Część 61 - Niezapowiedziana wizyta cz.1
Amanda (Magdalena)
Kochanków miałaś wielu
po trupach szłaś do celu
prowadziłaś swą grę
przejrzałem cię
byłem z tobą za długo
by być twoim sługą
odkryłem karty twe
przegrałaś grę
(4ever –
Kochanków miałaś wielu)
Wyszliśmy z łazienki. Ja w
jakimś długim, nieswoim szlafroku, a Aleks w samym ręczniku.
– Zmoczyło mi się ubranie –
powiedziałam wyjaśniająco w kierunku wszystkich.
– A więc dlatego tak długo
trwało? Robiliście pranie – zakpił Patryk. Ten zawsze wydawał się mi cynikiem
od pierwszego spotkania. Zapewne był taki od pierwszej sekundy poczęcia.
– Nie, ale teraz lecimy –
wybawił mnie Aleks z opresji, choć sposób na to był mało dżentelmeński. Po
prostu wrzucił mnie do pokoju. – Przebieraj się.
– Nie mam w co. To ty idioto
przekręciłeś kurki od prysznica zanim się rozebrałam.
– Dobra, nie przejmuj się, ja
coś załatwię. Tylko najpierw się ubiorę – rzekł pewnie, a potem przysłał mi do
pokoju Majkę, która pożyczyła mi swoje legginsy ocieplane, oraz grubszą tunikę.
Nawet byłam jej za to wdzięczna. Wkurzało mnie tylko to jak się nabija z całej
sytuacji. Majka w moich oczach zawsze sprawiała wrażenie takiej co to ciągle
lata na jakiś prochach, albo popala trawkę regularnie dlatego ma taki dobry
humor każdego dnia i cieszy się z tego co normalnym ludziom jest obojętne.
– Zakupy – rzucił hasło Aleks,
kiedy ja suszyłam włosy suszarką i tym sprawił, że suszenie przebiegło w trybie
ekspresowym. Nie czułam się jakoś głupio korzystając z jego portfela jakby był
moim własnym, albo jakby Olek był co najmniej moim mężem. Sądzę, że byłam już
do tego przyzwyczajona po przez wcześniejsze doświadczenia z Hubertem.
Chodzenie po sklepach to było
coś czego naprawdę potrzebowałam. Wreszcie mogłam odświeżyć nie tylko swoją
szafę, ale także zmienić nieco styl Aleksa. Chociaż nie do końca tak… ja nie
chciałam zmieniać jego stylu, bo ogólnie był fajny. Elegancki, ale codzienny.
Chciałam go tylko trochę podrasować, by kolory były bardziej modne, no i przede
wszystkim dodatki.
Po zakupie jednego żakietu dla
mnie, trzech par dżinsów dla mnie, kilku bluzek i bluz dla mnie, oraz czterech
marynarek i ośmiu par spodni dla Olka znaleźliśmy się w moim mieszkanku.
– Jak mam ci podziękować za to
wszystko? – zapytałam.
– Herbatą – odrzekł i opadł na
łóżko w mojej sypialni. Znów pisał smsa, to było bardzo niepokojące, jakby miał
kochankę tak wyglądało.
– Coś ważnego? – Postanowiłam
zacząć delikatnie.
– To się okażę, ktoś mi chyba
ściemnia. – Te sowa zabrzmiały złowrogo i zdawały się nic dobrego nie wróżyć. –
To tylko kolega z pracy – dodał i tym nieco uspokoił moje wybujała przeczucia,
które zawsze biegły kilka mil do przodu.
– Przerwę na chwilę składanie i
chowanie wstawię wodę.
– A ja złożę łóżko, co? –
zapytał.
– Jak wolisz! – odkrzyknęłam.
Wróciłam do pokoju z dwiema
herbatami, bo w między czasie zajęłam się przesypywaniem mąki i cukru do
poszczególnych słoików, oraz pakowaniem herbat do pojemników.
– Śliczna jesteś, wiesz? –
zapytał i przyciągnął mnie na swoje kolana zaraz po tym gdy dwa kubki dotknęły
serwetki położonej na stoliku.
– Wiem.
– Umiesz to wykorzystać ,co nie?
– W pierwszej chwili nie wiedziałam o co mu chodzi. Czy o zakupy, czy o
sytuacje, w której raz mnie zastał. – Podkreślić, umalować, rozkochać.
– Kochasz mnie? – zapytałam z
niedowierzaniem i usiadłam okrakiem na jego kolanach. Aleks zaczął rozpinać
guziki mojego sweterka, potem dłonią sięgnął pod bluzką do stanika i także go
rozpiął.
– A jak myślisz?
Dzwonek do drzwi potrafi być
nieznośny. Zauważyliście, że ten skurwiel nie dzwoni gdy czekamy na kuriera,
listonosza, i tym podobne, a kiedy zabawiamy się w najlepsze, albo
uczestniczymy w ciekawym temacie rozmowy, to ujada niczym wściekła suka i nie
daje nam możliwości w skupieniu powrócić do czynności.
– Pewnie spisują liczniki, albo
coś z tych rzeczy, a ja znów nie zauważyłam, że kartka wisi na drzwiach klatkowych
– oznajmiłam schodząc Aleksowi z kolan, na co w ogóle nie miałam ochoty.
Po drodze do drzwi zapięłam
jeszcze stanik pod bluzką i guziczki sweterka także zapięłam. Nie wejrzałam w
judasza i to był błąd, gdybym zerknęła przez to magiczne szkiełko to nigdy w
życiu nie otworzyłabym drzwi. Za progiem mojego mieszkania stał nikt inny jak
mój własny, osobisty klient. Aleks chyba zniecierpliwił się czekaniem, albo
zaniepokoiło go milczenie. Stanął więc za moimi plecami, wcześniej słyszałam
jego kroki, a teraz czułem jego klatkę piersiową, niemal się o nią opierałam.
– Adam Grzelak – padło imię i
nazwisko, które dobrze znałam, ale nadal nie wiedziałam co mam uczynić.
– Aleksander Górski –
odpowiedział Olek, takim dziwnym głosem, twardym, ostrym. – Co Amanda tak
milczysz? – zapytał.
– Zazwyczaj jest bardziej
rozmowna – powiedział ten, który wpadał do mnie raz na jakiś czas, gdy pokłócił
się z żoną, a ja akurat potrzebowałam gotówki.
– Zapraszam Adamie – zwrócił się
Aleks do mojego gościa, a mnie aż nogi odmówiły posłuszeństwa. Kiedy mój klient
przekroczył próg mojego domu miałam wrażenie jakby cały świat się mi zawalił,
chyba nawet serce na moment mi stanęło. – Ciebie też zapraszam – rzucił przez
zęby Olek i brutalnie chwycił mnie za ramie. Siłą doprowadził do mojej własnej
sypialni i usadowił na pufie, Adam siedział naprzeciw mnie, a mój chłopak
rozsiadł się wygodnie między nami, na złożonej kanapie. Prócz Aleksa dzielił
nas jeszcze stół.
– Amando – zaczął Adam. Mówił
tak jakby pytająco.
– Nie przedstawisz nas sobie? –
zapytał Aleks, ale z taką nutką podejrzliwości w głosie. – Wyręczę cię. –
Myliłam się, to była jednak nutka pewności. On dobrze wiedział z kim ma
przyjemność.
No to się Amanda wpakowała ...
OdpowiedzUsuńNie fajna sytuacja... nie wiem tylko kto z nich musi się w tej sytuacji czuć gorzej Amanda czy Aleks
OdpowiedzUsuńPewnie, że nie fajna sytuacja, Amandę po raz kolejny opuściło szczęście. Najpierw sprawa z Miłoszem , teraz kolejny kochanek, który staje twarzą w twarz z Aleksem. Oj nie odpuści jej teraz.
Usuń