Część 76 - Fabian na przepustce
Sabina (Lila)
Trochę się denerwowałam… No dobra, nie trochę, a bardzo, ale
to było takie fajne zdenerwowanie. Nie mogłam się doczekać, kiedy spotkam się z
Fabianem, tęskniłam za nim – za jego smakiem, zapachem, głosem. Cała rwałam się
do niego i najchętniej już bladym świtem pojechałabym po niego do tego
okropnego więzienia, ale Olek stwierdził, że to za wcześnie i żebym nie
panikowała. Uznał, że skoro wytrzymałam tyle czasu to wytrzymam jeszcze kilka
godzin. Dobre sobie. To w końcu nie jego mąż był w więzieniu, a mój i to ja się
za nim stęskniłam, nie on.
Stanęłam przed lustrem i obejrzałam się dokładnie z każdej
strony. Błękitne, jeansowe rurki leżały na mnie idealnie, do tego założyłam
turkusową bluzkę, taką trochę asymetryczną i czarne kozaczki na obcasie.
Fabianowi powinno się spodobać.
Włożyłam płaszczyk i okręciłam szyję szalikiem
– miałam taki długi, dwumetrowy. Czekałam na znak od Aleksa, że już mogę
wychodzić z domu. Ale on nie pisał i nie dzwonił, jakby robił mi na złość.
Postanowiłam więc sama zadzwonić. I tu zaczęły się schody bo mój telefon jak
zwykle gdzieś się zapodział i nie mogłam go znaleźć. Nagle zadzwonił. Słyszałam
dźwięk, ale nie mogłam zlokalizować, skąd dochodzi…
– Cholera jasna, gdzie on jest? – zadałam sobie pytanie,
podążając za melodią.
Tym razem zostawiłam go w łazience, na pralce. Wzięłam telefon
ze sobą, gdy brałam prysznic, by na pewno usłyszeć, kiedy zacznie dzwonić.
– Słucham? – zapytałam – Halo? – Spojrzałam na wyświetlacz,
było jedenaście nieodebranych. Telefon zadzwonił ponownie. – Słucham? –
odezwałam się.
– Nareszcie, ile można do ciebie dzwonić? Od dziesięciu
minut czekam na ciebie pod blokiem. Idziesz? – zarzucił mnie potokiem słów
Olek.
– Już idę – odpowiedziałam i pobiegłam w stronę drzwi.
„Klucze” – przemknęło mi przez myśl. Na szczęście wisiały tam, gdzie zwykle.
Zatrzasnęłam drzwi, przekręciłam klucz w zamku i zbiegłam po schodach.
– Co tak długo? Już myślałem, że się coś stało. Albo, że nie
wytrzymałaś i poleciałaś do więzienia beze mnie.
– Po prostu nie mogłam znaleźć telefonu – wytłumaczyłam się,
wsiadając do samochodu.
Olek prowadził szybko i pewnie. W dodatku wszystkie światła
mieliśmy zielone, przejazd kolejowy był otwarty, nigdzie nie spotkaliśmy
pieszych powolnie człapiących przez pasy. Nie zdążyłam wygodnie się rozsiąść, a
już byliśmy na miejscu. Chciałam
wysiąść, ale powstrzymał mnie mówiąc:
– Poczekaj tu na nas.
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Dlaczego nie mogłam iść po
własnego męża do więzienia? Tak bardzo chciałam znaleźć się w jego ramionach…
Aleks chyba zauważył, że nie tego się spodziewałam, bo pogłaskał mnie po
ramieniu i wytłumaczył:
– Musimy po prostu chwilę porozmawiać. Najpóźniej za
piętnaście minut będziesz miała swojego męża. Jesteś w stanie tyle poczekać?
– Tak – udałam obrażoną, a on śmiejąc się, wysiadł z auta.
Miał rację. Nie czekałam nawet piętnastu minut, gdy
zobaczyłam, że idą. Olek i Fabian. Obaj. Ramię w ramię. Nie mogłam dłużej
siedzieć bezczynnie, wysiadłam i podbiegłam do męża, zarzucając mu ręce na
szyję. Łapczywie wpiłam się ustami jego wargi. Nie zwracałam uwagi na to, co
się działo dookoła. Liczył się tylko on. W jego ramionach czułam się
bezpiecznie i pewnie. Naprawdę cieszyłam się, że go widzę.
– Miło popatrzeć na taki obrazek – usłyszałam głos Olka.
Fabian odsunął mnie od siebie, objął w pasie, a potem szepnął na ucho:
– Pięknie wyglądasz.
Czyli jednak dobrze dobrałam strój. Byłam z siebie
zadowolona. Liczyłam na miłe przedpołudnie. Na taki czas, tylko on i ja.
Chciałam nadrobić te wszystkie dni, kiedy go nie było. Chciałam odbić sobie
wszystkie samotne wieczory i noce, w których nie miałam się do kogo przytulić.
Chciałam żeby usiadł ze mną, z tyłu, ale nie, to nie byłoby
do niego podobne. Musiał usiąść z przodu, by pokazać, jaki jest ważny. Bo,
kurwa, obraza majestatu by była, ta jego pieprzona hierarchia byłaby zaburzona.
Momentami go nienawidziłam za te zachowania. Chciałam mieć normalnego męża,
takiego, który by mnie kochał i troszczył się o mnie, który byłby zawsze przy
mnie. Nie, nie chciałam… Chciałam Fabiana. A on zamiast się mną zajmować, gadał
z Aleksem. I gdzie tu sprawiedliwość?
– Co na obiad? – zapytał mój mąż.
– To, co sobie zrobisz – odburknęłam mu.
– Ja przecież nie gotuję. – zdziwił się Fabian.
– Zawsze możesz zacząć.
– Człowiek z pierdla wyszedł, chciałby sobie z żoną
posiedzieć, ale jak to kobieta zawsze musi utrudniać. – Zwrócił się do Aleksa,
a potem odwrócił się do mnie i rzekł:
– No to, kochanie, kończymy się wygłupiać, co będzie na ten
obiad?
– Też jestem ciekawa. – Nie wiem, dlaczego wywołało to
wybuch śmiechu u Olka. Co w tym śmiesznego, że mój mąż woli gadki z kumplem niż
ze mną?
– Sabina, co cię ugryzło? – zadał mi pytanie mój ślubny.
– Bo ty się mną w ogóle nie zajmujesz! – rzuciłam.
– Ja się tobą to w domu zajmę. – zabrzmiało groźnie, a nie
chciałam go przecież denerwować. Tym bardziej pierwszego dnia.
– Fasolka po bretońsku – powiedziałam w końcu, przerywając
mu rozmowę z Aleksem.
– Co fasolka?
– No na obiad.– wyjaśniłam mu.
– A to jednak jest obiad? A już mieliśmy z Olkiem jakieś
gastro odwiedzić. – powiedział i odwrócił się do mnie z głupim uśmieszkiem.
– Jest. Możemy zjeść w domu. – Postanowiłam schować dumę do
kieszeni i być jednak miła.
– My sobie i tak porozmawiamy. – Miałam nadzieję, że tylko
mnie straszy.
– Ale o czym? – zapytałam udając głupią.
Fabian najpierw zaśmiał się, a potem, już całkiem poważnie
odpowiedział mi:
– A o tym jak to się żona do męża powinna odzywać.
– Fabian Groźny powrócił – wtrącił Olek z zacieszem. Mnie
sytuacja w ogóle nie śmieszyła.
– To wcale nie jest śmieszne. – oburzyłam się. Miałam
wrażenie, że dobrze się bawią moim kosztem. Jak oni mogli?! Przecież to
nieludzkie!
– Weź no skręć tutaj – wskazał ręką na jakąś boczną uliczkę.
– Wejdę po orbitkę.
No idioci. Zgłupieli do reszty. Nie wiem, czy powinnam się
śmiać, czy płakać. Nie dość, że mnie olewał to jeszcze jakieś dziwne zachcianki
miał. A ten drugi jeszcze mu przytakuje… Myślałam, że chociaż on jest
mądrzejszy… Ale nie… Olek zatrzymał się pod jakimś obskurnym sklepem , a Fabian
jak gdyby nigdy nic sobie wysiadł i do niego poszedł. Wrócił po chwili żując
gumę. W foliowej torebce niósł trzy butelki. Otworzył przednie drzwi i wręczył
Aleksowi fantę, a potem usiadł obok mnie, podając mi wodę. Oczywiście nie
pamiętał o tym, że nie lubię gazowanej i taką właśnie mi przyniósł. Już mu
miałam o tym przypomnieć, kiedy poczułam jego wargi na swoich. Wsunął mi dłoń
pod płaszczyk , gładził po plecach i wciąż całował.
– Olek, tylko się patrz na drogę – rzucił do przyjaciela, a
potem zajął się składaniem pocałunków na mojej szyi. Był coraz bardziej
odważny, jego dłoń zawędrowała na moje pośladki…
Nawet nie wiem, kiedy dojechaliśmy. Nie zwróciłam na to
uwagi, a może straciłam poczucie czasu? Nie wiem. Fabian wziął mnie na ręce i
zaniósł do domu, cały czas całując. Staliśmy przez chwile oparci o drzwi
naszego mieszkania, ciesząc się swoją obecnością.
– Sabina, zapomniałaś torebki – przerwał nam Aleks.
– Dzięki – powiedziałam nieco zmieszana, a Fabian zmierzył
mnie groźnym wzrokiem.
Taka przepustka to powrót tylko na chwilę na wolność. Szkoda mi tu Sabiny, bo Fabian się okropnie zachowuje, a Olek ma się z czego nabijać.
OdpowiedzUsuńDokładnie Fabian jest tu straszny, i nie dość ,że ją olewa to jeszcze straszy
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to ani Fabian ani Olek sie tu po gentlemeńsku nie zachowywali. Szczególnie razi to u Aleksa, bo przecież to on zwykle prawi te morały o kulturze itp...
OdpowiedzUsuńFabian zachował się okropnie ona za nim tęskniła,czekała na niego a ten jej prawie wogóle zainteresowania nie okazał.
OdpowiedzUsuń