Część 67 - Kolejna pusta obietnica, co?
Aleksander (Samuel)
Każda długa noc, to twój własny jest film.
Główną rolę grasz, zawsze pierwsza chcesz być.
Teraz wiem, że tylko nielicznych
stać na to, aby zagrać w nim.
Kiedy długa noc już otwiera swe drzwi
Ty na inny koszt bez skrupułów chcesz żyć.
Nie masz dość, wciąż szukasz naiwnych,
co łatwo dają złapać się, w twoją sieć.
(4ever – Długa
noc)
Tego dnia miałem wolne. Dyżurem
w szpitalu się zamieniłem z kimś innym, a w klubie zostawiłem samego Tomasza,
duży już był, obeznany, poradzi sobie. Pomyślałem, że jeszcze trochę i zrobię
go swoją prawą ręką. Normalnie takie wolne chwile spędzałbym przed telewizorem,
albo z książką w dłoni. No dobra, z psp, bo to na konsoli zazwyczaj czytałem
książki, bardzo wygodne to było, mało miejsca zajmowało, dużo się mieściło. Zamiast
robić cokolwiek leżałem jednak bez celu.
Nie myślałem, nie chciałem myśleć, ale
obrazy z poprzednich dni same do mnie przychodziły. Katherine i jej pocałunki,
zemsta na Amandzie, której nie byłem w stanie dopełnić. Odepchnąłem tą
dziewczynę, zrezygnowałem. Kurwa! Czy ja byłem aż tak głupi? Amanda zdradzała
mnie na prawo i lewo, a ja nie potrafiłem ani raz… Jeszcze się kurwa zemszczę,
ale w sposób, który pchnie ją w moje ramiona, a nie ją z nich wyrwie lub
odsunie jak najdalej.
Patrzyłem na sufit, na pajęczynę
w rogu pokoju, potem na żyrandol, który był osadzony kurzem. Jeszcze trochę i
się stąd wyniosę. Będę miał to czego zawsze pragnąłem. Własny wielki dom,
lepszy samochód, własne konie, pracowników, ale po cholerę mi to wszystko.
Chciałem domu my dać go dzieciom, lepszego samochodu by wozić się z żoną po
bankietach, koni by w przyszłości urządzić rodzinie kulig, a nie być sam.
Chujowo tylko, że nie potrafiłem być z kimś innym, a z największą kurwa w tym
mieście. Myślałem tak o niej nieraz, ale nigdy nie potrafiłem tego wypowiedzieć
na głos. To tak jakbym pragnął sam siebie oszukiwać. Dzwonek do drzwi.
Poczłapałem do nich, otworzyłem, a tam stała ta największa kurwa z uśmiechem
przyzwoitości i niezręczności wymalowanym na młodej, bez zmarszczek twarzy.
– Czego chcesz? – zapytałem.
– Wyjaśnić. – Nie czekała na
moją odpowiedź. Pchnęła mnie w klatkę piersiową, przycisnęła do ściany. Nie
miała tyle siły, ale ja byłem jak w letargu, byłem pijany bólem, a ona
wykorzystała element zaskoczenia. Zamknęła drzwi. – Tak to prawda, zdradziłam
cię z Adamem, z powodu choroby Pawełka, mój błąd. Mogłam powiedzieć, wiem, że
pożyczyłbyś mi te pieniądze. Miałam sponsora, tak wiem, źle o mnie świadczy,
ale ciężko było się od niego uwolnić. Już po wszystkim, definitywny koniec. –
Powalała mnie jej szczerość, wręcz onieśmielała. – Z Łukaszem jednak było
inaczej, chciałam go tylko zająć, chłopaki by go okradli, bo on na to
zasługiwał. Z tym nie mogłam się do ciebie zwrócić – dokończyła swoją wypowiedź
i patrzyła na mnie tymi swoimi turkusowymi oczyskami, w które ja nie chciałem
patrzeć, bo aż w nich tonąłem i nie potrafiłem wypłynąć na powierzchnie. Nie
mogłem się dużej bronić, byłem cały jej.
– Zwróć się z tym teraz do mnie.
Powiedz dlaczego chciałaś go okraść, na co potrzebujesz pieniędzy?
– Na nic, chciałam satysfakcji –
odrzekła pewnie i weszła głębiej, skierowała się do salonu. Usiadła na fotelu,
w taki sposób, że nogi miała przewieszone przez podłokietnik. – Rozumiałam
twoją złość, wybaczę to jedno lanie, a ty nigdy więcej nie podniesiesz na mnie
ręki. Jeśli zaś chodzi o Łukasza to on… – i tu Amanda opowiedziała mi za kogo
ten cały Łukasz się ma, a co sądzi o takich jak my, bo ja co prawda też nie
byłem bogaty od poczęcia, ani dobrze urodzony, nawet nazwiska porządnego nie
miałem.
– Chcesz by mu skopać dupę? –
zapytałem z iskierkami w oczach, ale starałem się je ukryć. Amanda nigdy nie
miała wiedzieć, że jestem za samosądami.
– Nie lubię przemocy, ale
nastrasz go, co? By spokorniał, bał się wychodzić. Proszę. Olek, dla mnie –
piskała tak, że nie mogłem się nie zgodzić.
– Jest południe, ciężko tak w
dzień – wyjaśniłem i przykucnąłem przy pufie z daleka od niej, po przeciwnym
końcu stoły.
– Czekajmy więc na aż się
ściemnij, a dzień – Amanda mówiła, zeskoczyła z fotela i podchodziła w moim
kierunku. – wykorzystajmy na coś innego – dokończyła i pchnęła mnie tak, że
moje plecy dotknęły parkietu. Dziewczyna usiadła okrakiem na moich biodrach,
jej tyłek idealnie dotykał i drażnił mojego penisa, pomimo że byłem w dżinsach.
Tego dnia była dzika, seksowna,
drapieżna niczym kotka. Nie interesowało ją czy ktoś prócz nas jest w domu. Po
prostu rzuciła się na mnie, rozpięła mi koszule, drażniła moje sutki swoim
językiem. Szybko przeszliśmy do dzieła, zaraz po tym jak rozpięła pasek u moich
spodni i zsunęła je wraz z bokserkami do połowy ud. Ja wtedy przeturlałem się
tak, by to ona była na dole. Nie traciłem czasu na rozbieranie jej całej. Byłą
napalona, chętna i to napawało mnie samozachwytem. Szybko pozbawiłem ją
ocieplanych legginsów, które były całe z brązowej skóry. Następnie zdjąłem jej
stringi i już miałem ją wejść, ale… tym razem to ona rozdawała karty.
Przewróciła mnie na plecy, dosiadła mnie i… po wszystkim leżeliśmy obok siebie,
spoceni, zmęczeni, nie trudząc się nawet ubraniem. Dopiero kiedy usłyszeliśmy
złowrogi zgrzyt zamka pobudziliśmy się do życia. Ja natychmiast wstałem,
podciągnąłem bokserki i spodnie, a potem ruszyłem przed salon zamykając do
niego drzwi.
– Cześć – powiedziała Maja i
patrzyła na mnie jakoś tak dziwnie, podejrzliwie.
– A część. – Uśmiechnąłem się do
niej, zapewne głupawo, bo się wejrzała jak na takiego co z zakładu
psychiatrycznego uciekł co najmniej.
– Co tam ukrywasz? – dopytywała
i starała się zajrzeć mi przez ramię. Pomimo tego, e drzwi były oszklone to
niewiele przez nie było widać.
– Nie bądź taka ciekawska bo
koci mordki dostaniesz – uprzedziłem.
– No Aleks, co tam jest?
– Nie co, a kto. Naga kobieta –
wyjaśniłem, a potem poczułem jak ktoś łapie za klamkę z drugiej strony i
ciągnie. Puściłem więc opór. Amanda stanęła przy moim boku.
– Cześć Ruda – przywitała się z
uśmiechem na ustach z koleżanką. – Z ciemniło się już, więc my lecimy –
wyjaśniła Majce, po czym pociągnęła mnie za rękę w stronę szafki z butami.
Łukasza znaleźliśmy pod prywatną
i drogą szkołą tańca. Założyłem mu worek na głowę i wpakowałem do bagażnika
samochodu jakiegoś Amandy kolegi. Ruszyłem w stronę lasu. Przyłożyłem palec do
swoich ust i nakazałem tak Amandzie milczeć. Muzykę jaką załączyłem nie dało się
nazwać przyjemną, same basy, gitary, ostre brzmienia metalu, albo rocka. Zatrzymałem
się przy samym lesie, tylko po to by zakleić tablice rejestracyjne. Po czym
wsiadłem i kierowałem się w głąb gęstego lasu. Dojechaliśmy, byliśmy przy
strumyku, który płynął i płynął i samym tym dźwiękiem przypominał rzekę, bo tak
szybko skurwysyn zapierdalał. Wyjąłem Łukasza z bagażnika, a na twarzy miałem
już kominiarkę. Wiedziałem, że idiota zdjął już ten worek z głowy. Nie chciałem
go lać, nie chciałem zostawić na nim żadnych śladów. Rozebrałem go tylko siłą,
jego ubrania włożyłem do worka, który wcześniej był na jego łbie. Wyrzuciłem
ten pełny już worek do rzeki, wsiadłem do samochodu i odjechałem.
– Cudowne uczucie – powiedziała
Amanda zdejmując swoją kominiarkę. – Ale w tym cholernie duszno.
– Wiem – przyznałem jej racje
zdejmując swoją.
– Co z tym zrobimy? – zapytała.
– Z kominiarkami? Nic.
– Skąd je masz?
– Lubię narty.
– Miałeś je w samochodzie. Kiedy
ostatnio byłeś na nartach? – zaczęła zadawać niewygodne pytania.
– Ostatnio byłem z kolegą i jego
dziećmi na paintballu – wymyśliłem na poczekaniu.
– Nie wiedziałam, że umiesz
strzelać.
– Na farbę nawet kilkulatkowie
potrafią. Nauczę cię jak chcesz – zaproponowałem, po czym stanąłem by ściągnąć
taśmę kolorową z rejestracji.
– Nie lubię męskich sportów.
– Szkoda, dobrze by ci zrobiły.
Taki boks na przykład.
– Na to lubię patrzeć –
przyznała.
– Miałem cię tam zabrać, zanim
się pokłóciliśmy. Możemy jechać jutro, albo kiedy tam zechcesz.
– Jutro, a dziś do ciebie na
nockę.
– Nie lubisz zasypiać sama, co?
– To prawda, ale dziś nie mam
ochoty na seks, chcę bajkę.
– Co chcesz? – zapytałem z
niedowierzaniem.
– Dawno nikt mi nie czytał
bajki, jeśli mi wybaczyłeś tak na maksa, maksa, to przeczytasz, prawda?
– Dobrze, zjadę jakąś i
przeczytam – odpowiedziałem zmieszany jej prośbą, bo była co najmniej niespodziewana.
Powinno by znajdę - na końcu, a jest zjadę :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, Amanda zaczyna wcielac plan w życie :)
No i się pogodzili w końcu:D
OdpowiedzUsuńA Olek nie trochę nie za łatwo odpuścił?
OdpowiedzUsuńAleks obiecał sobie,że się zemści za te zdrady.I raczej słowa dotrzyma.Marta
OdpowiedzUsuń