Majka (Klara)
Byliście zawsze i zawsze będziecie
Ja nie zapomnę tego za nic na świecie
Zawsze pomóc, nie tylko być
Takich przyjaciół nie ma nikt
Nie potrzebuję własnej przestrzeni
I nie zbuduję samotni na ziemi
Liczy się dla mnie, że jesteście Wy
Poza wami nie ma nic
(Verba – Cały
świat należy do nas)
Zainstalowaliśmy się z Kamilem w
pokoju Olka i podziwialiśmy jak Amanda myje okna. Znaczy ja to tylko patrzyłam
ze zdziwieniem, że ona tak sama, z własnej nieprzymuszonej woli. Kamil
natomiast zdawał się obserwować każdy jej centymetr, śledzić każdy ruch,
chłonąć po kawałku.
– Jak dzieciaki? – zapytała
Amanda Kamila.
– W porządku, tęskną za matką.
– Może jakiś psycholog powinien
z nimi porozmawiać, przecież takie przeżycie jest trudne dla dorosłego, a co
dopiero dla dziecka. Powinieneś…
– Ja sam wiem co powinienem! –
Kamil przerwał Amandzie stanowczo, ale nie dokończył, bo ja przerwałam jemu.
– Ja w tej kwestii, jak w żadnej
innej zgadzam się z nią.
– Uwzięłyście się czy co?
Cieszmy się dniem, chwilą. Mamy piwko, są krakersy i orzeszki…
– I krówki – przerwała Kamilowi
Amanda i położyła na stoliku salaterkę z tymi pysznymi cukierkami, które tak
fajnie się kleiły do podniebienia.
– No właśnie. Nie mówmy więc o
dzieciach, rodzinie i o wszystkim co człowiekowi zbędne, niepotrzebne, a się
trafia z powodu jego niewyobrażalnej głupoty, albo też nieuleczalnej choroby.
– Dlaczego głupoty? – zapytała
Amanda.
– Głupotą przez wieki jest to,
że człowiek to zwierzęta stadne, a każdy mężczyzna chce przewodzić w stadzie,
wyrywa się więc spod pieczy ojca i zakłada własne stado.
– A co w takim razie jest
nieuleczalną chorobą? – zapytałam tym razem ja.
– Rozmnażanie się. Tak poważnie
jednak to cieszę się z chłopaków, dla nich żyje. – Ostatnie zdanie mojego blond
przyjaciela złagodziło wcześniejsze negatywne wypowiedzi. Tylko Kamil tak
potrafił. Nadawał czemuś negatywny wydźwięk, złe znaczenie, by potem samemu
przyznać się do błędu i uznać, że to zło jest jednak w rzeczywistości dobre,
konieczne i potrzebne, także takiemu pewniakowi jak on.
– Tam masz smugę – zwrócił uwagę
swojej siostrze z wyboru i właśnie w tym momencie coś przyszło mi do głowy.
– Kamil kto jest twoją siostrą z
wyboru? – zapytałam.
– Amanda i ty.
– No ale to wychodzi na to, że
mój brat ma siostrę co nie jest moją siostrą, a moja przyjaciółka ma brata,
który jest moim bratem, a ja nie jestem jej siostrą. Pokręcone to trochę, nie
sądzicie?
– Tak, odrobinkę – przyznała mi
racje Amanda.
– Jesteśmy więc jedną, wielką,
szczęśliwą rodziną – powiedział Kamil. – Zdrowie więc za to.
– Patologiczną – dodała Amanda.
– Ja bym się kłóciła czy tak do
końca szczęśliwą.
– Jesteśmy więc jedną, wielką,
patologiczną rodziną, która nie do końca i nie zawsze jest szczęśliwa, ale się
kochamy, co dziewczynki?
– Pewnie siostro – powiedziała Amanda
i opryskała go delikatnie, żartobliwie wodą.
– Nieprawda, ja ciebie nie
kocham! – wykrzyczałam z uśmiechem swoje racje, a Kamil w tym czasie wepchnął
mi krakersa do ust mówiąc:
– Cicho już bądź.
– Ja też cię nie kocham –
powiedziała Amanda zeskakując z parapetu i przyglądając się swojemu dziełu.
– Ty też cichaj – zwrócił jej
uwagę Kamil.
– A ja krakersa nie dostanę? –
Udawała oburzoną.
– Proszę. – Pofatygował się do
niej, poczekał aż otworzy usta i położył to małe, słone coś, w kształcie rąbu
na jej język.
– Dziękuje, ale powiedzcie, że
od razu jaśniej. Kamil mógłbyś tak podłogę, a ty Majka z kurzami mi pomóc,
proszę was. Rodzina powinna sobie pomagać – marudziła Amanda.
– Teraz już wiem dlaczego nigdy
nie chciałam mieć rodziny.
– Bo ty Maju nienawidzisz
pomagać, ale się nauczysz, a potem szef kuchni Kamilo przygotuje dla was
posiłek dnia.
– Frytki, czy parówki, czy
tosty? – zapytałam .
– Żadne z trzech.
– Ooo, czyżby twój repertuar
kulinarny się powiększył? – zakpiła Amanda.
– Wiesz co? To imię to jednak do
ciebie pasuje.
– Bo jestem ukochana? – zapytała
patrząc przyjacielowi głęboko w oczy. Musiała zadrzeć głowę do góry by ich
sięgnąć.
– Nie, skądże, nie o tym
pomyślałem. Amanda, to Amandi w jakimś tam języku, skraca się do Mendi czy
jakoś tak, a mnie się to z Mendą kojarzy. – Podał swoje wyjaśnienie Kamil, a ja
roześmiałam się w głos, on mi zawtórował.
– Jesteście złośliwi! No ej! No
przestańcie! No kurwa! – wkurwiała się moja przyjaciółka.
– Ładnie, ładnie, co ja słyszę?
– zapytał Aleks stając w drzwiach pokoju.
– No bo to nie tak. Powiedz im
coś. Śmieją się ze mnie. Pobij ich. – Amanda napuszczała na nas swojego
chłopaka, skacząc naokoło niego. Olek nachylił się do niej, dał jej buziaka w
czółko, po czym przywitał się z Kamilem uściskiem dłoni.
– Ale tu cholernie czysto –
powiedział z wyrazami szacunku patrząc na okno.
– Chciałam dokończyć, ale oni
zamiast pomóc to się ze mnie śmiali, wiesz? Tak perfidnie się nabijali.
– Z czego? – dopytywał
Aleksander.
– Nie ważne. Kiedyś ci stary
opowiem.
– To może ja wyjdę jeszcze się
przejść, a wy dokończycie? – zapytał Olek z uśmiechem skierowanym w stronę
Amandy. – Żartowałem, nie musisz tu sprzątać, nie jesteś od tego.
– Ale strasznie zapuściłeś ten
pokój, wszystko się klei – komentowała Amanda.
– Stary, my dokończymy w godzinkę,
a ty skocz no po pizzę. Chciałem zrobić moje popisowe danie dziewczyną, ale się
nabijały, że ja to tylko frytki, parówki i tosty potrafię.
– Umiesz jeszcze, te… no te…
Paluszki rybne we frytkownicy, albo krokiety, oczywiście kupne i też do
frytkownicy.
– Skończ się ze mnie nabijać!
– A ze mnie to było miło, co?
Nabijaj się kochanie z niego dalej, a jakby ci się znudziło to możesz się na
Majkę przestawić. – Amanda tuliła się do boku Aleksa, a ten oplatał ją jednym
ramieniem. Wydawało mi się, że on jest tak szeroki w barkach i w ogóle, że jej
ręce nie byłyby w stanie go objąć tak całego, tak, że jej dłonie by się z sobą
styknęły.
– To ja lecę po tą pizzę, jakie
smaki? – zapytał Olek.
– Dla mnie z samym serem i
pieczarkami, może być jeszcze papryka do tego. – Złożyłam zamówienie jako
pierwsza.
– Amanda? – zapytał Olek swoją
dziewczynę.
– Moja ulubiona – odpowiedziała
czyniąc mu tym zapewne nie lada zagadkę. Zdziwiło mnie, że się nie zapytał jaka
jest ta jej ulubiona i zastanawiało jednocześnie, czy Patryk idąc coś zamówić,
choćby lody, wiedziałby jaki smak lubię najbardziej.
– Dla mnie z kebabem –
powiedział Kamil.
– To jak dla mnie, to dziewczyną
po małej, a dla nas giganta, co? Damy radę?
– Damy, głodny dziś jestem jak
wilk.
– Wypuści mnie ktoś i zamknie za
mną drzwi, bo was kurde okradną. Mieszkamy z policjantem pod jednym dachem, a
tak podstawowej zasady bezpieczeństwa nie przestrzegamy – komentował Aleks
wychodząc.
– Wiecie co, dziewuszki?
Przypomniało mi się jak kiedyś ukradłem cukierka na bazarze – pochwalił się
Kamil.
– My dziś ukradłyśmy buty,
zajebiste są – pochwaliłam się z rozpędu, a potem modliłam się by tego nie
usłyszał.
– Super, kradzione ponoć zawsze
lepiej smakuje. – Kamil jednak pochwalił nasz wyczyn zamiast zganić. Tym różnił
się od mojego mężczyzny, za to go tak kochałam.
– Ja tam nie wiem jak one
smakują, ale możesz spróbować jeśli masz ochotę – powiedziała Amanda i uciekła
do korytarza, by za moment pojawić się w pokoju ze swoimi nowymi, popielatymi
botkami.
– Musiałabyś je najpierw na
stopę założyć – stwierdził z uśmiechem, nie wierząc, że ona to zrobi.
– Już zakładam – oznajmiła i w
minutę na jej drobnych stopach znalazły się buciki. Podniosła nogę, oparła ją o
stół i oczekiwała. – Próbuj – ponagliła Kamila po chwili i tymi swoimi
oczyskami dawała znać, że nie przyjmuje odmowy.
Zerknęłam na Kamila, nie
wiedział jak się wycofać, było po nim widać w jak bardzo kłopotliwej sytuacji
się znalazł. Nie lubił rezygnować z czegoś co sam powiedział, ale poniżyć się
do takiego stopnia też nie było mu na rękę. Obie z Amandą to wiedziałyśmy,
dlatego nas tak bardzo ta sytuacja bawiła, Kamil jednak nie podzielał naszego
entuzjazmu. Po chwili dostrzegłam, że pada na jedno kolana, prawą dłonią chwyta
jej łydkę, patrzy głęboko w oczy i mówi:
– Padam do pani stóp madame. –
Dotknął wargami sam czubeczek jej botka. Do prawdy nie wierzyłam w to co
widziały moje oczy. Sama nie wiedziałam czy mam klaskać, czy gwizdać. –
Chodziłaś w nich, smakują ulicą – powiedział Kamil wstając z kolan.
– Smakowałeś też kiedyś ulice? –
zapytała Amanda.
– Może ją ukradł, wiec lepiej
smakowała. – Nawiązałam do naszej poprzedniej rozmowy.
– Doprawdy śmieszne, bardzo,
bardzo – rzekł nieco poddenerwowany nasz wspólny braciszek z wyboru. – Tylko
gębki na kłódkę i nikomu ani słowa o tym co się tutaj przed chwileńkę wydarzyło
w tym pokoju – polecił siadając w fotelu.
Najbardziej ciekawi mnie czy Aleks się dowie, a jeżeli tak, to jak zareaguje :)
OdpowiedzUsuńTa 3 (Amanda, Majka i Kamil) jest doskonała ; )
Rozwalił mnie ten Kamil smakujący buty Amandy a to jego zdtobnienie od jej imienia haha :D
OdpowiedzUsuńCzy tylko mi brakuje regularnych opowiadań o Majce i Patryku?
OdpowiedzUsuńMI też bardzo brakuje opowiadań o Majce i Patryku :(
OdpowiedzUsuńFajnie że Amanda z Mają mają już tak dobry kontakt, a jak jest jeszcze z nimi Kamil to już całkiem tworzą mieszankę wybuchową oni są niemożliwi :)
OdpowiedzUsuńMiłe, że dziewczyny się dogadują, tylko szkoda , że się wygadały przed Kamilem o kradzieży. No bo co by nie mówić, to Kamilek ma długi jęzor.
OdpowiedzUsuńZapomniałam dopisać, że mi też brakuje Majki i Patryka. To od nich się zaczęło na blogu Majka i Patryk i mam do nich sentyment.
OdpowiedzUsuń