wtorek, 5 listopada 2013

Część 66 - Też miałem kilka gorszych dni

Część 66 - Też miałem kilka gorszych dni
Hubert (Iwan)

Albo on, albo ja, zastanów się kto większą szansę ma
Albo ja, albo on, niech to wyrazi twego głosu ton
Albo on, albo ja, serce masz jedno a nie dwa
Albo on, albo ja
(Toples – Albo on, albo ja)

Była noc, a ja szwendałem się bez celu po ulicach tego biednego, pustego, starego miasta. Przesadziłem, nie w każdym miejscu miasto sprawiało wrażenie starego. Były tu przecież nowobogackie osiedla, willowe dzielnice, nowo wybudowane apartamentowce, oraz odnowione kamienice. Ja jednak szwendałem się po tej starej części. Wolałem patrzeć na odpadający tynk, odrapane bramy, niżeli na tęczowo pomalowane blokowiska. Nogi same poniosły mnie do mojej kochanki, choć przecież miałem ją opuścić dla jej i mojego dobra. Zaryzykowałem, wszedłem do klatki, na której nigdy nie było światła, bo ktoś kradł żarówki, albo dzieciaki je zbijały. Zapukałem, zadzwoniłem, chwilę stałem, czekałem, a ona nie otwierała. W końcu zaryzykowałem i poratowałem się kluczami, o których nie miała pojęcia.

– Amanda – powiedziałem delikatnie jej imię. Zapaliłem światło. W końcu wyłoniła się królowa seksualności. Stała oparta o futrynę. Była zapewne marzeniem w erotycznych marzeniach większości mężczyzn.
– Cześć – odpowiedziała i nie zawracała sobie głowy prasowaniem dłońmi swojej pogniecionej koszuli nocnej, która była kaszmirowa jak jej usta. – Masz klucze? – rzekła pytająco.
– Malujesz się do snu, czy na kogoś czekasz?
– Damian, ten co go znasz, wiesz który – zaczęła.
– Wiem, ten młody.
– Aby zdać semestr musi wystawić przedstawienie na drzwiach otwartych.
– Kim będziesz?
– A jak sądzisz? – dopytywała, a ja schowawszy klucze do kieszeni marynarki, podążałem w jej kierunku wolnymi kroczkami.
– Kochanką jakiegoś gościa?
– Próżną striptizerką, która zaniedbuje swoje dzieci.
– Ciekawy temat jak na gimnazjum.
– Damian jest w podstawówce, ale temat miał być życiowy.
– Bez obrazy, ale pasujesz do tej roli – stwierdziłem i położyłem dłoń na futrynie, tuż nad jej głową.
– Nie do końca. Wiem, mam zgrabne ciało, ładną twarz, trochę małe zęby, ale to pomińmy. Ja jednak nigdy nie zaniedbam moich dzieci.
– Nigdy, nie mów nigdy, czasami to samo tak wychodzi, taki błysk. To tak jakby powód bez powodu, życie bez życia, dla życia którego nie ma.
– O czym ty pierdolisz? Piłeś? – zapytała wulgarnie.
– No może troszeczkę. Wiem, że nie dotrzymujesz umowy, Amando. Wiem, że powinienem dać tobie spokój. Wiem to wszystko, ale nie potrafię.
– Hubert, ale…
– Nie… ci… proszę – mówiłem, przykładając palec wskazujący delikatnie do jej ust. – Nic nie mów, nic nie jest teraz ważne, tylko chwila.
– Gdyby…
– Nie, nie mów! – krzyknąłem, zbliżając swoje wargi do jej usteczek. Całowałem pierw delikatnie, po chwili namiętnie, ale nie w taki sposób, by prowadziło to do seksu. Odsunąłem się od niej, na lekki dystans, wciąż miałem dłoń na futrynie. Uśmiechnąłem się do niej ciepło, ale ten uśmiech bolał, parzył tym cholernym ciepłem.
– Ja to muszę powiedzieć. Przepraszam – wyszeptała ze łzami w oczach, które tak bardzo do niej nie pasowały.
– A co chciałaś powiedzieć wcześniej? – zapytałem, ale nie z ciekawości, a z pragnienia by wiedzieć, by usłyszeć coś, na co czekałem tyle miesięcy.
– Gdybyśmy spotkali się teraz, ale w innych okolicznościach niż wtedy. Jeśli miałabym podobne doświadczenia, z kimś takim, jakiego grałeś na początku, a potem poznała ciebie, takiego jak teraz to… – zaczęła, ale nie potrafiła dokończyć.
– To co, Amando? Co wtedy? – naciskałem i patrzyłem na nią wymownie, choć pragnąłem zamknąć oczy i nie widzieć jej nigdy więcej. Jednak gdy zamykałem je choć na kilka sekund, to tęskniłem do widoku tej kobiety tak bardzo, że ciemność pod powiekami była jak tysiące szpilek wbijanych w moje oczy.
– Zakochałabym się w tobie, bez pamięci.
– Od zakochania do miłości daleka droga, wiesz? – zapytałem.
– Wiem, ale to już nie ważne, na to już za późno – odpowiedziała i przeszła pod moją ręką. Usiadła przy stole, który stał w przedpokoju, przy tej namalowanej na ścianie latarni. Wyglądała pięknie.
– Kiedyś wierzyłem w Boga. Wierzyłem, jak nikt. W te brednie o miłości niepokonanej, o miłosierdziu tego najwyższego.
– A potem? – zapytała i spojrzała na mnie opartego o ścianę.
– A potem nic. Dorosłem.
– Dorosłość odbiera smak dzieciństwa.
– I smak wiary, nadziei, bezinteresowności.
– Coś w tym jest – przyznała mi racje. – Nie możemy być razem, ciągnąć to dalej też jest niebezpiecznie. Hubert, ja muszę zmienić podejście.
– Domyślam się. Wiedziałem, że kiedyś nadejdzie koniec. Sam ustaliłem granicę, zasady…
– Nie dam rady ani tygodnia dłużej, ani dnia.
– Wiem, kochasz jego.
– Nie kocham, nie chcę go nawet lubić, ale…
– Ale nie potrafisz i to jest miłość – podsumowałem i usiadłem naprzeciwko niej. Na identycznym krześle. Pamiętam jak składałem z nią te meble, jak dałem jej cień nadziei na normalne życie, z dala od patologii. – Zatrzymaj mieszkanie.
– Nie, nie chcę.
– Proszę, dla swojego dobra.
– O czym ty mówisz? – zapytała.
– Pokochałaś drania, Amando.
– Nie poko…
– Cisza! Ja mówię. Czujesz coś do niego, ciągnie cię do niego, ale to skurwiel bez serca, z chwiejnym sumieniem, dużą dozą wyrachowania. Chcesz wiązać życie z kimś takim?
– Pytanie, czy to on chce wiązać życie z kimś takim. To ja nie mam serca, mam chwiejne sumienie i dużą dozę wyrachowania.
– Nie, ty udajesz taką, ale masz uczucia, a on… on czuje się najważniejszy, on pragnie cię posiadać, a nie być obok ciebie.
– Skąd go znasz? – spytała i przeszyła mnie podejrzliwym wzrokiem.
– Dokonaj wyboru. Ja, czy on? Zaczekaj – powstrzymałem ją przed wypowiedzeniem odpowiedzi. – Nie odpowiem ci na twoje pytania wcześniej, po prostu wybierz, a od tego nie ma odwrotu.
– On – odrzekła, a słona kropla stoczyła się po jej policzku.
– Amando, on wie, że go zdradzasz. Wie o każdym razie, wiem od niego, że oszukujesz i mnie.
– Gadałeś z nim? – zapytała zbulwersowana, wstając z krzesła i zapierając się dłońmi o jego oparcie.
– Nie ja z nim, a on ze mną i ciężko to nazwać rozmową, bardziej żądaniami.
– Jak…
– Nie wiem jak. Wysłał mojemu teściowi nasze zdjęcia razem, groził, że jeśli nie zostawisz mnie, to on cię załatwi.
– Jak to? Groził tobie, że jeśli ja to on mnie? – Amanda nie rozumiała, szczerze, to i ja wiedziałem niewiele.
– To manipulator, chcę cię mieć w garści niczym kukiełkę.
– W życiu się na to nie zgodzę – powiedziała pewnie.
– Jednak chcesz z nim być. – Po jej oczach, ich spojrzeniu, barwie tęczówek odczytałem, że mam racje, że ona chce z nim być na przekór wszystkim i pomimo wszystko. – Jeśli chcesz, to ty zmanipuluj jego.
– Nie jestem aż taką suką…
– Wiem, ale świetnie ją grasz, a on to diabeł w czystej postaci. Weź go dobrze obejrzyj czy gdzieś nie ma znamienia w postaci trzech szóstek.
– No teraz to już przesadziłeś – rzekła, ponownie opadając na krzesło.
– Podświadomie go bronisz, jakbyś już była jego żoną.
– Nigdy nie będę jego żoną. Nie chcę…
– Chcesz jego, na stałe, na zawsze. Dla niego rezygnujesz z seksu z innymi, z luksusów w postaci wolności i własnych dochodów.
– Bo się wkurwię i cofnę co powiedziałam. Rzucę jego i zostanę…
– Nieszczęśliwą – wszedłem jej w słowo i dopełniłem wypowiedzi za nią.
– Hubercie.
– Amando.
– Udowodnij, że on jest aż tak zły. – Powiedziała coś, co przewidziałem.
– Chcesz zagrać w ostrą grę bez potwierdzenia?
– Skoro on się tak dobrze bawi moim kosztem, to…
– On się nie bawi, jego to nie bawi, on ma taki sposób bycia, a przynajmniej tak to wygląda – wyjaśniłem.
– Dobrze, dla niego to niech pozostanie sposób bycia, a ja dam mu nauczkę, ale pierw udowodnij.
– Udowodnię, ale to znaczy ostrą grę. Musimy się dalej spotykać, wygląda jakbym nadal był twoim kochankiem, a ty moją kochanką. On dziś w nocy stwierdził, że obrzydzę ci siebie i każdego innego faceta jeśli nie zostawię cię w spokoju, a ty nie zmienisz podejścia. Chcesz zaryzykować?
– Czymże by było życie bez ryzyka? – zapytała retorycznie.
– Jakiś plan?
– Będę z nim, jutro. Przeproszę go, wyjaśnię, przyrzeknę być idealną. Nie będę zdradzać, nawet z tobą, no może od czasu do czasu jakiś pocałunek na mieście, erotyczne smsy, kilka twoich wizyt.
– Chcesz go złapać w pułapkę?
– Mamy początek planu, potem to będzie jak lawina. Jakoś samo pójdzie. Póki co chcę wiedzieć do czego jest zdolny, jak daleko się posunie. Chcę też dowodu…
– Tak wiem, mam dyktafon w telefonie. Tak więc zostaliśmy… jak to się kurwa mówiło? – zakląłem, bo słowo miałem na końcu języka.
– Wspólnikami, były sponsorze. – To mówiąc, podała mi dłoń nad stołem.
– Nad stołem się nie podaje – zwróciłem jej uwagę. Wstała więc, stanęła obok krzesła i wyciągnęła dłoń w moim kierunku. – Wspólnikami, była utrzymanko – powiedziałem, odwzajemniając uścisk jej delikatnej, subtelnej, kobiecej dłoni.

Amanda wybrała jego, przegrałem, ale w tym wszystkim dała mi nadzieję i dodała wiary. Może to już nie było tak, jak za dzieciaka, było mniej silne, mniej pewne, mniej boskie, ale… było. Ta licealistka dała mi przeświadczenie, że nic w tym życiu, świecie, egzystencji człowieka nie dzieje się bez powodu, że zawsze trafi przysłowiowa kosa na kamień. Jesteśmy tak skonstruowani by czuć później, by choć z powodu lekkiego zapomnienia przez czas, chwilą powrócić do poprzedniego. Po latach ona może zapomnieć o daniu mu nauczki, ale jedna melodia z przeszłości, obraz ze wspomnień, rzeźba z przeżyć przypomną o tym, a wtedy i on odpokutuje za tą utratę. To przez niego straciłem jedyny sens istnienia, mój punkt zaczepienia, moją kotwice, gdy w około szaleje burza pozorów. Z jego powodu ona też straciła wiarę w siebie, swoje możliwości i niezależność. Przestała być dumną różą z kolcami, a stała potulnym tulipankiem, który wręcza się rodzinie na urodziny, czy od innego święta. Jeśli jednak uda się nam go sprowokować, być może na powrót będzie dumną różą, może zmieni zdanie, wybierze jednak mnie… Nie, ja nie chcę resztek, niech będzie z nim, ale niech to on w tym związku się nacierpi.

4 komentarze:

  1. No to przynajmniej rozumiem teraz w jakich okolicznościach Amanda dowiedziała się o tym, że Aleks szantażował Huberta i "zlecił" mu gwałt...
    Amanda powinna sie nie dać!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to zostali wspólnikami,niezły ten plan obmyślili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślę,że ona dopiero teraz da Olkowi popalić :) Na pewno Aleks odczuje to na własnej skórze

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma się co dziwić, Olek jest zakochany i gra nieczysto, w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Ale czy wszystkie? Przecież musza być jakieś granice szaleństwa.

    OdpowiedzUsuń