Narracja (Tychon)
Opalona
blondynka o dużych, niebieskich oczach leżała w łóżku i motywowała siebie, by z
niego wstać. Nie wychodziło jej to najlepiej od jakiegoś czasu. Brakowało jej
motywacji, sił do życia, nie miała nawet chęci już żyć. Od trzech tygodni nie
pokazywała się w szkole, szczerze miała w dupie swoją przyszłość, na którą tyle
pracowała i na której niegdyś tak bardzo jej zależało, że była w stanie
poświęcić wszystko. Teraz żałowała, że była ambitna, a w tym wszystkim chciwa i
nieostrożna. Jednak skąd mogła wiedzieć, że Aleks zechce posunąć się aż tak
daleko?
Ta
sama kobieta trzy tygodnie temu była pełna życia, energii i chęci zmiany na
lepsze siebie i wszystkiego, co ją otaczało. Postanowiła zacząć od zerwania ze
swoim sponsorem, wybrała jednak jeden z najgorszych momentów. W chwili, kiedy
wykonała do niego telefon z prośbą o spotkanie, mężczyzna był już pod wpływem
alkoholu i lekko zdenerwowany. Powiedział jej: Twój chłopak chce bym cię zgwałcił, czy gramy w to dalej? Amanda
przystała na wcześniejszy plan. Nie bała się tego gwałtu, miał być w końcu
udawany, miał być tylko pułapką na Aleksa. Kiedy Hubert dotarł do jej
mieszkania wiedział co ma robić. Pokiwał jej głową na boki i pokazał telefon.
Widniało na nim aktywne, odebrane połączenie, dostrzegła też, że komórka jest
ustawiona na głośnomówiący. Amanda spodziewała się, że by zacząć nową drogę
życia musi zakończyć starą, jednak nie spodziewała się, że to zakończenie
będzie tak upokarzające, bolesne i niszczące.
Hubert
był człowiekiem, którego, pomimo sztucznego i dziwacznego układu, uważała za swojego
przyjaciela. Jednak to z Aleksem chciała związać swoje życie. Teraz uważała tego
drugiego tylko za potwora. Od tamtego feralnego wieczora nienawidziła dotyku
mężczyzn, nienawidziła ich obecności, nie mogła znieść nawet kiedy Aleks
chwytał ją za rękę. Nie była ofiarą gwałtu, ale świadomość, że mężczyzna
którego lubiła jak nikogo innego był gotów zesłać na nią taką krzywdę
przyprawiała ją o obrzydzenie w jego stronę. Czuła się zobowiązana do tego by
wyznać mu prawdę. Prawdę o której doskonale wiedział, ale musiała trzymać się
roli. Odgrywać dalej taki przeklęty teatrzyk. Zrobiła to poprzedniego dnia w
środku nocy, kiedy położył się obok niej jak zazwyczaj, a teraz nie wiedziała,
czego tak właściwie ma się spodziewać.
***
Mężczyzna
o dziwnym do określenia kolorze włosów stał pewnie w środku lasu. Barwa jego
włosów była między ciemnym rudym a kasztanem, coś jakby mahoniem. Ubrany był w
czarny, zimowy płaszcz i ciepłe buty, które kompletnie do owego płaszcza nie
pasowały, bo były bardziej sportowe. Patrzył ze spokojem, jak dwóch mężczyzn
wywleka z bagażnika człowieka, do którego nie czuł nienawiści, czuł wdzięczność.
Ściągnął płaszcz i podszedł do swojego nowego, terenowego samochodu marki BMW.
Samochód miał piękną barwę brązu, ale jakby złotego. Odłożył płaszcz na tylne
siedzenie i udał się w stronę mężczyzny, który miał usta zakneblowane taśmą
klejącą, a ręce związane na placach w nadgarstkach.
– Dzięki, chłopaki – powiedział mężczyzna i
każdemu podał rękę.
– Dla ciebie, stary, wszystko, byłeś mi jak
brat – odezwał się jeden z mężczyzn, który trzymał tego związanego garniturowca
za ramię w pewnym uścisku.
– Stańcie tylko tak, żeby nie uciekł, i
odwiążcie mu ręce. Nie chcę mieć forów, niech ma równe szanse – powiedział do
dwójki przyjaciół.
– Słyszysz, skurwielu? Daję ci coś, czego ona
nie miała – tym razem zwrócił się do mężczyzny, pochylając się w jego kierunku
i jednym zdecydowanym pociągnięciem odkleił taśmę kneblującą i utrudniającą
oddychanie.
Pół
godziny później mężczyzna, odziany w garnitur, leżał na śniegu. Jego twarz
przypominała krwawą miazgę, a ciało kukłę. Jednak wiedział, że nie jest z nim
tak najgorzej, w większości to jednak uderzenia wyglądały tylko na silne.
– Żyje? – zapytał jeden z tych, co go
przywieźli.
– Tak i będzie żył, chociaż chętnie bym go
zabił. Wezwijcie karetkę – powiedział ponad trzydziestoletni mężczyzna,
ubrany w popielatą bluzę, która również była pokrwawiona. Dostrzegł, że w
niektórych miejscach zdarł sobie skórę z kostek na dłoniach, a pięści będą sine
jeszcze wiele tygodni. – Telefon wywalcie po drodze w jakieś pola albo wodę – dodał.
Trochę bał się, że przesadził, ale musiał. Chciał by obecni uwierzyli w jego
wściekłość, bo był wściekły, ale nie na Huberta, który wykonał jego zlecenie, a
na Amandę, na której to zlecenie zostało wykonane.
– Twoje ubranie też? – zapytał ten drugi.
– Nie, sam je spalę. Jadę sprawdzić piec w
domu.
– Kiedy parapetówka?
– Sądzę, że niespełna miesiąc i będzie
urządzone. Oczywiście wtedy zaproszę, a teraz pośpieszcie się, bo jeszcze
skona, nie chcę mieć śmiecia na sumieniu – powiedział i ruszył w stronę swojego
samochodu, zdejmując bluzę. Wrzucił ją do schowka i ruszył przed siebie.
Mi się wydaję,że Amanda kocha Aleksa i boli ją fakt,że był wstanie posunąć się do czegoś takiego.Może jednak w przyszłości będą ze sobą szczęśliwi oczywiście jeśli przestaną grać.
OdpowiedzUsuńna pewno najbardziej ją zabolało,że to właśnie Olek zlecił ten gwałt. Ja jednak dziwię się Hubertowi,że zgodził się na takie rozwiazanie
OdpowiedzUsuńAleks to chyba lepszy aktor niż Amanda. Nie wiem dlaczego ona nadal z nim jest i chyba nigdy tego nie zrozumiem.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale albo ja czegoś nie zrozumiałam, albo ta część jest nie rzeczywista. Hubert był w Legii cudzoziemskiej, tak? Więc jakim cudem zwykły lekarz go tak urządził? Dobra, może nie zwykły, ale jednak na pewno nie przeszkolony tak, jak członkowie legii. Przynajmniej w mojej świadomości jest to armia ludzi do zadań specjalnych, odebrali porządną szkołę życia, dyscypliny, zdobyli umiejętność walki, a tu Hubert jakoś nie bardzo się wykazał. Właściwie nawet nie próbował się bronić. Dlaczego? A może to inny Hubert? Maja
OdpowiedzUsuńMaju Hubert jest ten sam, tylko się bał... Z pewnością w walce z Aleksem miałby szanse, pewnie nawet wygrał, ale... bał się o dziecko. Aleks już raz porwał jego syna.
UsuńJakoś mnie ten argument nie przekonuje. Chyba bardziej spodziewałabym się, że członek Legii będzie szukał zemsty na jakimś lekarzynie za porwanie dziecka i uczynienie z siebie pionka. Bał się o syna? Miał prawo, dopóki ten syn był w rękach Aleksandra, ale później? Później powinien zadbać o jego bezpieczeństwo tak, żeby więcej się do niego nie zbliżył. Przecież Hubert należy do najlepiej przeszkolonej armii... Widzę jednak, że to kiep jest. Potrafi ustawić nastolatkę, pyskuje żonie, ale kiedy staje naprzeciwko mężczyzny, jest zwykłym tchórzem. Chyba że to celowy zabieg.
OdpowiedzUsuńA Aleksa nie rozumiem. Po co to widowisko było? Maja
Hubert lubi Amandę, może nawet coś więcej, a ona wybrała Olka. Nie chce odbierać jej szczęścia. - Taki argument cię przekonuje? Hubert też ukrywa przeszłość, to że był legionistą. Widowisko, by do Amandy doszło co zrobił - takie Aleksowe myślenie, wieczny popis :)
Usuń