne kolory, weź sobie wyobraź – rzuciła jeszcze bardziej obrażonym tonem,
niż poprzednią wypowiedź.
– Nie musi być zawsze po
twojemu. Wystarczy już, że sypialnia jest czerwona. Amanda, do cholery! Czuje
się w takim kolorze jak w burdelu – wyjaśniłem.
– Traktujesz mnie, jak swoją
prywatną prostytutkę, wiec co za różnica? – zapytała z pasją w głosie godną
wojownika, a nie skąpo ubranej dziewczyny.
– Znowu to samo – wyszeptałem
przez zęby i usiadłem na krześle, którego jeszcze nie dawno tutaj nie było. –
Skąd masz meble? – zapytałem po chwili, spoglądając na stół, który miałem przed
sobą.
– Mam tylko stół, dwa krzesła,
meble kuchenne, które tutaj były, komody i kanapę. Nie nazwałabym tego
umeblowaniem, wiesz? – odcięła się.
– Ogarnę łóżko godne księżniczki
do końca przyszłego tygodnia, tak, jak obiecałem. Nie rozumiem, po co chciałaś
się tak szybko wprowadzić. Mogłaś wytrzymać jeszcze trochę u matki, a ja
doprowadziłbym w tym czasie mieszkanie do ładu.
– A czujesz ten klimat? –
zapytała tak słodko i dziko zarazem.
– Jaki klimat? Tej zdemolowanej
kuchni? – dopytywałem, zbliżającej się do mnie kobiety.
– Taki – zaczęła, a jej kolano
wylądowało na siedzeniu krzesła, miedzy moimi nogami. – Jakbyś miał dziwkę na
melinie, nie sądzisz? – zapytała po chwili wplatania mi swoich palców we włosy.
– Nie wierzę, że nazwałaś się
dziwką.
– To tylko zabawa. Wczuj się w
rolę – poleciła ostrym tonem.
– Zrobisz ze mnie kiedyś jakieś
monstrum. Stworzysz potwora i to się odbije przeciwko tob… – nie dokończyłem,
bo jej usta zamknęły moje najskuteczniejszym sposobem. Później jej wargi
błądziły po mojej szyi, zasysały moją skórę, a jej język liznął moje ucho.
– Weź mnie jak dziwkę, proszę –
wyszeptała, a to na mnie podziałało, jak afrodyzjak.
Natychmiast wstałem, ale
zadbałem też o to, by nie zrzucić jej na ziemię. Pchnąłem ją na stół.
Przytrzymując swoją dłoń na jej plecach, docisnąłem ją do blatu. Jej skąpy szlafroczek
niemal od razu powędrowała do góry, a stringi zsunąłem na dół, zaraz po tym,
jak wymierzyłem jej siarczystego klapsa w jeden z pośladków...
Nadeszła noc, a spanie na kanapie
do wygodnych i udanych nie należy, pomimo, że rozłożona była niemal dwuosobowa.
Udałem się więc do kuchni, w celu włączenia czajnika elektrycznego. Chciałem
przyrządzić sobie jakąś kanapkę na szybko, ale lodówka okazała się niemal
pusta. Było w niej tylko jakieś smarowidło, cebula, ketchup, oraz olej.
– Nie mogłaś powiedzieć, że nie
masz na zakupy – powiedziałem z wyrzutem sam do siebie, bo w rzeczywistości
byłem zły sam na siebie, że o to nie zadbałem. Pośpiesznie naciągnąłem na
siebie swoje ubranie i udałem się do pobliskiego całodobowego sklepu.
Wróciłem, załadowałem lodówkę
niemal po same brzegi i już z czystym sumieniem usiadłem przy stole z mocną
herbatą i kanapkami. Mój wzrok padł na jakiś album. Widziałem go już wcześniej,
gdy brałem tę małą od tyłu, ostro, mocno i szybko niczym prostytutkę.
Otworzyłem go na stronie, gdzie pozostawiony był długopis. Dostrzegłem zdjęcie,
datę i jakiś wpis. Przeczytałem – „Bo ważne aby nie zapomnieć”. Wiedziałem, jak
wygląda pismo Amandy. Wiedziałem też, że to nie ona dała taki podpis. Tylko z
kim była na zdjęciu? Starszy, rudawy, przypakowany. Nie znałem gościa.
– Co ty wyprawiasz? Skąd masz
kanapki? – zapytała Amanda, stając za mną.
– Zrobiłem zakupy – po tych
moich słowach szybko poderwała się z miejsca i otworzyła lodówkę.
– I po jaką cholerę kupiłeś tego
aż tyle!? – krzyknęła. – Mówiłam ci już nie raz, że nie potrzebuje twojej
litości! Ograniczyć się miałeś do biżuterii i kosmetyków!
– Nie możesz chodzić głodna –
stwierdziłem.
– To nie twoja sprawa!
– Nie wykłócaj się ze mną,
proszę. Nie w takiej sprawie – szepnąłem jej do ucha stając za nią. Głaskałem
ją po ramionach i czekałem cierpliwie, aż przestaną drżeć, a ona się uspokoi.
– Dobra, niech ci będzie.
Przepraszam, że wybuchłam – powiedziała, odwracając twarz w moją stronę.
– Całus na zgodę i wybaczę z
miejsca. – Jej usta spotkały się z moimi w romantycznym pocałunku, ale był on
pełen zwierzęcego instynktu, pierwotnej walki jaka rozgrywa się od wieków
między mężczyzną, a kobietą.
W ułamku sekundy poczułem, że w
moje plecy wbija się kuchenny zlewozmywak, a Amanda zdejmuje ze mnie już
rozpiętą popielatą koszule.
– Weź prysznic, a ja przygotuję
coś do jedzenia – powiedziałem do niej, gdy już było po wszystkim i myłem
jednocześnie dłonie.
– Nie wiedziałam, że masz tyle
siły, by utrzymać mnie tak długo w powietrzu. – Puściła do mnie oczko.
– Ściana była pomocna –
odrzekłem. – Zapiekanki, czy może jakiś pełnowartościowy posiłek.
– Czyli jaki? – zapytała.
– Schabowy, frytki i ogórek.
– Ogórek? – zapytała kpiąco.
– Idź lepiej pod ten prysznic,
dziewczyno. Czy tobie się wszystko musi z jednym kojarzyć? – zapytałem, ale nie
udzieliła odpowiedzi na to pytanie.
– Przypomniało mi się po prostu
nasze pierwsze spotkanie połączone z seksem – rzekła po chwili.
– To nad zalewem, koło tych pól,
pod namiotami? – dopytywałem, choć wiedziałem dokładnie, kiedy było nasze
pierwsze spotkanie i jak przebiegało. Miałem daty w pamięci. Wiedziałem, kiedy
urodziny ma Amanda, a nie wiedziałem, kiedy moja żona.
– Tak, to takie nawiązanie do
tego ogórka – stwierdziła, a po chwili usłyszałem, jak woda kapie na łazienkowe
płytki z głośnym oddźwiękiem, który mi zakłócał piękny głosik tej blondyny.
– Co ty mówiłaś? – zapytałem,
wchodząc do łazienki i otwierając kabinę natryskową.
– Ten ogórek mi się skojarzył z
tym pierwszym spotkaniem.
– A tak, tak, rzeczywiście. To
moja pamięć po prostu pominęła.
– Co ty nim wtedy testowałeś? –
dopytywała.
– Amando, nie pamiętam. Byłem
pijany. Może zaprosisz mnie pod prysznic, a nocny obiad zrobimy wspólnie po tym
prysznicu? – zapytałem z nadzieją, że odpowiedź będzie twierdząca.
Nie odpowiedziała mi, ale
pociągnęła mnie za koszulkę do wewnątrz kabiny natryskowej. Szybko uniosłem
nogę do góry, by się czasem nie wywalić i przycisnąłem drobne ciało tej
kobietki do zimnych płytek, przywarłem swoje wargi do jej ust, swoje palce
położyłem na jej piersi, delikatnie ściskając, a jej drobne dłonie błądziły po
moim ciele, pod moją mokrą i przylegającą do ciała podkoszulką.
No a rozebrać się przed tym prysznicem to nie łaska hehe
OdpowiedzUsuńPodoba mi się punkt widzenia Huberta. :)
OdpowiedzUsuńHubertowi na Amandzie zależy, a ona to wykorzystuje. Hubert ma rodzinę i chyba też przez to spełnia wszystkie zachcianki Amandy żeby sprawa że ma utrzymankę nie wyszła na jaw. Taka interesowna Amanda mi się podoba fajnie się o niej czyta.
OdpowiedzUsuńPewnie, że Amanda jest interesowna, wykorzystuje Huberta .Ale ona postrzega to w ten sposób, że przecież Hubert to praca , praca która daje kasę by się lepiej w życiu urządzić.
OdpowiedzUsuńNie jestem tak do końca przekonana czy Hubertowi zależy tak bardzo na Amandzie, wydaje mi się, że znudziło go małżeństwo i szuka rozrywki. Amanda mu tej rozrywki dostarcza, poza tym on szleje za seksem z nią, nie może się bez tego obyć.