Część 75 - Następna co nie potrafi kochać
Katherine (Irmina)
W życiu liczy się przede wszystkim wygoda i dobry pieniądz.
Facet, który nie jest w stanie mi zapewnić wygodnego życia i sporych funduszy,
po prostu nie będzie się dla mnie liczył, tak jakby nie istniał. Problem był
jednak w tym, że ciężko było znaleźć takiego z portfelem wypchanym po brzegi
euro czy PLNami. Polacy albo nie byli zaradni, albo byli wygodni, woleli mniej
zarobić, a się nie narobić i mieć wieczny czas wolny. Z kolei jeśli już
zdarzali się ci zarobieni, z dobrym metrażem, samochodem, własnym biznesem to
oni kompletnie nie mieli czasu na mnie, a jak już mieli to byli nudni jak flaki
z Olejem.
Poczułam nagle taki wewnętrzny smutek, ogarnął mnie wewnętrzny
niepokój. W takim społeczeństwie to ja nawet chłopaka do ołtarza nie zaciągnę,
a co dopiero do rozwodu… do rozwodu, ja nie chciałam męża na stałe, ale tak
tylko na trochę. „Rozwódka” zawsze lepiej brzmi niżeli „stara panna”. No i
dzieci… by nie było insynuacji ze strony innych, że się ze mną rozwiódł bo
byłam bezpłodna. Nienawidziłam bachorów, ale w ostateczności jedno mogłabym
zdzierżyć. Zostałoby przy nim… aaa, nie! Byłoby przy mnie, a on buliłby
kosmiczne alimenty. Nie ma jednak co marzyć, nigdy nie znajdę takiego, z którym
mogłabym spędzić choć trochę czasu mojego życia, powiedzmy takie piętnaście
miesięcy, albo nie, trzynaście. Chantelle by uznała to za dramatyczne i pewnie
napisała o tym wiersz, kto wie może kiedyś będzie sławną poetką, a ja aktorką i
ten wiersz przyświecałby mojej karierze.
– Ajć – wyrwało się nagle z moich ust, gdy poczułam, że na
coś wpadłam.
– Przepraszam, nic się pani nie stało? – zapytał mężczyzna,
wysoki, kruczoczarny.
– Uważałbyś lepiej jak łazisz! – krzyknęłam na niego, miałam
gdzieś jego przeprosiny.
– Z całą przyjemnością bym zaprzestał uwagi, gdybym tylko
zawsze wpadał na tak piękne istotki, z ciętym jęzorkiem, ale z przykrością
muszę poinformować, że ja stałem, o tu, przy bankomacie, a to pani na mnie
wpadła – wymądrzał się wielce, burak jeden. Wyminęłam go i bez słowa odeszłam w
dal. Nie odwróciłam się nawet w jego kierunku, ale wiedziałam, że on patrzy,
czułam jego wzrok na moich kształtnych pośladkach. Wyciągnęłam więc środkowy
palec w górę, w jego kierunku i usłyszałam gwizd.
– Dzieciak – powiedziałam sama do siebie i nagle doszłam do
wniosku, że już gdzieś widziałam tego łosia. Z pewnością był rogaczem, albo
przyprawiał rogi. Odwróciłam się, chciałam na niego zerknąć jeszcze raz, ale
już go nie było.
– Jaka szkoda, właśnie kiedy zaczęłam się do niego
przekonywać to on zniknął jak kamfora. Jak to facet, zawsze robi nie to co
potrzeba, albo w nieodpowiednim czasie, albo i jedno i drugie na raz. Taką już
mieli naturę, czynić wszystko by osiągnąć jak najgorszy efekt – pomyślałam i
weszłam do dobrze już mi znanego klubu. Jedynego w jakim nie panował zwyczaj
postny, za to go uwielbiałam.
– Cześć, Aleksie – dałam znaczny akcent na „ks”. Czekał tam
gdzie miał czekać, przy szatni niczym wierny piesek na właściciela.
– Cześć – rzucił
ochrypłym głosem, odebrał ode mnie okrycie wierzchnie. – Czyli jednak są choć
miniaturki dżentelmeństwa w Polskich stronach? – zapytałam patrząc mu w oczy
kiedy podawał szatniarzowi moją pikowaną, sportową kurtkę.
– Miniaturką mnie mianowałaś… przykre zważając na mój wzrost.
– Nie zapłaciłeś szatniarzowi, cofam, nie jesteś nawet
miniaturką… – Już wyjmowałam mały portfelik z kieszeni dżinsów by zapłacić, ale
on mnie powtrzymał.
– To nowy klub mojego przyjaciela, szefuje nim pod jego
nieobecność, nie musimy płacić.
– Masz fajnych przyjaciół, fotografii, burdel papowie,
dyskotekarze i… przypomnij mi zawód.
– Lekarze – odpowiedział ciągnąc mnie chwilę za sobą,
prowadząc za nadgarstek, a potem sprawił tak bym szła przed nim, trzymana za
ramiona. Stanęliśmy przed drzwiami, masywne były, niemal pancerne, a
przynajmniej sprawiały takie wrażenie.
– Myślałam, że najpierw potańczymy – zawodziłam.
– Katherina…
– Katherine – poprawiłam
go.
– Kasiu ja…
– Katherine. Powiedz to, powiedz mi po imieniu – rozkazałam
wciąż stojąc przed tymi drzwiami.
– Ja nie tańczę w post – wyjaśnił, ale nie zadowolił mnie
tym wyjaśnieniem. Miał mi w końcu powiedzieć po imieniu. Był jednak jak typowy
facet, zawsze czynił nie tak jak trzeba. – Zapraszam. – Dopiero teraz
zauważyłam, że otworzył przede mną drzwi ten pseudo dżentelmen.
– Nie idę – powiedziałam pewnie i tupnęłam nóżką.
– Jak to nie idziesz, umawialiśmy się na coś tak? – zapytał.
– Ale nie zrobiłeś tego co chciałam – oponowałam dalej i
tupnęłam nóżką drugi raz, a dla efektu złożyłam jeszcze ręce na piersi.
Spodziewałam się, że będzie przepraszał, wypowie moje imię, albo w niewiedzy
zapyta za co mam focha, faceci są przecież tacy przewidywalni.
– Czemu to zawsze na mnie trafia? – zapytał sam siebie, ale
patrzył w górę jakby pytał tego najwyższego, nawet rozłożył tak zabawnie ręce.
Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na niego, też się uśmiechał, bo
zauważył, że ja to czynie. Wkurzyłam się i na powrót przyjęłam naburmuszoną
minę.
– Nie udawaj.
– Nie udaje! – krzyknęłam.
– Jak wolisz, mnie wszystko jedno – stwierdził i oparł się o
ścian, ale nie z rezygnacją, bardziej w oczekiwaniu. Jego oczy jednak były
maślane jak porzuconego w lesie szczeniaka.
– A gdybym była twoją dziewczyną? – zapytałam.
– Ale nie jesteś.
– Czy wtedy też by tobie było wszystko jedno? – Nie dawałam
za wygraną.
– Amanda, jej czasami trzeba ustąpić.
– Zrobiłbyś to co by kazała?
– Jeśli chodziłoby o taką drobnostkę, to zapewne tak, bez
wahania spełniłbym jej wymaganie. – Jego głos choć nadal zachrypnięty brzmiał
melodyjnie zawsze gdy o niej mówił, tak jakby śpiewał najpiękniejszą w świecie
arie operową. Zastanawiałam się czy ta suka naprawdę ma coś takiego w sobie,
czy aż tak mu machała gołym tyłkiem przed nosem, że psiaczek się pokusił,
przecież to nie możliwe by kochał ją za to jaka jest, jeśli już coś czuł to
pociąg do seksu z nią. Jakim cudem ona zmienia kolesia wyglądającego jak Pit
Bull w Ratlerka, gdy tylko się przy niej znajdzie?
– Jeśli chodziłoby o coś poważniejszego?
– To zależy od skali i różnych czynników.
– Czemu dla niej tą prośbę byś spełnił, a dla mnie nie? –
Odpowiadaj stary szybciej, bo od tych kolorowych świateł wirujących po mnie aż
mi łeb pęka, takie krążyły myśli w mojej głowie.
– Z prostej przyczyny, bo nie jesteś nią.
– Jesteś w stanie jej wszystko wybaczyć? – zapytałam
wchodząc do środka.
– Zmieniła się, on ją rzucił, potrafi mieć gest…
– Piszesz ją tak jakbyś chciał ją widzieć, ale Amanda jest
już napisana, można dopisać kolejne wersy wiersza, ale on nadal będzie tym
samym wierszem, z tymi samymi poprzednimi wersami, które już przywarły do
białej kartki. Ty masz wpływ na bieg przyszłości, ale jesteś tylko postacią w
jej życiu, jedną z wielu męskich postaci. Ona zaś sama jest swoją autorką,
pisze wiecznym piórem, tutaj nie da się zastosować gumki – powiedziałam w
zadumie, a potem zaczęłam się śmiać. – Przepraszam zjebałam na końcu. Moja
siostra potrafi tak znacznie dłużej i lepiej.
– Musi być wyjątkowo wrażliwa, ale nie przejmuj się,
prostota jest fajna, bo prosta i nie trzeba się wysilać by ją zrozumieć.
Przesłanie pojąłem, co radzisz mój ty…
– Doradco – podpowiedziałam.
– Moja ty doradczyni… – rzekł przeciągle i zbliżył się do
mnie. Muskał po szyi, pochylając się nade mną. Jego kolano było już między
moimi nogami, a ręka gdzieś na oparciu kanapy, na której siedziałam. To był
jeden z tych wyjątków, ale ten Romeo miał już swoją Julie na balkonie.
Zastanawiałam się jak daleko się posunie, czy mężczyzna potrafi być wierny,
ocknąć się z takiego letargu i powrócić do przyzwoitej rozmowy z daleka od ciała
„tej drugiej”.
Sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna, mnie
przechodziły dreszcze, a jego najzwyklejsza w świecie popielata koszulka na
długi rękaw opadła na podłogę pokrytą dobrej jakości panelami. Teraz jego
klatka piersiowa przygniatała mi piersi, leżeliśmy już na tej kanapie, on na
mnie i było cudownie i nagle, kiedy ja zaczynałam się rozkręcać on… przerwał.
– Nie potrafię – wyznał z takim dziwnym smutkiem,
zmieszaniem, zmęczeniem. Siedział na kanapie, tuż przy moich nogach i opierał
głowę o oparcie.
– Czego nie potrafisz?
– Pieprzyć się z tobą – wypowiedział to wulgarne zdanie,
wstał wnerwiony i wyjął z szafki sok w szklanej butelce. – Chcesz też? –
zapytał niby uprzejmie.
– Wolałabym wódkę, albo coś innego co ma procenty. Facet
odmawia mi seksu, mówi, że nie może. Kurwa, albo jesteś impotentem, albo to ze
mną jest coś nie tak.
– No właśnie kurwa poczułem się jak impotent, znaczy stanął
mi, ale jak pomyślałem, ze to zdrada to za momencik sam opadł, to nie moja
wina. – Tłumaczenie niczym małego chłopca nie napawało mnie optymizmem. – Może
jestem chory, będę, na pewno będę, mam już chrypę.
– Zachorowałeś na Amandę, lekarzu od siedmiu boleści.
Sprawdź tylko czy cię w chuja nadal nie robi, bo ty poświęciłeś dla niej siebie
całego, a ona dawkuje ci siebie rozsądnie, prowadzi podwójną, a może i nawet
pokilkukrotną grę, wie jak pociągać za sznurki, a ty… ty już się z tego nie
odkręcisz. Kurwa muszę się z nią spotkać, niech mnie nauczy tych sztuczek.
– Może to nie sztuczki, może to…
– Coś więcej, to tylko z twojej strony, takie jak ona nie
wierzą w „coś więcej”, gdy w grę wchodzi przystojniak, z zawodem, samochodem i
pełnym portfelem.
– Skąd wiesz?
– Bo jestem materialistką, zimną, podłą suką i nie potrafię
kochać.
Aleks mi zaimponował tutaj mimo,że był o krok jednak noe dopuścił się zdrady.
OdpowiedzUsuńBo on kocha, a jak kocha to nie zdradza. Mi też się spodobało, że potrafił odmówić, nie każdy face w takiej sytuacji by tak potrafił.
Usuń