wtorek, 5 listopada 2013

Część 76 - Fabian na przepustce

Część 76 - Fabian na przepustce
Sabina (Lila)

Trochę się denerwowałam… No dobra, nie trochę, a bardzo, ale to było takie fajne zdenerwowanie. Nie mogłam się doczekać, kiedy spotkam się z Fabianem, tęskniłam za nim – za jego smakiem, zapachem, głosem. Cała rwałam się do niego i najchętniej już bladym świtem pojechałabym po niego do tego okropnego więzienia, ale Olek stwierdził, że to za wcześnie i żebym nie panikowała. Uznał, że skoro wytrzymałam tyle czasu to wytrzymam jeszcze kilka godzin. Dobre sobie. To w końcu nie jego mąż był w więzieniu, a mój i to ja się za nim stęskniłam, nie on.
Stanęłam przed lustrem i obejrzałam się dokładnie z każdej strony. Błękitne, jeansowe rurki leżały na mnie idealnie, do tego założyłam turkusową bluzkę, taką trochę asymetryczną i czarne kozaczki na obcasie. Fabianowi powinno się spodobać.
Włożyłam płaszczyk i okręciłam szyję szalikiem – miałam taki długi, dwumetrowy. Czekałam na znak od Aleksa, że już mogę wychodzić z domu. Ale on nie pisał i nie dzwonił, jakby robił mi na złość. Postanowiłam więc sama zadzwonić. I tu zaczęły się schody bo mój telefon jak zwykle gdzieś się zapodział i nie mogłam go znaleźć. Nagle zadzwonił. Słyszałam dźwięk, ale nie mogłam zlokalizować, skąd dochodzi…
– Cholera jasna, gdzie on jest? – zadałam sobie pytanie, podążając za melodią.
Tym razem zostawiłam go w łazience, na pralce. Wzięłam telefon ze sobą, gdy brałam prysznic, by na pewno usłyszeć, kiedy zacznie dzwonić.
– Słucham? – zapytałam – Halo? – Spojrzałam na wyświetlacz, było jedenaście nieodebranych. Telefon zadzwonił ponownie. – Słucham? – odezwałam się.
– Nareszcie, ile można do ciebie dzwonić? Od dziesięciu minut czekam na ciebie pod blokiem. Idziesz? – zarzucił mnie potokiem słów Olek.
– Już idę – odpowiedziałam i pobiegłam w stronę drzwi. „Klucze” – przemknęło mi przez myśl. Na szczęście wisiały tam, gdzie zwykle. Zatrzasnęłam drzwi, przekręciłam klucz w zamku i zbiegłam po schodach.
– Co tak długo? Już myślałem, że się coś stało. Albo, że nie wytrzymałaś i poleciałaś do więzienia beze mnie.
– Po prostu nie mogłam znaleźć telefonu – wytłumaczyłam się, wsiadając do samochodu.
Olek prowadził szybko i pewnie. W dodatku wszystkie światła mieliśmy zielone, przejazd kolejowy był otwarty, nigdzie nie spotkaliśmy pieszych powolnie człapiących przez pasy. Nie zdążyłam wygodnie się rozsiąść, a już byliśmy na miejscu.  Chciałam wysiąść, ale powstrzymał mnie mówiąc:
– Poczekaj tu na nas.
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Dlaczego nie mogłam iść po własnego męża do więzienia? Tak bardzo chciałam znaleźć się w jego ramionach… Aleks chyba zauważył, że nie tego się spodziewałam, bo pogłaskał mnie po ramieniu i wytłumaczył:
– Musimy po prostu chwilę porozmawiać. Najpóźniej za piętnaście minut będziesz miała swojego męża. Jesteś w stanie tyle poczekać?
– Tak – udałam obrażoną, a on śmiejąc się, wysiadł z auta.
Miał rację. Nie czekałam nawet piętnastu minut, gdy zobaczyłam, że idą. Olek i Fabian. Obaj. Ramię w ramię. Nie mogłam dłużej siedzieć bezczynnie, wysiadłam i podbiegłam do męża, zarzucając mu ręce na szyję. Łapczywie wpiłam się ustami jego wargi. Nie zwracałam uwagi na to, co się działo dookoła. Liczył się tylko on. W jego ramionach czułam się bezpiecznie i pewnie. Naprawdę cieszyłam się, że go widzę.
– Miło popatrzeć na taki obrazek – usłyszałam głos Olka. Fabian odsunął mnie od siebie, objął w pasie, a potem szepnął na ucho:
– Pięknie wyglądasz.
Czyli jednak dobrze dobrałam strój. Byłam z siebie zadowolona. Liczyłam na miłe przedpołudnie. Na taki czas, tylko on i ja. Chciałam nadrobić te wszystkie dni, kiedy go nie było. Chciałam odbić sobie wszystkie samotne wieczory i noce, w których nie miałam się do kogo przytulić.
Chciałam żeby usiadł ze mną, z tyłu, ale nie, to nie byłoby do niego podobne. Musiał usiąść z przodu, by pokazać, jaki jest ważny. Bo, kurwa, obraza majestatu by była, ta jego pieprzona hierarchia byłaby zaburzona. Momentami go nienawidziłam za te zachowania. Chciałam mieć normalnego męża, takiego, który by mnie kochał i troszczył się o mnie, który byłby zawsze przy mnie. Nie, nie chciałam… Chciałam Fabiana. A on zamiast się mną zajmować, gadał z Aleksem. I gdzie tu sprawiedliwość?
– Co na obiad? – zapytał mój mąż.
– To, co sobie zrobisz – odburknęłam mu.
– Ja przecież nie gotuję. – zdziwił się Fabian.
– Zawsze możesz zacząć.
– Człowiek z pierdla wyszedł, chciałby sobie z żoną posiedzieć, ale jak to kobieta zawsze musi utrudniać. – Zwrócił się do Aleksa, a potem odwrócił się do mnie i rzekł:
– No to, kochanie, kończymy się wygłupiać, co będzie na ten obiad?
– Też jestem ciekawa. – Nie wiem, dlaczego wywołało to wybuch śmiechu u Olka. Co w tym śmiesznego, że mój mąż woli gadki z kumplem niż ze mną?
– Sabina, co cię ugryzło? – zadał mi pytanie mój ślubny.
– Bo ty się mną w ogóle nie zajmujesz! – rzuciłam.
– Ja się tobą to w domu zajmę. – zabrzmiało groźnie, a nie chciałam go przecież denerwować. Tym bardziej pierwszego dnia.
– Fasolka po bretońsku – powiedziałam w końcu, przerywając mu rozmowę z Aleksem.
– Co fasolka?
– No na obiad.– wyjaśniłam mu.
– A to jednak jest obiad? A już mieliśmy z Olkiem jakieś gastro odwiedzić. – powiedział i odwrócił się do mnie z głupim uśmieszkiem.
– Jest. Możemy zjeść w domu. – Postanowiłam schować dumę do kieszeni i być jednak miła.
– My sobie i tak porozmawiamy. – Miałam nadzieję, że tylko mnie straszy.
– Ale o czym? – zapytałam udając głupią.
Fabian najpierw zaśmiał się, a potem, już całkiem poważnie odpowiedział mi:
– A o tym jak to się żona do męża powinna odzywać.
– Fabian Groźny powrócił – wtrącił Olek z zacieszem. Mnie sytuacja w ogóle nie śmieszyła.
– To wcale nie jest śmieszne. – oburzyłam się. Miałam wrażenie, że dobrze się bawią moim kosztem. Jak oni mogli?! Przecież to nieludzkie!
– Weź no skręć tutaj – wskazał ręką na jakąś boczną uliczkę. – Wejdę po orbitkę.
No idioci. Zgłupieli do reszty. Nie wiem, czy powinnam się śmiać, czy płakać. Nie dość, że mnie olewał to jeszcze jakieś dziwne zachcianki miał. A ten drugi jeszcze mu przytakuje… Myślałam, że chociaż on jest mądrzejszy… Ale nie… Olek zatrzymał się pod jakimś obskurnym sklepem , a Fabian jak gdyby nigdy nic sobie wysiadł i do niego poszedł. Wrócił po chwili żując gumę. W foliowej torebce niósł trzy butelki. Otworzył przednie drzwi i wręczył Aleksowi fantę, a potem usiadł obok mnie, podając mi wodę. Oczywiście nie pamiętał o tym, że nie lubię gazowanej i taką właśnie mi przyniósł. Już mu miałam o tym przypomnieć, kiedy poczułam jego wargi na swoich. Wsunął mi dłoń pod płaszczyk , gładził po plecach i wciąż całował.
– Olek, tylko się patrz na drogę – rzucił do przyjaciela, a potem zajął się składaniem pocałunków na mojej szyi. Był coraz bardziej odważny, jego dłoń zawędrowała na moje pośladki…
Nawet nie wiem, kiedy dojechaliśmy. Nie zwróciłam na to uwagi, a może straciłam poczucie czasu? Nie wiem. Fabian wziął mnie na ręce i zaniósł do domu, cały czas całując. Staliśmy przez chwile oparci o drzwi naszego mieszkania, ciesząc się swoją obecnością.
– Sabina, zapomniałaś torebki – przerwał nam Aleks.

– Dzięki – powiedziałam nieco zmieszana, a Fabian zmierzył mnie groźnym wzrokiem.

4 komentarze:

  1. Taka przepustka to powrót tylko na chwilę na wolność. Szkoda mi tu Sabiny, bo Fabian się okropnie zachowuje, a Olek ma się z czego nabijać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie Fabian jest tu straszny, i nie dość ,że ją olewa to jeszcze straszy

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie to ani Fabian ani Olek sie tu po gentlemeńsku nie zachowywali. Szczególnie razi to u Aleksa, bo przecież to on zwykle prawi te morały o kulturze itp...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fabian zachował się okropnie ona za nim tęskniła,czekała na niego a ten jej prawie wogóle zainteresowania nie okazał.

    OdpowiedzUsuń