piątek, 15 listopada 2013

Część 94 - Co to jest orgazm?

Część 94 - Co to jest orgazm?
Aleksander (Samuel)

Dojechałem na budowę podrzucić im tylko kilka worków tynku. W między czasie otrzymałem od Amandy smsa, z prośbą czy dam radę przywieź worek węgla i drewna. Odpisałem, że jasne, że bez problemu, bo w końcu jaki to był dla mnie problem? Kasa była, wystarczyło tylko pojechać, kupić i wnieś. Byłem w połowie drogi do Amandy, już z węglem. Po drodze słuchałem muzyki i normalnie przysypiałem za kierownicą. Pierw ta impreza z Patrykiem i Kamilem, potem budowa, potem po Amandę, teraz znów do niej. Nie spałem od kilkudziesięciu godzin, nie miałem siły normalnie funkcjonować. Zajechałem pod starą kamienice, kiedyś mieszkałem w tych rejonach. Na drugim piętrze mieszkał pewien facet, on zawsze coś miał. Wpadłem do niego niczym po ogień.

– Ile? – zapytał jeszcze przez drzwi.
– Otwórz, tu Aleks. Kreskę – powiedziałem.
Drzwi się otworzyły. Mężczyzna podał mi rękę, uścisnął po męsku. Nie widzieliśmy się ładnych parę lat. I nagle poczułem, że popełniłem błąd. Zajechałem tu nie potrzebnie. Izak posypał mi kreskę. Dzieci biegały w koło stołu, na którym znajdowało się wszystko co możliwe i nielegalne. Jego kobieta była w kuchni.
– Jesteś pewny? – dopytywał.
– Właściwie to nie – odpowiedziałem i poczułem, że to jest jedyna możliwość by się wycofać.
Sam ganiłem Amandę za taką bezmyślność, a sam chciałem się dopuścić jeszcze większej. Takiej jak prowadzenie po amfetaminie.
– Może lepiej red bull, co?
– Może lepiej. Co u ciebie? – zapytałem niewysokiego mężczyznę o brązowych oczach i blond włosach.
– Jakoś się kręci. Jeszcze mnie nie złapali i nie wsadzili jak widzisz.
– Dzieci?
– Zdrowe, to najważniejsze – odrzekł.
– Zawsze cię podziwiałem człowieku za optymizm – powiedziałem i klapnąłem na fotel.
– Kawę ci zrobię, Olek – rzekła żona mojego kumpla.
– Dzięki, kawa to jest to. Naprawdę byłbym wdzięczny.
Przez chwilę pomyślałem, że można by tą rodzinę nazwać patologiczną, ale oni nie byli żadną patologią, po prostu chcieli żyć godniej, lepiej, a w dzisiejszych czasach legalnie i bez wykształcenia to można tylko bidę klepać. Wiem o tym, bo sam kiedyś starałem się żyć legalnie. Gdybym nigdy nie zaprzestał, to dziś nie byłbym lekarzem, nie jeździł samochodem i nie miał Amandy. Wypiłem z nimi kawę. Popatrzyłem na dzieciaków – Konrada i Kornelie. Fajne dzieciaki, takie rozgarnięte. W drodze do samochodu wstąpiłem po napój typu red bull do nocnego. Wypiłem jednym duszkiem i ruszyłem do Amandy. Wniosłem worek węgla na drugie piętro i zapukałem do drzwi.
– Normalnie się tego nie spodziewałam, ale ty silny.
– Dziękuje za wiarę we mnie, kochanie. – Uśmiechnąłem się do niej i dałem buziaka w policzek. – Skoczę po drugi worek, nie zamykaj drzwi.
– Pójdę z nim! – krzyknął chyba Paweł, chociaż ja to ich nigdy nie rozróżniałem.
– I ja! – dokrzyknął ten drugi.
– Nie ma mowy – warknęła Amanda.
– Ale dlaczego? – zapytał jeden.
– Ale i tak pójdę – stwierdził drugi.
– To i ja! – wrzasnął ten pierwszy.
– Ej, ej, ej, chłopaki – odezwałem się. – Siostra wam nie każe, to nie idziecie, do domu.
– Ale… – zaczął jeden.
– Ale nie ma ale.
– Dlaczego? – zapytał się mnie jeden i tak niewinnie spojrzał w górę.
– Bo jestem większy, a co za tym idzie silniejszy i was nie potrzebuje do pomocy, a nie lubię jak mi się ktoś pod nogami pałęta.
– Ja się nie palnentam – wyjaśnił oburzony i wszedł do mieszkania.
– Piotrek, ty też wchodź do domu – zawołała Amanda.
– To on mówił, że się nie chce pałentać, a nie ja.
Chwyciłem chłopca za ramie, skierowałem w stronę Amandy.
– Właź i nie dyskutuj – stwierdziłem.
– Nie salp mnie! – powiedział wyraźnie i bojowo wystawił podbródek do przodu.
Amanda się uśmiechnęła, ja też.
– Leć już, bo zamarzam – pogoniła mnie.
I wszystko było w miarę dobrze. Pierw zjedliśmy obiad, spaghetti. Potem ja się zdrzemnąłem z Igorkiem na kanapie na jakieś dwie godziny. Później zabrałem dzieciaków do takiej bawialni dla dzieci by Amanda mogła odpocząć. Nie przewidziałem tylko, że gdy zabiorę ich do sklepu to wpadnę w taki szał zakupowy, ale te zabawka były takie fajne. W sumie to sam się chciałem nimi z nimi pobawić więc tak kupowaliśmy, aż przekroczyłem tysiąc złotych.
– A kupisz nam zwierzątko? – zapytał Piotruś.
– Plosimy – dodał Paweł.
– Wasza siostra mnie potem za to za jaj… zabije.
– Za jaja powiesi, chciałeś powiedzieć – stwierdził Piotrek.
– Być może, dlatego żadnych zwierząt. Życie mi jeszcze miłe – powiedziałem pakując wszystko do bagażnika.
– Ale my prosimy.
I w taki oto sposób wylądowałem w mieszkaniu matki Amandy z akwarium. Weszliśmy po cichu by nas nie słyszała. Tak właściwie zastanawiałem się po co ja to przedłużam, przecież wścieknie się, to było pewne. Wcześniej lub później, ale i tak się wścieknie.
– Co to jest? – zapytała Amanda zaraz po przebudzeniu i wejściu do kuchni.
Spojrzałem na chłopców. Piotrek po cichu starał się ulotnić, ale siostra zagrodziła mu drogę, a Paweł nadal miał przyciśnięty nos do szyby terrarium.
– Jascurka – odpowiedział jej Paweł.
– Skąd ją macie?
– Olek nam kupił – odpowiedział Piotrek i oboje wskazali na mnie palcem.
– Chodź – zawołała Amanda i wskazała mi drzwi łazienki.
– To nie jest…
– Chodź powiedziałam.
Ustąpiłem jej i poszedłem, bo co innego miałem zrobić? Przykleić się do tej podłogi w kuchni, byleby mnie nie opieprzyła? W sumie na sam opierdziel to byłem już przygotowany podczas wkroczenia do zoologicznego.
– Co ci odbiło!? – zapytała zaraz po zamknięciu drzwi. Starała się panować nad głosem by nie krzyczeć. – Nie wiesz, że takie coś się uzgadnia. Już nie mówię, że ze mną, ale chociażby z ich matką.
– Czyli z twoją matką? – zapytałem opierając się o umywalkę, która znajdywała się w tym małym, sterylnie białym pomieszczeniu. Czułem się niemal jak w szpitalu, czyli w swoim żywiole.
– Dziękuje, że mi przypomniałeś.
– Amanda. Denerwujesz się niepotrzebnie, to w ogóle nie żyje. Nie trzeba tego wyprowadzać na spacer, siedzi tylko w tym terrarium.
– Ile to kosztowało?
– To… – zawahałem się – dwie stówy – dodałem.
– A dalej, dalej… – poganiała.
– No terrarium, jakaś mata grzewcza, lampa.
– Łącznie? – dopytywała.
– Koło sześciu stów.
– Dałeś sześć stów na jaszczurkę. Nie mogłeś kupić myszy, chomika, królika, czegokolwiek? – zapytała. Tym razem wydawała się rozbawiona, więc i ja się uśmiechnąłem. Zawsze lepiej się radować niż na siebie wydzierać.
– Nie jesteśmy po ślubie byś mnie wyliczała na co ile wydaje – zażartowałem.
– Wydałeś sześć stów na moich braci, to chyba moja sprawa. Co ten jaszczur jada?
– Świerszcze – odpowiedziałem.
– Żywe?
– Najlepiej…
– Nie odzywaj się do mnie przez około godzinę.
– Jak sobie życzysz – odpowiedziałem.
– Nie odzywaj się, powiedziałam!
Amanda wyszła i trzasnęła drzwiami tak, że omal z futryny nie wyleciały. Normalnie aż się lusterko w łazience zatrzęsło, to wiszące na ścianie. Nagle w drzwiach łazienki pojawił się Piotrek.
– Cyli żyjesz?
– Żyje Piotruś, dzięki za troskę.
– Czyli nie odda Pimpusia?
– Nie, raczej nie. Chyba najbardziej jej się nie spodobały upodobania żywieniowe waszego nowego kolegi – odpowiedziałem. Wyminąłem Piotrusia i postanowiłem, że się do nich dosiądę i popatrzę na tą miniaturkę dinozaura. Jaszczurki zawsze mi się kojarzyły z dinozaurami.
Wieczorem już wszystko wróciło do normy. Amanda usypiała Igora, a ja przygotowywałem kolacje.
– Siostra mówi byś pojechał potem po jej zeszyty, bo idzie jutro do szkoły. – Przyszedł do mnie z taką nowiną jeden z tych klonów i pobiegł z powrotem.
Nagle pojawił się drugi klon i usiadł na krzesełku wielce zmartwiony. Był już w piżamie.
– Aleks mogę cię o coś zapytać?
– Byle nie o pieniądze – uprzedziłem. Amanda już mnie oskarżała wystarczająco, że kupuje miłość jej braci.
– Trochę się wstydzę – wyznał.
– Tak, a co się stało, Pawełku? – zapytałem.
– Piotrek jestem. – To znaczyło, że znowu ich pomyliłem.
– A może chcesz porozmawiać z Amandą? – dopytywałem i przysiadłem naprzeciwko sześciolatka.
– Nie – odpowiedział pośpiesznie.
– Czekaj, czekaj. Wy graliście na moim laptopie. Co władowałeś się w jakieś strony i zainfekowało mi komputer? Weszliście na płatne gry? – wypytywałem, a Piotrek za każdym razem kręcił głową na boki. – Wykończyłeś jednego z braci ostatecznie? Też nie. Obydwóch braci?
– Bo ja chciałbym wiedzieć co to jest orgazm – wypalił w końcu.
– Ty chcesz wiedzieć co to jest orgazm? – Nie mogłem uwierzyć, przecież to jeszcze dziecko było.
– No.
– A dlaczego? – postanowiłem zapytać, udowodnić, że jest to jemu nie potrzebne i zbyć temat. Kto ma dzieci, ten jednak wie, że je nie tak łatwo zbyć byle czym.
– No bo tak usłyszałem w telewizji.
– Boże, co ty za programy oglądasz.
– Edukacyjne. Amanda nam włączyła, o życiu ludzi na ziemi.
W myślach przekląłem Amandę. Postanowiłem jednak podjąć wyzwanie i jakoś to dziecku wytłumaczyć.
– No i wiesz co… orgazm to jest tak, że jak mężczyzna i kobieta się już zakochają i już się kochają. To się nazywa uprawianiem seksu, a potem jest orgazm.
– Ale tak od razu? – zapytał zaskoczony i wesoły Piotrek.
– Nie tak od razu. Właśnie problem tkwi w tym, że nie tak od razu. U mężczyzny generalnie jest z tym prościej. Przy kobiecie to się trzeba naszarpać.
– Ale co szarpać?
– A to różnie – odpowiedziałem i modliłem się aby nie zapytał co to znaczy to różnie.
– A tylko kobieta z mężczyznami ma orgazm? – dopytywał Piotr.
– Nie, może być mężczyzna z mężczyzną, kobieta z kobietą. Można mieć też orgazm samemu.
– Można mieć orgazm samemu? – Oczy Piotra aż się świeciły z podniecenia tą rozmową. Zastanawiałem się jak wyglądały moje. Pewnie jakbym chciał się stąd zmyć.
– No jasne, że tak. Bo wiesz to tak jak z piłką. Fajnie pokopać samemu o murek, ale lepiej pograć z kimś.
– To znaczy, że orgazm w grupie jest fajniejszy? – Młody mnie tym pytaniem po prostu rozwalił. Rozbawił. Starałem się jednak nie śmiać by nie było mu przykro.
– No… Piotruś. Ja preferuje w dwójkę, ale to zależy od upodobań.
– No ale jak to jest w końcu mieć ten orgazm?
Zastanawiałem się co on się tak tego orgazmu uczepił. Czyżby ten program edukacyjny o życiu człowieka na ziemi krążył tylko wokoło osiągania orgazmów? Przecież ludzie na ziemi robią też wiele innych rzeczy.
– Cholera jasna – zakląłem.
– Zdenerwowałem ciebie? – zapytał lekko wycofany.
– Nie, nie Piotrusiu. Tylko ty zadajesz bardzo kłopotliwe pytania.
– To powiesz mi co to w końcu jest ten orgazm?
– To jakbyś wygrał z dziewczyną w jakąś grę, a ona i tak nieczuła by się przegrana… To taka satysfakcja.
– Satyswakcia?
– Piotrusiu, ja nie wiem jak ci to tak delikatnie…
– To nie mów delikatnie. Powiedz wprost, co to jest ten orgazm?
Nagle pojawiła się w drzwiach kuchni Amanda. Patrzyła na mnie rozbawionym wzrokiem, co znaczyło, że słyszała większą część tej dyskusji, a może nawet i całą tą dyskusje. Patrzyła to na mnie, to na Piotrka i w końcu pewnie weszła do kuchni i przemówiła:
– Piotr, orgazm, to jest moment najsilniejszego podniecenia, czemu towarzyszy równie silne uczucie rozkoszy.  Orgazm jest celem lub zakończeniem stosunku płciowego, a przynajmniej powinien być. Objawia się silnymi, pozytywnymi doznaniami, a po wszystkim następuje błogostan. Jeszcze jakieś pytanie?
Zarówno ja jak i Piotr spojrzeliśmy na Amandę i szczęki nam dosłownie do podłogi opadły.

– Nie, dzięki, już wszyściutko wiem – zawołał uradowany i pognał do siebie.

11 komentarzy:

  1. Ja bym chciała, chętnie poczytam jak bliźniaki dają w kość Amandzie i Olkowi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie ze chcemy !

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze,że Olek nie wziął tej amfetaminy,bo jak słusznie zauważył Amandy się czepiał a sam chciał zrobić jeszcze większą głupotę.Rozwaliło mnie to z orgazmem :D hahaha

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie odzywaj się do mnie przez..."= to jakiś nowy sposób Amandy na Aleksa? Już drugi raz tak powiedziała.
    Małe dzieci bardzo lubią kłopotliwe pytania :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sposób Amandy na nią samą by się uspokoić :)

      Ogólnie to chciałam przeprosić, że wcześniej tu nie zaglądałam i wszystko zostawiłam na głowie Samiego, a sama zajmowałam się pisaniem raz kiedyś jakieś części. Postaram się to zmienić jak i częściej aktualizować moje inne blogi. Z Samuelem staramy się mobilizować nawzajem. On mnie ściga o Greya, a ja jego o Dorkwood :)

      A małe dzieci, tak, bardzo lubią pytać, zwłaszcza o to o co nie powinni :)

      Usuń
    2. Nawet tu mi musiałaś o tym przypomnieć? Zaktualizuje, jeszcze dziś :)

      Usuń
  5. Heh wszystkie dzieciaki potrafią zadawać kłopotliwe pytania :) spróbuj takiemu nie odpowiedzieć to spokoju nie da :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodkie te dzieciaki, dobrze dogadują się z Bartkiem. A czytając rozmowę Piotrusia z Bartkiem uśmiałam się :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niektórym to się wydaje, że dzieci są takie niewinne, nic nie wiedzą, nic nie słyszą, ale to nieprawda, dzieci to dobrzy obserwatorzy. No i jak już sobie poobserwują otaczający je świat, to dopiero wybucha bomba, jak zaczynają zadawać kłopotliwe pytania. I nie odpuszczają jak się na coś uprą to nie ma przeproś. A to się Olek namęczył, żeby tak "delikatnie wytłumaczyć" co to jest orgazm, nie zazdroszczę mu tej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń