Aleksander (Samuel)
Ścieranie tych śladów po
rączkach Igora nie okazało się takim czasochłonnym zajęciem, jak się tego
obawiałem na początku. Poszło nam całkiem sprawnie. Na spacerze mały zasnął, ja
zrobiłem zakupy. W domu nie wyjąłem go z wózka tylko rozpakowałem z kurtki
starając się by go nie wybudzić. Chciałem go przykryć jakimś lżejszym kocem.
Nie mogłem odnaleźć, więc wziąłem jakiś czysty ręcznik z szafy. Właśnie byłem w
połowie przygotowywania obiadu, gdy zjawili się chłopcy.
– Jak w szkole? – zapytałem.
– Beznadziejnie – oznajmił
Paweł.
– A dlaczego? – dopytywałem.
– Kazali kolorować, a ja nie
psepadam.
– No to jak nie przepadasz, to
już wszystko rozumiem. A u ciebie jak?
– Powiedzieli by ktoś przyszedł
do szkoły – wyjaśnił Piotrek.
– Ale dziś?
– Tak chyba by było najlepiej.
Bo nie umiem cytać, a jesteśmy w pierwsej klasie i musę umieć.
– Dobra, to napiszę twojej
siostrze smsa.
Wrzuciłem opanierowane mięso na
patelnie i wytarłem ręce w jakąś ścierkę. Chłopcy poszli do siebie się bawić, a
ja napisałem Amandzie smsa, by wpadła do szkoły bliźniaków po drodze, to może
jeszcze zastanie ich nauczycielkę. Odpisała zdawkowe „okay”. Odłożyłem telefon,
sprawdziłem co z frytkami we frytkownicy, dorzuciłem do pieca i wróciłem do
kuchni, a tam już czekał na mnie Piotrek.
– Aleks, mogę cię o coś zapytać?
– zaczął. Śmiertelnie mnie tym wystraszył.
– Co znowu o orgazm?
– Nie, znacznie łatwiejsze. Co
to znaczy uprawiać miłość?
Nogi się pode mną ugięły.
Zastanawiałem się skąd temu dzieciakowi przychodzą do głowy takie pytania i
dlaczego kieruje je akurat do mnie?
– Piotrusiu, jakie ty programy w
telewizji oglądasz?
– Tym razem to słyszałem jak ty
tak mówiłeś do mojej siostry, że nie możesz się doczekać, aż będziecie uprawiać
miłość – wyjaśnił i zaczął bawić się samochodzikiem na stole.
– Nie, no właściwie to normalne,
że ty pytasz, przecież… – stwierdziłem i usiadłem obok chłopca.
– Tylko dokładnie, ze wszystkimi
szcególikami. – Boże on jeszcze szczegółów ode mnie oczekiwał. Tylko jakie
szczegóły uprawiania seksu podać sześciolatkowi?
– No bo jak jest dwoje ludzi i
się kochają, to chcą być blisko siebie, tak blisko, że już bliżej się nie da i
wtedy uprawiają miłość.
– Od samych checi? – dopytywał.
– Nie, od chęci, przechodzą do
akcji, wiesz…
– Jak napastnik w piłce nożnej?
– Chyba tak.
– Ale jak to się robi? – drążył
temat Piotrek.
– Zazwyczaj na leżąco, ale i na
siedząco można i na stojąco. Ale najczęściej to na łóżku się odbywa.
– I co dalej?
Wstałem od stołu i zająłem się
przewracaniem kotletów. Miałem nadzieję, że jak się czymś zajmę, to Piotrek
zapyta o to, albo skieruje pytania na inny tor.
– I rodzi się w dwójce takich ludzi
czułość, namiętność, pożądanie. Potem się całują, przytulają i uprawiają
właśnie miłość.
– No ale jak ją uprawiają? –
Piotr nie dawał za wygraną.
– Jezus, Piotruś.
– Jak się klępujesz to nie
musisz odpowiadać.
– Nie, nie krępuje się.
Uprawianie miłości to inaczej uprawianie seksu, to znajdowanie się…
– To już wiem. Pytałem Amandę co
to znaczy uprawiać seks.
– I co ci odpowiedziała? –
wydałem się zainteresowany tym jaką definicję uprawiania seksu podała moja
dziewczyna swojemu sześcioletniemu bratu.
– Seks to jest fizyczne
zbliżenie z użyciem narządów… no ten… Jak inaczej się mówi na penisa i cipkę?
– Ehe, ehe – musiałem
odchrząknąć, bo nie wyrabiałem. – Narządy płciowe, Piotrusiu – podpowiedziałem.
– No właśnie.
– Serio Amanda ci takie
wyjaśnienie podała?
– No, tak.
– Aha.
– No ale ty powiedziałeś
inaczej. Kto z was ma racje?
– Powiedzieliśmy to samo, tylko
innymi słowami – odpowiedziałem.
– Wcale, że nie.
– Nie kłoć się ze starszym. Idź
na dół do sklepu. Masz tu dwie dychy, nakup reklamówkę słodyczy dla siebie i
braci.
Kiedy wziął te dwie dychy byłem
szczęśliwy. Pomyślałem, że usiądą przed telewizorem ze słodyczami, pojedzą…
najpierw to w ogóle zjedzą obiad, potem słodycze przed telewizorem. Jeśli będą
jedli około półtora godziny, to potem już wróci Amanda, a mnie nie spotka już
żadne krępujące pytanie z ich strony. Szczególnie to ze strony Piotra. Paweł
jak na razie był ten bezproblemowy.
Obiad udało nam się zjeść w
ciszy. Igor tylko nadawał jak najęty. Opowiadał wierszyki, recytował piosenki,
udawał, że widelec jest samolotem, który ma lotnisko na jego języku. Ciekaw
byłem co by Amanda powiedziała na takie zachowanie, ale mnie w sumie nie
przeszkadzało. Mały nie miał nawet dwóch latek. Uważałem za wielki wyczyn, to
że je samodzielnie i się nawet szczególnie przy tym nie brudzi.
Potem ja zacząłem zmywać, a
chłopcy poszli pooglądać telewizje przekonując mnie, że nie mają nic do
zrobienia na jutro. Uwierzyłem, no bo niby czemu mieliby mnie okłamywać. Pozmywałem
i udałem się do pokoju gdzie oglądali film jedząc czekoladę. Spojrzałem na
ekran telewizora i od razu wiedziałem, że to nie był film dla nich. Gdy mnie
zobaczyli to włączyli pauzę akurat na mężczyźnie, który celował z broni.
– Co oglądacie? – zapytałem
siadając obok Pawełka.
– Film.
– O czym?
– Paweł – wydał polecenie bratu Piotr.
Uznałem, że w tej dwójce to on jest mózgiem wszelkich operacji.
– To jest o takim panu co ma
zabić innych panów, ale nie wie, że ci panowie to policanci i chowa broń u
siebie. Tam kupel jego syna znajduje tą bloń.
– I zabija ojca tą bronią –
dodał Piotr.
– Ojca tego kolegi, tego co miał
zabić policjantów? – dopytywałem.
– Nie, własnego ojca, bo ten bił
matkę – odpowiedział Paweł.
– Aha, głównego bohatera.
– Nie, główny bohatel to ten co
ma zabijać policjantów – wtrącił się znów Piotrek.
– Aha. – Szczerze to ja
kompletnie niewiele ogarniałem z tego co mi tłumaczyli, ale przynajmniej się
starałem.
– No ale tak naprawdę to on nie
zabił tego ojca, bo to nie był jego ojciec, bo matka się gdzieś puściła
najwidocniej.
– No, najwidocniej –
przedrzeźniłem Pawełka.
– No i jak ojciec tego młodego,
zolientował się…
– Znaczy tego co został zabity?
– No nie, bo on przecie został
już zabity – wtrącił się znów Piotrek.
– Czyli ten prawdziwy ojciec,
tak?
– Tak! – powiedzieli
jednocześnie.
– Jak on się zolientował, że nie
ma już bloni – wyjaśnił Piotruś.
– Wtedy się zapytał „Kulwa,
gdzie jest moja broń”, a ten syn na to „Kolega zablał” – opowiadał z przejęciem
Paweł.
– Łaził po mieście i nagle
pojawili się popaplani pedofile i chcieli go wciągnąć do popaplanego samochodu.
– Popapranego, tak? – Nie mogłem
powstrzymać uśmiechu.
– Tak, właśnie tak. Bo pedofile zawsze
mają małe samochody i duże bagazniki. Nie wiedziałeś?
– Aha, teraz już wiem.
– I jak oni go złapali to nie
wiedzieli, że on ma bloń i on wyciągnął i ich wszystkich rozpierdzielił, co do
jednej stuki – znów opowiadał z przejęciem Piotruś. – Rozumiesz, on sam, wszystkich.
– On sam, to znaczy kto?
– Kumpel syna ojca! –
odpowiedzieli chórem.
– Ale tego zabitego,
prawdziwego, czy tego zabijanego? – dopytywałem.
Chłopcy jednocześnie przyłożyli
swoje dłonie wewnętrzną częścią do czoła w geście załamania.
– Jak ty nic nie lozumiesz – skwitował
Piotruś.
Na to wszystko pojawiła się
Amanda ze słowami:
– Już jestem. Co oglądacie?
– Coś, co z pewnością nie jest
dla dzieci – wyjaśniłem, zabrałem maluchom pilota i wyłączyłem DVD.
– No ej – zabrzmiały głosy
protestu.
– Ale o czym to było? – dopytywała
Amanda.
– O tym, że jakaś pani się
puściła i bił ją mąż. Miała syna, ale jak się potem okazało nie z mężem, a jej
męża zabił jej syn, bo bił matkę. Był jeszcze jakiś ojciec i syn, co zabijali
pedofili i policjantów… Nic nie rozumiesz prawda?
– Pójdę zobaczyć co Igor robi.
Czyli miałem racje, Amanda nic
nie zrozumiała ze streszczonego filmu, podobnie jak ja nic nie zrozumiałem jak
mi go chłopcy streścili.
– A wy do lekcji.
– Ale wcześniej… – zaprotestował
Piotrek.
– Ciii… do lekcji, ale już! Jak
nie ma nic na jutro, to zrobić na pojutrze – podniosłem lekko głos i
zadziałało. Zmyli się z kanapy i poszli do siebie.
Nagle poczułem jak kanapa przy
moim boku się zapada. Spojrzałem po lewo, a tam Igor na Amandy kolanach.
– U klonów w szkole byłaś? –
zapytałam.
– Dzięki, że mi przypomniałeś.
Potrzymaj go chwile i zabaw, bo marudzi. – Wręczyła mi Igora na kolana i
pognała do drugiego pokoju.
– Podsłuchają o czym rozmawiają
– powiedziałem do uroczego blond chłopczyka.
Położyłem go na dywanie, zajął się opakowaniem
po płycie DVD, a ja w tym czasie stanąłem pod drzwiami.
– To może chociaż klub przyjaciół
myszki Miki? Paweł to lubi – usłyszałem głos Amandy.
– Nuda! Nie chcę! – wrzasnął i
czymś rzucił.
– No, ale musisz coś czytać. Jak
nie książki, to chociaż komiksy, gazety, nie wiem, cokolwiek.
– Ale po co mi to czytanie? –
zapytał.
Piotrek z tego co zauważyłem
słynął w tej rodzinie z zadawania pytań.
– Bo jak nie będziesz czytał, to
się nigdy nie nauczysz.
– No to co?
– No to będziesz analfabetą.
– Ale to jest w cholerę nudnę i
nie będę, nie będę, nie będe!
– No to nie będziesz oglądał
telewizji i Olek ci nic więcej już nie kupi.
– No ale… – zaczął oponować.
Z tego co zauważyłem Piotr też
był tym, który zawsze miał jakieś „ale”.
– Zmienię zdanie jak coś
przeczytasz – powiedziała Amanda.
– No ale…
Wtedy postanowiłem wkroczyć do
pokoju.
– Co tu się dzieje? – zapytałem.
– Nie mogę oglądać telewizji, a
ty mi nie możesz już nic kupywać, chyba, że przeczytam ksiązkę.
– Musi przeczytać? – zapytałem
Amandę.
– Dostali zadanie w szkole, aby
streścić coś co przeczytają. Coś krótkiego i na kilka zdań, no ale jemu się nie
chce czytać, w związku z tym powiedziałam…
– Rozumiem. Może ja spróbuje –
zaproponowałem.
– To spróbuj, proszę ciebie
bardzo, bo mnie już ręce opadają.
Amanda wyszła, a ja usiadłem na
łóżku przy jej bracie.
– Cześć Piotrze.
– Część Aleksie.
– Słuchaj mnie, jakie
najbardziej lubisz opowieści?
Już godzinę później, gdy kroiłem
ser na kolacje przyszedł Piotrek i położył przede mną swój zeszyt.
– Już skończyłem –
zakomunikował.
– Brawo Piotruś – pochwaliłem
go.
– Napisał? – zapytała zdziwiona
Amanda.
Zerknąłem na otwartą stronę
zeszytu.
– Pewnie, że tak.
– Ale jak? – Amanda nadal
niedowierzała.
– Trzeba mieć podejście.
– To znaczy? – drążyła temat. –
Przecież jego nie interesuje nic tylko filmy, bajki i telewizor.
– To mogę już obejrzeć coś? –
zapytał Piotrek.
– Napisał, to chyba może, no
nie? – zapytałem Amandę. Nie chciałem się rządzić nie swoimi dziećmi tak jak w
przypadku tej nieszczęsnej jaszczurki, którą wypomniała mi nawet w nocy.
– Może, ale jak ty tego
dokonałeś?
Piotrek poszedł przed telewizor,
Paweł bawił się z Igorem, a ja patrzyłem na moją dziewczynę i zastanawiałem się
jaką jej sprzedać odpowiedź. Tak do końca szczerą, czy taką może w nieco
lepszym opakowaniu.
– Zastanowiłem się jaka lektura
tak naprawdę zainteresuje Piotrusia. Wciągnie go, sprawi mu przyjemność,
pozwoli odpowiedzieć na nurtujące go pytania, a jednocześnie nie będzie zbyt
wymagająca i odpowiednia dla pierwszoklasisty. Chodziło też o to by przede
wszystkim uświadomić mu jakie korzyści można wyciągnąć z czytania.
– I? – Amanda nie dawała za
wygraną. Uznałem, że to oczekiwanie skrupulatnych i szczegółowych odpowiedzi
Piotrek odziedziczył z pewnością po niej, czyli musieli to mieć po matce, bo
ojców mieli dwóch różnych.
– Dałem mu program telewizyjny –
odparłem jednym tchem, przymknąłem oczy i szykowałem się na opieprz.
– Nie będę tego nawet
komentowała.
Hahahaha nauczycielka napewno będzie zadowolona z tego co przeczytał:)
OdpowiedzUsuńhaha no nauczycielka będzie zachwycona:)co temu Olkowi odbiło?:)
OdpowiedzUsuńO matko, padłam - streszczenie programu telewizyjnego :D mogę sobie wyobrazić minę nauczycielki :D
OdpowiedzUsuńhahahah program telewizyjny jeszcze pewnie streścił odpowiedzi na nurtujące go pytania, się nauczycielka uśmieje
OdpowiedzUsuńto o tym streszczeniu programu telewizyjnego to z "Rodzinka.pl" ;)
OdpowiedzUsuń