wtorek, 5 listopada 2013

Część 75 - Następna co nie potrafi kochać

Część 75 - Następna co nie potrafi kochać
Katherine (Irmina)

W życiu liczy się przede wszystkim wygoda i dobry pieniądz. Facet, który nie jest w stanie mi zapewnić wygodnego życia i sporych funduszy, po prostu nie będzie się dla mnie liczył, tak jakby nie istniał. Problem był jednak w tym, że ciężko było znaleźć takiego z portfelem wypchanym po brzegi euro czy PLNami. Polacy albo nie byli zaradni, albo byli wygodni, woleli mniej zarobić, a się nie narobić i mieć wieczny czas wolny. Z kolei jeśli już zdarzali się ci zarobieni, z dobrym metrażem, samochodem, własnym biznesem to oni kompletnie nie mieli czasu na mnie, a jak już mieli to byli nudni jak flaki z Olejem.
Poczułam nagle taki wewnętrzny smutek, ogarnął mnie wewnętrzny niepokój. W takim społeczeństwie to ja nawet chłopaka do ołtarza nie zaciągnę, a co dopiero do rozwodu… do rozwodu, ja nie chciałam męża na stałe, ale tak tylko na trochę. „Rozwódka” zawsze lepiej brzmi niżeli „stara panna”. No i dzieci… by nie było insynuacji ze strony innych, że się ze mną rozwiódł bo byłam bezpłodna. Nienawidziłam bachorów, ale w ostateczności jedno mogłabym zdzierżyć. Zostałoby przy nim… aaa, nie! Byłoby przy mnie, a on buliłby kosmiczne alimenty. Nie ma jednak co marzyć, nigdy nie znajdę takiego, z którym mogłabym spędzić choć trochę czasu mojego życia, powiedzmy takie piętnaście miesięcy, albo nie, trzynaście. Chantelle by uznała to za dramatyczne i pewnie napisała o tym wiersz, kto wie może kiedyś będzie sławną poetką, a ja aktorką i ten wiersz przyświecałby mojej karierze.
– Ajć – wyrwało się nagle z moich ust, gdy poczułam, że na coś wpadłam.
– Przepraszam, nic się pani nie stało? – zapytał mężczyzna, wysoki, kruczoczarny.
– Uważałbyś lepiej jak łazisz! – krzyknęłam na niego, miałam gdzieś jego przeprosiny.
– Z całą przyjemnością bym zaprzestał uwagi, gdybym tylko zawsze wpadał na tak piękne istotki, z ciętym jęzorkiem, ale z przykrością muszę poinformować, że ja stałem, o tu, przy bankomacie, a to pani na mnie wpadła – wymądrzał się wielce, burak jeden. Wyminęłam go i bez słowa odeszłam w dal. Nie odwróciłam się nawet w jego kierunku, ale wiedziałam, że on patrzy, czułam jego wzrok na moich kształtnych pośladkach. Wyciągnęłam więc środkowy palec w górę, w jego kierunku i usłyszałam gwizd.
– Dzieciak – powiedziałam sama do siebie i nagle doszłam do wniosku, że już gdzieś widziałam tego łosia. Z pewnością był rogaczem, albo przyprawiał rogi. Odwróciłam się, chciałam na niego zerknąć jeszcze raz, ale już go nie było.
– Jaka szkoda, właśnie kiedy zaczęłam się do niego przekonywać to on zniknął jak kamfora. Jak to facet, zawsze robi nie to co potrzeba, albo w nieodpowiednim czasie, albo i jedno i drugie na raz. Taką już mieli naturę, czynić wszystko by osiągnąć jak najgorszy efekt – pomyślałam i weszłam do dobrze już mi znanego klubu. Jedynego w jakim nie panował zwyczaj postny, za to go uwielbiałam.
– Cześć, Aleksie – dałam znaczny akcent na „ks”. Czekał tam gdzie miał czekać, przy szatni niczym wierny piesek na właściciela.
–  Cześć – rzucił ochrypłym głosem, odebrał ode mnie okrycie wierzchnie. – Czyli jednak są choć miniaturki dżentelmeństwa w Polskich stronach? – zapytałam patrząc mu w oczy kiedy podawał szatniarzowi moją pikowaną, sportową kurtkę.
– Miniaturką mnie mianowałaś… przykre zważając na mój wzrost.
– Nie zapłaciłeś szatniarzowi, cofam, nie jesteś nawet miniaturką… – Już wyjmowałam mały portfelik z kieszeni dżinsów by zapłacić, ale on mnie powtrzymał.
– To nowy klub mojego przyjaciela, szefuje nim pod jego nieobecność, nie musimy płacić.
– Masz fajnych przyjaciół, fotografii, burdel papowie, dyskotekarze i… przypomnij mi zawód.
– Lekarze – odpowiedział ciągnąc mnie chwilę za sobą, prowadząc za nadgarstek, a potem sprawił tak bym szła przed nim, trzymana za ramiona. Stanęliśmy przed drzwiami, masywne były, niemal pancerne, a przynajmniej sprawiały takie wrażenie.
– Myślałam, że najpierw potańczymy – zawodziłam.
– Katherina…
– Katherine –  poprawiłam go.
– Kasiu ja…
– Katherine. Powiedz to, powiedz mi po imieniu – rozkazałam wciąż stojąc przed tymi drzwiami.
– Ja nie tańczę w post – wyjaśnił, ale nie zadowolił mnie tym wyjaśnieniem. Miał mi w końcu powiedzieć po imieniu. Był jednak jak typowy facet, zawsze czynił nie tak jak trzeba. – Zapraszam. – Dopiero teraz zauważyłam, że otworzył przede mną drzwi ten pseudo dżentelmen.
– Nie idę – powiedziałam pewnie i tupnęłam nóżką.
– Jak to nie idziesz, umawialiśmy się na coś tak? – zapytał.
– Ale nie zrobiłeś tego co chciałam – oponowałam dalej i tupnęłam nóżką drugi raz, a dla efektu złożyłam jeszcze ręce na piersi. Spodziewałam się, że będzie przepraszał, wypowie moje imię, albo w niewiedzy zapyta za co mam focha, faceci są przecież tacy przewidywalni.
– Czemu to zawsze na mnie trafia? – zapytał sam siebie, ale patrzył w górę jakby pytał tego najwyższego, nawet rozłożył tak zabawnie ręce. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na niego, też się uśmiechał, bo zauważył, że ja to czynie. Wkurzyłam się i na powrót przyjęłam naburmuszoną minę.
– Nie udawaj.
– Nie udaje! – krzyknęłam.
– Jak wolisz, mnie wszystko jedno – stwierdził i oparł się o ścian, ale nie z rezygnacją, bardziej w oczekiwaniu. Jego oczy jednak były maślane jak porzuconego w lesie szczeniaka.
– A gdybym była twoją dziewczyną? – zapytałam.
– Ale nie jesteś.
– Czy wtedy też by tobie było wszystko jedno? – Nie dawałam za wygraną.
– Amanda, jej czasami trzeba ustąpić.
– Zrobiłbyś to co by kazała?
– Jeśli chodziłoby o taką drobnostkę, to zapewne tak, bez wahania spełniłbym jej wymaganie. – Jego głos choć nadal zachrypnięty brzmiał melodyjnie zawsze gdy o niej mówił, tak jakby śpiewał najpiękniejszą w świecie arie operową. Zastanawiałam się czy ta suka naprawdę ma coś takiego w sobie, czy aż tak mu machała gołym tyłkiem przed nosem, że psiaczek się pokusił, przecież to nie możliwe by kochał ją za to jaka jest, jeśli już coś czuł to pociąg do seksu z nią. Jakim cudem ona zmienia kolesia wyglądającego jak Pit Bull w Ratlerka, gdy tylko się przy niej znajdzie?
– Jeśli chodziłoby o coś poważniejszego?
– To zależy od skali i różnych czynników.
– Czemu dla niej tą prośbę byś spełnił, a dla mnie nie? – Odpowiadaj stary szybciej, bo od tych kolorowych świateł wirujących po mnie aż mi łeb pęka, takie krążyły myśli w mojej głowie.
– Z prostej przyczyny, bo nie jesteś nią.
– Jesteś w stanie jej wszystko wybaczyć? – zapytałam wchodząc do środka.
– Zmieniła się, on ją rzucił, potrafi mieć gest…
– Piszesz ją tak jakbyś chciał ją widzieć, ale Amanda jest już napisana, można dopisać kolejne wersy wiersza, ale on nadal będzie tym samym wierszem, z tymi samymi poprzednimi wersami, które już przywarły do białej kartki. Ty masz wpływ na bieg przyszłości, ale jesteś tylko postacią w jej życiu, jedną z wielu męskich postaci. Ona zaś sama jest swoją autorką, pisze wiecznym piórem, tutaj nie da się zastosować gumki – powiedziałam w zadumie, a potem zaczęłam się śmiać. – Przepraszam zjebałam na końcu. Moja siostra potrafi tak znacznie dłużej i lepiej.
– Musi być wyjątkowo wrażliwa, ale nie przejmuj się, prostota jest fajna, bo prosta i nie trzeba się wysilać by ją zrozumieć. Przesłanie pojąłem, co radzisz mój ty…
– Doradco – podpowiedziałam.
– Moja ty doradczyni… – rzekł przeciągle i zbliżył się do mnie. Muskał po szyi, pochylając się nade mną. Jego kolano było już między moimi nogami, a ręka gdzieś na oparciu kanapy, na której siedziałam. To był jeden z tych wyjątków, ale ten Romeo miał już swoją Julie na balkonie. Zastanawiałam się jak daleko się posunie, czy mężczyzna potrafi być wierny, ocknąć się z takiego letargu i powrócić do przyzwoitej rozmowy z daleka od ciała „tej drugiej”.
Sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna, mnie przechodziły dreszcze, a jego najzwyklejsza w świecie popielata koszulka na długi rękaw opadła na podłogę pokrytą dobrej jakości panelami. Teraz jego klatka piersiowa przygniatała mi piersi, leżeliśmy już na tej kanapie, on na mnie i było cudownie i nagle, kiedy ja zaczynałam się rozkręcać on… przerwał.
– Nie potrafię – wyznał z takim dziwnym smutkiem, zmieszaniem, zmęczeniem. Siedział na kanapie, tuż przy moich nogach i opierał głowę o oparcie.
– Czego nie potrafisz?
– Pieprzyć się z tobą – wypowiedział to wulgarne zdanie, wstał wnerwiony i wyjął z szafki sok w szklanej butelce. – Chcesz też? – zapytał niby uprzejmie.
– Wolałabym wódkę, albo coś innego co ma procenty. Facet odmawia mi seksu, mówi, że nie może. Kurwa, albo jesteś impotentem, albo to ze mną jest coś nie tak.
– No właśnie kurwa poczułem się jak impotent, znaczy stanął mi, ale jak pomyślałem, ze to zdrada to za momencik sam opadł, to nie moja wina. – Tłumaczenie niczym małego chłopca nie napawało mnie optymizmem. – Może jestem chory, będę, na pewno będę, mam już chrypę.
– Zachorowałeś na Amandę, lekarzu od siedmiu boleści. Sprawdź tylko czy cię w chuja nadal nie robi, bo ty poświęciłeś dla niej siebie całego, a ona dawkuje ci siebie rozsądnie, prowadzi podwójną, a może i nawet pokilkukrotną grę, wie jak pociągać za sznurki, a ty… ty już się z tego nie odkręcisz. Kurwa muszę się z nią spotkać, niech mnie nauczy tych sztuczek.
– Może to nie sztuczki, może to…
– Coś więcej, to tylko z twojej strony, takie jak ona nie wierzą w „coś więcej”, gdy w grę wchodzi przystojniak, z zawodem, samochodem i pełnym portfelem.
– Skąd wiesz?

– Bo jestem materialistką, zimną, podłą suką i nie potrafię kochać.

2 komentarze:

  1. Aleks mi zaimponował tutaj mimo,że był o krok jednak noe dopuścił się zdrady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo on kocha, a jak kocha to nie zdradza. Mi też się spodobało, że potrafił odmówić, nie każdy face w takiej sytuacji by tak potrafił.

      Usuń