poniedziałek, 4 listopada 2013

Część 58 - Kradzione lepiej smakuje

Część 58 - Kradzione lepiej smakuje
Majka (Klara)

Byliście zawsze i zawsze będziecie
Ja nie zapomnę tego za nic na świecie
Zawsze pomóc, nie tylko być
Takich przyjaciół nie ma nikt
Nie potrzebuję własnej przestrzeni
I nie zbuduję samotni na ziemi
Liczy się dla mnie, że jesteście Wy
Poza wami nie ma nic
(Verba – Cały świat należy do nas)

Zainstalowaliśmy się z Kamilem w pokoju Olka i podziwialiśmy jak Amanda myje okna. Znaczy ja to tylko patrzyłam ze zdziwieniem, że ona tak sama, z własnej nieprzymuszonej woli. Kamil natomiast zdawał się obserwować każdy jej centymetr, śledzić każdy ruch, chłonąć po kawałku.

– Jak dzieciaki? – zapytała Amanda Kamila.
– W porządku, tęskną za matką.
– Może jakiś psycholog powinien z nimi porozmawiać, przecież takie przeżycie jest trudne dla dorosłego, a co dopiero dla dziecka. Powinieneś…
– Ja sam wiem co powinienem! – Kamil przerwał Amandzie stanowczo, ale nie dokończył, bo ja przerwałam jemu.
– Ja w tej kwestii, jak w żadnej innej zgadzam się z nią.
– Uwzięłyście się czy co? Cieszmy się dniem, chwilą. Mamy piwko, są krakersy i orzeszki…
– I krówki – przerwała Kamilowi Amanda i położyła na stoliku salaterkę z tymi pysznymi cukierkami, które tak fajnie się kleiły do podniebienia.
– No właśnie. Nie mówmy więc o dzieciach, rodzinie i o wszystkim co człowiekowi zbędne, niepotrzebne, a się trafia z powodu jego niewyobrażalnej głupoty, albo też nieuleczalnej choroby.
– Dlaczego głupoty? – zapytała Amanda.
– Głupotą przez wieki jest to, że człowiek to zwierzęta stadne, a każdy mężczyzna chce przewodzić w stadzie, wyrywa się więc spod pieczy ojca i zakłada własne stado.
– A co w takim razie jest nieuleczalną chorobą? – zapytałam tym razem ja.
– Rozmnażanie się. Tak poważnie jednak to cieszę się z chłopaków, dla nich żyje. – Ostatnie zdanie mojego blond przyjaciela złagodziło wcześniejsze negatywne wypowiedzi. Tylko Kamil tak potrafił. Nadawał czemuś negatywny wydźwięk, złe znaczenie, by potem samemu przyznać się do błędu i uznać, że to zło jest jednak w rzeczywistości dobre, konieczne i potrzebne, także takiemu pewniakowi jak on.
– Tam masz smugę – zwrócił uwagę swojej siostrze z wyboru i właśnie w tym momencie coś przyszło mi do głowy.
– Kamil kto jest twoją siostrą z wyboru? – zapytałam.
– Amanda i ty.
– No ale to wychodzi na to, że mój brat ma siostrę co nie jest moją siostrą, a moja przyjaciółka ma brata, który jest moim bratem, a ja nie jestem jej siostrą. Pokręcone to trochę, nie sądzicie?
– Tak, odrobinkę – przyznała mi racje Amanda.
– Jesteśmy więc jedną, wielką, szczęśliwą rodziną – powiedział Kamil. – Zdrowie więc za to.
– Patologiczną – dodała Amanda.
– Ja bym się kłóciła czy tak do końca szczęśliwą.
– Jesteśmy więc jedną, wielką, patologiczną rodziną, która nie do końca i nie zawsze jest szczęśliwa, ale się kochamy, co dziewczynki?
– Pewnie siostro – powiedziała Amanda i opryskała go delikatnie, żartobliwie wodą.
– Nieprawda, ja ciebie nie kocham! – wykrzyczałam z uśmiechem swoje racje, a Kamil w tym czasie wepchnął mi krakersa do ust mówiąc:
– Cicho już bądź.
– Ja też cię nie kocham – powiedziała Amanda zeskakując z parapetu i przyglądając się swojemu dziełu.
– Ty też cichaj – zwrócił jej uwagę Kamil.
– A ja krakersa nie dostanę? – Udawała oburzoną.
– Proszę. – Pofatygował się do niej, poczekał aż otworzy usta i położył to małe, słone coś, w kształcie rąbu na jej język.
– Dziękuje, ale powiedzcie, że od razu jaśniej. Kamil mógłbyś tak podłogę, a ty Majka z kurzami mi pomóc, proszę was. Rodzina powinna sobie pomagać – marudziła Amanda.
– Teraz już wiem dlaczego nigdy nie chciałam mieć rodziny.
– Bo ty Maju nienawidzisz pomagać, ale się nauczysz, a potem szef kuchni Kamilo przygotuje dla was posiłek dnia.
– Frytki, czy parówki, czy tosty? – zapytałam .
– Żadne z trzech.
– Ooo, czyżby twój repertuar kulinarny się powiększył? – zakpiła Amanda.
– Wiesz co? To imię to jednak do ciebie pasuje.
– Bo jestem ukochana? – zapytała patrząc przyjacielowi głęboko w oczy. Musiała zadrzeć głowę do góry by ich sięgnąć.
– Nie, skądże, nie o tym pomyślałem. Amanda, to Amandi w jakimś tam języku, skraca się do Mendi czy jakoś tak, a mnie się to z Mendą kojarzy. – Podał swoje wyjaśnienie Kamil, a ja roześmiałam się w głos, on mi zawtórował.
– Jesteście złośliwi! No ej! No przestańcie! No kurwa! – wkurwiała się moja przyjaciółka.
– Ładnie, ładnie, co ja słyszę? – zapytał Aleks stając w drzwiach pokoju.
– No bo to nie tak. Powiedz im coś. Śmieją się ze mnie. Pobij ich. – Amanda napuszczała na nas swojego chłopaka, skacząc naokoło niego. Olek nachylił się do niej, dał jej buziaka w czółko, po czym przywitał się z Kamilem uściskiem dłoni.
– Ale tu cholernie czysto – powiedział z wyrazami szacunku patrząc na okno.
– Chciałam dokończyć, ale oni zamiast pomóc to się ze mnie śmiali, wiesz? Tak perfidnie się nabijali.
– Z czego? – dopytywał Aleksander.
– Nie ważne. Kiedyś ci stary opowiem.
– To może ja wyjdę jeszcze się przejść, a wy dokończycie? – zapytał Olek z uśmiechem skierowanym w stronę Amandy. – Żartowałem, nie musisz tu sprzątać, nie jesteś od tego.
– Ale strasznie zapuściłeś ten pokój, wszystko się klei – komentowała Amanda.
– Stary, my dokończymy w godzinkę, a ty skocz no po pizzę. Chciałem zrobić moje popisowe danie dziewczyną, ale się nabijały, że ja to tylko frytki, parówki i tosty potrafię.
– Umiesz jeszcze, te… no te… Paluszki rybne we frytkownicy, albo krokiety, oczywiście kupne i też do frytkownicy.
– Skończ się ze mnie nabijać!
– A ze mnie to było miło, co? Nabijaj się kochanie z niego dalej, a jakby ci się znudziło to możesz się na Majkę przestawić. – Amanda tuliła się do boku Aleksa, a ten oplatał ją jednym ramieniem. Wydawało mi się, że on jest tak szeroki w barkach i w ogóle, że jej ręce nie byłyby w stanie go objąć tak całego, tak, że jej dłonie by się z sobą styknęły.
– To ja lecę po tą pizzę, jakie smaki? – zapytał Olek.
– Dla mnie z samym serem i pieczarkami, może być jeszcze papryka do tego. – Złożyłam zamówienie jako pierwsza.
– Amanda? – zapytał Olek swoją dziewczynę.
– Moja ulubiona – odpowiedziała czyniąc mu tym zapewne nie lada zagadkę. Zdziwiło mnie, że się nie zapytał jaka jest ta jej ulubiona i zastanawiało jednocześnie, czy Patryk idąc coś zamówić, choćby lody, wiedziałby jaki smak lubię najbardziej.
– Dla mnie z kebabem – powiedział Kamil.
– To jak dla mnie, to dziewczyną po małej, a dla nas giganta, co? Damy radę?
– Damy, głodny dziś jestem jak wilk.
– Wypuści mnie ktoś i zamknie za mną drzwi, bo was kurde okradną. Mieszkamy z policjantem pod jednym dachem, a tak podstawowej zasady bezpieczeństwa nie przestrzegamy – komentował Aleks wychodząc.
– Wiecie co, dziewuszki? Przypomniało mi się jak kiedyś ukradłem cukierka na bazarze – pochwalił się Kamil.
– My dziś ukradłyśmy buty, zajebiste są – pochwaliłam się z rozpędu, a potem modliłam się by tego nie usłyszał.
– Super, kradzione ponoć zawsze lepiej smakuje. – Kamil jednak pochwalił nasz wyczyn zamiast zganić. Tym różnił się od mojego mężczyzny, za to go tak kochałam.
– Ja tam nie wiem jak one smakują, ale możesz spróbować jeśli masz ochotę – powiedziała Amanda i uciekła do korytarza, by za moment pojawić się w pokoju ze swoimi nowymi, popielatymi botkami.
– Musiałabyś je najpierw na stopę założyć – stwierdził z uśmiechem, nie wierząc, że ona to zrobi.
– Już zakładam – oznajmiła i w minutę na jej drobnych stopach znalazły się buciki. Podniosła nogę, oparła ją o stół i oczekiwała. – Próbuj – ponagliła Kamila po chwili i tymi swoimi oczyskami dawała znać, że nie przyjmuje odmowy.
Zerknęłam na Kamila, nie wiedział jak się wycofać, było po nim widać w jak bardzo kłopotliwej sytuacji się znalazł. Nie lubił rezygnować z czegoś co sam powiedział, ale poniżyć się do takiego stopnia też nie było mu na rękę. Obie z Amandą to wiedziałyśmy, dlatego nas tak bardzo ta sytuacja bawiła, Kamil jednak nie podzielał naszego entuzjazmu. Po chwili dostrzegłam, że pada na jedno kolana, prawą dłonią chwyta jej łydkę, patrzy głęboko w oczy i mówi:
– Padam do pani stóp madame. – Dotknął wargami sam czubeczek jej botka. Do prawdy nie wierzyłam w to co widziały moje oczy. Sama nie wiedziałam czy mam klaskać, czy gwizdać. – Chodziłaś w nich, smakują ulicą – powiedział Kamil wstając z kolan.
– Smakowałeś też kiedyś ulice? – zapytała Amanda.
– Może ją ukradł, wiec lepiej smakowała. – Nawiązałam do naszej poprzedniej rozmowy.

– Doprawdy śmieszne, bardzo, bardzo – rzekł nieco poddenerwowany nasz wspólny braciszek z wyboru. – Tylko gębki na kłódkę i nikomu ani słowa o tym co się tutaj przed chwileńkę wydarzyło w tym pokoju – polecił siadając w fotelu.

7 komentarzy:

  1. Najbardziej ciekawi mnie czy Aleks się dowie, a jeżeli tak, to jak zareaguje :)
    Ta 3 (Amanda, Majka i Kamil) jest doskonała ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozwalił mnie ten Kamil smakujący buty Amandy a to jego zdtobnienie od jej imienia haha :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tylko mi brakuje regularnych opowiadań o Majce i Patryku?

    OdpowiedzUsuń
  4. MI też bardzo brakuje opowiadań o Majce i Patryku :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie że Amanda z Mają mają już tak dobry kontakt, a jak jest jeszcze z nimi Kamil to już całkiem tworzą mieszankę wybuchową oni są niemożliwi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miłe, że dziewczyny się dogadują, tylko szkoda , że się wygadały przed Kamilem o kradzieży. No bo co by nie mówić, to Kamilek ma długi jęzor.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapomniałam dopisać, że mi też brakuje Majki i Patryka. To od nich się zaczęło na blogu Majka i Patryk i mam do nich sentyment.

    OdpowiedzUsuń