Aleksander (Samuel)
Dojechałem na budowę podrzucić
im tylko kilka worków tynku. W między czasie otrzymałem od Amandy smsa, z
prośbą czy dam radę przywieź worek węgla i drewna. Odpisałem, że jasne, że bez
problemu, bo w końcu jaki to był dla mnie problem? Kasa była, wystarczyło tylko
pojechać, kupić i wnieś. Byłem w połowie drogi do Amandy, już z węglem. Po
drodze słuchałem muzyki i normalnie przysypiałem za kierownicą. Pierw ta
impreza z Patrykiem i Kamilem, potem budowa, potem po Amandę, teraz znów do niej.
Nie spałem od kilkudziesięciu godzin, nie miałem siły normalnie funkcjonować.
Zajechałem pod starą kamienice, kiedyś mieszkałem w tych rejonach. Na drugim
piętrze mieszkał pewien facet, on zawsze coś miał. Wpadłem do niego niczym po
ogień.
– Ile? – zapytał jeszcze przez
drzwi.
– Otwórz, tu Aleks. Kreskę –
powiedziałem.
Drzwi się otworzyły. Mężczyzna
podał mi rękę, uścisnął po męsku. Nie widzieliśmy się ładnych parę lat. I nagle
poczułem, że popełniłem błąd. Zajechałem tu nie potrzebnie. Izak posypał mi
kreskę. Dzieci biegały w koło stołu, na którym znajdowało się wszystko co
możliwe i nielegalne. Jego kobieta była w kuchni.
– Jesteś pewny? – dopytywał.
– Właściwie to nie –
odpowiedziałem i poczułem, że to jest jedyna możliwość by się wycofać.
Sam ganiłem Amandę za taką
bezmyślność, a sam chciałem się dopuścić jeszcze większej. Takiej jak
prowadzenie po amfetaminie.
– Może lepiej red bull, co?
– Może lepiej. Co u ciebie? –
zapytałem niewysokiego mężczyznę o brązowych oczach i blond włosach.
– Jakoś się kręci. Jeszcze mnie
nie złapali i nie wsadzili jak widzisz.
– Dzieci?
– Zdrowe, to najważniejsze –
odrzekł.
– Zawsze cię podziwiałem
człowieku za optymizm – powiedziałem i klapnąłem na fotel.
– Kawę ci zrobię, Olek – rzekła
żona mojego kumpla.
– Dzięki, kawa to jest to.
Naprawdę byłbym wdzięczny.
Przez chwilę pomyślałem, że
można by tą rodzinę nazwać patologiczną, ale oni nie byli żadną patologią, po
prostu chcieli żyć godniej, lepiej, a w dzisiejszych czasach legalnie i bez
wykształcenia to można tylko bidę klepać. Wiem o tym, bo sam kiedyś starałem
się żyć legalnie. Gdybym nigdy nie zaprzestał, to dziś nie byłbym lekarzem, nie
jeździł samochodem i nie miał Amandy. Wypiłem z nimi kawę. Popatrzyłem na
dzieciaków – Konrada i Kornelie. Fajne dzieciaki, takie rozgarnięte. W drodze
do samochodu wstąpiłem po napój typu red bull do nocnego. Wypiłem jednym
duszkiem i ruszyłem do Amandy. Wniosłem worek węgla na drugie piętro i
zapukałem do drzwi.
– Normalnie się tego nie
spodziewałam, ale ty silny.
– Dziękuje za wiarę we mnie,
kochanie. – Uśmiechnąłem się do niej i dałem buziaka w policzek. – Skoczę po
drugi worek, nie zamykaj drzwi.
– Pójdę z nim! – krzyknął chyba
Paweł, chociaż ja to ich nigdy nie rozróżniałem.
– I ja! – dokrzyknął ten drugi.
– Nie ma mowy – warknęła Amanda.
– Ale dlaczego? – zapytał jeden.
– Ale i tak pójdę – stwierdził
drugi.
– To i ja! – wrzasnął ten
pierwszy.
– Ej, ej, ej, chłopaki – odezwałem
się. – Siostra wam nie każe, to nie idziecie, do domu.
– Ale… – zaczął jeden.
– Ale nie ma ale.
– Dlaczego? – zapytał się mnie
jeden i tak niewinnie spojrzał w górę.
– Bo jestem większy, a co za tym
idzie silniejszy i was nie potrzebuje do pomocy, a nie lubię jak mi się ktoś
pod nogami pałęta.
– Ja się nie palnentam –
wyjaśnił oburzony i wszedł do mieszkania.
– Piotrek, ty też wchodź do domu
– zawołała Amanda.
– To on mówił, że się nie chce
pałentać, a nie ja.
Chwyciłem chłopca za ramie,
skierowałem w stronę Amandy.
– Właź i nie dyskutuj –
stwierdziłem.
– Nie salp mnie! – powiedział
wyraźnie i bojowo wystawił podbródek do przodu.
Amanda się uśmiechnęła, ja też.
– Leć już, bo zamarzam –
pogoniła mnie.
I wszystko było w miarę dobrze.
Pierw zjedliśmy obiad, spaghetti. Potem ja się zdrzemnąłem z Igorkiem na
kanapie na jakieś dwie godziny. Później zabrałem dzieciaków do takiej bawialni
dla dzieci by Amanda mogła odpocząć. Nie przewidziałem tylko, że gdy zabiorę
ich do sklepu to wpadnę w taki szał zakupowy, ale te zabawka były takie fajne.
W sumie to sam się chciałem nimi z nimi pobawić więc tak kupowaliśmy, aż
przekroczyłem tysiąc złotych.
– A kupisz nam zwierzątko? –
zapytał Piotruś.
– Plosimy – dodał Paweł.
– Wasza siostra mnie potem za to
za jaj… zabije.
– Za jaja powiesi, chciałeś
powiedzieć – stwierdził Piotrek.
– Być może, dlatego żadnych
zwierząt. Życie mi jeszcze miłe – powiedziałem pakując wszystko do bagażnika.
– Ale my prosimy.
I w taki oto sposób wylądowałem
w mieszkaniu matki Amandy z akwarium. Weszliśmy po cichu by nas nie słyszała.
Tak właściwie zastanawiałem się po co ja to przedłużam, przecież wścieknie się,
to było pewne. Wcześniej lub później, ale i tak się wścieknie.
– Co to jest? – zapytała Amanda zaraz
po przebudzeniu i wejściu do kuchni.
Spojrzałem na chłopców. Piotrek
po cichu starał się ulotnić, ale siostra zagrodziła mu drogę, a Paweł nadal
miał przyciśnięty nos do szyby terrarium.
– Jascurka – odpowiedział jej
Paweł.
– Skąd ją macie?
– Olek nam kupił – odpowiedział
Piotrek i oboje wskazali na mnie palcem.
– Chodź – zawołała Amanda i
wskazała mi drzwi łazienki.
– To nie jest…
– Chodź powiedziałam.
Ustąpiłem jej i poszedłem, bo co
innego miałem zrobić? Przykleić się do tej podłogi w kuchni, byleby mnie nie
opieprzyła? W sumie na sam opierdziel to byłem już przygotowany podczas
wkroczenia do zoologicznego.
– Co ci odbiło!? – zapytała
zaraz po zamknięciu drzwi. Starała się panować nad głosem by nie krzyczeć. –
Nie wiesz, że takie coś się uzgadnia. Już nie mówię, że ze mną, ale chociażby z
ich matką.
– Czyli z twoją matką? –
zapytałem opierając się o umywalkę, która znajdywała się w tym małym, sterylnie
białym pomieszczeniu. Czułem się niemal jak w szpitalu, czyli w swoim żywiole.
– Dziękuje, że mi przypomniałeś.
– Amanda. Denerwujesz się
niepotrzebnie, to w ogóle nie żyje. Nie trzeba tego wyprowadzać na spacer,
siedzi tylko w tym terrarium.
– Ile to kosztowało?
– To… – zawahałem się – dwie
stówy – dodałem.
– A dalej, dalej… – poganiała.
– No terrarium, jakaś mata
grzewcza, lampa.
– Łącznie? – dopytywała.
– Koło sześciu stów.
– Dałeś sześć stów na
jaszczurkę. Nie mogłeś kupić myszy, chomika, królika, czegokolwiek? – zapytała.
Tym razem wydawała się rozbawiona, więc i ja się uśmiechnąłem. Zawsze lepiej
się radować niż na siebie wydzierać.
– Nie jesteśmy po ślubie byś mnie
wyliczała na co ile wydaje – zażartowałem.
– Wydałeś sześć stów na moich
braci, to chyba moja sprawa. Co ten jaszczur jada?
– Świerszcze – odpowiedziałem.
– Żywe?
– Najlepiej…
– Nie odzywaj się do mnie przez
około godzinę.
– Jak sobie życzysz –
odpowiedziałem.
– Nie odzywaj się, powiedziałam!
Amanda wyszła i trzasnęła
drzwiami tak, że omal z futryny nie wyleciały. Normalnie aż się lusterko w
łazience zatrzęsło, to wiszące na ścianie. Nagle w drzwiach łazienki pojawił
się Piotrek.
– Cyli żyjesz?
– Żyje Piotruś, dzięki za
troskę.
– Czyli nie odda Pimpusia?
– Nie, raczej nie. Chyba
najbardziej jej się nie spodobały upodobania żywieniowe waszego nowego kolegi –
odpowiedziałem. Wyminąłem Piotrusia i postanowiłem, że się do nich dosiądę i
popatrzę na tą miniaturkę dinozaura. Jaszczurki zawsze mi się kojarzyły z
dinozaurami.
Wieczorem już wszystko wróciło
do normy. Amanda usypiała Igora, a ja przygotowywałem kolacje.
– Siostra mówi byś pojechał
potem po jej zeszyty, bo idzie jutro do szkoły. – Przyszedł do mnie z taką
nowiną jeden z tych klonów i pobiegł z powrotem.
Nagle pojawił się drugi klon i
usiadł na krzesełku wielce zmartwiony. Był już w piżamie.
– Aleks mogę cię o coś zapytać?
– Byle nie o pieniądze –
uprzedziłem. Amanda już mnie oskarżała wystarczająco, że kupuje miłość jej
braci.
– Trochę się wstydzę – wyznał.
– Tak, a co się stało, Pawełku?
– zapytałem.
– Piotrek jestem. – To znaczyło,
że znowu ich pomyliłem.
– A może chcesz porozmawiać z
Amandą? – dopytywałem i przysiadłem naprzeciwko sześciolatka.
– Nie – odpowiedział
pośpiesznie.
– Czekaj, czekaj. Wy graliście
na moim laptopie. Co władowałeś się w jakieś strony i zainfekowało mi komputer?
Weszliście na płatne gry? – wypytywałem, a Piotrek za każdym razem kręcił głową
na boki. – Wykończyłeś jednego z braci ostatecznie? Też nie. Obydwóch braci?
– Bo ja chciałbym wiedzieć co to
jest orgazm – wypalił w końcu.
– Ty chcesz wiedzieć co to jest
orgazm? – Nie mogłem uwierzyć, przecież to jeszcze dziecko było.
– No.
– A dlaczego? – postanowiłem
zapytać, udowodnić, że jest to jemu nie potrzebne i zbyć temat. Kto ma dzieci,
ten jednak wie, że je nie tak łatwo zbyć byle czym.
– No bo tak usłyszałem w
telewizji.
– Boże, co ty za programy
oglądasz.
– Edukacyjne. Amanda nam
włączyła, o życiu ludzi na ziemi.
W myślach przekląłem Amandę.
Postanowiłem jednak podjąć wyzwanie i jakoś to dziecku wytłumaczyć.
– No i wiesz co… orgazm to jest
tak, że jak mężczyzna i kobieta się już zakochają i już się kochają. To się
nazywa uprawianiem seksu, a potem jest orgazm.
– Ale tak od razu? – zapytał
zaskoczony i wesoły Piotrek.
– Nie tak od razu. Właśnie
problem tkwi w tym, że nie tak od razu. U mężczyzny generalnie jest z tym
prościej. Przy kobiecie to się trzeba naszarpać.
– Ale co szarpać?
– A to różnie – odpowiedziałem i
modliłem się aby nie zapytał co to znaczy to różnie.
– A tylko kobieta z mężczyznami
ma orgazm? – dopytywał Piotr.
– Nie, może być mężczyzna z
mężczyzną, kobieta z kobietą. Można mieć też orgazm samemu.
– Można mieć orgazm samemu? –
Oczy Piotra aż się świeciły z podniecenia tą rozmową. Zastanawiałem się jak
wyglądały moje. Pewnie jakbym chciał się stąd zmyć.
– No jasne, że tak. Bo wiesz to
tak jak z piłką. Fajnie pokopać samemu o murek, ale lepiej pograć z kimś.
– To znaczy, że orgazm w grupie
jest fajniejszy? – Młody mnie tym pytaniem po prostu rozwalił. Rozbawił.
Starałem się jednak nie śmiać by nie było mu przykro.
– No… Piotruś. Ja preferuje w
dwójkę, ale to zależy od upodobań.
– No ale jak to jest w końcu
mieć ten orgazm?
Zastanawiałem się co on się tak
tego orgazmu uczepił. Czyżby ten program edukacyjny o życiu człowieka na ziemi
krążył tylko wokoło osiągania orgazmów? Przecież ludzie na ziemi robią też
wiele innych rzeczy.
– Cholera jasna – zakląłem.
– Zdenerwowałem ciebie? –
zapytał lekko wycofany.
– Nie, nie Piotrusiu. Tylko ty
zadajesz bardzo kłopotliwe pytania.
– To powiesz mi co to w końcu
jest ten orgazm?
– To jakbyś wygrał z dziewczyną
w jakąś grę, a ona i tak nieczuła by się przegrana… To taka satysfakcja.
– Satyswakcia?
– Piotrusiu, ja nie wiem jak ci
to tak delikatnie…
– To nie mów delikatnie. Powiedz
wprost, co to jest ten orgazm?
Nagle pojawiła się w drzwiach
kuchni Amanda. Patrzyła na mnie rozbawionym wzrokiem, co znaczyło, że słyszała
większą część tej dyskusji, a może nawet i całą tą dyskusje. Patrzyła to na
mnie, to na Piotrka i w końcu pewnie weszła do kuchni i przemówiła:
– Piotr, orgazm, to jest moment
najsilniejszego podniecenia, czemu towarzyszy równie silne uczucie
rozkoszy. Orgazm jest celem lub
zakończeniem stosunku płciowego, a przynajmniej powinien być. Objawia się
silnymi, pozytywnymi doznaniami, a po wszystkim następuje błogostan. Jeszcze
jakieś pytanie?
Zarówno ja jak i Piotr
spojrzeliśmy na Amandę i szczęki nam dosłownie do podłogi opadły.
– Nie, dzięki, już wszyściutko
wiem – zawołał uradowany i pognał do siebie.
Ja bym chciała, chętnie poczytam jak bliźniaki dają w kość Amandzie i Olkowi:)
OdpowiedzUsuńPewnie, żebyśmy chcieli. :)
OdpowiedzUsuńPewnie ze chcemy !
OdpowiedzUsuńChcemy ;)
OdpowiedzUsuńDobrze,że Olek nie wziął tej amfetaminy,bo jak słusznie zauważył Amandy się czepiał a sam chciał zrobić jeszcze większą głupotę.Rozwaliło mnie to z orgazmem :D hahaha
OdpowiedzUsuń"Nie odzywaj się do mnie przez..."= to jakiś nowy sposób Amandy na Aleksa? Już drugi raz tak powiedziała.
OdpowiedzUsuńMałe dzieci bardzo lubią kłopotliwe pytania :))
To sposób Amandy na nią samą by się uspokoić :)
UsuńOgólnie to chciałam przeprosić, że wcześniej tu nie zaglądałam i wszystko zostawiłam na głowie Samiego, a sama zajmowałam się pisaniem raz kiedyś jakieś części. Postaram się to zmienić jak i częściej aktualizować moje inne blogi. Z Samuelem staramy się mobilizować nawzajem. On mnie ściga o Greya, a ja jego o Dorkwood :)
A małe dzieci, tak, bardzo lubią pytać, zwłaszcza o to o co nie powinni :)
Nawet tu mi musiałaś o tym przypomnieć? Zaktualizuje, jeszcze dziś :)
UsuńHeh wszystkie dzieciaki potrafią zadawać kłopotliwe pytania :) spróbuj takiemu nie odpowiedzieć to spokoju nie da :P
OdpowiedzUsuńSłodkie te dzieciaki, dobrze dogadują się z Bartkiem. A czytając rozmowę Piotrusia z Bartkiem uśmiałam się :)
OdpowiedzUsuńNiektórym to się wydaje, że dzieci są takie niewinne, nic nie wiedzą, nic nie słyszą, ale to nieprawda, dzieci to dobrzy obserwatorzy. No i jak już sobie poobserwują otaczający je świat, to dopiero wybucha bomba, jak zaczynają zadawać kłopotliwe pytania. I nie odpuszczają jak się na coś uprą to nie ma przeproś. A to się Olek namęczył, żeby tak "delikatnie wytłumaczyć" co to jest orgazm, nie zazdroszczę mu tej sytuacji.
OdpowiedzUsuń