Hubert (Iwan)
Albo on, albo ja, zastanów się kto większą szansę ma
Albo ja, albo on, niech to wyrazi twego głosu ton
Albo on, albo ja, serce masz jedno a nie dwa
Albo on, albo ja
(Toples – Albo
on, albo ja)
Była noc, a ja szwendałem się
bez celu po ulicach tego biednego, pustego, starego miasta. Przesadziłem, nie w
każdym miejscu miasto sprawiało wrażenie starego. Były tu przecież nowobogackie
osiedla, willowe dzielnice, nowo wybudowane apartamentowce, oraz odnowione
kamienice. Ja jednak szwendałem się po tej starej części. Wolałem patrzeć na
odpadający tynk, odrapane bramy, niżeli na tęczowo pomalowane blokowiska. Nogi
same poniosły mnie do mojej kochanki, choć przecież miałem ją opuścić dla jej i
mojego dobra. Zaryzykowałem, wszedłem do klatki, na której nigdy nie było
światła, bo ktoś kradł żarówki, albo dzieciaki je zbijały. Zapukałem,
zadzwoniłem, chwilę stałem, czekałem, a ona nie otwierała. W końcu
zaryzykowałem i poratowałem się kluczami, o których nie miała pojęcia.
– Amanda – powiedziałem
delikatnie jej imię. Zapaliłem światło. W końcu wyłoniła się królowa
seksualności. Stała oparta o futrynę. Była zapewne marzeniem w erotycznych
marzeniach większości mężczyzn.
– Cześć – odpowiedziała i nie
zawracała sobie głowy prasowaniem dłońmi swojej pogniecionej koszuli nocnej,
która była kaszmirowa jak jej usta. – Masz klucze? – rzekła pytająco.
– Malujesz się do snu, czy na
kogoś czekasz?
– Damian, ten co go znasz, wiesz
który – zaczęła.
– Wiem, ten młody.
– Aby zdać semestr musi wystawić
przedstawienie na drzwiach otwartych.
– Kim będziesz?
– A jak sądzisz? – dopytywała, a
ja schowawszy klucze do kieszeni marynarki, podążałem w jej kierunku wolnymi
kroczkami.
– Kochanką jakiegoś gościa?
– Próżną striptizerką, która
zaniedbuje swoje dzieci.
– Ciekawy temat jak na
gimnazjum.
– Damian jest w podstawówce, ale
temat miał być życiowy.
– Bez obrazy, ale pasujesz do
tej roli – stwierdziłem i położyłem dłoń na futrynie, tuż nad jej głową.
– Nie do końca. Wiem, mam
zgrabne ciało, ładną twarz, trochę małe zęby, ale to pomińmy. Ja jednak nigdy
nie zaniedbam moich dzieci.
– Nigdy, nie mów nigdy, czasami
to samo tak wychodzi, taki błysk. To tak jakby powód bez powodu, życie bez
życia, dla życia którego nie ma.
– O czym ty pierdolisz? Piłeś? –
zapytała wulgarnie.
– No może troszeczkę. Wiem, że
nie dotrzymujesz umowy, Amando. Wiem, że powinienem dać tobie spokój. Wiem to
wszystko, ale nie potrafię.
– Hubert, ale…
– Nie… ci… proszę – mówiłem,
przykładając palec wskazujący delikatnie do jej ust. – Nic nie mów, nic nie
jest teraz ważne, tylko chwila.
– Gdyby…
– Nie, nie mów! – krzyknąłem,
zbliżając swoje wargi do jej usteczek. Całowałem pierw delikatnie, po chwili
namiętnie, ale nie w taki sposób, by prowadziło to do seksu. Odsunąłem się od
niej, na lekki dystans, wciąż miałem dłoń na futrynie. Uśmiechnąłem się do niej
ciepło, ale ten uśmiech bolał, parzył tym cholernym ciepłem.
– Ja to muszę powiedzieć.
Przepraszam – wyszeptała ze łzami w oczach, które tak bardzo do niej nie
pasowały.
– A co chciałaś powiedzieć
wcześniej? – zapytałem, ale nie z ciekawości, a z pragnienia by wiedzieć, by
usłyszeć coś, na co czekałem tyle miesięcy.
– Gdybyśmy spotkali się teraz,
ale w innych okolicznościach niż wtedy. Jeśli miałabym podobne doświadczenia, z
kimś takim, jakiego grałeś na początku, a potem poznała ciebie, takiego jak
teraz to… – zaczęła, ale nie potrafiła dokończyć.
– To co, Amando? Co wtedy? –
naciskałem i patrzyłem na nią wymownie, choć pragnąłem zamknąć oczy i nie
widzieć jej nigdy więcej. Jednak gdy zamykałem je choć na kilka sekund, to
tęskniłem do widoku tej kobiety tak bardzo, że ciemność pod powiekami była jak
tysiące szpilek wbijanych w moje oczy.
– Zakochałabym się w tobie, bez
pamięci.
– Od zakochania do miłości
daleka droga, wiesz? – zapytałem.
– Wiem, ale to już nie ważne, na
to już za późno – odpowiedziała i przeszła pod moją ręką. Usiadła przy stole,
który stał w przedpokoju, przy tej namalowanej na ścianie latarni. Wyglądała
pięknie.
– Kiedyś wierzyłem w Boga.
Wierzyłem, jak nikt. W te brednie o miłości niepokonanej, o miłosierdziu tego
najwyższego.
– A potem? – zapytała i
spojrzała na mnie opartego o ścianę.
– A potem nic. Dorosłem.
– Dorosłość odbiera smak
dzieciństwa.
– I smak wiary, nadziei,
bezinteresowności.
– Coś w tym jest – przyznała mi
racje. – Nie możemy być razem, ciągnąć to dalej też jest niebezpiecznie.
Hubert, ja muszę zmienić podejście.
– Domyślam się. Wiedziałem, że
kiedyś nadejdzie koniec. Sam ustaliłem granicę, zasady…
– Nie dam rady ani tygodnia
dłużej, ani dnia.
– Wiem, kochasz jego.
– Nie kocham, nie chcę go nawet
lubić, ale…
– Ale nie potrafisz i to jest
miłość – podsumowałem i usiadłem naprzeciwko niej. Na identycznym krześle.
Pamiętam jak składałem z nią te meble, jak dałem jej cień nadziei na normalne
życie, z dala od patologii. – Zatrzymaj mieszkanie.
– Nie, nie chcę.
– Proszę, dla swojego dobra.
– O czym ty mówisz? – zapytała.
– Pokochałaś drania, Amando.
– Nie poko…
– Cisza! Ja mówię. Czujesz coś
do niego, ciągnie cię do niego, ale to skurwiel bez serca, z chwiejnym
sumieniem, dużą dozą wyrachowania. Chcesz wiązać życie z kimś takim?
– Pytanie, czy to on chce wiązać
życie z kimś takim. To ja nie mam serca, mam chwiejne sumienie i dużą dozę
wyrachowania.
– Nie, ty udajesz taką, ale masz
uczucia, a on… on czuje się najważniejszy, on pragnie cię posiadać, a nie być
obok ciebie.
– Skąd go znasz? – spytała i
przeszyła mnie podejrzliwym wzrokiem.
– Dokonaj wyboru. Ja, czy on?
Zaczekaj – powstrzymałem ją przed wypowiedzeniem odpowiedzi. – Nie odpowiem ci
na twoje pytania wcześniej, po prostu wybierz, a od tego nie ma odwrotu.
– On – odrzekła, a słona kropla
stoczyła się po jej policzku.
– Amando, on wie, że go
zdradzasz. Wie o każdym razie, wiem od niego, że oszukujesz i mnie.
– Gadałeś z nim? – zapytała
zbulwersowana, wstając z krzesła i zapierając się dłońmi o jego oparcie.
– Nie ja z nim, a on ze mną i
ciężko to nazwać rozmową, bardziej żądaniami.
– Jak…
– Nie wiem jak. Wysłał mojemu
teściowi nasze zdjęcia razem, groził, że jeśli nie zostawisz mnie, to on cię
załatwi.
– Jak to? Groził tobie, że jeśli
ja to on mnie? – Amanda nie rozumiała, szczerze, to i ja wiedziałem niewiele.
– To manipulator, chcę cię mieć
w garści niczym kukiełkę.
– W życiu się na to nie zgodzę –
powiedziała pewnie.
– Jednak chcesz z nim być. – Po
jej oczach, ich spojrzeniu, barwie tęczówek odczytałem, że mam racje, że ona
chce z nim być na przekór wszystkim i pomimo wszystko. – Jeśli chcesz, to ty
zmanipuluj jego.
– Nie jestem aż taką suką…
– Wiem, ale świetnie ją grasz, a
on to diabeł w czystej postaci. Weź go dobrze obejrzyj czy gdzieś nie ma
znamienia w postaci trzech szóstek.
– No teraz to już przesadziłeś –
rzekła, ponownie opadając na krzesło.
– Podświadomie go bronisz,
jakbyś już była jego żoną.
– Nigdy nie będę jego żoną. Nie
chcę…
– Chcesz jego, na stałe, na
zawsze. Dla niego rezygnujesz z seksu z innymi, z luksusów w postaci wolności i
własnych dochodów.
– Bo się wkurwię i cofnę co
powiedziałam. Rzucę jego i zostanę…
– Nieszczęśliwą – wszedłem jej w
słowo i dopełniłem wypowiedzi za nią.
– Hubercie.
– Amando.
– Udowodnij, że on jest aż tak
zły. – Powiedziała coś, co przewidziałem.
– Chcesz zagrać w ostrą grę bez
potwierdzenia?
– Skoro on się tak dobrze bawi
moim kosztem, to…
– On się nie bawi, jego to nie
bawi, on ma taki sposób bycia, a przynajmniej tak to wygląda – wyjaśniłem.
– Dobrze, dla niego to niech
pozostanie sposób bycia, a ja dam mu nauczkę, ale pierw udowodnij.
– Udowodnię, ale to znaczy ostrą
grę. Musimy się dalej spotykać, wygląda jakbym nadal był twoim kochankiem, a ty
moją kochanką. On dziś w nocy stwierdził, że obrzydzę ci siebie i każdego
innego faceta jeśli nie zostawię cię w spokoju, a ty nie zmienisz podejścia.
Chcesz zaryzykować?
– Czymże by było życie bez
ryzyka? – zapytała retorycznie.
– Jakiś plan?
– Będę z nim, jutro. Przeproszę
go, wyjaśnię, przyrzeknę być idealną. Nie będę zdradzać, nawet z tobą, no może
od czasu do czasu jakiś pocałunek na mieście, erotyczne smsy, kilka twoich
wizyt.
– Chcesz go złapać w pułapkę?
– Mamy początek planu, potem to
będzie jak lawina. Jakoś samo pójdzie. Póki co chcę wiedzieć do czego jest
zdolny, jak daleko się posunie. Chcę też dowodu…
– Tak wiem, mam dyktafon w
telefonie. Tak więc zostaliśmy… jak to się kurwa mówiło? – zakląłem, bo słowo miałem
na końcu języka.
– Wspólnikami, były sponsorze. –
To mówiąc, podała mi dłoń nad stołem.
– Nad stołem się nie podaje –
zwróciłem jej uwagę. Wstała więc, stanęła obok krzesła i wyciągnęła dłoń w moim
kierunku. – Wspólnikami, była utrzymanko – powiedziałem, odwzajemniając uścisk
jej delikatnej, subtelnej, kobiecej dłoni.
Amanda wybrała jego, przegrałem,
ale w tym wszystkim dała mi nadzieję i dodała wiary. Może to już nie było tak,
jak za dzieciaka, było mniej silne, mniej pewne, mniej boskie, ale… było. Ta
licealistka dała mi przeświadczenie, że nic w tym życiu, świecie, egzystencji
człowieka nie dzieje się bez powodu, że zawsze trafi przysłowiowa kosa na
kamień. Jesteśmy tak skonstruowani by czuć później, by choć z powodu lekkiego
zapomnienia przez czas, chwilą powrócić do poprzedniego. Po latach ona może
zapomnieć o daniu mu nauczki, ale jedna melodia z przeszłości, obraz ze
wspomnień, rzeźba z przeżyć przypomną o tym, a wtedy i on odpokutuje za tą
utratę. To przez niego straciłem jedyny sens istnienia, mój punkt zaczepienia,
moją kotwice, gdy w około szaleje burza pozorów. Z jego powodu ona też straciła
wiarę w siebie, swoje możliwości i niezależność. Przestała być dumną różą z
kolcami, a stała potulnym tulipankiem, który wręcza się rodzinie na urodziny,
czy od innego święta. Jeśli jednak uda się nam go sprowokować, być może na
powrót będzie dumną różą, może zmieni zdanie, wybierze jednak mnie… Nie, ja nie
chcę resztek, niech będzie z nim, ale niech to on w tym związku się nacierpi.
No to przynajmniej rozumiem teraz w jakich okolicznościach Amanda dowiedziała się o tym, że Aleks szantażował Huberta i "zlecił" mu gwałt...
OdpowiedzUsuńAmanda powinna sie nie dać!
No to zostali wspólnikami,niezły ten plan obmyślili.
OdpowiedzUsuńJa myślę,że ona dopiero teraz da Olkowi popalić :) Na pewno Aleks odczuje to na własnej skórze
OdpowiedzUsuńNie ma się co dziwić, Olek jest zakochany i gra nieczysto, w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Ale czy wszystkie? Przecież musza być jakieś granice szaleństwa.
OdpowiedzUsuń